- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Wpisy archiwalne w kategorii
Wieczorny Chillout
Dystans całkowity: | 727.64 km (w terenie 44.50 km; 6.12%) |
Czas w ruchu: | 45:37 |
Średnia prędkość: | 15.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 39.70 km/h |
Liczba aktywności: | 43 |
Średnio na aktywność: | 16.92 km i 1h 06m |
Więcej statystyk |
Chill...
Niedziela, 25 września 2011 | dodano: 03.10.2011Kategoria Wieczorny Chillout, W towarzystwie, do 50 km Rower: JULIET 40-V
Komentarze(3)
13.84 km (0.00 km teren), czas: 00:56 h, avg:14.83 km/h,
prędkość maks: 22.80 km/hTemperatura:13.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wieczorny chillout z Kamilem :)
Powłóczyliśmy się tu i tam i wylądowaliśmy na stacji Puławy Chemia...
Pogadaliśmy i pośmialiśmy się jak zwykle ofc :]
Coraz chłodniej robi się wieczorem i szybciej nadchodzi noc...
Dziękuję Kotku za wypad :))))))
Powłóczyliśmy się tu i tam i wylądowaliśmy na stacji Puławy Chemia...
Puławy Chemia nocą...© uluru
Pogadaliśmy i pośmialiśmy się jak zwykle ofc :]
Coraz chłodniej robi się wieczorem i szybciej nadchodzi noc...
Dziękuję Kotku za wypad :))))))
Po chorobie...
Środa, 21 września 2011 | dodano: 03.10.2011Kategoria do 50 km, Wieczorny Chillout, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(6)
14.75 km (0.00 km teren), czas: 01:05 h, avg:13.62 km/h,
prędkość maks: 24.00 km/hTemperatura:17.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wyjechaliśmy wieczorkiem pierwszy raz po ataku wirusa na moje zdrowie..
Oczywiście trzeba się było cieplej ubrać, bo wieczorem coraz chłodniej robi się.
Pojechaliśmy najpierw pod Galerię Zieloną, co by sfocić Dzuliette..
Potem pojechaliśmy na Bulwar i przejechaliśmy go całego aż do nowego mostu :) naprawdę będzie super to wszystko wyglądać, jak tylko skończą roboty :]
W kierunku miasta...
Na koniec przez Ogródek Jordanowski i miastem do domciu, bo jak na pierwszy raz po chorobie było dla mnie akurat :))
Brakowało mi tych wieczornych "wypraw" :]
Dziękuję Kochanie :)))))
Oczywiście trzeba się było cieplej ubrać, bo wieczorem coraz chłodniej robi się.
Pojechaliśmy najpierw pod Galerię Zieloną, co by sfocić Dzuliette..
Potem pojechaliśmy na Bulwar i przejechaliśmy go całego aż do nowego mostu :) naprawdę będzie super to wszystko wyglądać, jak tylko skończą roboty :]
W kierunku miasta...
Na koniec przez Ogródek Jordanowski i miastem do domciu, bo jak na pierwszy raz po chorobie było dla mnie akurat :))
Brakowało mi tych wieczornych "wypraw" :]
Dziękuję Kochanie :)))))
Pierwsze 1500 km w życiu :)))))))))
Sobota, 10 września 2011 | dodano: 12.09.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(9)
15.39 km (0.00 km teren), czas: 00:59 h, avg:15.65 km/h,
prędkość maks: 28.30 km/hTemperatura:20.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wyjechaliśmy tym razem zanim zrobiło się ciemno na dworze :) Oj jak mi brakowało tych wieczornych wypadów...wkońcu od tego wszystko się zaczęło :]
Na BP...
Potem pojechaliśmy uzupełnić koszyki na bidony a po drodze dojrzeliśmy takie cudo :)
Dalej Osiedlem Niwa na Puławy Chemia, gdzie nieco dłużej "zabalowaliśmy" :)
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie szybko pędzący pociąg, którego podmuch przewrócił mój rower, w wyniku czego rozwaliła mi się tylna lampka :/ Teraz muszę kupić nową...
Zdjęcia pociągów autorstwa Kamila :)
Dzięki Kochanie :]
P.S. Po tej wycieczce stuknęło mi pierwsze 1500 km na BS i pierwsze w życiu :))) wow, szczerze to wcale nie przypuszczałam, że przejadę tyle km a teraz mam chętkę na dobicie do 2000 km :))))
Na BP...
BP© uluru
Potem pojechaliśmy uzupełnić koszyki na bidony a po drodze dojrzeliśmy takie cudo :)
Dalej Osiedlem Niwa na Puławy Chemia, gdzie nieco dłużej "zabalowaliśmy" :)
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie szybko pędzący pociąg, którego podmuch przewrócił mój rower, w wyniku czego rozwaliła mi się tylna lampka :/ Teraz muszę kupić nową...
