- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Wpisy archiwalne w kategorii
Wieczorny Chillout
Dystans całkowity: | 727.64 km (w terenie 44.50 km; 6.12%) |
Czas w ruchu: | 45:37 |
Średnia prędkość: | 15.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 39.70 km/h |
Liczba aktywności: | 43 |
Średnio na aktywność: | 16.92 km i 1h 06m |
Więcej statystyk |
Integracji ciąg dalszy
Wtorek, 19 kwietnia 2011 | dodano: 20.04.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(7)
31.66 km (6.00 km teren), czas: 01:57 h, avg:16.24 km/h,
prędkość maks: 28.50 km/hTemperatura:15.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Na dzisiaj umówiona byłam z Kamilem, tym razem mieliśmy jechać do lasu. Mnie niestety po sobotniej i niedzielnej jeździe łącznie dopadły zakwasy, szczególnie w lewym udzie. Jednak rano udało mi się jakoś przezwyciężyć ból, zastanawiając się, jak to będzie wieczorem :)
Tym razem chwilkę spóźniłam się ja, za co jeszcze raz przepraszam, ale tak mam jak tylko odpale komputer to różni ludzie do mnie piszą..
Kamil na Meridzie, a szkoda bo myślałam, że Dżulieta znów ze Wściekłym sobie pojeździ..no może następnym razem ;)
Pojechaliśmy ścieżką rowerową od ulicy Wróblewskiego w kierunku Azotów, przystanęliśmy przy pierwszym punkcie widokowym i chwilkę pogadaliśmy o myciu i konserwacji łańcucha i całej reszty.
Dalej ścieżkami w las, po drodze minęliśmy sarnę - pierwszą tego spotkania ;)
Dotarliśmy pod jedną ze sławetnych wież Azotowskich. Tak wygląda ona i teren dookoła.
Wysokie to bydle, no i parę minut zajęło mi abym się zdecydowała wejść, chociażby na pierwszy balkon..
A że z natury jestem ambitna, no to wlazłam i oto co ujrzałam ze swojej wysokości:
Pogadaliśmy chwilę, no i pojechalismy dalej laskiem. Dla mnie i dla Dzuliety była to nowość, ścieżki leśne, z piachem i gałęziami..tak, tak nowość
Dałyśmy dzielnie rade obie, chociaż nie ukrywam, że parę razy poczułam, że będę leżeć, no ale wtedy jaki byłby wstyd :) chociaż, przynajmniej do swej Majeczki, wyznaję zasadę: "jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz" ;]
Dalej w lesie była ambona, no koniecznie obowiązkowo słit focię trzeba było zrobić, ale za nim to to co było wkoło:
..i moja maszyna
no i Kamil też wszedł na ambonę by pozować do słit foci:
a tu może trochę ciemno wyszedł ten las, ale niebo daleko na horyzoncie było cudne
Pojechaliśmy dalej, przed siebie..teren urozmaicony, widoczki fantastyczne, cicho, spokój, ptaszki śpiewają ;]
Dojechaliśmy do torów:
W międzyczasie nad Naszymi głowami przeleciało parę samolotów i jednego udało mi się "złapać"
..a potem pędził pociąg
..z minuty na minutę niebo było coraz piękniejsze, ciemniejsze, robiło się bardzo klimatycznie
Dalej pomknęliśmy wzdłuż torów na Mostostal, stacja Puławy Azoty, Puławy Chemia, ścieżką do ulicy Wróblewskiego, minęliśmy I Liceum Ogólnokształcące im. Księcia Adama Jerzego Czartoryskiego i jeśli się nie mylę, to ulicami Norwida - Sierowszewkiego - Kaniowczyków na Błonia, gdzie na chwilkę przystanęliśmy po coś tam a ja przy okazji chciałam zrobić fotkę, jak młodzi grają na oświetlonym boisku w piłkę nożną i na trybie nocnym wyszło coś takiego:
Potem osiedlem Niwa i Włościańskimi uliczkami do domciu..
Wypad rewelacyjny!!! Byłam bardzo zadowolona, ale też i baaardzo głodna..
Przysłowiowy "banan" na ustach utrzymuje się do dzisiaj..no i tylko mogę jeszcze raz podziękować organizatorowi
Kamil dzięki wielkie i do następnego :))
Tym razem chwilkę spóźniłam się ja, za co jeszcze raz przepraszam, ale tak mam jak tylko odpale komputer to różni ludzie do mnie piszą..
Kamil na Meridzie, a szkoda bo myślałam, że Dżulieta znów ze Wściekłym sobie pojeździ..no może następnym razem ;)
Pojechaliśmy ścieżką rowerową od ulicy Wróblewskiego w kierunku Azotów, przystanęliśmy przy pierwszym punkcie widokowym i chwilkę pogadaliśmy o myciu i konserwacji łańcucha i całej reszty.
