Blondynka na rowerze...blog rowerowy

avatar uluru
Puławy

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

JULIET 40-V 2854 km
Stacjonarny 14 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uluru.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wieczorny Chillout

Dystans całkowity:727.64 km (w terenie 44.50 km; 6.12%)
Czas w ruchu:45:37
Średnia prędkość:15.48 km/h
Maksymalna prędkość:39.70 km/h
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:16.92 km i 1h 06m
Więcej statystyk

W poszukiwaniu Zaćmienia Księżyca...

Środa, 15 czerwca 2011 | dodano: 16.06.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(9) 29.63 km (1.50 km teren), czas: 01:52 h, avg:15.87 km/h, prędkość maks: 28.70 km/h
Temperatura:21.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Dzisiaj wszystkie media okrzyknęły, że ma być całkowite zaćmienie księżyca, więc jak każdy rowerzysta i pewnie nie tylko postanowiliśmy z Kamilem udać się gdzieś by złapać jak najlepsze fotki :)


Wcześniej jednak postanowiłam popróbować aparatu mojego taty, który to na ta okazję pożyczyłam..

Dziwne chmury na horyzoncie.. © uluru


Fragment nieba nad Włostowicami © uluru



Umówieni byliśmy na tą co zwykle i pojechaliśmy gdzieś przed siebie i właściwie do końca wiedzieliśmy gdzie pojedziemy. Wstępny plan był na górkę w Górze Puławskiej, gdzie stoi ich tamtejszy kościół..

W międzyczasie odbywało się cudowne przedstawienie na niebie zwane zachodem słońca... pojechaliśmy na bulwar


Zachód na Bulwarze © uluru


Wszystkie kolory nieba... © uluru


Klimatycznie nad Wisłą © uluru



W międzyczasie spotkaliśmy kolegę Kamila, zamieniliśmy parę słów o tym, że chmury jak zwykle wszystko potrafią zepsuć :/

Naszym celem była jednak wieża widokowa na Azotach :)

Z Bulwaru uliczkami przez Kołłątaja, Piaskową, Jaworową i na Wróblewskiego na ścieżkę rowerową. Mijając Azoty jechaliśmy najpierw betonową a potem piaszczystą drogą...no i w pewnym momencie Kamil przeleciał przez kierownicę do przodu, na tzw. szczupaka :) ale to był widok, dobrze, że nic mu się nie stało..


Dojechaliśmy do miejsc, gdzie trzeba o tej porze roku się nieco przez krzaki przedzierać :) no i dotarliśmy...pogadaliśmy trochę ofc, i ja spróbowałam ponownie wejść na wieżę i ponownie tylko na pierwszy balkon..
Niestety ale niebo było na tyle zachmurzone, że nie było widać poszukiwanego księżyca :/

Może tam kiedyś wejdę... © uluru


Wieża gdzieś w lesie... © uluru


Zrobiło się na tyle ciemno, że postanowiliśmy pojechać na stację Puławy Chemia. Tym razem ja się trochę poobijałam..źle podjechałam pod takie tam i w efekcie posiadam dzisiaj dwa siniaki :( cóż głupota ludzka nie zna granic...

Posiedzieliśmy trochę na dziwnym trafem nie oświetlonej stacji i kiedy już mieliśmy wracać do domu Naszym oczom ukazała się zguba..czyli Księżyc Zaćmiony :) Niestety do zrobienia zdjęć o tej porze wieczoru, albo raczej już nocy potrzeba dobrego sprzętu, tak więc objedliśmy się widokiem i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Ścieżka rowerowa z Azotów do miasta - aleja Partyzantów - Mickiewicza - Kaniowczyków - Słowackiego - uliczkami osiedlowymi Niwa do domciu :)

Na koniec zamieszczam małą wariacje na temat wczorajszego księżyca..











Niebo o 3 rano... © uluru


Księżyc rankiem.. © uluru



Wieczór był magiczny...)

Kamil dzięki i do zobaczenia :]

Wiem gdzie moje miejsce jest...

Wtorek, 14 czerwca 2011 | dodano: 15.06.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(8) 23.69 km (1.00 km teren), czas: 01:30 h, avg:15.79 km/h, prędkość maks: 30.90 km/h
Temperatura:22.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Z powodów wyjazdowych i chorobowych krasnala ogrodowego, nie miałam ostatnio czasu na jazdę rowerem :/ niestety...

