- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Wpisy archiwalne w kategorii
Powyżej 100km
Dystans całkowity: | 105.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 06:45 |
Średnia prędkość: | 15.56 km/h |
Maksymalna prędkość: | 34.80 km/h |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 105.03 km i 6h 45m |
Więcej statystyk |
Niedzielny spontan do...Radomia :))
Niedziela, 5 sierpnia 2012 | dodano: 08.08.2012Kategoria Z Kamilem, Powyżej 100km Rower: JULIET 40-V
Komentarze(9)
105.03 km (0.00 km teren), czas: 06:45 h, avg:15.56 km/h,
prędkość maks: 34.80 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
O zrobieniu Setki myśli w sezonie pewnie każdy rowerzysta... My też o tym myśleliśmy, ale nie udawało Nam się jak dotąd znaleść odpowiedniego terminu.
Wkońcu udało się ustalić najlepszy z możliwych termin, ale jeszcze trzeba było zaplanować trasę, a nad nią długo zastanawialiśmy się..
Wreszcie w sobotę trasa była gotowa, wspomagacze zakupione a My spakowani do niedzielnej porannej wyprawy :))
Trasa miała przebiegać przez Puławy-Górę Puławską-Kolonię Góry Puławskiej-Wojszyn-Oblasy-Janowiec..i w efekcie mieliśmy dotrzeć wioskami do Czarnolasu, potem pokręcić się po okolicy i powrócić do Puław z SETKĄ na liczniku :)
Później okazało się, że Nasze plany uległy zmianie...ale do początku
Wstaliśmy bardzo wcześnie i jak się wyszykowaliśmy, wyjechaliśmy o 6.10 rano. Było ładnie słonecznie, nie było żadnego wiaterku, pusto i cicho na drogach.
Przejechaliśmy po mieście, by przebyć Stary most na Wiśle i skierować się w kierunku Janowca. Po drodze czekały Nas siwe sporawe górki, które okazało się wystarczyło „wziąć” sposobem i już mieliśmy je za sobą :))
Byliśmy na wysokości Janowca, kiedy nadeszła „potrzeba”. Nie pisałabym o tym, gdyby nie spotkanie z czerwonymi dużymi mrówkami
Otóż w jednych chwili nie wiem ile na mnie wlazło, ale szybko uciekałam na drogę i musiałam się jak głupia wytrząsać i skakać i oglądać wszędzie, czy mi gdzieś nie zostały. Udało się pozbyć tych czerwonych najeźdźców, parę mnie ugryzło, ale za to było trochę śmiechu na Dzień Dobry :))
Przy okazji widok na Zamek w Janowcu



Na wysokości nowego Janowca i Kolonii Ławeczko przekroczyliśmy województwo lubelskie na rzecz mazowieckiego. Takie miało być płaskie, że wcale takie nie było, ale widoczki cudne.

..nawet w Zamościu byliśmy :))

Gdzieś po drodze mieliśmy skręcić na Czarnolas…niestety jak to jest na wsiach, zwykle brak dobrego oznakowania, dlatego też, kiedy zobaczyliśmy drogowskaz na Zwoleń – w jedną stronę, a do Szczęścia – drugą, okazało się, że zamiast do Naszego pierwotnego celu, dojedziemy właśnie do Zwolenia :))




No i dojechaliśmy, a tam zjedliśmy po dwa batoniki, napoiliśmy się napojami z minerałami i postanowiliśmy zrealizować szalony pomysł Kamila, czyli pojechać przez Pionki do Radomia, i z powrotem do Puław pociągiem by jeszcze pokręcić się po mieście.
Zajechaliśmy w Zwoleniu zobaczyć kościół

i ruszyliśmy dalej, ale żeby za dużo nie pisać obejrzyjcie sobie fotki..









Najgorzej było już pod samym Radomiem, bo bolały Nas nadgarstki a mnie dodatkowo dziwnie stopy no kolano, raz jedno i raz drugie. Po drodze minęliśmy pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, a także mniejszą grupkę rowerową i samotnych rowerzystów i każdemu ładnie się kłanialiśmy, co owocowało również miłym przywitaniem :)
Do Radomia dojechaliśmy w pięknym słońcu z ponad 85 km na licznikach. Najpierw pokręciliśmy się po mieście, pojechaliśmy na tamtejszą Starówkę i pierwsze co to wsunęliśmy gofry :)




A to już Starówka




Dalej po mieście..