Dalej ścieżkami w las, po drodze minęliśmy sarnę - pierwszą tego spotkania ;)
Dotarliśmy pod jedną ze sławetnych wież Azotowskich. Tak wygląda ona i teren dookoła.
Sławetna wieża na Azotach..© uluru
Kiedyś tam wejde :)© uluru
Gdzieś biegnie ten rurociąg..© uluru
A w górze..korony drzew i cudnie niebieskie niebo© uluru
Rowery dwa :)© uluru
Wysokie to bydle, no i parę minut zajęło mi abym się zdecydowała wejść, chociażby na pierwszy balkon..
A że z natury jestem ambitna, no to wlazłam i oto co ujrzałam ze swojej wysokości:
Zachód słońca z wieży :) wreszcie tam wlazłam© uluru
A tam wejde..ale potrzebuję czasu ;]© uluru
Widok z góry na rurociąg..© uluru
Pogadaliśmy chwilę, no i pojechalismy dalej laskiem. Dla mnie i dla Dzuliety była to nowość, ścieżki leśne, z piachem i gałęziami..tak, tak nowość
Dałyśmy dzielnie rade obie, chociaż nie ukrywam, że parę razy poczułam, że będę leżeć, no ale wtedy jaki byłby wstyd :) chociaż, przynajmniej do swej Majeczki, wyznaję zasadę: "jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz" ;]
Dalej w lesie była ambona, no koniecznie obowiązkowo słit focię trzeba było zrobić, ale za nim to to co było wkoło:
Rowery dwa i Kamil robiący focie ;) widok z ambony© uluru
Widoki z ambony były cudne, szczególnie o tej porze dnia ;]© uluru
A to, co oczom obserwatorów ukazuje sie z ambony..© uluru
..i moja maszyna
Dzulieta odpoczywa :)© uluru
no i Kamil też wszedł na ambonę by pozować do słit foci:
Wycieczka bez słit foci to zmarnowana wycieczka..© uluru
a tu może trochę ciemno wyszedł ten las, ale niebo daleko na horyzoncie było cudne
Gdzieś w oddali zachodzi słoneczko© uluru
Jakiś ciemny mi ten las wyszedł..© uluru
Pojechaliśmy dalej, przed siebie..teren urozmaicony, widoczki fantastyczne, cicho, spokój, ptaszki śpiewają ;]
Dojechaliśmy do torów:
Tory do Dęblina..tam też pojedziemy, rowerem oczywiście© uluru
Tory w kierunku Miasta Puławy© uluru
W międzyczasie nad Naszymi głowami przeleciało parę samolotów i jednego udało mi się "złapać"
Leciał samolocik, zresztą nie jeden© uluru
..a potem pędził pociąg
Rozpędzony pociąg mknie po torach...© uluru
..z minuty na minutę niebo było coraz piękniejsze, ciemniejsze, robiło się bardzo klimatycznie
Patrz - kierunek miasto© uluru
Nic dodać nic ująć...© uluru
Dalej pomknęliśmy wzdłuż torów na Mostostal, stacja Puławy Azoty, Puławy Chemia, ścieżką do ulicy Wróblewskiego, minęliśmy I Liceum Ogólnokształcące im. Księcia Adama Jerzego Czartoryskiego i jeśli się nie mylę, to ulicami Norwida - Sierowszewkiego - Kaniowczyków na Błonia, gdzie na chwilkę przystanęliśmy po coś tam a ja przy okazji chciałam zrobić fotkę, jak młodzi grają na oświetlonym boisku w piłkę nożną i na trybie nocnym wyszło coś takiego:
Zdjęcie w trybie nocnym..troszku niewyraźne, ale jakie klimatyczne© uluru
Potem osiedlem Niwa i Włościańskimi uliczkami do domciu..
Wypad rewelacyjny!!! Byłam bardzo zadowolona, ale też i baaardzo głodna..
Przysłowiowy "banan" na ustach utrzymuje się do dzisiaj..no i tylko mogę jeszcze raz podziękować organizatorowi
Kamil dzięki wielkie i do następnego :))
Wieczorny chillout
Niedziela, 17 kwietnia 2011 | dodano: 17.04.2011Kategoria Początki, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(8)
25.92 km (2.50 km teren), czas: 01:27 h, avg:17.88 km/h,
prędkość maks: 27.80 km/hTemperatura:15.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj wieczorkiem ponownie z Kamilem, postanowiliśmy wybrać się na Azoty, tym razem nieco inna trasą niż wczoraj..hehe myślę, że Kamil dozuje mi ilość kilometrów, bym po drodze nie padła na twarz ;))
No ale pojechaliśmy, tym razem, żeby uniknąć miasta, ludzi i świateł i jakiejś podobno demonstracji, jak to kolega nazwał "w obronie krzyża", skierowaliśmy się na ścieżkę rowerową.