Wiecie jak to jest, kiedy nie możecie jeździć i nosi Was strasznie..no to jak tak miałam od jakiegoś czasu, myślałam, że mnie rozniesie :)
Rower jest jak narkotyk, człowiek się szybko przyzwyczaja, chce więcej a jak nie ma to się dusi i jest najnormalniej w świecie na haju :))

Nadszedł jednak dzień, kiedy to moje dziecko czuje się już lepiej i choć przyjmuje jeszcze antybiotyk, to już szaleje na dobre w domu, bo oczywiście na zwolnieniu obie siedzimy.

Tak więc umówiłam się na wieczór z Kamilem :)
W zasadzie to nie wiedziałm, gdzie jedziemy, chociaż jak zwykle plan już był misternie ułożony :)
Okazało się, że w planach był nowy most na Wiśle. Pojechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż Wisły, zachaczyliśmy o Bulwar, gdzie tym razem udało Nam sie spokojnie zejśc na tamę, bo akurat nikogo nie było :)
Trafilismy akurat na zchód słońca..


Puławski zachód słońca :) © uluru


Słońce chowa się już za drzewa... © uluru


Widok z tamy na Wiśle :) © uluru



Dalej osiedlem Kołłątaja na ścieżkę rowerową na ul.Wróblewskigo. Dojechaliśmy do wiaduktu i pojchaliśmy ścieżką na trawie wzdłuż obwodnicy i dojechalismy do Nowego Mostu. Wdrapalisme się na niego i przejechaliśmy całą jego długość :)

Jechaliśmy pod wiatr i co chwila mijały Nas pędzące TIRy a po ich przejechaniu można było poczuć ogromny podmuch powietrza.

Zszedłwszy po schodach skierowaliśmy się pod most, by tam po piachu, kamieniach oraz starych resztkach tam dojśc do fantastycznej miejscówki :))

Widoki spod mostu..

Jedna z wielu Wiślanych zatoczek.. © uluru


Pod nowym mostem :) © uluru


W drodze na nieznane tereny... © uluru


Gdzieś na piasku :) © uluru



Nowy Most w świetle lamp.. © uluru



Jak zwykle trochę pogadaliśmy...:] i kiedy ściemniło się postanowiliśmy, że powrócimy do miasta.
Wracaliśmy którędyś i wkońcu znowu trafiliśmy na most, który tym razem pokonaliśmy razem z pędem TIRów :)

Nocą na moście... © uluru




Wypad OFC udany :) jak zwykle pomógł w przemyśleniu tego i owego..
Poza tym zrozumiałam, że rower to jest to co daje mi energie, radość, wolność i to jest to co tygrysy lubią najbardziej :)))))))

Rower to jedna z moich miłości...

Kamil dzięki bardzo za wypad i do następnego :]

Tu i uwdzie wieczorkiem :))

Czwartek, 2 czerwca 2011 | dodano: 02.06.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10) 17.06 km (0.50 km teren), czas: 01:13 h, avg:14.02 km/h, prędkość maks: 38.40 km/h
Temperatura:24.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Po 20 byłam pod bramą u Kamila i pojechaliśmy. Nie mieliśmy konkretnego celu także szukaliśmy jakiegoś pomysłu..
Padło na Bulwar, bo miałam ochotę wejść na tamę, jak najdalej, bo zawsze ktoś Nam przeszkadzał tam wejść :/
Niestety i tym razem tama była zajęta, ale mój dobry sokoli wzrok dostrzegł następna tamę i pojechaliśmy w tamtym kierunku :) Kamil wybrał krótszą trasę, czyli stromą górkę, natomiast ja nie chcąc się skompromitować pojechałam dalej i przedzierając się przez grząski piasek i krzaki do niego dojechałam. Postawiliśmy rowery i aparaty poszły w ruch..

Stąd przyjechaliśmy :) © uluru


Klimatycznie było nad Wisłą... © uluru


Widok na Barkę a w oddali stary most.. © uluru


Romantyczny wieczorny widoczek :) © uluru



Na koniec zauważyłam między badylami oldskulowy czajnik...