Zdjęcia pociągów autorstwa Kamila :)
Dzięki Kochanie :]
P.S. Po tej wycieczce stuknęło mi pierwsze 1500 km na BS i pierwsze w życiu :))) wow, szczerze to wcale nie przypuszczałam, że przejadę tyle km a teraz mam chętkę na dobicie do 2000 km :))))
Chill :)
Wtorek, 6 września 2011 | dodano: 12.09.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(1)
12.34 km (0.00 km teren), czas: 00:59 h, avg:12.55 km/h,
prędkość maks: 32.20 km/hTemperatura:17.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wieczorny wypad z Kamilem i jego siostrą :)
Niestety miałam problemy z przednią lampka, która najprawdopodobniej się zepsuła :/
Natomiast Kamilowi nie działała tylna :/ Dlatego Kamil jechał jako pierwszy, jego siostra w środku, a ja że miałam działającą tylną lampkę, to jechałam ostatnia :)
Pojechaliśmy Gościńczykiem i o dziwo "bratowa" pokonała ten podjazd bez marudzenia:)
Potem objechaliśmy miasto..
Skwerek
..potem na Bulwar, ale były wyłączone latarnie i cały klimat szlak trafił :/
Mimo to pojechaliśmy zobaczyć jak dużo już zrobili tego deptaku i chociaż jeszcze im trochę zostało to wygląda to bardzo obiecująco :)
Kolejny postój na alejkach..
...zajechaliśmy zobaczyć nowo powstały Browar...
Powrót do domu Centralną, Zieloną i Kazimierską...
Było fajnie i koniecznie trzeba powtórzyć :)))
Dziękuję Kochanie :)
Niestety miałam problemy z przednią lampka, która najprawdopodobniej się zepsuła :/
Natomiast Kamilowi nie działała tylna :/ Dlatego Kamil jechał jako pierwszy, jego siostra w środku, a ja że miałam działającą tylną lampkę, to jechałam ostatnia :)
Pojechaliśmy Gościńczykiem i o dziwo "bratowa" pokonała ten podjazd bez marudzenia:)
Potem objechaliśmy miasto..
Skwerek
Rowey trzy na tle fontanny :)© uluru
Dziewczyny dwie...© uluru
..potem na Bulwar, ale były wyłączone latarnie i cały klimat szlak trafił :/
Mimo to pojechaliśmy zobaczyć jak dużo już zrobili tego deptaku i chociaż jeszcze im trochę zostało to wygląda to bardzo obiecująco :)
Kolejny postój na alejkach..
Światelka na alejkach© uluru
...zajechaliśmy zobaczyć nowo powstały Browar...
Browar© uluru
Dziewczyny dwie na swych rumakach :)© uluru
Puławski Most nocą..© uluru
Powrót do domu Centralną, Zieloną i Kazimierską...
Było fajnie i koniecznie trzeba powtórzyć :)))
Dziękuję Kochanie :)
Off-road again :]
Piątek, 12 sierpnia 2011 | dodano: 13.08.2011Kategoria do 50 km, off-road, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10)
30.12 km (7.00 km teren), czas: 01:50 h, avg:16.43 km/h,
prędkość maks: 36.10 km/hTemperatura:27.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Po południu postanowiliśmy skorzystac z pieknej pogody i skoczyc do lasku :)
Licznik został zamontowany i prezentuje się bardzo fajnie i mam nadzieje, że nie będzie płatał mi takich figli jak ten poprzedni...
Przed wyjazdem popsikaliśmy się Autanem, bo komary nie dają wciąż o sobie zapomnieć :/
Pojechaliśmy nową ścieżką rowerową, która łączy Włostowice z miastem. To jest bardzo fajny skrót do miasta, a dla mnie rewelacja, bo będę mieć krótsza trasę do pracy, mimo iż jest to droga "pod górkę".
Po drodze zauważyliśmy małą niespodziankę na ścieżce rowerowej
Kiedy ptzejeżdżaliśmy koło Lidla, ów wspomniany tłum ciągle krążył
Dalej ulicą Słowackiego i Partyzanktów na ścieżke rowerową na Azoty a tam na punkt widokowy, na którym Nad już dawno nie było.
Parę fotek z tamtego miejsca.. (część robił Kamil a część ja)
Z punktu pojechaliśmy do lasu, gdzie dzisiaj bardzo czuć było amoniak :/
Cały czas w lesie, nawet zatrzymać się nie mieliśmy jak, bo ciągle gryzły komary :/
Na chwilę, kiedy wyjechaliśmy z lasu..
i poleciliśmy dalej...w las...
Wyjechaliśmy koło torów i skierowaliśmy się spowrotem do domu. Przejechaliśmy obok stacji Puławy Azoty, potem koło Mostostalu, do ścieżki rowerowej wzdłuż torów..
..dalej ulicą Partyzantów, Centralna, Zielona, Filtrowa, Skowieszyńska, Kazimierska i osiedlowymi uliczkami do domu...
...zaraz otworzą nowy supermarket..
gdzie czekała na Nas pyszna ciepła włoska pizza ;)))
Dzięki Kochanie i oby więcej:)))
Licznik został zamontowany i prezentuje się bardzo fajnie i mam nadzieje, że nie będzie płatał mi takich figli jak ten poprzedni...
Nowy licznik© uluru
Kokpit© uluru
Przed wyjazdem popsikaliśmy się Autanem, bo komary nie dają wciąż o sobie zapomnieć :/
Pojechaliśmy nową ścieżką rowerową, która łączy Włostowice z miastem. To jest bardzo fajny skrót do miasta, a dla mnie rewelacja, bo będę mieć krótsza trasę do pracy, mimo iż jest to droga "pod górkę".