..na Dworzec i do Maca na „obiadek” :))
Trochę tam posiedzieliśmy, odpoczęliśmy, zregenerowaliśmy nieco swoje siły i dalej w miasto.
Niestety mieliśmy pecha, bo zaczął padać deszcz i byliśmy zmuszeni jak najszybciej uciekać na Dworzec, by tam się schronić i czekać prawie dwie godziny na swój pociąg :/

Ale żeby nie było tak źle, to Nasz pociąg jadący z Wrocławia nie miał, w porównaniu do pozostałych, spóźnienia, kiedy na te inne podróżni musieli czekać nawet po 170 minut :/
Znaleźliśmy wagon, a raczej przedział dla rowerów i patrząc się z zapadane deszcze okna wracaliśmy do Puław..


Na miejscu na szczęście nie padało, więc zrobiliśmy pętlę na Azotach ale znowu zaczął padac deszcz, a jakieś 2 km od domu przebiła mi się dętka w oponie, co definitywnie zakończyło Naszą wycieczkę rowerową.

Po drodze udało mi się uchwycić licznik w dwóch fajnych położeniach..

..a ten drugi jakoś się zapodział..
Suma sumarum, wycieczka udana, zmęczyłam się mniej niż w trakcie poprzedniej setki, chociaż w tym roku mam mniej km w nogach, ale może to też jazda konna ma wpływ na taką kondycję :))
Na koniec trasa, jaką jechaliśmy do Radomia
#lat=51.41028951442&lng=21.564594968262&zoom=10&maptype=ts_terrain
Dziękuję Kochanie :*****
Wkońcu udało się ustalić najlepszy z możliwych termin, ale jeszcze trzeba było zaplanować trasę, a nad nią długo zastanawialiśmy się..
Wreszcie w sobotę trasa była gotowa, wspomagacze zakupione a My spakowani do niedzielnej porannej wyprawy :))
Trasa miała przebiegać przez Puławy-Górę Puławską-Kolonię Góry Puławskiej-Wojszyn-Oblasy-Janowiec..i w efekcie mieliśmy dotrzeć wioskami do Czarnolasu, potem pokręcić się po okolicy i powrócić do Puław z SETKĄ na liczniku :)
Później okazało się, że Nasze plany uległy zmianie...ale do początku
Wstaliśmy bardzo wcześnie i jak się wyszykowaliśmy, wyjechaliśmy o 6.10 rano. Było ładnie słonecznie, nie było żadnego wiaterku, pusto i cicho na drogach.
Przejechaliśmy po mieście, by przebyć Stary most na Wiśle i skierować się w kierunku Janowca. Po drodze czekały Nas siwe sporawe górki, które okazało się wystarczyło „wziąć” sposobem i już mieliśmy je za sobą :))
Byliśmy na wysokości Janowca, kiedy nadeszła „potrzeba”. Nie pisałabym o tym, gdyby nie spotkanie z czerwonymi dużymi mrówkami
Otóż w jednych chwili nie wiem ile na mnie wlazło, ale szybko uciekałam na drogę i musiałam się jak głupia wytrząsać i skakać i oglądać wszędzie, czy mi gdzieś nie zostały. Udało się pozbyć tych czerwonych najeźdźców, parę mnie ugryzło, ale za to było trochę śmiechu na Dzień Dobry :))
Przy okazji widok na Zamek w Janowcu

Widok na Zamek w Janowcu© uluru

Widok na skarpę w Janowcu© uluru

Gdzieś po drodze na Czarnolas,,© uluru
Na wysokości nowego Janowca i Kolonii Ławeczko przekroczyliśmy województwo lubelskie na rzecz mazowieckiego. Takie miało być płaskie, że wcale takie nie było, ale widoczki cudne.

Granica województwa lubelskiego i mazowieckiego© uluru
..nawet w Zamościu byliśmy :))

Po drodze "wpadliśmy" do Zamościa :))© uluru
Gdzieś po drodze mieliśmy skręcić na Czarnolas…niestety jak to jest na wsiach, zwykle brak dobrego oznakowania, dlatego też, kiedy zobaczyliśmy drogowskaz na Zwoleń – w jedną stronę, a do Szczęścia – drugą, okazało się, że zamiast do Naszego pierwotnego celu, dojedziemy właśnie do Zwolenia :))

Kościółek gdzieś w polu..© uluru

Takie oto pole po drodze do celu© uluru

Duże stado pasących się na polu krów..© uluru

Ciekawe czy jest szczęście w Szczęściu - My obieramy kierunek w lewo na Zwoleń..© uluru
No i dojechaliśmy, a tam zjedliśmy po dwa batoniki, napoiliśmy się napojami z minerałami i postanowiliśmy zrealizować szalony pomysł Kamila, czyli pojechać przez Pionki do Radomia, i z powrotem do Puław pociągiem by jeszcze pokręcić się po mieście.
Zajechaliśmy w Zwoleniu zobaczyć kościół

Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Zwoleniu© uluru
i ruszyliśmy dalej, ale żeby za dużo nie pisać obejrzyjcie sobie fotki..