Oldskulowy czajnik...tylko mu rączki brakowało.. © uluru


..no i następnym razem zrobimy sobie z Kamilem tea-time :]

Wyjeżdżając z bulwaru, o mały włos mielibyśmy stłuczkę z Kamilem, ehh na szczęście mój refleks i dobre hamulce zadziałały prawidłowo :) nie wiem tylko które z Nas się bardziej przestraszyło, ja czy Kamil..przepraszam za spowodowanie szybszego bicia serca :D
Kiedy już emocje opadły pokręciliśmy się uliczkami i skierowaliśmy na Kościół na Górce..
Tam pogadaliśmy i oczywiście nie zabraknie fotki :)

Widok z terenu Kościoła na Górce © uluru


Tam w dole jest szosa prowadząca wprost na stary most na Wiśle :) © uluru


Trochę Nam się zeszło na rozprawianiu o planach rowerowych i o pogodzie i jak zwykle ciemność Nas zastała, tak więc postanowiliśmy zobaczyć ową zieloną wodę w fontannie na Skwerku, która miałam już dzisiaj okazję widzieć :]

Pojechaliśmy parkiem, a tam główna brama zajęta, więc mostkiem nad ulica Głęboką.
Obejrzeliśmy fontannę i do domciu spowortem...

Chill się udał i dziękuje bardzo :) i do zobaczenia..

Ciepłą wieczorową porą :))

Wtorek, 31 maja 2011 | dodano: 31.05.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(5) 30.24 km (0.50 km teren), czas: 01:44 h, avg:17.45 km/h, prędkość maks: 39.70 km/h
Temperatura:20.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Zacznę od tego, że miałam ciężki dzień spowodu przymusu wstania o 5 rano i siedzenia w pracy od 6 do 16 :/ Dałam radę..
Po południu należał mi się mały odpoczynek, ale ponieważ muszki nie dawały za wygraną w ogródku, postanowiłam umyć taty ROMKA :) no i nareszcie jest czysty..

W międzyczasie porobiłam fotki w ogródku, co to nowego się pojawiło

Takie śliczne kwiatki rosną u mnie w ogródku :)) © uluru


Różowo-białe kfiatki są ślicze © uluru


Mam już ślicznie czerwone i cudownie pyszne poziomki L)) © uluru




Potem nagle zadzwoniła mama z miasta, że coś tam jej dowieźć trzeba, no to ja na rower i dzida,:)

Dokończywszy dopieszczanie ROMKA i położywszy dziecko spać podjechałam pod Kamilową bramę :) Kolega wyregulował hamulce bo coś było nie tak i pojechaliśmy tam, gdzie zaplanował Kamil..jakieś tajemnicze miejsce
Pojechaliśmy miastem na stary most, Jaroszyn - gdzie jechaliśmy w istnej chmarze muszek :///// - Łęka, Bronowice. Na chwilę się zatrzymaliśmy żebym mogła sfocić stojącego w gnieździe bociana..


Bociian stojący w gnieździe i karmiący młode.. © uluru

Dojechaliśmy na miejsce..no i się okazało, że trzeba wjechać w las pod niezłą górkę..ehh było ciężko, dlatego szczegóły pozostawiam sobie :)
Kiedy dojechaliśmy Kamil był rozczarowany, bo myślał, że będzie jakiś fajny widoczek na okolice a tu nic.
Na górze stoi Krzyż Św. Wojciecha

Tablica informacyjna przed wjazdem do lasu.. © uluru


Krzyż Św. Wojciecha © uluru


Pogadaliśmy chwilę i wróciliśmy do Puław ponownie starym mostem i pojechaliśmy na Bulwar. Niestety znowu ktoś Nam zajął tamę a stamtąd są piękne fotki i można już całkiem daleko zajść.

Ciekawe co wieczorem w trawie piszczy :) © uluru


Słońce już dawno poszło spać... © uluru


Tama na Wiśle jest coraz dłuższa © uluru



Dalej na Park Niepodległości, czyli tzw, alejki. Tam też fotka musiała być..

Dżulieta w blasku światła :))) © uluru


Rowery dwa wieczorowa porą.. © uluru


Taki tam widoczek © uluru


Potem już miastem, bo się nagle późno zrobiło. Na ulicy Skowieszyńskiej oczywiście kolejne podejście do bicia osobistego rekordu maksymalnej prędkości :]
Ku mojej uciesze rekord został ponownie pobity :)))

Moja nowa maksymalna prędkość :)) © uluru



Podsumowując mogłabym rzec, nie chwaląc się, że z każdą jazdą robię coraz lepsze postępy a dotychczas jestem najbardziej dumna z moich 73 kaemów w ciężkiej chorobie wypedałowanych :)) Poza tym coraz lepiej idą mi podjazdy i coraz szybciej rozpędzam, nabieram pewności w jeździe :]

Myślę, że nie mały udział w tym ma mój Kołcz ;)) DZIĘKI!!!

Kamil dzięki za dzisiaj i do zobaczyska ;]

Wieczorny chillout...

