- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2011
Dystans całkowity: | 97.27 km (w terenie 3.50 km; 3.60%) |
Czas w ruchu: | 06:11 |
Średnia prędkość: | 15.25 km/h |
Maksymalna prędkość: | 25.75 km/h |
Suma podjazdów: | 300 m |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 12.16 km i 0h 53m |
Więcej statystyk |
Dom - Przedszkole - Praca - Droga powrotna
Czwartek, 31 marca 2011 | dodano: 31.03.2011 Rower: JULIET 40-V
Komentarze(12)
8.23 km (0.00 km teren), czas: 00:43 h, avg:11.48 km/h,
prędkość maks: 23.90 km/hTemperatura:15.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj tym razem ja postanowiłam wybrać się do pracy rowerem. Niestety ciągle bez kasku...
Moja trasa biegła od domu, poprzez ulice Norblina do przedszkola, gdzie zostawiłam moją ukochaną córcię i dalej pojechałam ulica Kaznowskiego, napotykając pierwszą z trzech górek ;-)
Tak wygląda słonko o poranku
Dalej pojechałam ulica Skowieszyńską, Gościńczyk, Lubelska, Wojska Polskiego i Partyzantów.
Kiedy już dotarłam do pracy potrzebowałam szybko coś zjeść energetycznego, gdyż zjedzone przeze mnie w domu śniadanie okazało się być niewystarczające...
A oto widoki z okien mojego laboratorium:
Potem wiadomo, trzeba trochę popracować w robocie, za oknem słonko, chociaż dzisiaj jakieś lekko przymglone.
Nareszcie wybiła godzina 15 i czas lecieć po córcię do przedszkola ;-) Pogoda cudna, ciepło, można zdjąć z siebie co nieco, założyć okulary przeciwsłoneczne i pognać przed siebie..Niestety z tym ostatnim jest mały problem, gdyż jak w każdym mieście pełno jest na chodnikach ludzi wracających z pracy, więc trzeba bardzo uważać, bo czasem chodzą jak przysłowiowe "święte krowy".
Tak więc pojechałam nieco slalomem gigantem do przedszkola ta samą trasa co poprzednio i niestety miałam do zaliczenia kolejną górkę, która równocześnie można nazwać wzniesieniem ;-)
Udało się i tym razem, dzielnie je pokonałam a potem już z górki i prosto do przedszkola ulicą Norblina. Potem już na piechotę, jedna ręką prowadząc Majkę a drugą rower..
Dalej trasa typowo spacerowa prowadziła ulicami: Murarską, Kilińskiego. Tokarską i wreszcie Ślusarska, czyli koniec trasy.
W ogródku zrobiła zdjęcia krokusów bo akurat się ładnie rozłożyły ;-))
Po powrocie do domu moja mała poleciała do ogródka pomagać babci a ja w tym czasie wymknęłam się by zakupić towar pierwszej potrzeby czyli kask ;-)))
No i tym razem się udało, muszę przyznać że to był pierwszy kas jaki przymierzyłam i leżał jak ulał. Przymierzałam tez cały biały, co by mi do roweru pasował, ale jakoś zupełnie nie leżał ;-(
Potem poszłam obok do Lidla, a tam...okazało się, że stoją resztki rowerowe a wśród nich kask...Ale mi się ciśnienie podniosło ;-( Ale cóż przymierzam biały, rozmiar S/M i się okazuje, że jest za duży, nawet przy maksymalnym skręceniu tego magicznego regulatora z tyłu kasku...
No to już byłam spokojna, że dokonałam dobrego zakupu ;-)))
Oto ON:
Prędkość niezbyt wyskokowa gdyż rano do przedszkola szłyśmy na piechotę a licznik nabijał..Poza tym wiele razy przystawałyśmy, co też obniża średnią i wydłuża czas jazdy..
Najważniejsze jednak, ze było fantastycznie i tak zamierzam w przyszły tydzień i każdy następny stosować ową praktykę dojeżdżania do pracy rowerem ;-)))
Na koniec mapka:
Moja trasa biegła od domu, poprzez ulice Norblina do przedszkola, gdzie zostawiłam moją ukochaną córcię i dalej pojechałam ulica Kaznowskiego, napotykając pierwszą z trzech górek ;-)
Tak wygląda słonko o poranku
Słońce ranną porą© uluru
Dalej pojechałam ulica Skowieszyńską, Gościńczyk, Lubelska, Wojska Polskiego i Partyzantów.
Kiedy już dotarłam do pracy potrzebowałam szybko coś zjeść energetycznego, gdyż zjedzone przeze mnie w domu śniadanie okazało się być niewystarczające...
A oto widoki z okien mojego laboratorium:
Widoki z pracowniczego okna..© uluru
Inne ujęcie za okiennego terenu© uluru
Słonko za oknem ale w pracy siedzieć trzeba© uluru
Potem wiadomo, trzeba trochę popracować w robocie, za oknem słonko, chociaż dzisiaj jakieś lekko przymglone.
Nareszcie wybiła godzina 15 i czas lecieć po córcię do przedszkola ;-) Pogoda cudna, ciepło, można zdjąć z siebie co nieco, założyć okulary przeciwsłoneczne i pognać przed siebie..Niestety z tym ostatnim jest mały problem, gdyż jak w każdym mieście pełno jest na chodnikach ludzi wracających z pracy, więc trzeba bardzo uważać, bo czasem chodzą jak przysłowiowe "święte krowy".
Tak więc pojechałam nieco slalomem gigantem do przedszkola ta samą trasa co poprzednio i niestety miałam do zaliczenia kolejną górkę, która równocześnie można nazwać wzniesieniem ;-)
Udało się i tym razem, dzielnie je pokonałam a potem już z górki i prosto do przedszkola ulicą Norblina. Potem już na piechotę, jedna ręką prowadząc Majkę a drugą rower..
Dalej trasa typowo spacerowa prowadziła ulicami: Murarską, Kilińskiego. Tokarską i wreszcie Ślusarska, czyli koniec trasy.
W ogródku zrobiła zdjęcia krokusów bo akurat się ładnie rozłożyły ;-))
Krokusy coraz piekniejsze ;-)© uluru
Zobaczcie jaki jestem piekny ;]© uluru
Biały z fioletowym w tle© uluru
Po powrocie do domu moja mała poleciała do ogródka pomagać babci a ja w tym czasie wymknęłam się by zakupić towar pierwszej potrzeby czyli kask ;-)))
No i tym razem się udało, muszę przyznać że to był pierwszy kas jaki przymierzyłam i leżał jak ulał. Przymierzałam tez cały biały, co by mi do roweru pasował, ale jakoś zupełnie nie leżał ;-(
Potem poszłam obok do Lidla, a tam...okazało się, że stoją resztki rowerowe a wśród nich kask...Ale mi się ciśnienie podniosło ;-( Ale cóż przymierzam biały, rozmiar S/M i się okazuje, że jest za duży, nawet przy maksymalnym skręceniu tego magicznego regulatora z tyłu kasku...