W lewo kierujemy się na Radom przez Pionki© uluru

Na drodze na Pionki kozy pasły się niedaleko bloków mieszkalnych :)© uluru

Po drodze do wykonania setki :))© uluru

Coraz bliżej Pionek..© uluru

Gmina Przyłek, w drodze do celu..© uluru

Po drodze ciągle Puszcza Kozienicka© uluru

Poświętne - po drodze do celu© uluru

Ponownie Kamil :)))© uluru

Oto i Pionki :))© uluru
Najgorzej było już pod samym Radomiem, bo bolały Nas nadgarstki a mnie dodatkowo dziwnie stopy no kolano, raz jedno i raz drugie. Po drodze minęliśmy pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, a także mniejszą grupkę rowerową i samotnych rowerzystów i każdemu ładnie się kłanialiśmy, co owocowało również miłym przywitaniem :)
Do Radomia dojechaliśmy w pięknym słońcu z ponad 85 km na licznikach. Najpierw pokręciliśmy się po mieście, pojechaliśmy na tamtejszą Starówkę i pierwsze co to wsunęliśmy gofry :)

Przybywamy do Radomia :))© uluru

Dotarliśmy do Radomia :))))© uluru

Stary Wóz Strażacki stał gdzieś przy ścieżce rowerowej w Radomiu..© uluru

Ścieżka rowerowa w Radomiu..© uluru
A to już Starówka

Ponownie Starówka w Radomiu© uluru

Starówka w Radomiu, gdzieniegdzie w remoncie..© uluru

Bazylika na Starówce w Radomiu..© uluru

Dżulietta na Starówce w Radomiu..© uluru
Dalej po mieście..

Kamil robi zdjęcia..© uluru

Pomnik Jan Kochanowskiego..© uluru

Katedra w Radomiu jest w remoncie..© uluru

Fajna miejsce w mieście, można na chwilę odsapnąć..© uluru

Look na wielkomiejskie bloki..© uluru

Kolejny z Kościół w Radomiu..© uluru
..na Dworzec i do Maca na „obiadek” :))
Trochę tam posiedzieliśmy, odpoczęliśmy, zregenerowaliśmy nieco swoje siły i dalej w miasto.
Niestety mieliśmy pecha, bo zaczął padać deszcz i byliśmy zmuszeni jak najszybciej uciekać na Dworzec, by tam się schronić i czekać prawie dwie godziny na swój pociąg :/

Czekamy na dworcu w Radomiu na pociąg powrotny :)© uluru
Ale żeby nie było tak źle, to Nasz pociąg jadący z Wrocławia nie miał, w porównaniu do pozostałych, spóźnienia, kiedy na te inne podróżni musieli czekać nawet po 170 minut :/
Znaleźliśmy wagon, a raczej przedział dla rowerów i patrząc się z zapadane deszcze okna wracaliśmy do Puław..

Taka pogoda była na dwie godziny i później w Radomiu© uluru

Nasze cudeńka zawieszone grzecznie jadą do domu :))© uluru
Na miejscu na szczęście nie padało, więc zrobiliśmy pętlę na Azotach ale znowu zaczął padac deszcz, a jakieś 2 km od domu przebiła mi się dętka w oponie, co definitywnie zakończyło Naszą wycieczkę rowerową.

Niebo nad Azotami..© uluru
Po drodze udało mi się uchwycić licznik w dwóch fajnych położeniach..

Udało się uchwycić równe 100 km :))© uluru
..a ten drugi jakoś się zapodział..
Suma sumarum, wycieczka udana, zmęczyłam się mniej niż w trakcie poprzedniej setki, chociaż w tym roku mam mniej km w nogach, ale może to też jazda konna ma wpływ na taką kondycję :))
Na koniec trasa, jaką jechaliśmy do Radomia
#lat=51.41028951442&lng=21.564594968262&zoom=10&maptype=ts_terrain
Dziękuję Kochanie :*****