Niedziela, 29 maja 2011 | dodano: 30.05.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(7) 20.15 km (1.00 km teren), czas: 01:09 h, avg:17.52 km/h, prędkość maks: 35.80 km/h
Temperatura:17.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Wczoraj raczej nie składało się, żebym wyszła na rower, bo miałam z Majką wspólny dzień...zresztą bardzo udany :))

Ale udało się i wieczorem umówiłam się z Kamilem. Jechaliśmy przed siebie, raczej bez celu, no i dojechaliśmy na punkt widokowy ;]

Tam pogadaliśmy trochę, pożartowaliśmy, fotka też się jakaś znajdzie. Tak Nam się tam dobrze siedziało, że zrobiło się ciemno i zarazem późno :)


Azotowskie kominy wieczorową porą.. © uluru


Uwielbiam takie wieczorne niebo :) © uluru



Pecha miałam wczoraj bo jakimś cudem nowe raz tylko używane baterie siadły i jechałam bez światełka :/ Był nim Kamil, który tym razem wziął tylko jedną lampkę (choć zawsze ma dwie), która w dodatku niedomagała ;((

Cóż trzeba było jakoś jechać i wcale nie było tak łatwo, tym bardziej że po drodze z punktu widokowego i na ścieżce rowerowej była mgła. Niestety za kiepski mam aparat bym to uchwyciła, ale uwierzcie, że było cudnie :))

Po drodze zaliczyłam parę kałuż i w związku z tym moja dziewczyna nieco się ubłociła..

Z Azotów pojechaliśmy ścieżką na Wróblewskiego i miastem do domu. Po drodze na chwile zatrzymaliśmy się przy fontannie..

Fontanna na Skwerku © uluru



..i polecieliśmy dalej.

Oczywiście na ulicy Skowieszyńskiej znowu odbyła się próba pobicia poprzedniego rekordu szybkości i tym razem znów się udała :) choć muszę przyznać, że w tych oponach, które mam wcale nie jest tak łatwo (przynajmniej dla początkującego bikera).




Wypad udany, jak zwykle zresztą :))

Dzięki za towarzystwo i do następnego :]

Nareszcie terenowo :)

Czwartek, 19 maja 2011 | dodano: 20.05.2011Kategoria off-road, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(5) 33.00 km (8.50 km teren), czas: 02:10 h, avg:15.23 km/h, prędkość maks: 32.00 km/h
Temperatura:21.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Wybaczcie, że dopiero dzisiaj robię wpis, ale wczoraj kiedy wróciłam do domu to padłam na łóżko jak zabita..i nie spowodowane to było jazdą na rowerze tylko permanentnym zmęczeniem organizmu ;/

Ale wracając do wczorajszego dnia, nieco wcześniej niż zwykle udało Nam się wyjechać z Kołczem :)

Dla zainteresowanych, czemu akurat wieczorem jeździmy napiszę, że wracam do domu z pracy bliżej 16 a potem no wiadomo dzieckiem trzeba się zająć, a nie zawsze dziadkowie mogą przejąć opiekę na Majką..
Dlatego też najbezpieczniejsza porą jest pora kiedy "krasnal ogrodowy" zostanie spacyfikowany :)

Pogoda jak na wieczór była cudna, oboje mieliśmy krótkie rękawki i krótkie spodenki :)

W planach miał być las i taki był ;] uliczkami osiedlowymi pojechaliśmy poprzez ulicę Ceglaną do lasu i dalej osiedlem Górna.
W lesie jak to w lesie cisza, spokój, ptaszki śpiewają a w powietrzu unosi się taki specyficzny "leśny" zapach..cud malina :) no pomijam coraz większą ilość robactwa latającego tu i tam :/

Wyjechaliśmy z lasu i pierwsze fotki zrobione..

Słońce tuż nad drzewami.. © uluru








Kościół w Skowieszynie © uluru



Pojechaliśmy dalej polnymi ścieżkami poprzez piach, miejscami bardziej ubite podłoże, fantastycznie nierówny teren oraz wzniesienia ;))..dla mnie bomba

Jechaliśmy dalej w kierunku Starej Wsi by po zjeździe z górki zawitać do Końskowoli..

Stamtąd ponownie na Rudy do lasu..no i się zaczęło..
Były kamienie, gałęzie, podjazdy, piach, czyli wszystko co urozmaica tern zapalonemu rowerzyście ;]

Stanęliśmy na chwilkę, gdyż zapach konwalii był silniejszy ode mnie i postanowiłam im zrobić zdjęcie..