No to już byłam spokojna, że dokonałam dobrego zakupu ;-)))
Oto ON:
Mój nowy nabytek© uluru
Widziany z góry© uluru
Piękne nowe cacko ;-)© uluru
Prędkość niezbyt wyskokowa gdyż rano do przedszkola szłyśmy na piechotę a licznik nabijał..Poza tym wiele razy przystawałyśmy, co też obniża średnią i wydłuża czas jazdy..
Najważniejsze jednak, ze było fantastycznie i tak zamierzam w przyszły tydzień i każdy następny stosować ową praktykę dojeżdżania do pracy rowerem ;-)))
Na koniec mapka:
Demotywator i bliskie spotkania z autobusem miejskim :-(
Komentarze(19) 11.70 km (0.00 km teren), czas: 00:40 h, avg:17.55 km/h, prędkość maks: 24.70 km/hTemperatura:10.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Właściwie to nie wiem od czego zacząć..
Ręce mnie się jeszcze trzęsą, ale jestem cała i zdrowa ;) na szczęście
Może od początku.
Otóż bateria w moim śliczniusim liczniku wzięła i zastrajkowała, więc ruszyłam do sklepu zakupić taka samą. Po południu planowałam wyjść na małe pedałowanie. Tak niestety okazało się, że jak zwykle domowe obowiązki są priorytetem. Tak więc szybko się z nimi uporałam i wyleciałam z domu jak strzała.
Ale zanim do tego doszło, to niestety choć baterii taka sama to jednak nie taka sama, bo mniejsza rozmiarowo, ktoś by w to uwierzył? Hmm..Pan który mi ją sprzedawał, a pokazałam mu jaka potrzebuję, powiedział, że to taka sama, a jednak..
Cóż włożyłam ją i odpaliłam moje cudeńko. Tata w tym czasie pucował samochodzik swój przed dalekobieżna podróżą i stwierdził, że na jego miejscu on by nie pojechał, bo wieje bardzo i idą straszne chmury. No tak ale Ania wie swoje, i pojechała. Jak zawsze tylko na godzinkę ;-))
Pojechała i zaraz się okazało, że jednak bateria czuła na wstrząsy i licznik się wziął i wyłączył :-( No rzesz k.....
Więc już od początku brak cyferek działał mocno demotywująco i jako/s ochota mi odeszła..
Dzisiaj pojechałam przez osiedle ulica Norblina, potem Kaznowskiego i w Skowieszyńską. A oto i widoki
Potem pojechałam pod górę do ulicy Lubelskiej, gdzie skierowałam się na Plac koło Urzędu Miasta. Kiedy powróciłam do Puław w czerwcu 2010 roku byłam bardzo mile zaskoczona tym, że Puławy, choć nie maja Starego Miasta czy Rynku, mają za to ładny plac z fajna fontanną.
A tak wygląda wieczorem
Postałam chwilkę i poleciałam dalej. Demotywator był bardzo silny i ta dzisiejsza jazda jakoś mnie nie szła, ale cóż..
Jechałam dalej ulicą Centralną, dalej Piłsudskiego i Czartoryskich. Tam postanowiłam zrobić focie figurze, którą zawsze oglądałam jak byłam mała. Przedstawia ona Matkę z dzieckiem. Więcej nic nie wiem..
Postanowiłam podjechać do bramy Parku Czartoryskich by pokazać Wam jak wygląda osada pałacowa wieczorkiem. Nie wchodziłam na teren Parku, bo z tego co wiem o tej porze, czyli po 18, nie można wchodzić. Okazało się, że jest inaczej, ale nieważne..
Kiedy tak stałam sobie na przejściu dla pieszych jakiś trzech łepków podchodziło zbliżało się w moim kierunku i coś się śmiali i wykonywali takie gesty jakby mnie chcieli przestraszyć, ze mi rower zabiorą. Nie zrobili tego..
Stanęłam na uliczce do Parku i oto co ujrzałam
Następnym razem wjadę na teren Parku i zrobię zdjęcie z bliska :-)
Dalej pomknęłam przez skwerek, bo nade mną były chmary wron siedzących na drzewach i nie chciałam zostać obdarowana kałomoczem..
I tak sobie spokojnie jechałam w kierunku Galerii Zielonej, żeby skierować się ulicą Kazimierska do domciu.
Niestety muszę napisać, że na skrzyżowaniu tuż przy Galerii otarłam się o...
A to było tak
Miałam zielone światło, więc jadę. Niestety mój błąd, że nie zeszłam z roweru i go nie przeprowadziłam, tylko zaczęłam wjeżdżać na pasy. Ba mało tego w tym samym czasie zaczął na nie wjeżdżać autobus komunikacji miejskiej, akurat skręcał i tez miał zielone. Myślałam tylko, ze szanowny Pan kierowca widzi mnie i się zatrzyma..niestety on nic a ja jadę. W zasadzie to wyglądało tak, że ja dojeżdżając do pasów widziałam go i wyglądało jakby sie miał zatrzymać, ale on nie miał takiego zamiaru i wjechał dupek na pasy a ja nagle wylądowałam jakieś może 50 cm od jego przednich kół :-((((((
O masakra, całe szczęście, że miałam gdzie uciec, skręciłam mocno kierownicę i zdążyłam wjechać na chodnik. A ten dupek jeszcze na mnie trąbił i to dwa razy..
Na szczęście nic mi się nie stało i chociaż nie mam kasku, to i tak pewnie w innej sytuacji nic by z niego nie zostało. Ze mnie zresztą też.
Czułam się tragicznie, w jednej chwili gdy ten napierniczał na mnie widziałam całe swoje życie i jedna tylko myśl. że zaraz mnie nie będzie...
Ledwo dojechałam do domu, łapy mi się trzęsły a serce napierniczało jak nigdy. Bolało mnie całe ciało, ze stresu. Przecież on by mnie tam zmiótł. No rzesz...
Pomyślałam, że już nie wsiądę na rower, albo że nie będę jeździć do miasta, ale wiem, ze to nic nie da. Mam tez nauczkę dla siebie, że trzeba przeprowadzać rower a nie sobie przejeżdżać przez pasy. Wiem, takie są przepisy, pamiętam je z kursu prawa jazdy, bo jestem młodym kierowcą :-))
Przystanęłam na chwile by odetchnąć.