Już tam poczułam, lekkie zmęczenie materiału, ale oczywiście zagryzłam zęby i jechałam dalej. Po paru kilometrach się rozruszałam i było dobrze ;)
Pojechaliśmy najpierw na Bulwar a tam piękny zachód słońca, którego nie można było nie sfotografować.
a także Barka..
i nie tylko..
Potem skierowaliśmy się miastem na Azoty, przejeżdżaliśmy przez tzw. alejki, gdzie było bardzo dużo spacerowiczów, dalej minęliśmy moje "stare" szkolne tereny a także przedszkole i miejsce, gdzie kiedyś stał żłobek, do którego też miałam przyjemność uczęszczać ;) Zrobiło się trochę sentymentalnie ale sunęliśmy dalej.
Na Azotach minęliśmy jedną z wież, ale niestety Kamil nie dał się namówić na wejście solo, wiec pojechaliśmy dalej do rurociągu.
Trochę pogadaliśmy i Ania focie strzeliła:
Pojechali dalej, tereny fajne, rzeczywiście urozmaicone, trochę terenu, trochę poniszczonego asfaltu ;)
Dalej ulicą Budowlaną Dęblińska i skręciliśmy na Majdan, gdzie co jakiś czas szczekał jakiś burek, ale na szczęście tylko zza ogrodzenia, więc byliśmy spokojni, że żaden na Nas nie wyskoczy.
Dalej w las i teren takim całkiem sympatycznym, lajcik. Potem już ścieżką rowerową prowadzącą do ulicy Wróblewskiego. Dalej pojechaliśmy na Skwerek, chcąc sprawdzić czy podświetlili już fontannę, a niestety nawet nie było w niej wody. Pogadaliśmy nieco dłużej, no i tutaj mój przedpołudniowy zakup okazał się być trafiony w 10-tkę. Nogi nie zmarzły jak wczoraj ;-)
Potem Kaufland, ulica Zielona i Kazimierska. No i kiedy minęliśmy Wille Cienistą usłyszeliśmy pisk opon i policyjne syreny. Akcja jak z amerykańskiego filmu gangsterskiego ;D jutro pewnie będzie na YouTube albo jak kto ma to w puławskich wiadomościach..
Potem powrót uliczkami osiedlowymi prosto do domciu.
Dzięki Kamil za kolejną dawkę kilosów w towarzystwie ;-) i za widoczki
Do następnego;)
No ale pojechaliśmy, tym razem, żeby uniknąć miasta, ludzi i świateł i jakiejś podobno demonstracji, jak to kolega nazwał "w obronie krzyża", skierowaliśmy się na ścieżkę rowerową.
Już tam poczułam, lekkie zmęczenie materiału, ale oczywiście zagryzłam zęby i jechałam dalej. Po paru kilometrach się rozruszałam i było dobrze ;)
Pojechaliśmy najpierw na Bulwar a tam piękny zachód słońca, którego nie można było nie sfotografować.
Zachód słońca na Bulwarze© uluru
a także Barka..
Barka na Wiśle© uluru
i nie tylko..
Merida z Bulwarem w tle ;-)© uluru
Stary most puławski© uluru
Potem skierowaliśmy się miastem na Azoty, przejeżdżaliśmy przez tzw. alejki, gdzie było bardzo dużo spacerowiczów, dalej minęliśmy moje "stare" szkolne tereny a także przedszkole i miejsce, gdzie kiedyś stał żłobek, do którego też miałam przyjemność uczęszczać ;) Zrobiło się trochę sentymentalnie ale sunęliśmy dalej.
Na Azotach minęliśmy jedną z wież, ale niestety Kamil nie dał się namówić na wejście solo, wiec pojechaliśmy dalej do rurociągu.
Trochę pogadaliśmy i Ania focie strzeliła:
Rurociag na Azotach© uluru
Biegnące gdzieś tory..© uluru
Kamil zapatrzony gdzieś w dal..© uluru
Pojechali dalej, tereny fajne, rzeczywiście urozmaicone, trochę terenu, trochę poniszczonego asfaltu ;)
Dalej ulicą Budowlaną Dęblińska i skręciliśmy na Majdan, gdzie co jakiś czas szczekał jakiś burek, ale na szczęście tylko zza ogrodzenia, więc byliśmy spokojni, że żaden na Nas nie wyskoczy.
Dalej w las i teren takim całkiem sympatycznym, lajcik. Potem już ścieżką rowerową prowadzącą do ulicy Wróblewskiego. Dalej pojechaliśmy na Skwerek, chcąc sprawdzić czy podświetlili już fontannę, a niestety nawet nie było w niej wody. Pogadaliśmy nieco dłużej, no i tutaj mój przedpołudniowy zakup okazał się być trafiony w 10-tkę. Nogi nie zmarzły jak wczoraj ;-)
Potem Kaufland, ulica Zielona i Kazimierska. No i kiedy minęliśmy Wille Cienistą usłyszeliśmy pisk opon i policyjne syreny. Akcja jak z amerykańskiego filmu gangsterskiego ;D jutro pewnie będzie na YouTube albo jak kto ma to w puławskich wiadomościach..