..i pozostałe widoczki leśne..



Stamtąd przyjechaliśmy.. © uluru


Droga przed Nami © uluru




Niestety szybko musieliśmy uciekać, gdyż zaczęły Nas dopadać komary ;/// No i ruszyliśmy przed siebie, byle szybciej do cywilizacji. Dotarliśmy do szosy, gdzie przejechaliśmy na drugą stronę w kierunku Biowetu.
Ponownie laskiem do ścieżki na Azoty a tam już tradycyjnie na punkt widokowy ;))

Tym razem mam przyjemność robić zdjęcia cyfrówką SONY mojego taty i prawdę mówiąc, to trochę z nią eksperymentowałam i oto co wyszło..







To samo ale trochę inaczej © uluru











Jak zwykle pogadaliśmy ale i pomilczeliśmy, bo tutaj jest specyficzny klimat, którego ten kogo tu nie było nigdy nie poczuje..;]

Dalej pojechaliśmy na stacje Puławy Chemia bo jakoś dawno temu tu byłam. Oczywiście stacje kolejowe są specyficznym miejscem do robienia zdjęć..u Kamila już widzieliście a teraz u mnie..







..i słit focia, ale jakaś znowu niewyraźna :/



Czekaliśmy na pociąg..no i się doczekalismy, ja tylko zdążyłam wyjąć aparat i go włączyć i nacisnęłam spust...oto co wyszło




OFC rozmowy o pogodzie i powrót do miasta ścieżką na Wróblewskiego. Tam w pewnym momencie wjechałam z pełnym impetem w kałużę, której jakoś moja magiczna latarenka nie oświetliła, no i poczułam tylko jak błoto bryzga mi po nogach..

Kiedy jechaliśmy Partyzantów Kamil zaproponował przejazd przez skrzydło szpitalne..wariat jeden no :)
Jak zobaczyłam na czym ta "zabawa" polega, no to muszę przyznać, że jakoś nie czułam się pewnie, ale Kołcz spytał się mnie: "Czy chcesz poczuć, że żyjesz?"..a ja, że tak...no i pojechaliśmy ;)))
Wow było zajebiaszczo!!!!!! takiej adrenaliny to ja dawno nie miałam :D

Potem już lajcikiem pobocznymi uliczkami i osiedlem Niwa do domciu. Postanowiłam się znowu rozpędzić na nowej Skowieszyńskiej, ale nie działający licznik zdemotywował mnie i wyciągnęłam tylko w granicach 32 km/h.
Następnym razem będzie lepiej, a jak zmienię opony to chyba latać zacznę ;)) hehe

Dalej już Kazimierską i uliczkami osiedlowymi do domciu pod bramę ;]

Dzięki Kamil za wypad i za ogromną ilość adrenaliny!!! :)) i do następnego

Chillout :)

Środa, 18 maja 2011 | dodano: 18.05.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(11) 26.95 km (3.00 km teren), czas: 01:29 h, avg:18.17 km/h, prędkość maks: 35.10 km/h
Temperatura:19.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Wieczorem z Kamilem OFC ;)
Dzisiaj była krótka piłka, cel wyznaczony przez Kołcza do zrealizowania..nie byłam tyle zdziwiona co się zastanawiałam, że będziemy musieli się gdzieś wspinać i pamiętam, że Kamil mówił coś o pokrzywach :/

Pojechaliśmy przez Park Czartoryskich na Stary Most, dalej Jaroszyn, Łęka i Bronowice.
W międzyczasie zatrzymaliśmy się na chwilkę bo mnie franca jedna wpadła do nosa:/ no i przy okazji parę fotek..


Na chwilę staneli.. © uluru



Droga gdzieś... © uluru


Daleko gdzieś został mój dom... © uluru


Dmuchawce latawce... © uluru


Potem pojechaliśmy dalej, gdzie w pewnym momencie po małej orientacji w ternie, skierowaliśmy się gdzieś...
Piszę gdzieś bo nie wiem do końca gdzie byliśmy, ale nie ważne. Był podjazd ale mimo kiepskiej nawierzchni dojechaliśmy do jej końca, aby dalej "przeprawić się" czymś biegnącym wzdłuż obwodnicy..
Nie było łatwo, bo tak raczej zbito-piaskowo i nie równo totalnie :/

Dałam radę i ani na moment się nie zatrzymałam.
Dojechaliśmy do końca ekranów i zaczęło się focenie..