Potem już tylko powrót do domu, a tam miły akcent na zakończenie..
Pomysł zdjęcia podpatrzony u kolegi DaDasika ;-))
Dzisiejsze wnioski i postanowienia:
Nie ufać nikomu na drodze
Kupić kask
Zawsze przeprowadzać rower przez przejście
Ręce mnie się jeszcze trzęsą, ale jestem cała i zdrowa ;) na szczęście
Może od początku.
Otóż bateria w moim śliczniusim liczniku wzięła i zastrajkowała, więc ruszyłam do sklepu zakupić taka samą. Po południu planowałam wyjść na małe pedałowanie. Tak niestety okazało się, że jak zwykle domowe obowiązki są priorytetem. Tak więc szybko się z nimi uporałam i wyleciałam z domu jak strzała.
Ale zanim do tego doszło, to niestety choć baterii taka sama to jednak nie taka sama, bo mniejsza rozmiarowo, ktoś by w to uwierzył? Hmm..Pan który mi ją sprzedawał, a pokazałam mu jaka potrzebuję, powiedział, że to taka sama, a jednak..
Cóż włożyłam ją i odpaliłam moje cudeńko. Tata w tym czasie pucował samochodzik swój przed dalekobieżna podróżą i stwierdził, że na jego miejscu on by nie pojechał, bo wieje bardzo i idą straszne chmury. No tak ale Ania wie swoje, i pojechała. Jak zawsze tylko na godzinkę ;-))
Pojechała i zaraz się okazało, że jednak bateria czuła na wstrząsy i licznik się wziął i wyłączył :-( No rzesz k.....
Więc już od początku brak cyferek działał mocno demotywująco i jako/s ochota mi odeszła..
Dzisiaj pojechałam przez osiedle ulica Norblina, potem Kaznowskiego i w Skowieszyńską. A oto i widoki
W oddali osiedle Górna Niwa..© uluru
Ulica Skowieszyńska i nowo postawione światła© uluru
Potem pojechałam pod górę do ulicy Lubelskiej, gdzie skierowałam się na Plac koło Urzędu Miasta. Kiedy powróciłam do Puław w czerwcu 2010 roku byłam bardzo mile zaskoczona tym, że Puławy, choć nie maja Starego Miasta czy Rynku, mają za to ładny plac z fajna fontanną.
A tak wygląda wieczorem
Plac po UM z widokiem na fontanne i cos bliżej nieokreślonego..© uluru
Widok na Puławski Ośrodek Kultury - Dom Chemika a raczej na Kawiarnię SMOK© uluru
Tu można odpocząć..albo pójść na Pocztę wysłać list :-)© uluru
Moja piękność z innej perspektywy..© uluru
Postałam chwilkę i poleciałam dalej. Demotywator był bardzo silny i ta dzisiejsza jazda jakoś mnie nie szła, ale cóż..
Jechałam dalej ulicą Centralną, dalej Piłsudskiego i Czartoryskich. Tam postanowiłam zrobić focie figurze, którą zawsze oglądałam jak byłam mała. Przedstawia ona Matkę z dzieckiem. Więcej nic nie wiem..
Figurka matki z dzieckiem na Skwerku© uluru
Postanowiłam podjechać do bramy Parku Czartoryskich by pokazać Wam jak wygląda osada pałacowa wieczorkiem. Nie wchodziłam na teren Parku, bo z tego co wiem o tej porze, czyli po 18, nie można wchodzić. Okazało się, że jest inaczej, ale nieważne..
Kiedy tak stałam sobie na przejściu dla pieszych jakiś trzech łepków podchodziło zbliżało się w moim kierunku i coś się śmiali i wykonywali takie gesty jakby mnie chcieli przestraszyć, ze mi rower zabiorą. Nie zrobili tego..
Stanęłam na uliczce do Parku i oto co ujrzałam
Oświetlony Park Czartoryskich© uluru
Trochę bliżej..pięknie© uluru
Następnym razem wjadę na teren Parku i zrobię zdjęcie z bliska :-)
Dalej pomknęłam przez skwerek, bo nade mną były chmary wron siedzących na drzewach i nie chciałam zostać obdarowana kałomoczem..
I tak sobie spokojnie jechałam w kierunku Galerii Zielonej, żeby skierować się ulicą Kazimierska do domciu.
Niestety muszę napisać, że na skrzyżowaniu tuż przy Galerii otarłam się o...
A to było tak
Miałam zielone światło, więc jadę. Niestety mój błąd, że nie zeszłam z roweru i go nie przeprowadziłam, tylko zaczęłam wjeżdżać na pasy. Ba mało tego w tym samym czasie zaczął na nie wjeżdżać autobus komunikacji miejskiej, akurat skręcał i tez miał zielone. Myślałam tylko, ze szanowny Pan kierowca widzi mnie i się zatrzyma..niestety on nic a ja jadę. W zasadzie to wyglądało tak, że ja dojeżdżając do pasów widziałam go i wyglądało jakby sie miał zatrzymać, ale on nie miał takiego zamiaru i wjechał dupek na pasy a ja nagle wylądowałam jakieś może 50 cm od jego przednich kół :-((((((
O masakra, całe szczęście, że miałam gdzie uciec, skręciłam mocno kierownicę i zdążyłam wjechać na chodnik. A ten dupek jeszcze na mnie trąbił i to dwa razy..
Na szczęście nic mi się nie stało i chociaż nie mam kasku, to i tak pewnie w innej sytuacji nic by z niego nie zostało. Ze mnie zresztą też.
Czułam się tragicznie, w jednej chwili gdy ten napierniczał na mnie widziałam całe swoje życie i jedna tylko myśl. że zaraz mnie nie będzie...
Ledwo dojechałam do domu, łapy mi się trzęsły a serce napierniczało jak nigdy. Bolało mnie całe ciało, ze stresu. Przecież on by mnie tam zmiótł. No rzesz...
Pomyślałam, że już nie wsiądę na rower, albo że nie będę jeździć do miasta, ale wiem, ze to nic nie da. Mam tez nauczkę dla siebie, że trzeba przeprowadzać rower a nie sobie przejeżdżać przez pasy. Wiem, takie są przepisy, pamiętam je z kursu prawa jazdy, bo jestem młodym kierowcą :-))
Przystanęłam na chwile by odetchnąć.
Oświetlony wieczorową porą Pałac Marynki© uluru
Potem już tylko powrót do domu, a tam miły akcent na zakończenie..
