- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2012
Dystans całkowity: | b.d. |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 0 |
Średnio na aktywność: | 0.00 km |
Więcej statystyk |
Podsumowanie mojego pierwszego rowerowego sezonu 2011
Poniedziałek, 2 stycznia 2012 | dodano: 02.01.2012 Rower: JULIET 40-V
Komentarze(8)
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Jak to bywa na początku nowego, tudzież na końcu starego roku czas na podsumowanie tego, co się dokonało w w tym co już minął roku :))
Cóż, może mój rok 2011 nie obfitował w zniewalające ilości kilometrów, ale na pewno w zmiany zmiany i jeszcze raz zmiany...
Ale zacznijmy od początku..
STYCZEŃ
Nieśmiałe wycieczki na rowerze mamy - możnaby powiedzieć, na "bagietkowozie".
Styczeń, w przeciwieństwie do tego roku obfitował w śnieg, na którym miałam okazję spróbować jazdy na dwóch kółkach.
Ale potem było też tak w styczniu..
LUTY
Niestety bezrowerowy :( było zbyt dużo śniegu...a poza tym ambitnie odkładałam na swój pierwszy prywatny rower :)))
MARZEC
Dokonał się zakup roweru!!!!
Moja, wówczas wymarzona, Merida Juliet 40-V w kolorze biało-pomarańczowym :)))
To pierwsze zdjęcie prosto z salonu do domu. Była taka czysta, nieskalana, z nóżka, błotnikami i odblaskami..
Zaczęły się samotne pierwsze jazdy i w międzyczasie kompletowanie rowerowych akcesoriów, z których pojedyncze jednostki okazały się być trefne :( ale co tam...
KWIECIEŃ
To miesiąc zmian, które zapoczątkował koniec marca, kiedy to stałam się ponownie wolna kobietą :))))))))
Szczerze mówiąc, to bardziej niż pogodą zainteresowana byłam samym faktem jazdy na nowym rowerze i stopniowym, ponownym , oswajaniu siebie z miastem Puławy...
W tym tez miesiącu poznałam, znanego tutaj, Kamila vel kamiloslawa ze swoim Wściekłym :)) a Nasza pierwsza wspólna wycieczka odbyła się 16 kwietnia.
Pogoda zaczęła dopisywać rowerzystom, przygrzewało słonko, kwiatki w ogródkach zaczynały nieśmiało kwitnąć :)))
MAJ
To był naprawdę ciekawy miesiąc..coraz więcej jazd w towarzystwie Kamila (mianował się już moim Kołczem), ładna pogoda i wreszcie rowerowe dojazdy do pracy. Jednakże najważniejszym wyczynem dla mnie było przejechanie w trakcie choroby ponad 60 km wspólnie z kolegami z osiedla :)) Wszyscy wspierali mnie, dzięki czemu nie zostawałam daleko z tyłu za nimi..To mój pierwszy osobisty sukces!!!
Były też spacery rowerowe z moją córcią..
... a także "rozdziewiczanie" Dżulietty u Kamila w garażu..
..i pierwszy dalszy wypad..tym razem do Janowca i Kazimierza :)
CZERWIEC
Już nie tak bardzo rowerowy jak poprzednio ale za to od połowy zmienił się nie do poznania i trwa już tak bez ustanku :))
Nadal jeździliśmy razem z Kamilem :*
Moim kolejnym osobistym sukcesem była wycieczka rowerowa z Krakowa do Ojcowskiego Parku Narodowego :)
W tym miesiącu byliśmy też świadkami zaćmienia Księżyca i chociaż pogoda nie do końca dopisała, to Nam z Kamilem udało się coś uchwycić :)
No i najważniejsze chyba, to co zdziwiło zapewne niejednego BSowicza a tym bardziej Nas samych, że znajomość na stopie rowerowej ewoluowała w poważną i trwałą znajomość na stopie prywatnej..:)))
...pojawił się nowy strój rowerowy..
..z dedykacją dla Kamila :))
LIPIEC
Cóż..jak było w lipcu, chyba każdy z Was pamięta. Pogoda nie dopisywała prawie wcale. Jednak udało się pojeździć a także pojechać z córcią na wakacje nad morze:)
W tymże miesiącu też dokonała się lekka metamorfoza Dżulietty, przydarzył mi się pierwszy kapeć a także zaliczyłam, okupioną wielkim wysiłkiem, pierwszą setkę w życiu!!! oraz z nieco bliższych, wykorzystując ładną jeszcze pogodę, do Dęblina.
...bywało tak...
.. i tak..
Gdyby nie doping moje prywatnego Kołcza, nie dałabym rady...ale jednak udało się :))) zaliczyłam SETKĘ
..a potem zjedliśmy wypasionego kebaba :))) ..i Nasza przygoda z kebabem trwa nadal...