Kierunek Puławy © uluru


Stąd przyjechaliśmy ;) © uluru


Kamil ustawia aparat do zdjęcia :) © uluru


Kierunek Radom.. © uluru



Takie tam widoczek © uluru


Potem trzeba było zejść po trawie i dostać się pod obwodnicę..No i zeszliśmy po śliskiej trawie i miałam wrażenie jakby Kamilowi o mały włos rower nie wyjechał z rąk..a może tylko mnie się coś zdawało ;)
Zostaliśmy poparzeni przez pokrzywy, ale co tam, będziemy przez to zdrowsi ;)

Wróciliśmy tą sama trasą i zajechaliśmy na bulwar, gdzie gaadliśmy a ja zrobiłam parę fotek..

Bulwar wieczorowa porą © uluru


I w inną stronę © uluru


Moja dziewczyna w świetle jupiterów © uluru


Potem pojechaliśmy do Parku Niepodległości, gdzie znalazłam fajny temat na zdjęcie ;)

Takie tam miejsce do odoczynku ;) © uluru


W innych kolorach... © uluru


Klimatyczne © uluru



Pogadaliśmy jak zwykle i polecieliśmy do domciu przez Park Czartoryskich gdzie kiedy robiliśmy zdjęcie Pałacu, chyba zgasły jakieś światła, ale ja jakoś nie zauważyłam tego.


Pałac Czartoryskich w nocy © uluru



Potem skusiliśmy się na pojechanie nowo wyremontowaną ulicą Skowieszyńską, gładką jeszcze, bo niedługo pewnie już taka nie będzie. No i się rozpędziłam, chociaż nie było to wszystko co mogę dać z siebie ;) ale wszystko w swoim czasie..trening czyni mistrza ;]

Da;ej już skrótem przez Gościńczyk i uliczkami osiedlowymi pod bramę ;)

Dzięki Kamil za wypad..i podjazd ;] do następnego...może tym razem jakiś lasek odwiedzimy ;)


P.S. Wybaczcie jakość zdjęć, ale były robione kalkulatorem, gdyż chwilowo jestem pozbawiona mojej fantastycznej maszynki ;/

Czwartkowy wieczór :)

Czwartek, 12 maja 2011 | dodano: 13.05.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(6) 23.80 km (0.00 km teren), czas: 01:24 h, avg:17.00 km/h, prędkość maks: 28.30 km/h
Temperatura:18.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Wieczorem klasycznie umówiona byłam z Kamilem..

Niestety ostatnio nie daje rady wcześniej, bo moje dziecko potrzebuje atrakcji różnorakich i zostaje mi tylko godzina 20, czyli kiedy mała słodko zasypia w swoim łóżeczku ;)

Nie było dzisiaj konkretnego planu, więc jak zwykle spontan, jedziemy gdzie Nas poniosą kółka.

Tak więc na wstępie drogą za BP do ścieżki przy Wiśle. Tam okazuje się, że robactwo jest już wszechobecne i lata gdzie chce i wlata gdzie chce :/

Zajechaliśmy na Bulwar, po to by wejść na tamę, bo ostatnio się na nią przymierzaliśmy, ale była że tak powiem „zajęta”. Dlatego sprowadziliśmy rowery po schodach i dalej po kamieniach by elegancko je postawić i rozpoczęliśmy sesję zdjęciową.


Wisła przelewa się przez tamę.. © uluru


Gdzieś w oddali zaszło słonko.. © uluru


Nowy Most na Wiśle © uluru


Bulwar z innej perspektywy © uluru


Najbardziej wdzięczny temat to focenia... © uluru



Muszę się pochwalić, iż po przyjechaniu z pracy postanowiłam zdjąć nóżkę :)))

Muszę powiedzieć, że za każdym razem jak focimy gdzieś i szukamy tematu, czy ustawiamy aparaty to ludzie dziwnie się na Nas patrzą :)
No tak nie dość, że na rowerach to jeszcze fotografują.

Kamil teraz jeździ ze stojakiem do aparatu i muszę przyznać, robi coraz lepsze zdjęcia..chociaż ja też nie mam sobie nic do zarzucenia. Generalnie mówiąc, trening czyni mistrza :]

Pofociliśmy trochę i pojechaliśmy osiedlowymi uliczkami przez Park Jordanowski do miasta, ulicą Wróblewskiego, koło Straży Pożarnej, ścieżką rowerową ulicą Lubelską..gdzie wjechaliśmy w dość duże osiedle domków jednorodzinnych. To nowe osiedle – Górna Kolejowa – jeśli się nie mylę i szczerze mówiąc to nie byłam tu jeszcze...

