- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Wpisy archiwalne w kategorii
W towarzystwie
Dystans całkowity: | 2051.63 km (w terenie 297.83 km; 14.52%) |
Czas w ruchu: | 129:40 |
Średnia prędkość: | 15.13 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.70 km/h |
Suma podjazdów: | 343 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 119 (62 %) |
Suma kalorii: | 2530 kcal |
Liczba aktywności: | 99 |
Średnio na aktywność: | 20.72 km i 1h 26m |
Więcej statystyk |
Kazimierska integracja :)) [03.09.2011]
Wtorek, 6 września 2011 | dodano: 05.09.2011Kategoria do 50 km, off-road, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(13)
34.58 km (7.00 km teren), czas: 02:21 h, avg:14.71 km/h,
prędkość maks: 32.10 km/hTemperatura:23.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Kiedy został wylosowany wypad do Kazimierza Dolnego, a ściślej do Kazimierskiego Parku Krajobrazowego, nikt nie przypuszczał, że sobota będzie taka udana..ale do początku :]
Dlaczego wylosowana..otóż dlatego, że oboje z Kamilem mieliśmy odmienne pomysły na sobotni rower i nie mogliśmy się zdecydować. Dlatego też dołożyliśmy jeszcze jedno miejsce i tak do wyboru był: Rezerwat Piskory, Wilków, Kazimierski Park Krajobrazowy. Kamil zrobił trzy karteczki z nazwami miejsc, złożyliśmy je i wrzuciliśmy do dużego słoika. Majka wcieliła się w rolę "sierotki" losującej karteczkę :)
Wylosowała, wspomniany wyżej Kazimierski Park Krajobrazowy...
Tak więc sobotni rower zabukowany. Do tego napisał do mnie Rafał z info, iż właśnie w sobotę będzie w Kaziku i możemy się poznać, zobaczyć i pogadać :)) Bardzo chętnie, czemu nie :D
Tak więc zebraliśmy się w sobotnie przedpołudnie i wyruszyliśmy do Kazika. Z tytułu, jak zwykle zatłoczonej szosy, najpierw pojechaliśmy ścieżką rowerową do Parchatki..
..by tam wbić się bezpośrednio w kierunek Kazimierz. Miłym zaskoczeniem była nowa nawierzchnia na odcinku Parchatka - Bochotnica. Co prawda w niektórych miejscach jeszcze leży stara, ale co tam, najważniejsze, że wreszcie się coś dzieje, bo odkąd pamiętam tamta trasa była masakra, nierówna, z licznymi wybojami :/ Tak więc dzisiaj jechało się fantastycznie :D Do tego pogoda dopisała, chociaż czuć w powietrzu jesień i widać zmieniające kolory liście, ale i tak było cudnie :))
Dojechaliśmy do Kazika, zatrzymaliśmy się na chwile na wale, by odsapnąć i zsynchronizować się z Rafałem i pojechaliśmy dalej..
Przejazd na rowerze przez wał, wśród mnóstwa turystów to istna masakra, nawet niestety z braku miejsca zahaczyłam gościa rogiem :( niechcący, ale nawet nie miałam się jak zatrzymać..
Zjechaliśmy z wału by oczom Naszym ukazały się takie widoczki
a w Kazimierzu i okolicach takich jest o wiele więcej..
Wjechaliśmy w wąwóz, który niestety okazał się zbyt stromy na podjazd rowerem, dlatego musieliśmy je wprowadzać. Poza tym był bardzo wąski i usłany licznymi korzeniami i kamieniami. Wspinaczka w rowerem wcale nie była łatwa, nawet ludzie, którzy Nas minęli stwierdzili, że Nas podziwiają, że my tak drałujemy pod górkę, pchając Nasze maszyny :)
Trochę niewyraźne zdjęcie, ale wrzucam..
Dotarliśmy na w miarę równy teren i siup na siodełka. Zdecydowanie lepiej niż pchanie :D
Minęliśmy słynną w tych okolicach Albrechtówkę, by znów wjechać w las, pomiędzy drzewa i krzaki :)
Jechaliśmy, jechaliśmy aż wyjechaliśmy...i nie mogliśmy się napatrzeć..