Moja mała modelka :-)))© uluru
Pomysł zdjęcia podpatrzony u kolegi DaDasika ;-))
Bikerki dwie przed lustrem :-)© uluru
Takie tam przed lustrem..© uluru
Dzisiejsze wnioski i postanowienia:
Nie ufać nikomu na drodze
Kupić kask
Zawsze przeprowadzać rower przez przejście
Małe coś wieczorową porą ;)
Komentarze(13) 12.96 km (0.00 km teren), czas: 00:45 h, avg:17.28 km/h, prędkość maks: 25.75 km/hTemperatura:12.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj jak zwykle po domowych obowiązkach musiałam posadzić swój tyłek na siodełko..
No i wyleciałam, ale o mały włos zapomniałabym przedniego oświetlenia, a mając w pamięci kolegę Marka, wolałam nie spotkać się Panami w niebieskich ubrankach i dostać papier ;-)
tak więc czym prędzej wróciłam się do domu, chociaż wyznaje zasadę, że nie wolno się wracać, bo to przynosi pecha. Ale co tam usiadłam na parę sekund i już mnie nie było. Zdążyłam strzelić fotka kwiatkom jakie rosną u Nas w ogródku, a raczej nieśsmiało zaczynają wychodzić spod ziemi.
Trasa beż ciśnień, bo to miał być lajcik a nie gonitwa z czasem.
P.S. nie wiem, czy wszyscy kojarzą, ale w sobotę zmieniamy czas na letni, co oznacza dłuższe wieczorne pedałowanie przy naturalnym świetle dnia a nie latarni ;-]
Pojechałam najpierw ulicą Kazimierska do miasta, potem w kierunku dworca PKP, czyli Aleja Partyzantów. Minęłam dawne Liceum im. Księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, mojego szanownego Braciszka. Kiedyś, za czasów kiedy chodził tam ów Brat, miało renomę najlepszego. Teraz jest już inaczej, niestety..bo Liceum a właściwie sam budynek robi wrażenie.
Potem dojeżdżając do PKP, zrobiłam małe kółeczko i zawróciłam w kierunku ulicy Wróblewskiego, co oczywiście większości nic nie powie. Przejeżdżałam koło Puławskiej Hali Sportowej, ale jakoś tak za późno się zorientowałam i nie zrobiłam zdjęcia..ale nadrobię to niedługo
Za to przedstawiam Wam jedno z rond jakie Nam wybudowali. Nawet po drugiej stronie jest ścieżka rowerowa, co prawda, niezbyt długi jest odcinek ale zawsze to coś ;-)
Dalej podobnie jak ostatnio koło Szkoły Podstawowej nr 6 - moja dawna podstawówka - a potem miałam chętkę na TESCO, czyli śladami Kamila, ale jednak pojechałam zobaczyć jak prezentuje się wieczorowa pora Bulwar. No i o tej porze jest jeszcze bardziej cudownie niż w dzień. Dopiero w zeszłym roku w wakacje ktoś pokazał mi to magiczne miejsce i zakochałam się w nim. Dobrze się tu siedzi i odpoczywa, albo słucha muzy, czyta książki, czy pisze pamiętniki..
Tu jest jakaś magia ;-)))
W drodze do i z powrotem jadąc na Bulwar, mijam pewien budynek. Słyszałam, że ma tam powstać Browar Puławski ;-) Czy to prawda? Nie wiem, muszę się wywiedzieć coś więcej na temat tego obiektu. A oto i on:
Dalej droga powrotna przez miasto, w kierunku Parku Czartoryskich, który mijam wracają do domu...
Dzisiaj przyglądałam się rowerzystom oświetlonym i tym co ich nie widać. Panowie w niebieskich ubrankach mieliby dużo mandatów do wypisywania..hehehe
Na koniec fotka miejsca, które w Puławach jest potocznie nazywane "Skwerkiem" i zupełnie nie wiem dlaczego, ale tak jest od zawsze.
Powrót straight forward ulicą Kazimierską do domciu. Na chodnikach pustki, wiec się można było trochę rozpędzić ;-)
Cóż mogę dodać..było super :}))
No i wyleciałam, ale o mały włos zapomniałabym przedniego oświetlenia, a mając w pamięci kolegę Marka, wolałam nie spotkać się Panami w niebieskich ubrankach i dostać papier ;-)
tak więc czym prędzej wróciłam się do domu, chociaż wyznaje zasadę, że nie wolno się wracać, bo to przynosi pecha. Ale co tam usiadłam na parę sekund i już mnie nie było. Zdążyłam strzelić fotka kwiatkom jakie rosną u Nas w ogródku, a raczej nieśsmiało zaczynają wychodzić spod ziemi.
Wiosna ;-)))© uluru
Trasa beż ciśnień, bo to miał być lajcik a nie gonitwa z czasem.
P.S. nie wiem, czy wszyscy kojarzą, ale w sobotę zmieniamy czas na letni, co oznacza dłuższe wieczorne pedałowanie przy naturalnym świetle dnia a nie latarni ;-]
Pojechałam najpierw ulicą Kazimierska do miasta, potem w kierunku dworca PKP, czyli Aleja Partyzantów. Minęłam dawne Liceum im. Księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, mojego szanownego Braciszka. Kiedyś, za czasów kiedy chodził tam ów Brat, miało renomę najlepszego. Teraz jest już inaczej, niestety..bo Liceum a właściwie sam budynek robi wrażenie.
NIegdyś najlepsze Liceum Ogólnokształcące w Puławach© uluru
Potem dojeżdżając do PKP, zrobiłam małe kółeczko i zawróciłam w kierunku ulicy Wróblewskiego, co oczywiście większości nic nie powie. Przejeżdżałam koło Puławskiej Hali Sportowej, ale jakoś tak za późno się zorientowałam i nie zrobiłam zdjęcia..ale nadrobię to niedługo
Za to przedstawiam Wam jedno z rond jakie Nam wybudowali. Nawet po drugiej stronie jest ścieżka rowerowa, co prawda, niezbyt długi jest odcinek ale zawsze to coś ;-)
A oto i rondo w pięknym mieście Puławy..© uluru
Dalej podobnie jak ostatnio koło Szkoły Podstawowej nr 6 - moja dawna podstawówka - a potem miałam chętkę na TESCO, czyli śladami Kamila, ale jednak pojechałam zobaczyć jak prezentuje się wieczorowa pora Bulwar. No i o tej porze jest jeszcze bardziej cudownie niż w dzień. Dopiero w zeszłym roku w wakacje ktoś pokazał mi to magiczne miejsce i zakochałam się w nim. Dobrze się tu siedzi i odpoczywa, albo słucha muzy, czyta książki, czy pisze pamiętniki..