Po drodze zauważyliśmy małą niespodziankę na ścieżce rowerowej
Jedno z kilku rond w Puławach© uluru
Kiedy ptzejeżdżaliśmy koło Lidla, ów wspomniany tłum ciągle krążył
Tłumy pod Lidlem© uluru
Dalej ulicą Słowackiego i Partyzanktów na ścieżke rowerową na Azoty a tam na punkt widokowy, na którym Nad już dawno nie było.
Parę fotek z tamtego miejsca.. (część robił Kamil a część ja)
Jakiś kopytny był tutaj..© uluru
Z punktu pojechaliśmy do lasu, gdzie dzisiaj bardzo czuć było amoniak :/
Cały czas w lesie, nawet zatrzymać się nie mieliśmy jak, bo ciągle gryzły komary :/
Na chwilę, kiedy wyjechaliśmy z lasu..
i poleciliśmy dalej...w las...
Wyjechaliśmy koło torów i skierowaliśmy się spowrotem do domu. Przejechaliśmy obok stacji Puławy Azoty, potem koło Mostostalu, do ścieżki rowerowej wzdłuż torów..
..dalej ulicą Partyzantów, Centralna, Zielona, Filtrowa, Skowieszyńska, Kazimierska i osiedlowymi uliczkami do domu...
...zaraz otworzą nowy supermarket..
Nowy Supermarket budowlany© uluru
Są już koszyki :)© uluru
gdzie czekała na Nas pyszna ciepła włoska pizza ;)))
Dzięki Kochanie i oby więcej:)))
Do miasta na chwilkę..
Sobota, 6 sierpnia 2011 | dodano: 06.08.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(0)
4.99 km (0.00 km teren), czas: 00:20 h, avg:14.97 km/h,
prędkość maks: 25.10 km/hTemperatura:22.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Pojechaliśmy z Kamilem do miasta na małe pakupki :)
Po drodze zobaczyliśmy jak wypełniane są półki sklepowe w nowo wybudowanej Castoramie..Dzieje się, oj dzieje się :]
Po drodze zobaczyliśmy jak wypełniane są półki sklepowe w nowo wybudowanej Castoramie..Dzieje się, oj dzieje się :]
1-szo sierpniowy chill po urlopie :)))
Poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | dodano: 03.08.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(8)
14.50 km (0.00 km teren), czas: 00:48 h, avg:18.12 km/h,
prędkość maks: 29.30 km/hTemperatura:25.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Witam wszystkich po urlopie :)
Co prawda wróciłam już w zeszłym tygodniu, ale jakoś tak czas leci mi szczęśliwie, że nie mam czasu tu wpaść, bo przejrzeć wpisy, za co przepraszam...nadrobię ma pewno :D
W poniedziałek była piękna pogoda po południu, tak więc z Kamilem udało Nam się wyskoczyć na rower :))
Zdjęcia autorstwa Kamila, gdyż ponieważ mój aparat się zepsuł :/ i czeka mnie zakup czegoś nowego...
Kiedy byłam na wczasach i widziałam rowerzystów bardziej lub mniej profesjonalnych, muszę przyznać, że ściskało mnie, bo wiedziałam, że muszę wytrzymać bez roweru :/ i choć jest są wypożyczalnie rowerów, to niestety póki Majka nie nauczy się jeździć na dwóch kółkach, jesteśmy zdane na inne środki transportu rekreacyjnego :)
Wczasy nad morzem się udały, nawet co drugi dzień pogoda dopisała :D
Majka kąpała się w morzu bez pamięci i z brunatnymi ustami :)) ale niech ma, wkońcu ma być szczęśliwym dzieckiem i ma mieć szczęśliwe dzieciństwo :)
Poniżej zamieszczam zdjęcia z wczasów i specjalnie dla Marka latarnię morską na Helu:))
Ponadto parę zdjęć z wielu obiektów Fortyfikacji Cypla Helskiego.
Hel...
Jedne z piekniejszych okazów z Muzeum Motyli we Władysławowie :)
Seria zdjęć zachodu słońca, który tego wieczoru okazał się być cudownym zjawiskiem :]
Gdańsk i Sopot :))
Jak uporam się z obróbką pozostałych zdjęć, podam linka to sobie obejrzycie :))
Tymczasem jutro Krasnal ogrodowy znowu wujeżdża na wakacje i oby tym razem pogoda dopisała, bo na rower mi się chce :)))
Co prawda wróciłam już w zeszłym tygodniu, ale jakoś tak czas leci mi szczęśliwie, że nie mam czasu tu wpaść, bo przejrzeć wpisy, za co przepraszam...nadrobię ma pewno :D
W poniedziałek była piękna pogoda po południu, tak więc z Kamilem udało Nam się wyskoczyć na rower :))
Zdjęcia autorstwa Kamila, gdyż ponieważ mój aparat się zepsuł :/ i czeka mnie zakup czegoś nowego...