Pojeździliśmy uliczkami i muszę przyznać, że to całkiem bogate osiedle i jak to Kamil powiedział, jak tylko pojawia się działka do kupienia to na drugi dzień ktoś już jej nie ma ;)
Tym razem bez zdjęć z tego miejsca, bo ciemno było a cały urok tych domków jest w dzień.

Poza tym tak sobie myślę, ile to ktoś się musiał napracować, by wymyśleć tyle nazw ulic, bo jest tam ich trochę :)

Potem dojechaliśmy do jednej z czterech stacji kolejowych w Puławach – tym razem były to Puławy Drewniane. Poza tym mamy jeszcze Puławy Miasto, Puławy Azoty, Puławy Chemia. Nieźle co, cztery stacje w jednym mieście ;] tylko pozazdrościć..

Stacja kolejowa Puławy Drewniane © uluru



Pogadaliśmy trochę i polecieliśmy spowrotem by znów miastem obejrzeć kroki poczynione w związku z budową nowego stadionu. No tak tylko trochę nie pomyśleliśmy, że wieczorową porą i przy nie zapalonych lampach, raczej nie dużo będzie widać, ale jednak coś tam zobaczyliśmy. Właściwie jest już gotowy ;) Brak fotki, bo ciemno, ale za to coś innego...

Uliczka przy Stadionie © uluru


I tu niestety nastąpił chwilowy brak pomysłu co daje, gdyż albowiem było trochę za późno by jechać na Azoty..wymyśliliśmy, ze pojedziemy do samego centrum, czyli ulice Centralna i Piłsudskiego.
Pojechaliśmy w poszukiwaniu tematu na fotki.


Ulica Piłsudskiego wprost prowadząca do Starego Mostu © uluru


Taki tam widoczek :) © uluru



I jeszcze raz na koniec do Parku Jordanowskiego, gdzie odbyła się mała sesja Naszych rowerów (one są chyba najwdzięczniejszym tematem do focenia)

Taka jestem :) © uluru



Moja wieczorna twarz © uluru


Puławska para rowerowa... © uluru


Potem ulicami osiedla Polnej pojechaliśmy na Skwerek..

Skerek wieczorkiem © uluru




...i dalej już Kaufland, Zielona, Kazimierska, Lipowa, Norblina i dalej uliczkami osiedlowymi do domu.

Wypad fajny, znów Nam się zeszło i śmiałam się, że godzinę czy więcej zajmuje Nam jazda a drugą godzinę gadanie, przy robieniu zdjęć :))

Kamil dzięki bardzo i do następnego:)

Powrót na rower ;)))

Wtorek, 10 maja 2011 | dodano: 10.05.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(11) 24.00 km (1.00 km teren), czas: 01:22 h, avg:17.56 km/h, prędkość maks: 31.00 km/h
Temperatura:17.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Na 20 umówiona byłam z Kamilem ;)
Nareszcie wyszłam na rower...nareszcie po tak długiej przerwie, gdzie niestety drugi tydzień zaowocował w antybiotyki :/ nie wiem, czy to one pomogły, bo są wkońcu na bakterie a nie na wirusy, ale na pewno pomogły mi stanąć na nogi ;]

Tak więc, żeby tradycji stało się zadość, najpierw pojechaliśmy na BP, by Kamil mógł dopompować sobie koło ;))

Potem był spontan, więc najpierw pojechaliśmy na Bulwar osiedlowymi uliczkami. Co prawda nie słonko już zaszło, ale udało się fajne fotki zrobić..


Nadwiślański Bulwar wieczorem © uluru


Po zachodzie słońca © uluru


Cudnie... © uluru


Bulwar z Barką © uluru


Ścieżka na Bulwarze © uluru



Potem "moimi starymi uliczkami" polecieliśmy...na Azoty ;]
I w pewnym momencie byłby zonk, czyli zderzenie czołowe dwóch rowerów, mojego i kamikadze - czyli fantastycznego Pana, który poginał bez przedniej lampki..
Mnie co prawda też w międzyczasie padła, ale jak poprzednim razem Kamil oświetlał mi drogę ;))

Jak ktoś się dziwi czemu znów akurat tam, to zapraszamy do Puław, sami się przekonacie :)

Oprócz standardów..


Prawie panorama Azotów © uluru


Rowery dwa © uluru


Z innej perspektywy © uluru


...słit focia... (niestety troszkę jestem niewyraźna, ale to dlatego, że czasem zdarzy mi się kaszlnąć i resztki kataru zostały)


Wspólna słit focia © uluru



I coś takiego..