Tu jest jakaś magia ;-)))
My favourite place© uluru
Moje magiczne miejsce wieczorową porą© uluru
Tam jest magiczny klimat...© uluru
W drodze do i z powrotem jadąc na Bulwar, mijam pewien budynek. Słyszałam, że ma tam powstać Browar Puławski ;-) Czy to prawda? Nie wiem, muszę się wywiedzieć coś więcej na temat tego obiektu. A oto i on:
Tu podobno ma być Puławski Browar ;-)© uluru
Dalsza część Browaru© uluru
Dalej droga powrotna przez miasto, w kierunku Parku Czartoryskich, który mijam wracają do domu...
Dzisiaj przyglądałam się rowerzystom oświetlonym i tym co ich nie widać. Panowie w niebieskich ubrankach mieliby dużo mandatów do wypisywania..hehehe
Na koniec fotka miejsca, które w Puławach jest potocznie nazywane "Skwerkiem" i zupełnie nie wiem dlaczego, ale tak jest od zawsze.
Wieczorne pustki na tzw. "skwerku"© uluru
Powrót straight forward ulicą Kazimierską do domciu. Na chodnikach pustki, wiec się można było trochę rozpędzić ;-)
Cóż mogę dodać..było super :}))
Pierwsza "setka" w życiu ;-)
Poniedziałek, 21 marca 2011 | dodano: 21.03.2011Kategoria Refleksje Rower:
Komentarze(11)
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Spoglądałam sobie dzisiejszego poranka nie nerwowo na bloga i takie tam i w pewnym momencie doczytałam się, że wczoraj przekroczyłam magiczne 100 km a dokładnie 103,38 km. Są to wszystkie kilosy licząc od kiedy założyłam bloga, w tym roku w sumie przejechałam 85,38 km, tak więc do pierwszej setki w 2011 roku niewiele brakuje ;-)))
Cieszę się, bo to pierwsza w życiu rowerowa setka ;]
Yuuuuuuuuuuuuuuuuupiiiiiiiiiiiiiii
Motywuje do dalszej jazdy i do wyciskania z siebie więcej i więcej...
Cieszę się, bo to pierwsza w życiu rowerowa setka ;]
Yuuuuuuuuuuuuuuuuupiiiiiiiiiiiiiii
Motywuje do dalszej jazdy i do wyciskania z siebie więcej i więcej...
Tu i tam...wietrznie
Komentarze(22) 21.62 km (2.00 km teren), czas: 01:21 h, avg:16.01 km/h, prędkość maks: 24.90 km/hTemperatura:2.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Cykloza uzależnia, to już wiem..
Dlatego postanowiłam przejechać więcej niż ostatnio, ambitny plan sobie założyłam i o dziwo wyszedł ;-)))
Pojechałam najpierw płytami betonowymi w kierunku miasta i pierwsze co, to trafiłam na górkę, która myślałam, że nie podjadę..ale dałam rade ;-)
Wiał lekki wiaterek, ale nie przeszkadzał w jeździe..zza chmur wyłaniało się od czasu do czasu nieśmiało słonko.
Przejechałam koło nowo budowanego osiedla..
Potem jak ostatnio Aleja Partyzantów do PKP i z powrotem do ulicy Bema, by zobaczyć Puławski nowy stadion.
Potem zahaczyłam o Park Jordanowski i postanowiłam pojechać na Bulwar. Wiatr się wzmagał, ale słońca było coraz więcej ;D
Na Bulwarze pustki jakie lubię, bo można spokojnie zrobić zdjęcia i nikt nie wchodzi Ci w kadr.
Dziś postanowiłam pojechać na ścieżke rowerową troche poćwiczyć kondycję.
Było pusto, więc spokojnie mogłam jechać. Starałam się utrzymać równe tempo, dlatego zdjęcia zrobiłam dopiero kiedy dojechałam do końca owej ścieżki.
Dalej, czyli w kierunku Parchatki było już tylko błoto, a to dlatego, że rozpoczęły się prace związane z budową dalszego odcinka ścieżki rowerowej.
Góra Trzech Krzyży gdzieś w oddali - mój następny plan wycieczkowy ;-)
A tak prezentują się maszyny do ciężkich robót.
I pola przygotowane na przyjście wiosny..
Niestety droga powrotna okazała się być ciężka, gdyż wiejący w twarz wiatr okazał się być silniejszy niż drobna blondynka na rowerze. Dlatego tez moja średnia nie jest za duża..ehh ten wiatr
Marzyłam tylko o tym by zjechać na docelową drogę do domu. Ta okazała się być nieźle błotnista, ale nie miałam zamiaru się poddać. Nooo, ciężko była, jak na mnie i w pewnym momencie trochę mną gibło i o mały włos byłaby gleba, ale się utrzymałam i pojechałam dalej. Ta droga za BP prowadząca do ścieżki jest nie dość, że błotnista to jeszcze wyłożona w niektórych miejscach cegłówkami, bo byłaby nie do przejechania.
Niewiele tego było, ale moja Julieta już nie jest taka fabrycznie czysta ;-)))
Wreszcie dotarłam do BP i byłam już 'bezpieczna"..
A na koniec tak oto prezentuje się duet
Cykloza staje się coraz silniejsza, gdyby,m dzisiaj nie wyszła na rower to by mnie w domu nosiło, dlatego mimo wiatru w twarz wycieczka się udała, tym bardziej spowodu przekroczenia magicznej liczby 12 km :-)
Dlatego postanowiłam przejechać więcej niż ostatnio, ambitny plan sobie założyłam i o dziwo wyszedł ;-)))
Pojechałam najpierw płytami betonowymi w kierunku miasta i pierwsze co, to trafiłam na górkę, która myślałam, że nie podjadę..ale dałam rade ;-)
Wiał lekki wiaterek, ale nie przeszkadzał w jeździe..zza chmur wyłaniało się od czasu do czasu nieśmiało słonko.
Przejechałam koło nowo budowanego osiedla..
Nowe Puławskie osiedle w budowie..© uluru
Potem jak ostatnio Aleja Partyzantów do PKP i z powrotem do ulicy Bema, by zobaczyć Puławski nowy stadion.
Duma Puław - nowy stadion© uluru
Stadion z drugiej strony© uluru
Potem zahaczyłam o Park Jordanowski i postanowiłam pojechać na Bulwar. Wiatr się wzmagał, ale słońca było coraz więcej ;D
Skate Park© uluru
Na Bulwarze pustki jakie lubię, bo można spokojnie zrobić zdjęcia i nikt nie wchodzi Ci w kadr.