Potem powrót uliczkami osiedlowymi prosto do domciu.
Dzięki Kamil za kolejną dawkę kilosów w towarzystwie ;-) i za widoczki
Do następnego;)
Spotkanie face to face...
Sobota, 16 kwietnia 2011 | dodano: 17.04.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(5)
17.50 km (1.00 km teren), czas: 01:11 h, avg:14.79 km/h,
prędkość maks: 27.90 km/hTemperatura:14.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj wieczorem o godzinie 19 umówieni byli koleżanka uluru , zwana potocznie Anią i kamilowsław czyli Kamil ;-)
Krótkie rozeznanie w siłach koleżanki Ani i pojechaliśmy na Azoty ;-)
Podczas jazdy gawędziliśmy sobie o tym i o tamtym..
Jechaliśmy szybciej i szybciej, czyli jak dla mnie nieźle, starałam się dawać z siebie ile się da. Myślę, że tragicznie nie było ;))
Dojechaliśmy do jednego z punktów strategiczno - widokowych i koniecznie trzeba było strzelić jakieś focie:
Potem pojechaliśmy na stację Puławy Chemia. Tam trochę postaliśmy i pogadaliśmy. Ja niestety miałam na sobie krótkie spodenki,, ale dopiero wieczorem okazało się, że trochę mi zimno, ale co tam dałam radę ;-)
Minął Nas towarowy, który nieźle zapierdzielał a potem jakaś osobówka, albo pospieszny.
Ania nie byłaby sobą gdyby nie zrobiła żadnego zdjęcia. Więc oto i one:
Powrót najpierw ciemnym lasem, a potem oświetloną ścieżką do ulicy Wróblewskiego. Dalej Wojska Polskiego i Gościńczyk, gdzie to Kamil o mały włos nie zaliczyłby taśmy, sygnalizującej zakaz wjazdu, albo coś takiego ;)
Szkoda byłby fajny widok, bo dzisiaj kiedy tamtędy przechodziłam niestety taśma już została zerwana przez kogoś innego ;/
Potem do domciu osiedlowymi uliczkami.
Kiedy usiadłam w fotelu w domu, na twarzy, mimo zmęczenia zagościł banan, który mógł oznaczać tylko jedno - radość z aktywnie spędzonego dnia ;-)
Kamil ;) wypad super, dzięki bardzo i do następnego!
Krótkie rozeznanie w siłach koleżanki Ani i pojechaliśmy na Azoty ;-)
Podczas jazdy gawędziliśmy sobie o tym i o tamtym..
Jechaliśmy szybciej i szybciej, czyli jak dla mnie nieźle, starałam się dawać z siebie ile się da. Myślę, że tragicznie nie było ;))
Dojechaliśmy do jednego z punktów strategiczno - widokowych i koniecznie trzeba było strzelić jakieś focie:
Azoty o zachodzie słońca© uluru
Dalsza część "kolosa'"© uluru
Cudne kolory nieba© uluru
Gdzieś z oddali patrzył na Nas księżyc..© uluru
Potem pojechaliśmy na stację Puławy Chemia. Tam trochę postaliśmy i pogadaliśmy. Ja niestety miałam na sobie krótkie spodenki,, ale dopiero wieczorem okazało się, że trochę mi zimno, ale co tam dałam radę ;-)
Minął Nas towarowy, który nieźle zapierdzielał a potem jakaś osobówka, albo pospieszny.
Ania nie byłaby sobą gdyby nie zrobiła żadnego zdjęcia. Więc oto i one:
Puławy Chemia© uluru
Tory w oddali i księzyc gdzieś na niebie© uluru
Kamil i rowerowy duet ;-)© uluru
Powrót najpierw ciemnym lasem, a potem oświetloną ścieżką do ulicy Wróblewskiego. Dalej Wojska Polskiego i Gościńczyk, gdzie to Kamil o mały włos nie zaliczyłby taśmy, sygnalizującej zakaz wjazdu, albo coś takiego ;)
Szkoda byłby fajny widok, bo dzisiaj kiedy tamtędy przechodziłam niestety taśma już została zerwana przez kogoś innego ;/
Potem do domciu osiedlowymi uliczkami.
Kiedy usiadłam w fotelu w domu, na twarzy, mimo zmęczenia zagościł banan, który mógł oznaczać tylko jedno - radość z aktywnie spędzonego dnia ;-)
Kamil ;) wypad super, dzięki bardzo i do następnego!