..kolejne wycieczki..
..nawet udało mi się pojechać na urlop z dzieckiem nad morze..
.. na koniec Uluru we własnej osobie :))
SIERPIEŃ
Niestety z różnych powodów wycieczek coraz mniej chociaż pogoda wcale nie była taka zła..
Wycieczki bliżej i dalej, by podziwiać piękno okolicznej natury :))
Na miejscu testowaliśmy, obecnie skończoną i oddaną do użytku, ulicę Sosnową a także z niepokojem obserwowaliśmy wysoki stan na Wiśle.
...niestety któregoś dnia moim oczom ukazał się pierwszych jesiennych liści...
..i poranne mgły też stały się obecne..
..nowy licznik:)
..Kazimierz Dolny nad Wisłą..
..w pewne niedzielne popołudnie Kamil zrobił pyszny obiadek...była niezła wyżerka!!!
..a pod koniec sierpnia ten sam Kamil miał urodziny i takie oto cud malina muffinki mogliśmy zjeść :)))
WRZESIEŃ
Śmiem twierdzić ze pogoda była o niebo lepsza niż w lipcu, zwanym potocznie, lipcopadem :))
Dlatego wycieczki też były, a nawet spotkaliśmy się z jednym ze wspólnych znajomych z BS, z Rafałem. Generalnie korzystaliśmy z ładnej pogody i wolnego czasu, by jeździć jak najwięcej.
..na dowód spotkania..
..odwiedziliśmy też Janowiec..
..i Zalew w Janowicach..
..tradycyjnie już Azoty..
..i wycieczka z siostrą Kamila, Dorotą :)
PAŹDZIERNIK
Skończyły się dojazdy do pracy rowerem, bo poranki bywają chłodnawe no i Majkę odwieść trzeba do przedszkola. Ilość wycieczek niestety topniała jak lód, ale ciągle miałam cichą nadzieję, że dobiję do 2000 km :)
Dobiegała końca budowa nowej części Bulwaru nad Wisłą, dlatego tez nie raz tam gościliśmy :))
Pogoda zaskakiwała chyba wszystkich, bowiem mimo chłodnych poranków dni dostarczały przyjemnego słoneczka i nie skąpiły też chilloutowych jak na ten miesiąc temperatur :]
..był taki dzień, w którym pojechaliśmy do Rezerwatu Piskory..
LISTOPAD
Coraz bardziej widać było i czuć jesień, liście zmieniały swe barwy, słońce już nie świeciło jak dawniej wysoko i dni stawały się krótsze.
Wieczorami robiło się rzeczywiście chłodno, dlatego też coraz rzadziej wychodziliśmy o tej porze i nie do końca mogliśmy też skorzystać w wolnych weekendów, bo ciągle byliśmy czymś innym zajęci.
Jednak w jeden w listopadowych poranków oboje pierwszy raz w życiu skorzystaliśmy z oferty MOSiRu w Naszym mieście i zachęceni perspektywą zjedzenia ciepłej kiełbaski w grilla, wybraliśmy się z grupą rowerzystów na jesienną przejażdżkę, kończącą oficjalny sezon rowerowy 2011.
..Puławski Rajd Rowerowy..
GRUDZIEŃ
Niestety zupełnie inne sprawy osobiste pochłonęły mój czas i nie pozwoliły na jazdy :((
PODSUMOWUJĄC
Rok był dla mnie rokiem bardzo przełomowym, zarówno w życiu prywatnym jak
i zawodowym. Po ciężkiej walce stałam się wolna kobietą i w związku z tym starałam i nadal staram się pozamykać swoją przeszłość...
W pracy dostałam umowę na czas nieokreślony, co daje mi, jako kobiecie
z dzieckiem, stabilizację finansową..
Na początku roku zaczęła się moja przygoda z rowerem a już w marcu kupiłam sobie swój własny, wymarzony bike :)))
Potem niezbędne akcesoria, upgrade, wkońcu pierwsza SETKA :))))))))
Niestety musiały być też jakieś straty, licznik okazał się być wadliwy, lampka rowerowa niestety też a do tego podczas wakacji nad morzem wysiadł mi mój ukochany aparat fotograficzny :(((
Śmiem twierdzić, że od momentu, kiedy w moim życiu pojawił się rower, wszystko co się działo wokół mnie nabrało niesamowitego tempa...
Najważniejszym i najcudowniejszym przewrotem, jako dokonał się z moim i nie tylko, życiu, było odnalezienie osoby, z którą chce się konie kraść, z którą chce się założyć rodzinę, z którą chce się zestarzeć...a mówiąc po "rowerowemu"...chce się przejechać wspólnie rowerową ścieżką życia!!!