Takie tam © uluru



Potem pojechaliśmy obok stacji Puławy Chemia by skierować się na ścieżkę rowerową do ulicy Wróblewskiego..by dalej miastem zajechać na Skwerek i przekonać i zobaczyć, czy zainstalowali już fontannę ;)

Podświetlona nocą fontana © uluru


Rowery przy fontannie © uluru


słit focia


Słit focia... © uluru



Trocheśmy pogadali i za bardzo nie było tematu do większego focenia, więc wróciliśmy do domciu, koło Kauflandu, Gościńczyk, Skowieszyńska, Kazimierska i dalej już osiedlowymi uliczkami pod samą bramę ;))


Dzięki Kamil bardzo i do następnego ;)))

Wieczorne wyganianie wirusa ;) Wpis skończony

Piątek, 29 kwietnia 2011 | dodano: 29.04.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(12) 22.27 km (0.00 km teren), czas: 01:19 h, avg:16.91 km/h, prędkość maks: 27.40 km/h
Temperatura:18.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Na wieczór umówiłam się z Kamilem, co by wypędzić wirusa i nie stracić kondycji, której już trochę nabrałam ;)

Niestety ponieważ jestem, jak to napisał Kamil "sponiewierana przez chorobę", zażywszy garść leków i wypiwszy gorące mleko z miodem, dzisiaj tylko tyle jestem w stanie napisać..

Było fajnie, za co dziękuję kołczowi!! i do następnego ;))

P.S. pozostałej treści wpisu i paru fotek oczekujcie jutro..na pewno się pojawią ;]

Tak więc jak obiecałam dzisiaj dokańczam swój wpis..
Nie jest tak źle po wczorajszej jeździe jak podejrzewałam, że będzie ;) Obawiałam się bolącego gardła..ale da się przeżyć..najgorsze jest to, że męczy katar i to on jest teraz najbardziej upierdliwy ;/

No nic..wracając do wczorajszego wieczoru, ledwo Kamil wyjechał zza swojej bramy a tu laczek..no nie ale czad ;) No nieźle zapowiadała się Nasz wypadzik..
Ale przy okazji miałam szybki kurs zmiany opony..no i chyba jeszcze to muszę przećwiczyć w domowym a raczej podwórkowym zaciszu ;]

Dalej już miało być tylko lepiej, tak więc dojechaliśmy do miasta, ja co chwila pociągając nosem i kaszląc. Propozycje były dwie - albo miastem taki lajcik, albo na Azoty..decyzja należała do mnie. Wybrałam Azoty..a co tam ;)

No to śmy śmiegnęli, niestety po drodze okazało się, że padły baterie w moje magicznej lampce..no i tym razem Kamil, a raczej jego lampki, oświetlały mi drogę przed siebie..hehe

Wczoraj delikatnie, tylko mała pętla na punkt widokowy..co bym płuc nie wypluła a i tak uważam, że nieźle sobie radę dałam ;))

Trocheśmy sobie postali, pogadali, pofocili..


Rowery dwa przy punkcie widokowym ;) © uluru



Oko w oko..dwie Meridy © uluru


Widok jest imponujący © uluru


Niesamowite © uluru


Ten widok się nie nudzi © uluru



..po ostatniej fotce Kamilowi wysiadły baterie w aparacie..czyli wypad z "przygodami"

..w końcu pojechaliśmy drogą powrotną, czyli obok stacji Puławy Chemia, lasek, mostek na rzece Kurówce, na ścieżkę rowerową prowadząca do ulicy Wróblewskiego.

Muszę przyznać, że jazda bez przedniej lampki to prawie jak chodzenie po ciemku..ale Kamil jechał przede mną, a że miał dwa oświetlenia, to ja za nim jak ta ćma..;]

Potem jeszcze po mieście, tradycyjnie ulicą Partyzantów, Mickiewicza, Słowackiego, Lubelska, uliczkami osiedla Niwa, Gościńczyk, Skowieszyńska, Kazimierska, Lipowa, Norblina, Dwernickiego, Emilii Plater, Kilińskiego, Tokarska, Ślusarska.

Wypad fajny, bardzo się nawet nie zmęczyłam ;))
Ale rzeczywiście czuć, że choroba odbiera człowiekowi siły witalne ;/

Dzisiaj zobaczmy, może pojeżdżę troszkę po południu, ale tylko delikatnie ;))