Bulwar z Czerni i Bieli..© uluru
W oddali stary most..© uluru
Pustki na Bulwarze© uluru
Wisła© uluru
Biało-czarna Julieta© uluru
Dziś postanowiłam pojechać na ścieżke rowerową troche poćwiczyć kondycję.
Most© uluru
View On The Road..© uluru
Było pusto, więc spokojnie mogłam jechać. Starałam się utrzymać równe tempo, dlatego zdjęcia zrobiłam dopiero kiedy dojechałam do końca owej ścieżki.
Dalej, czyli w kierunku Parchatki było już tylko błoto, a to dlatego, że rozpoczęły się prace związane z budową dalszego odcinka ścieżki rowerowej.
Tu będzie ciąg dalszy ścieżki rowerowej...© uluru
Góra Trzech Krzyży gdzieś w oddali - mój następny plan wycieczkowy ;-)
W oddali Góra Trzech Krzyży..© uluru
A tak prezentują się maszyny do ciężkich robót.
Ciężkie maszyny czekają na robotę..© uluru
I pola przygotowane na przyjście wiosny..
W oddali...© uluru
Niestety droga powrotna okazała się być ciężka, gdyż wiejący w twarz wiatr okazał się być silniejszy niż drobna blondynka na rowerze. Dlatego tez moja średnia nie jest za duża..ehh ten wiatr
Marzyłam tylko o tym by zjechać na docelową drogę do domu. Ta okazała się być nieźle błotnista, ale nie miałam zamiaru się poddać. Nooo, ciężko była, jak na mnie i w pewnym momencie trochę mną gibło i o mały włos byłaby gleba, ale się utrzymałam i pojechałam dalej. Ta droga za BP prowadząca do ścieżki jest nie dość, że błotnista to jeszcze wyłożona w niektórych miejscach cegłówkami, bo byłaby nie do przejechania.
Droga powrotna..© uluru
Pole lekko zazielenione..© uluru
Chwila przerwy dla Juliety...© uluru
Niewiele tego było, ale moja Julieta już nie jest taka fabrycznie czysta ;-)))
Gdzieniegdzie małe błoto...© uluru
Wreszcie dotarłam do BP i byłam już 'bezpieczna"..
A na koniec tak oto prezentuje się duet
Zgrany duet..Blondynka i Julieta© uluru
Nic dodac, nic ująć© uluru
Cykloza staje się coraz silniejsza, gdyby,m dzisiaj nie wyszła na rower to by mnie w domu nosiło, dlatego mimo wiatru w twarz wycieczka się udała, tym bardziej spowodu przekroczenia magicznej liczby 12 km :-)
Nie ma to jak pomocna dłoń starszego Brata...
Komentarze(8) 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Otóż to, Starszy Brat przyjechał z dziewczynami swemi na weekend w związku z rodzinną uroczystością..ale nie o tym ;-D
Otóż pokazałam bratu moją ślicznotkę Juliette. Bratu podobała się i od razu postanowiliśmy poprawić ten nieszczęsny kabelek od licznika. Opracowywaliśmy różne opcje i się udało.
Pomysłowość brata i zręczne ręce a raczej palce siostry dały efekt. Oto on:
Myślę, że teraz wygląda to dobrze ;-) jeszcze tylko przewody..ale chwilowo poczekam .;D
Otóż pokazałam bratu moją ślicznotkę Juliette. Bratu podobała się i od razu postanowiliśmy poprawić ten nieszczęsny kabelek od licznika. Opracowywaliśmy różne opcje i się udało.
Pomysłowość brata i zręczne ręce a raczej palce siostry dały efekt. Oto on:
Kabelki ponownie© uluru
Od przodu..© uluru
Widok z góry© uluru
Z innego ujęcia© uluru
Zbliżenie© uluru
Myślę, że teraz wygląda to dobrze ;-) jeszcze tylko przewody..ale chwilowo poczekam .;D
Kask, siodełko i przewody, czyli rozważania młodej rowerzystki ;-)
Komentarze(25) 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Tak właśnie myślę sobie od jakiegoś czasu o kupnie kasku. Tylko oczywiście wybór jest przeogromny, rozpiętość cen baaardzo duża a będąc kobietą, niestety nie jest to łatwy wybór. Ponadto zastanawiam się jak to jest z kupowaniem kask przez internet, przecież wypadałoby go przymierzyć czy pasuje. Mnie przyszło raz mierzyć z 15 sztuk i żadna jakoś mi nie odpowiadała. Każdy była inny, inaczej leżał, nie mówiąc już o kolorach i o tym jak się w takim kasku wygląda :-)
Dlatego podpowiedźcie mi na jakie firmy warto zwrócić uwagę, co powinien posiadać kask, na co zwrócić uwagę przy jego wyborze.
Myślę, że mogłabym wydać na kask tak do 150 zł, no może do 200 zł i myślę, że to nie byłoby jakieś wielkie szaleństwo.
Co byście powiedzieli na taki kask. To jeden z modeli, jakie znalazłam w necie, ale od szukania już mi głowa pęka..
http://www.bikestacja.pl/kask-mythos-p-19718.html?osCsid=dccc47fc2cf8ac0b2a3409ab51945f20
Rozważam również zmianę siodełka na smuklejsze, no i tutaj totalna pustka w głowie. Przede wszystkim na jakie firmy zwrócić uwagę. Moje siodełko nie będzie służyło do jazdy wyczynowej, ani typowo szosowej. Powiedziałabym takiej mieszanej, trochę w mieście i trochę w terenie. Znalazłam coś ciekawego i choć pewnie nie będzie to tanie siodełko, jestem w stanie na nie poskładać kasę ;-)
http://www.sportourer.com/trek_eng/prodotti.asp?c=5&id=69
http://www.specialized.com/pl/pl/bc/SBCEqProduct.jsp?spid=58047
Po jednym z komentarzy zaczęłam się przyglądać moim przewodom i stwierdziłam, że być może rzeczywiście są przydługie. Muszę je skrócić chociażby z tego powodu, że moje "magiczne" światełko nie ma dużego pola do popisu, właśnie przez te przewody..
I co z tym teraz zrobić?
Wydaje mi się, że takie "operacje" to chyba trzeba zlecać serwisowi. Za dwa miesiące mam pierwszy przegląd i może bym poprosiła mechanika w Meridzie, co by mi je skrócił :-)
Czekam na jakieś sugestie, podpowiedzi, porady ;-)))
Dlatego podpowiedźcie mi na jakie firmy warto zwrócić uwagę, co powinien posiadać kask, na co zwrócić uwagę przy jego wyborze.
Myślę, że mogłabym wydać na kask tak do 150 zł, no może do 200 zł i myślę, że to nie byłoby jakieś wielkie szaleństwo.