Nasza cierpliwość została nagrodzona i teraz mamy siebie :)
Dziękuję, że jesteś Kamil...Kocham Cię :***
To by było na tyle :)
Do zobaczenia na trasach bikerowicze :)))))))))))))
Cóż, może mój rok 2011 nie obfitował w zniewalające ilości kilometrów, ale na pewno w zmiany zmiany i jeszcze raz zmiany...
Ale zacznijmy od początku..
STYCZEŃ
Nieśmiałe wycieczki na rowerze mamy - możnaby powiedzieć, na "bagietkowozie".
Styczeń, w przeciwieństwie do tego roku obfitował w śnieg, na którym miałam okazję spróbować jazdy na dwóch kółkach.
Ale potem było też tak w styczniu..
LUTY
Niestety bezrowerowy :( było zbyt dużo śniegu...a poza tym ambitnie odkładałam na swój pierwszy prywatny rower :)))
MARZEC
Dokonał się zakup roweru!!!!
Moja, wówczas wymarzona, Merida Juliet 40-V w kolorze biało-pomarańczowym :)))
To pierwsze zdjęcie prosto z salonu do domu. Była taka czysta, nieskalana, z nóżka, błotnikami i odblaskami..
Zaczęły się samotne pierwsze jazdy i w międzyczasie kompletowanie rowerowych akcesoriów, z których pojedyncze jednostki okazały się być trefne :( ale co tam...
KWIECIEŃ
To miesiąc zmian, które zapoczątkował koniec marca, kiedy to stałam się ponownie wolna kobietą :))))))))
Szczerze mówiąc, to bardziej niż pogodą zainteresowana byłam samym faktem jazdy na nowym rowerze i stopniowym, ponownym , oswajaniu siebie z miastem Puławy...
W tym tez miesiącu poznałam, znanego tutaj, Kamila vel kamiloslawa ze swoim Wściekłym :)) a Nasza pierwsza wspólna wycieczka odbyła się 16 kwietnia.
Pogoda zaczęła dopisywać rowerzystom, przygrzewało słonko, kwiatki w ogródkach zaczynały nieśmiało kwitnąć :)))
MAJ
To był naprawdę ciekawy miesiąc..coraz więcej jazd w towarzystwie Kamila (mianował się już moim Kołczem), ładna pogoda i wreszcie rowerowe dojazdy do pracy. Jednakże najważniejszym wyczynem dla mnie było przejechanie w trakcie choroby ponad 60 km wspólnie z kolegami z osiedla :)) Wszyscy wspierali mnie, dzięki czemu nie zostawałam daleko z tyłu za nimi..To mój pierwszy osobisty sukces!!!
Były też spacery rowerowe z moją córcią..
... a także "rozdziewiczanie" Dżulietty u Kamila w garażu..
..i pierwszy dalszy wypad..tym razem do Janowca i Kazimierza :)
CZERWIEC
Już nie tak bardzo rowerowy jak poprzednio ale za to od połowy zmienił się nie do poznania i trwa już tak bez ustanku :))
Nadal jeździliśmy razem z Kamilem :*
Moim kolejnym osobistym sukcesem była wycieczka rowerowa z Krakowa do Ojcowskiego Parku Narodowego :)
W tym miesiącu byliśmy też świadkami zaćmienia Księżyca i chociaż pogoda nie do końca dopisała, to Nam z Kamilem udało się coś uchwycić :)
No i najważniejsze chyba, to co zdziwiło zapewne niejednego BSowicza a tym bardziej Nas samych, że znajomość na stopie rowerowej ewoluowała w poważną i trwałą znajomość na stopie prywatnej..:)))
...pojawił się nowy strój rowerowy..
..z dedykacją dla Kamila :))
LIPIEC
Cóż..jak było w lipcu, chyba każdy z Was pamięta. Pogoda nie dopisywała prawie wcale. Jednak udało się pojeździć a także pojechać z córcią na wakacje nad morze:)
W tymże miesiącu też dokonała się lekka metamorfoza Dżulietty, przydarzył mi się pierwszy kapeć a także zaliczyłam, okupioną wielkim wysiłkiem, pierwszą setkę w życiu!!! oraz z nieco bliższych, wykorzystując ładną jeszcze pogodę, do Dęblina.
...bywało tak...
.. i tak..
Gdyby nie doping moje prywatnego Kołcza, nie dałabym rady...ale jednak udało się :))) zaliczyłam SETKĘ
..a potem zjedliśmy wypasionego kebaba :))) ..i Nasza przygoda z kebabem trwa nadal...
..kolejne wycieczki..
..nawet udało mi się pojechać na urlop z dzieckiem nad morze..