Rowery dwa i nadjeżdżający pociąg...© uluru
Prowadzą gdzieś...© uluru
Tory....© uluru
Kiedy byłam na wczasach i widziałam rowerzystów bardziej lub mniej profesjonalnych, muszę przyznać, że ściskało mnie, bo wiedziałam, że muszę wytrzymać bez roweru :/ i choć jest są wypożyczalnie rowerów, to niestety póki Majka nie nauczy się jeździć na dwóch kółkach, jesteśmy zdane na inne środki transportu rekreacyjnego :)
Wczasy nad morzem się udały, nawet co drugi dzień pogoda dopisała :D
Majka kąpała się w morzu bez pamięci i z brunatnymi ustami :)) ale niech ma, wkońcu ma być szczęśliwym dzieckiem i ma mieć szczęśliwe dzieciństwo :)
Poniżej zamieszczam zdjęcia z wczasów i specjalnie dla Marka latarnię morską na Helu:))
Ponadto parę zdjęć z wielu obiektów Fortyfikacji Cypla Helskiego.
Wieża widokowa - Dom Rybaka© uluru
Dom Rybaka we Władysławowie© uluru
Majka przy kotwicy :))© uluru
Majka w falach :))© uluru
Bałtyk :)))© uluru
Było też i FRUGO :))© uluru
Hel...
Pomnik upamiętniający żołnierzy walczących w 1939 roku..© uluru
Informacja o Fotryfikacjach Helskich© uluru
Jedna z tablic informacyjnych elementów Fortyfikacji Cypla Helskiego© uluru
Jeden z elementów fortyfikacji..© uluru
Bateria Laskowskiego© uluru
Kopuła Strzelnicza Baterii Laskowskiego© uluru
Latarnia Morska na Helu© uluru
Stanowisko ratowników na plaży i cudne morze...© uluru
Mokra Majka w czasie zabawy :)© uluru
Kutry rybacke przy porcie na Helu© uluru
Jedne z piekniejszych okazów z Muzeum Motyli we Władysławowie :)
Jeden z mnóstwa motyli w Muzeum Motyli we Władysławowie :)© uluru
Inny..tym razem niebieski motyl :)© uluru
Modliszka...© uluru
Piękny okaz..© uluru
Seria zdjęć zachodu słońca, który tego wieczoru okazał się być cudownym zjawiskiem :]
Widok z balkonu z Wieży widokowej we Władysławowie© uluru
Promienie słońca prześwietlaja przez chmury :)© uluru
Zachód Słońca I© uluru
Zachód Słońca II© uluru
Zachód Słońca III© uluru
Zachód Słońca IV© uluru
Zachód Słońca V© uluru
Ania na tle Zachodu Słońca :)© uluru
Gdańsk i Sopot :))
Ścieżka rowerowa w Gdańsku Oliwie© uluru
Neptun :)© uluru
Stary Żuraw nad Motławą© uluru
Czarna Perła© uluru
Znak drogowy w Gdańsku Oliwie w drodze do Dworu Oliwskiego :)© uluru
Stojaki na rower w Gdańsku :)© uluru
Bańki mydlane na Molo w Sopocie :)© uluru
ONA - stojak rowerowy w Sopocie :)© uluru
ON - stojak rowerowy w Sopocie :)© uluru
Jak uporam się z obróbką pozostałych zdjęć, podam linka to sobie obejrzycie :))
Tymczasem jutro Krasnal ogrodowy znowu wujeżdża na wakacje i oby tym razem pogoda dopisała, bo na rower mi się chce :)))
Chillout...
Środa, 13 lipca 2011 | dodano: 14.07.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout, do 50 km Rower: JULIET 40-V
Komentarze(3)
13.88 km (0.00 km teren), czas: 01:01 h, avg:13.65 km/h,
prędkość maks: 27.30 km/hTemperatura:26.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj koło 20 wyjechaliśmy z Kamilem trochę pokręcić się po mieście, tak raczej bez konkretnego celu, na całkowitym lajcie :)
Wcale się nie spiesząc pojechaliśmy na Bulwar, taką dla odmiany inną niż zwykle trasą :]
W międzyczasie oczywiście na niebie zachodziło słońce a My mamy ostatnio do nich szczęście :)
Na Bulwarze złapaliśmy ostatnie promienie słońca zanim zaszło za drzewa..
Kiedy wracaliśmy, jeszcze na Bulwarze wyskoczyło mi pod koła jakieś małe coś bardzo głośno szczekające i wiem tylko, że jakaś jego część ciała znalazła się pod moimi kołami a raczej jednym. Nie zatrzymałam się, by sprawdzić czy nic się psu nie stało ale tak naprawdę..to nie moja wina by była, tylko właścicielki psa, bo go nie przypilnowała..
Nic to, pojechaliśmy dalej zobaczyć jak idą prace w remontem basenu odkrytego na ulicy Bema :) Stadion nowy już wyremontowany, woda leje się na trawę..
Okazało się, że prace idą i to chyba nieźle, bo nie już starego wejścia na pływalnię, tylko jedna wielka budowa. W oddali widać było trybuny i zjeżdżalnię. Ciekawa jestem czy dadzą radę w te wakacje basen otworzyć, czy jednak trzeba będzie z tym poczekać do przyszłego roku.