Co byście powiedzieli na taki kask. To jeden z modeli, jakie znalazłam w necie, ale od szukania już mi głowa pęka..
http://www.bikestacja.pl/kask-mythos-p-19718.html?osCsid=dccc47fc2cf8ac0b2a3409ab51945f20
Rozważam również zmianę siodełka na smuklejsze, no i tutaj totalna pustka w głowie. Przede wszystkim na jakie firmy zwrócić uwagę. Moje siodełko nie będzie służyło do jazdy wyczynowej, ani typowo szosowej. Powiedziałabym takiej mieszanej, trochę w mieście i trochę w terenie. Znalazłam coś ciekawego i choć pewnie nie będzie to tanie siodełko, jestem w stanie na nie poskładać kasę ;-)
http://www.sportourer.com/trek_eng/prodotti.asp?c=5&id=69
http://www.specialized.com/pl/pl/bc/SBCEqProduct.jsp?spid=58047
Po jednym z komentarzy zaczęłam się przyglądać moim przewodom i stwierdziłam, że być może rzeczywiście są przydługie. Muszę je skrócić chociażby z tego powodu, że moje "magiczne" światełko nie ma dużego pola do popisu, właśnie przez te przewody..
I co z tym teraz zrobić?
Wydaje mi się, że takie "operacje" to chyba trzeba zlecać serwisowi. Za dwa miesiące mam pierwszy przegląd i może bym poprosiła mechanika w Meridzie, co by mi je skrócił :-)
Czekam na jakieś sugestie, podpowiedzi, porady ;-)))
Trip po mieście..
Wtorek, 15 marca 2011 | dodano: 15.03.2011 Rower: JULIET 40-V
Komentarze(15)
12.76 km (0.00 km teren), czas: 00:51 h, avg:15.01 km/h,
prędkość maks: 23.80 km/hTemperatura:5.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Miałam dzisiaj nie wychodzić bo urodziny mamy są, więc wypada posiedzieć rodzinnie w domu...ale ile można. Dlatego późno, bo dopiero przed 18 zebrałam się do wyjścia. Założyłam to co trzeba było i w drogę ;-)
Na początku minęłam kolegę Kamila przed garażem, jak dopieszczał któryś z rowerów, tylko nie zdążyłam przyjrzeć się który..
Dalej postanowiłam pojechać gdzieś, bez konkretnego celu. Co jakiś czas kapały na mnie z nieba jakby kropelki deszczu, ale jakoś nie zastanawiając się nad nimi jechałam dalej. Przez głowę przeszło mi tylko, czy się rozpada czy tez tak zostanie, no i jednak to coś przestało kapać ;-)
Po drodze minęło mnie dwóch "niebieskich" łepków z Grupy Mostostal jak poginali na szosówkach. Niesamowite, takie dzieciaki z podstawówki a już ostro zasuwają..Jestem pod wrażeniem ;D
Skierowałam się w kierunku Parku Czartoryskich, dalej przez centrum, ulica Piłsudskiego i Aleją Partyzantów dojechałam do Państwowego Instytutu Weterynarii, gdzie na co dzień pracuje.. Dalej minęłam Puławski Szpital i kiedy wjechałam w ulicę Bema, a dawno tam nie byłam, to się przeraziłam ilością dziur w jezdni i beznadziejnym stanem chodników ;-( cóż taka Polska, chociaż widać było zaczęte jakieś prace modernizacyjne tamtego odcinka drogi ;-)
Dalej skierowałam się na dawne "alejki" i...rzeczywiście jest tam ślicznie wieczorkiem, wszystko bardzo ładnie oświetlone.
Niestety zdjęcia nie najlepsze bo zrobione telefonem komórkowym..
Potem było już tylko miasto..
..i powrót koło Galerii Zielonej ulicą Kazimierską do domu. Lecz zamiast jechać bezpośrednio do celu wydłużyłam troszkę, mijając Kościół na Włostowicach, sławetną stację BP i dopiero na wysokości ulicy, o jakże wysublimowanej nazwie - Piękna - skierowałam się we właściwym sobie kierunku.
Lubie tą drogę, chociaż trochę na niej żwiru, ale za to jest pełno muld, po których fantastycznie się jeździ ;-))
Znów zadowolona z wyjazdu, chociaż ponownie nie o tej porze o jakiej bym chciała ;-) Może średnia nie za wysoka, ale kondycyjne czuje, że jest odrobinę lepiej ;D
Kolejny pozytyw jazdy, to taki, że widuje coraz większą ilość rowerzystów na ulicach i jakoś za każdym razem przyglądam się na czym jeżdżą..hehehe
Nie zwracajcie uwagi na jakość zdjęć - bo to zdjęcia "komórkowe"
Na początku minęłam kolegę Kamila przed garażem, jak dopieszczał któryś z rowerów, tylko nie zdążyłam przyjrzeć się który..
Dalej postanowiłam pojechać gdzieś, bez konkretnego celu. Co jakiś czas kapały na mnie z nieba jakby kropelki deszczu, ale jakoś nie zastanawiając się nad nimi jechałam dalej. Przez głowę przeszło mi tylko, czy się rozpada czy tez tak zostanie, no i jednak to coś przestało kapać ;-)
Po drodze minęło mnie dwóch "niebieskich" łepków z Grupy Mostostal jak poginali na szosówkach. Niesamowite, takie dzieciaki z podstawówki a już ostro zasuwają..Jestem pod wrażeniem ;D
Skierowałam się w kierunku Parku Czartoryskich, dalej przez centrum, ulica Piłsudskiego i Aleją Partyzantów dojechałam do Państwowego Instytutu Weterynarii, gdzie na co dzień pracuje.. Dalej minęłam Puławski Szpital i kiedy wjechałam w ulicę Bema, a dawno tam nie byłam, to się przeraziłam ilością dziur w jezdni i beznadziejnym stanem chodników ;-( cóż taka Polska, chociaż widać było zaczęte jakieś prace modernizacyjne tamtego odcinka drogi ;-)
Dalej skierowałam się na dawne "alejki" i...rzeczywiście jest tam ślicznie wieczorkiem, wszystko bardzo ładnie oświetlone.
Niestety zdjęcia nie najlepsze bo zrobione telefonem komórkowym..
Wieczorową porą...© uluru
Potem było już tylko miasto..
"Skwerek" wieczorowa porą© uluru
Skwerek© uluru
Chwila wytchnienia dla Juliety ;-)© uluru
Autoportret rowerzystki...© uluru
..i powrót koło Galerii Zielonej ulicą Kazimierską do domu. Lecz zamiast jechać bezpośrednio do celu wydłużyłam troszkę, mijając Kościół na Włostowicach, sławetną stację BP i dopiero na wysokości ulicy, o jakże wysublimowanej nazwie - Piękna - skierowałam się we właściwym sobie kierunku.