.. na koniec Uluru we własnej osobie :))
SIERPIEŃ
Niestety z różnych powodów wycieczek coraz mniej chociaż pogoda wcale nie była taka zła..
Wycieczki bliżej i dalej, by podziwiać piękno okolicznej natury :))
Na miejscu testowaliśmy, obecnie skończoną i oddaną do użytku, ulicę Sosnową a także z niepokojem obserwowaliśmy wysoki stan na Wiśle.
...niestety któregoś dnia moim oczom ukazał się pierwszych jesiennych liści...
..i poranne mgły też stały się obecne..
..nowy licznik:)
..Kazimierz Dolny nad Wisłą..
..w pewne niedzielne popołudnie Kamil zrobił pyszny obiadek...była niezła wyżerka!!!
..a pod koniec sierpnia ten sam Kamil miał urodziny i takie oto cud malina muffinki mogliśmy zjeść :)))
WRZESIEŃ
Śmiem twierdzić ze pogoda była o niebo lepsza niż w lipcu, zwanym potocznie, lipcopadem :))
Dlatego wycieczki też były, a nawet spotkaliśmy się z jednym ze wspólnych znajomych z BS, z Rafałem. Generalnie korzystaliśmy z ładnej pogody i wolnego czasu, by jeździć jak najwięcej.
..na dowód spotkania..
..odwiedziliśmy też Janowiec..
..i Zalew w Janowicach..
..tradycyjnie już Azoty..
..i wycieczka z siostrą Kamila, Dorotą :)
PAŹDZIERNIK
Skończyły się dojazdy do pracy rowerem, bo poranki bywają chłodnawe no i Majkę odwieść trzeba do przedszkola. Ilość wycieczek niestety topniała jak lód, ale ciągle miałam cichą nadzieję, że dobiję do 2000 km :)
Dobiegała końca budowa nowej części Bulwaru nad Wisłą, dlatego tez nie raz tam gościliśmy :))
Pogoda zaskakiwała chyba wszystkich, bowiem mimo chłodnych poranków dni dostarczały przyjemnego słoneczka i nie skąpiły też chilloutowych jak na ten miesiąc temperatur :]
..był taki dzień, w którym pojechaliśmy do Rezerwatu Piskory..
LISTOPAD
Coraz bardziej widać było i czuć jesień, liście zmieniały swe barwy, słońce już nie świeciło jak dawniej wysoko i dni stawały się krótsze.
Wieczorami robiło się rzeczywiście chłodno, dlatego też coraz rzadziej wychodziliśmy o tej porze i nie do końca mogliśmy też skorzystać w wolnych weekendów, bo ciągle byliśmy czymś innym zajęci.
Jednak w jeden w listopadowych poranków oboje pierwszy raz w życiu skorzystaliśmy z oferty MOSiRu w Naszym mieście i zachęceni perspektywą zjedzenia ciepłej kiełbaski w grilla, wybraliśmy się z grupą rowerzystów na jesienną przejażdżkę, kończącą oficjalny sezon rowerowy 2011.
..Puławski Rajd Rowerowy..
GRUDZIEŃ
Niestety zupełnie inne sprawy osobiste pochłonęły mój czas i nie pozwoliły na jazdy :((
PODSUMOWUJĄC
Rok był dla mnie rokiem bardzo przełomowym, zarówno w życiu prywatnym jak
i zawodowym. Po ciężkiej walce stałam się wolna kobietą i w związku z tym starałam i nadal staram się pozamykać swoją przeszłość...
W pracy dostałam umowę na czas nieokreślony, co daje mi, jako kobiecie
z dzieckiem, stabilizację finansową..
Na początku roku zaczęła się moja przygoda z rowerem a już w marcu kupiłam sobie swój własny, wymarzony bike :)))
Potem niezbędne akcesoria, upgrade, wkońcu pierwsza SETKA :))))))))
Niestety musiały być też jakieś straty, licznik okazał się być wadliwy, lampka rowerowa niestety też a do tego podczas wakacji nad morzem wysiadł mi mój ukochany aparat fotograficzny :(((
Śmiem twierdzić, że od momentu, kiedy w moim życiu pojawił się rower, wszystko co się działo wokół mnie nabrało niesamowitego tempa...
Najważniejszym i najcudowniejszym przewrotem, jako dokonał się z moim i nie tylko, życiu, było odnalezienie osoby, z którą chce się konie kraść, z którą chce się założyć rodzinę, z którą chce się zestarzeć...a mówiąc po "rowerowemu"...chce się przejechać wspólnie rowerową ścieżką życia!!!
Nasza cierpliwość została nagrodzona i teraz mamy siebie :)
Dziękuję, że jesteś Kamil...Kocham Cię :***
To by było na tyle :)
Do zobaczenia na trasach bikerowicze :)))))))))))))