Pamiętam ten basen z lat dzieciństwa kiedy przychodziło się z bratem, z kolegami i w chmarze całej reszty miasta chlapało się w wodzie. Pamiętam nawet jak przed południem kupowaliśmy z bratem bilet a po południu przychodziliśmy z tata i tylko oj kupował dla siebie, bo myśmy wchodzili na ten z rana., takie fajne były wtedy Panie :)
Wchodziliśmy jakoś po 16 i siedzieliśmy do końca czyli 18 albo 19, a wtedy to już prawie nikogo nie było, bo największe tłumy oczywiście przed południem do pory obiadowej okupowały pływalnię:) Na tym basenie tata uczył mnie pływać na plechach..ehh to były czasy :]
Potem pojechaliśmy na Błonia i posiedzieliśmy trochę :)
Kiedy zaczęło się robić chłodno polecieliśmy przez Niwę i uliczkami osiedlowymi do domu :)
Dziękować i do następnych :))
Wcale się nie spiesząc pojechaliśmy na Bulwar, taką dla odmiany inną niż zwykle trasą :]
W międzyczasie oczywiście na niebie zachodziło słońce a My mamy ostatnio do nich szczęście :)
Na Bulwarze złapaliśmy ostatnie promienie słońca zanim zaszło za drzewa..
Kiedy wracaliśmy, jeszcze na Bulwarze wyskoczyło mi pod koła jakieś małe coś bardzo głośno szczekające i wiem tylko, że jakaś jego część ciała znalazła się pod moimi kołami a raczej jednym. Nie zatrzymałam się, by sprawdzić czy nic się psu nie stało ale tak naprawdę..to nie moja wina by była, tylko właścicielki psa, bo go nie przypilnowała..
Nic to, pojechaliśmy dalej zobaczyć jak idą prace w remontem basenu odkrytego na ulicy Bema :) Stadion nowy już wyremontowany, woda leje się na trawę..
Kamil w kadrze..a w tle fragment nowego stadionu :)© uluru
Koło tych drzew, kiedyś było wejście na stary basen na "Bema"..© uluru
Plac budowy w miejscu starej pływalni..© uluru
Okazało się, że prace idą i to chyba nieźle, bo nie już starego wejścia na pływalnię, tylko jedna wielka budowa. W oddali widać było trybuny i zjeżdżalnię. Ciekawa jestem czy dadzą radę w te wakacje basen otworzyć, czy jednak trzeba będzie z tym poczekać do przyszłego roku.
Pamiętam ten basen z lat dzieciństwa kiedy przychodziło się z bratem, z kolegami i w chmarze całej reszty miasta chlapało się w wodzie. Pamiętam nawet jak przed południem kupowaliśmy z bratem bilet a po południu przychodziliśmy z tata i tylko oj kupował dla siebie, bo myśmy wchodzili na ten z rana., takie fajne były wtedy Panie :)
Wchodziliśmy jakoś po 16 i siedzieliśmy do końca czyli 18 albo 19, a wtedy to już prawie nikogo nie było, bo największe tłumy oczywiście przed południem do pory obiadowej okupowały pływalnię:) Na tym basenie tata uczył mnie pływać na plechach..ehh to były czasy :]
Potem pojechaliśmy na Błonia i posiedzieliśmy trochę :)
Wiezowce na osiedlu Niwa© uluru
Fragment puławskich błoni i plac do ćwiczeń dla Straży Pożarnej© uluru
Kiedy zaczęło się robić chłodno polecieliśmy przez Niwę i uliczkami osiedlowymi do domu :)
Dziękować i do następnych :))
Podjazd w Zbędowicach - drugie podejście :)
Wtorek, 12 lipca 2011 | dodano: 13.07.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10)
24.20 km (4.00 km teren), czas: 01:38 h, avg:14.82 km/h,
prędkość maks: 28.20 km/hTemperatura:23.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj był idealny dzień na jakąś chillowa przejażdżkę :)
tak też się stało i po ogromie domowych obowiązków wyruszyliśmy z Kamilem do Zbędowic, na Górę Trzech Krzyży (nie mylić z tą w Kazimierzu Dolnym). Tym razem mój pomysł padł na obejrzenie tam zachodu słońca :D
Najpierw pojechaliśmy dopompować koła na BP a tam jacyś wymuskani rowerzyści wcale nie spiesząc się zajmowali miejscówkę przy kompresorze :/
Kiedy Nasze były już gotowe pojechaliśmy ścieżką rowerową nad Wisłą.
Jak zwykle jechało się dobrze, tylko, że meszki nieco dawały o sobie znać no i kostka na ścieżce zaczyna się nieco fałdować, co wcale nie polepsza jakości jazdy.
Dojechaliśmy do jej końca i porobiliśmy parę fotek,w tym stan robót dalszej części ścieżki. Prace idą jakoś tam..
Potem asfaltem..i kiedy wjechaliśmy na właściwą trasę, zgodnie powiedzieliśmy sobie: "enjoy the ride" i pojechaliśmy.