Lubie tą drogę, chociaż trochę na niej żwiru, ale za to jest pełno muld, po których fantastycznie się jeździ ;-))
Znów zadowolona z wyjazdu, chociaż ponownie nie o tej porze o jakiej bym chciała ;-) Może średnia nie za wysoka, ale kondycyjne czuje, że jest odrobinę lepiej ;D
Kolejny pozytyw jazdy, to taki, że widuje coraz większą ilość rowerzystów na ulicach i jakoś za każdym razem przyglądam się na czym jeżdżą..hehehe
Nie zwracajcie uwagi na jakość zdjęć - bo to zdjęcia "komórkowe"
Wycieczka młodej rowerzystki ;-)
Niedziela, 13 marca 2011 | dodano: 19.03.2011Kategoria Początki Rower:
Komentarze(9)
3.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:15.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Korzystając z pięknej pogody wybrałam się wraz z młodą i początkującą adeptką jazdy na rowerze na spacer do Parku Czartoryskich.
Spacer nie należał do łatwych i dynamicznych, gdyż albowiem taka mała osóbka jedzie wolno z wieloma przystankami ;-)
Wreszcie dojechałyśmy do Parku..a tam obowiązkowa sesja zdjęciowa..
A oto i młoda rowerzystka
Ślady opon rowerowych napawają optymizmem..
Trzeba coś zjeść przed dalszą częścią spaceru..
Znów ślady..
Sesji ciąg dalszy ;-)
Wyzwanie dla młodej rowerzystki...
Uff, udało się wejść bez problemów ;-)
To Nasz ulubiony punkt spaceru..Pomnik Tankreda i Kloryndy.
Oto ich historia:
Tankred i Klorynda - bohaterowie poematu Jerozolima wyzwolona Torquatto Tasso, 1581. Tankred - uczestnik wypraw krzyżowych, podczas oblężenia Jerozolimy, widzi Kloryndę, piękną amazonkę walczącą po stronie Saracenów - raz, przelotnie. Wiedziony odtąd miłością, nie wie jednak, że raniony w walce wojownik okazuje się być ukochaną Kloryndą. W wielkiej rozpaczy stwierdza to gdy ta, konająca pros go o chrzest.
Do tej sceny odnosi się treść napisu na cokole:
GINIESZ ŚLICZNA KLORYNDO OD MIŁOSNEJ DŁONI A TWÓJ TANKRED NAD WŁASNYM ZWYCIĘSTWEM ŁZY RONI
Za każdym razem, jak jesteśmy Parku, oglądanie pomnika i czytanie napisu obok, jest rytuałem ;-)
Spacer młodej rowerzystki udał się bardzo, mamusia skorzystała bo porobiła parę ciekawych zdjęć ;-))
Spacer nie należał do łatwych i dynamicznych, gdyż albowiem taka mała osóbka jedzie wolno z wieloma przystankami ;-)
Wreszcie dojechałyśmy do Parku..a tam obowiązkowa sesja zdjęciowa..
Pałac Marynki© uluru
A oto i młoda rowerzystka
Mała rowerzystka© uluru
Pędzi rowerzystka..© uluru
Ślady opon rowerowych napawają optymizmem..
Ślady opon rowerowych© uluru
Trzeba coś zjeść przed dalszą częścią spaceru..
Regeneracja sił..© uluru
Znów ślady..
Inne slady opon rowerowych..© uluru
Sesji ciąg dalszy ;-)
Łacha Wiślana© uluru
Spacerowicze w Parku© uluru
Płynie Łacha..© uluru
W Parku© uluru
Kaczki na Łasze..© uluru
Łacha jeszcze z lodem© uluru
Wyzwanie dla młodej rowerzystki...
Czekała Nas wspinaczka po tych oto schodach© uluru
Uff, udało się wejść bez problemów ;-)
Widok ze szczytu schodów..© uluru
To Nasz ulubiony punkt spaceru..Pomnik Tankreda i Kloryndy.
TANKRED I KLORYNDA© uluru
Oto ich historia:
Tankred i Klorynda - bohaterowie poematu Jerozolima wyzwolona Torquatto Tasso, 1581. Tankred - uczestnik wypraw krzyżowych, podczas oblężenia Jerozolimy, widzi Kloryndę, piękną amazonkę walczącą po stronie Saracenów - raz, przelotnie. Wiedziony odtąd miłością, nie wie jednak, że raniony w walce wojownik okazuje się być ukochaną Kloryndą. W wielkiej rozpaczy stwierdza to gdy ta, konająca pros go o chrzest.
Do tej sceny odnosi się treść napisu na cokole:
GINIESZ ŚLICZNA KLORYNDO OD MIŁOSNEJ DŁONI A TWÓJ TANKRED NAD WŁASNYM ZWYCIĘSTWEM ŁZY RONI
Za każdym razem, jak jesteśmy Parku, oglądanie pomnika i czytanie napisu obok, jest rytuałem ;-)
Spacer młodej rowerzystki udał się bardzo, mamusia skorzystała bo porobiła parę ciekawych zdjęć ;-))
Obiecana mała foto-sesja licznika..
Piątek, 11 marca 2011 | dodano: 11.03.2011Kategoria Sprzęt Rower:
Komentarze(15)
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Początkowo dołożyłam te zdjęcia do poprzedniego wpisu, ale widzę, że jednak to nie był dobry pomysł, gdyż zależy mi na Waszych opiniach dotyczących męczącego mnie kabelka od licznika. Dlatego zamieszczam to parę zdjęć jego samego przed zamontowaniem oraz amatorski sposób ulokowania tegoż właśnie kabla.
Czekam na porady, jak można to inaczej zrobić.
Po pierwszym dniu stwierdzam, że licznik jest całkiem całkiem ;-)) Jedyne co mu brakuje, to podświetlany wyświetlacz, gdyż podczas wieczornej jazdy nic na nim nie widać.
A oto mój "dylemat":
Czekam na porady, jak można to inaczej zrobić.
Licznik i elementy jego mocowania© uluru
Licznik z profilu© uluru
"Twarz" licznika© uluru
Po pierwszym dniu stwierdzam, że licznik jest całkiem całkiem ;-)) Jedyne co mu brakuje, to podświetlany wyświetlacz, gdyż podczas wieczornej jazdy nic na nim nie widać.
A oto mój "dylemat":
Kabelek od licznika© uluru
Przypiety amatorsko© uluru
W innym ujęciu© uluru