Jeśli ktoś kiedyś z Was zawita do Puław to zapraszamy na tenże podjazd, jest bardzo ciekawy, nie tylko raczy swoją długością i wysokością, ale też w jakim miejscu jest położony :) Po za tym dzieli się jakby na dwie części, jedna asfaltowa - to właśnie to wyzwanie i druga terenowa - małe podjazdy i zjazdy, piach i kałuże w zależności od pory roku :)
Moje pierwsze zmagania z podjazdem zakończyły się niepowodzeniem gdyż albowiem, na ostatnim odcinku nie dałam rady :/
Tym razem jednak wiedząc "z czym się to je", postanowiłam rozsądnie rozplanować siły i przełożenia. Oczywiście nie obeszło się bez złośliwości rzeczy martwych, gdyż jak na złość jedna z przednich przerzutek nie chciała mi "wchodzić" i musiałam dawać sobie radę na tym co miałam :/
Wkońcu udało mi się, a w zasadzie to Nam się dotrzeć do końca odcinka asfaltowego, gdzie nastąpiła chwila przerwy i mały ogląd co jest nie tak z moją przerzutką.
Tak więc mogę śmiało powiedzieć, że jednym ciągiem pokonałam podjazd
w Zbędowicach i znowu jestem z siebie dumna :]
Teraz przyszedł czas na drugą część trasy, bardziej terenową :) i tu czułam się jak ryba w wodzie, górki i dołki, trawa, piach, glina, podjazdy większe, czy mniejsze..:) W fantastycznym tempie dojechaliśmy na sam szczyt, a tam takie widoczki...
Mieliśmy zostać na zachód słońca ale ciszę i romantyczny nastrój został zaburzony i musieliśmy wracać :( droga powrotna byłaby sympatyczniejsza od tej pod górę, gdyby nie fakt iż asfalt nie wysechł do końca po ostatnich ulewach i nie dość, że było mokro to leżała nie spłukana glina. Trzeba było uważać a i tak później się okazało, że rower ma fajne gliniaste plamy na ramie :)
Kiedy wracaliśmy słońce zachodziło i było naprawdę cudnie..
Na ścieżce rowerowej minęliśmy dwie zakonnice na rowerach i od razu przypomniał Nam się film ze zwariowanymi zakonnicami w Citroenie i francuskim żandarmem :]
Słońce, kiedy wracaliśmy wyglądało tak..
Potem postanowiliśmy pojechać do miasta, gdzie zajechaliśmy do Kina Sybilla..
..zobaczyć co ciekawego grają i na skwerek, gdzie jak zwykle pogadaliśmy sobie o tym i o tamtym :)
Fotki koniecznie zrobić trzeba było..
Na koniec słit focia autorstwa Kamila :]
Dzisiaj tempo spacerowe, gdyż jego większą część spędziliśmy na wtaczaniu się na podjezd w Zbędowicach:)
Kamil dziękuję i oby częściej :)
tak też się stało i po ogromie domowych obowiązków wyruszyliśmy z Kamilem do Zbędowic, na Górę Trzech Krzyży (nie mylić z tą w Kazimierzu Dolnym). Tym razem mój pomysł padł na obejrzenie tam zachodu słońca :D
Najpierw pojechaliśmy dopompować koła na BP a tam jacyś wymuskani rowerzyści wcale nie spiesząc się zajmowali miejscówkę przy kompresorze :/
Kiedy Nasze były już gotowe pojechaliśmy ścieżką rowerową nad Wisłą.
Jak zwykle jechało się dobrze, tylko, że meszki nieco dawały o sobie znać no i kostka na ścieżce zaczyna się nieco fałdować, co wcale nie polepsza jakości jazdy.
Dojechaliśmy do jej końca i porobiliśmy parę fotek,w tym stan robót dalszej części ścieżki. Prace idą jakoś tam..
Ulubiony obiekt do zdjęć :)© uluru
Nasze cienie..© uluru
Nasz dzisiejszy cel - Góra Trzech Krzyży w Zbędowicach..© uluru
Dalszy ciąg ściezki rowerowej ciągle w budowie..© uluru
Potem asfaltem..i kiedy wjechaliśmy na właściwą trasę, zgodnie powiedzieliśmy sobie: "enjoy the ride" i pojechaliśmy.
Tabliczka na początku drogi..© uluru
Tak zaczyna się podjazd w Zbędowicach :)© uluru
Jeśli ktoś kiedyś z Was zawita do Puław to zapraszamy na tenże podjazd, jest bardzo ciekawy, nie tylko raczy swoją długością i wysokością, ale też w jakim miejscu jest położony :) Po za tym dzieli się jakby na dwie części, jedna asfaltowa - to właśnie to wyzwanie i druga terenowa - małe podjazdy i zjazdy, piach i kałuże w zależności od pory roku :)
Moje pierwsze zmagania z podjazdem zakończyły się niepowodzeniem gdyż albowiem, na ostatnim odcinku nie dałam rady :/
Tym razem jednak wiedząc "z czym się to je", postanowiłam rozsądnie rozplanować siły i przełożenia. Oczywiście nie obeszło się bez złośliwości rzeczy martwych, gdyż jak na złość jedna z przednich przerzutek nie chciała mi "wchodzić" i musiałam dawać sobie radę na tym co miałam :/
Wkońcu udało mi się, a w zasadzie to Nam się dotrzeć do końca odcinka asfaltowego, gdzie nastąpiła chwila przerwy i mały ogląd co jest nie tak z moją przerzutką.
Tak więc mogę śmiało powiedzieć, że jednym ciągiem pokonałam podjazd
w Zbędowicach i znowu jestem z siebie dumna :]
Teraz przyszedł czas na drugą część trasy, bardziej terenową :) i tu czułam się jak ryba w wodzie, górki i dołki, trawa, piach, glina, podjazdy większe, czy mniejsze..:) W fantastycznym tempie dojechaliśmy na sam szczyt, a tam takie widoczki...
Trzy Krzyże© uluru
Widok na miasto..© uluru
Gdzieś w dole płynie rzeka..© uluru
Słońce, kiedy opuszcaliśmy Górę..© uluru
Rowery dwa :)© uluru
Cudne widoczki :]© uluru
Mieliśmy zostać na zachód słońca ale ciszę i romantyczny nastrój został zaburzony i musieliśmy wracać :( droga powrotna byłaby sympatyczniejsza od tej pod górę, gdyby nie fakt iż asfalt nie wysechł do końca po ostatnich ulewach i nie dość, że było mokro to leżała nie spłukana glina. Trzeba było uważać a i tak później się okazało, że rower ma fajne gliniaste plamy na ramie :)
Kiedy wracaliśmy słońce zachodziło i było naprawdę cudnie..
Zachodzi słoneczko :)© uluru
Na ścieżce rowerowej minęliśmy dwie zakonnice na rowerach i od razu przypomniał Nam się film ze zwariowanymi zakonnicami w Citroenie i francuskim żandarmem :]
Słońce, kiedy wracaliśmy wyglądało tak..
Słonko ;)© uluru
Zachód ze ścieżki..© uluru
Potem postanowiliśmy pojechać do miasta, gdzie zajechaliśmy do Kina Sybilla..
Kino Sybilla© uluru
..zobaczyć co ciekawego grają i na skwerek, gdzie jak zwykle pogadaliśmy sobie o tym i o tamtym :)
Fotki koniecznie zrobić trzeba było..
Lata 80-te..czyli za mojego dzieciństwa© uluru
Fragment fontanny..© uluru
Kokpit Białej Damy :)© uluru
Na koniec słit focia autorstwa Kamila :]
Słit :)© uluru
Dzisiaj tempo spacerowe, gdyż jego większą część spędziliśmy na wtaczaniu się na podjezd w Zbędowicach:)
Kamil dziękuję i oby częściej :)
Nowa jakość rowerowania :)
Czwartek, 7 lipca 2011 | dodano: 08.07.2011Kategoria Wieczorny Chillout, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(6)
20.07 km (0.00 km teren), czas: 01:01 h, avg:19.74 km/h,
prędkość maks: 38.30 km/hTemperatura:23.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Kiedy rano wyjeżdżałam do pracy samochodem nic nie zapowiadało zmiany pogody, gdyż poranek przywitał mnie mgłą, szarymi chmurami i ogólnie podłym samopoczuciem...
W ciągu dnia w pracy bacznie obserwowałam zmieniająca się za oknem pogodę i liczyłam, że wkońcu zrobi się na tyle ładnie byśmy mogli wieczorem z gdzieś pojechać :))
Z każda godziną pogoda za oknem napawała optymizmem i po południu zrobiło się całkiem ładnie. Jednakże najpierw trzeba było zaliczyć kolejny etap malowania Majki pokoju - dzisiaj ściany po raz pierwszy :D
Szybko uwinęliśmy się z wałkami, wyszykowaliśmy się i polecieliśmy tam gdzie zwykle, czyli na Azoty :] Uwierzcie mi, że Nam ta trasa się nigdy nie znudzi, trym bardziej teraz kiedy jest inaczej...:)
Muszę jednak dodać, że moja Dżulietta doczekała się pierwszych zmian, otóż dostała nowe opony, które oczywiście wymienił Kamil :]
Opony to Maxxis Wormdrive, takie semi slicki, żebym mogła szybciej sunąć po asfalcie a jednocześnie dała radę w lekkim terenie. Zobaczymy jak będą się sprawować...Oczywiście z większy teren zakładać będziemy firmowe MERIDY.
Oto one..
Tak więc pojechaliśmy, oponki toczyły się świetnie, mimo mojego dawnego niepedałowania, dojechaliśmy niezłym tempem na Azoty na punkt widokowy :)
Tam zobaczyliśmy cudne mgły i aparaty poszły w ruch..
Oto co z tego wyszło..i pozostałe zdjęcia z tej miejscówki..
Ehh, jak mi brakowało tego miejsca, tych odgłosów pracujących Azotów, tych kominów, spokoju...tylko tym razem niestety komary Nas przyatakowały bo jakoś tak oboje nie pomyśleliśmy aby się czymś popsikać :/
Posiedzieliśmy trochę, powygłupialiśmy się, próbowaliśmy robić zdjęcia w ruchu i oto co mi wyszło..
..i kiedy był czas na powrót poczułam, że mam coś za miękką tylną oponę...okazało się, że tym razem to JA złapałam KAPCIA!!! SZOK...
Kurna no a w dodatku nie wzięłam dętki swojej i gdyby nie łatki Kamila i jego umiejętności w reanimacji dętek, pewnie byśmy prowadzili rowery w drogę powrotną:)
Oczywiście zrobiłam zdjęcie tego czegoś, co wbił mi się w oponę i szczerze mówiąc to był pech, że najechałam na coś takiego niewidocznego. Podejrzewam, że przy poprzednich oponach nie byłoby tego problemu, ale co tam, pierwsze koty za płoty :))
Dlatego też droga powrotna była taka sama jak na Azoty z tym, że zahaczyliśmy
o Skwerek, ale jakoś nie było weny na zdjęcie..
Po drodze okazało się, że Kamilowi nie działa tylna lampka, więc dzisiejszego wieczoru każdy otrzymał coś dla siebie ze złośliwości rzeczy martwych :)
Z uwagi, że mam nowe opony postanowiłam pobić rekord prędkości na mojej ulubionej ulicy Skowieszyńskiej i...udało się ;) nowy rekord to 38.3 km/h
Potem już uliczkami osiedlowymi do domciu :]
Wieczór bardzo udany, a gdy pogoda znowu wróci do normy to i rowerowania będzie więcej :)
Dzięki Kamil za wieczór :)))
W ciągu dnia w pracy bacznie obserwowałam zmieniająca się za oknem pogodę i liczyłam, że wkońcu zrobi się na tyle ładnie byśmy mogli wieczorem z gdzieś pojechać :))
Z każda godziną pogoda za oknem napawała optymizmem i po południu zrobiło się całkiem ładnie. Jednakże najpierw trzeba było zaliczyć kolejny etap malowania Majki pokoju - dzisiaj ściany po raz pierwszy :D
Szybko uwinęliśmy się z wałkami, wyszykowaliśmy się i polecieliśmy tam gdzie zwykle, czyli na Azoty :] Uwierzcie mi, że Nam ta trasa się nigdy nie znudzi, trym bardziej teraz kiedy jest inaczej...:)
Muszę jednak dodać, że moja Dżulietta doczekała się pierwszych zmian, otóż dostała nowe opony, które oczywiście wymienił Kamil :]
Opony to Maxxis Wormdrive, takie semi slicki, żebym mogła szybciej sunąć po asfalcie a jednocześnie dała radę w lekkim terenie. Zobaczymy jak będą się sprawować...Oczywiście z większy teren zakładać będziemy firmowe MERIDY.
Oto one..
Nowa oponka :)© uluru
Tak się zwie..© uluru
Robal :)© uluru
Tak więc pojechaliśmy, oponki toczyły się świetnie, mimo mojego dawnego niepedałowania, dojechaliśmy niezłym tempem na Azoty na punkt widokowy :)
Tam zobaczyliśmy cudne mgły i aparaty poszły w ruch..
Oto co z tego wyszło..i pozostałe zdjęcia z tej miejscówki..
Kamil robi zdjęcia..© uluru
Mgła w oddali..© uluru
Wieczorny widoczek..© uluru
Ten widok nigdy się nie znudzi :)© uluru
Azoty...© uluru
Ehh, jak mi brakowało tego miejsca, tych odgłosów pracujących Azotów, tych kominów, spokoju...tylko tym razem niestety komary Nas przyatakowały bo jakoś tak oboje nie pomyśleliśmy aby się czymś popsikać :/
Posiedzieliśmy trochę, powygłupialiśmy się, próbowaliśmy robić zdjęcia w ruchu i oto co mi wyszło..
Kamil leci...© uluru
..i kiedy był czas na powrót poczułam, że mam coś za miękką tylną oponę...okazało się, że tym razem to JA złapałam KAPCIA!!! SZOK...
Kurna no a w dodatku nie wzięłam dętki swojej i gdyby nie łatki Kamila i jego umiejętności w reanimacji dętek, pewnie byśmy prowadzili rowery w drogę powrotną:)
Oczywiście zrobiłam zdjęcie tego czegoś, co wbił mi się w oponę i szczerze mówiąc to był pech, że najechałam na coś takiego niewidocznego. Podejrzewam, że przy poprzednich oponach nie byłoby tego problemu, ale co tam, pierwsze koty za płoty :))
Oto co mi się wbiło w oponę..© uluru
Sprawca kapcia..© uluru
Dlatego też droga powrotna była taka sama jak na Azoty z tym, że zahaczyliśmy
o Skwerek, ale jakoś nie było weny na zdjęcie..
Po drodze okazało się, że Kamilowi nie działa tylna lampka, więc dzisiejszego wieczoru każdy otrzymał coś dla siebie ze złośliwości rzeczy martwych :)
Z uwagi, że mam nowe opony postanowiłam pobić rekord prędkości na mojej ulubionej ulicy Skowieszyńskiej i...udało się ;) nowy rekord to 38.3 km/h
Potem już uliczkami osiedlowymi do domciu :]
Wieczór bardzo udany, a gdy pogoda znowu wróci do normy to i rowerowania będzie więcej :)
Dzięki Kamil za wieczór :)))