Po prawej stronie Janowiec ze swym Zamkiem
Na dole Wisła
W oddali wiatrak
A w dole za krzakami to wieś Mięćmierz
Kamil "badał" zejście z punktu widokowego :)
Zjedliśmy, napoiliśmy się, popatrzyliśmy w mapkę i ustaliliśmy dalszy ciąg wyprawy.
Zeszliśmy w dół do wsi, po kamieniach i żwirze a potem nawet po piachu. Kamil zjechał z górki, a ja sprowadziłam z niej rower.
Droga do wsi..
Uluru :)
Znaki informacyjne we wsi
Postanowiliśmy Wrócić do Kazika, gdzie niebawem miał zjawić się Rafał, a poza tym wieczorem jak zwykle czas zajęty, więc trzeba było wszystkich uszczęśliwić, by nikt nie został poszkodowany :)
Jechaliśmy nadal niebieskim szlakiem. Początkowo droga była wyboista - kocie łby - i do tego było nieco pod górkę... Potem na szczęście zmieniła się w ubitą gruntową.
Dalej według drogowskazów...kolejny wąwóz..
..i tak Nas prowadziły, że wylądowaliśmy na cmentarzu Kazimierskim :( No rzesz, co jest w mordę!!!
Okazało się, że w pewnym momencie ze szlaku niebieskiego wjechaliśmy w zielony, który właśnie tamtędy przebiega, czyli przez wąwóz i na cmentarz..
Widok z mostku, na wyjeździe z cmentarza..
Spotkaliśmy też Pana, któremu Kamil pożyczył a raczej oddał łatkę, bo syn złapał kapcia i trzeba było ratować oponkę :)
Widok po wyjechaniu z cmentarza
Wbiliśmy się na Rynek, skąd do lodziarni na lody :))
Po chwilach delektowania się pysznościami domowej roboty, spiknęliśmy się na Rynku z Rafałem i razem pojechaliśmy na wał, by móc spokojnie pogadać :)
Pogadali, pośmiali się, pooglądali nawzajem rowery, wrócili do Puław, gdzie Rafał uzupełnił sakwę z pieniędzmi i już we trójkę uzupełniliśmy Nasze puste żołądki :D
Nasze rowery :)
Znów pogawędka i powrót Kazimierską na Włostowice, by kolega odwiedził sklep spożywczy. Tam się pożegnaliśmy, życząc szczęśliwego powrotu do domu :))
Dzięki Rafał za towarzystwo i do zobaczenia następnym razem :)))
Dlaczego wylosowana..otóż dlatego, że oboje z Kamilem mieliśmy odmienne pomysły na sobotni rower i nie mogliśmy się zdecydować. Dlatego też dołożyliśmy jeszcze jedno miejsce i tak do wyboru był: Rezerwat Piskory, Wilków, Kazimierski Park Krajobrazowy. Kamil zrobił trzy karteczki z nazwami miejsc, złożyliśmy je i wrzuciliśmy do dużego słoika. Majka wcieliła się w rolę "sierotki" losującej karteczkę :)
Wylosowała, wspomniany wyżej Kazimierski Park Krajobrazowy...
Tak więc sobotni rower zabukowany. Do tego napisał do mnie Rafał z info, iż właśnie w sobotę będzie w Kaziku i możemy się poznać, zobaczyć i pogadać :)) Bardzo chętnie, czemu nie :D
Tak więc zebraliśmy się w sobotnie przedpołudnie i wyruszyliśmy do Kazika. Z tytułu, jak zwykle zatłoczonej szosy, najpierw pojechaliśmy ścieżką rowerową do Parchatki..
Ciągle w budowie - wał i ścieżka rowerowa do Kazimierza© uluru
..by tam wbić się bezpośrednio w kierunek Kazimierz. Miłym zaskoczeniem była nowa nawierzchnia na odcinku Parchatka - Bochotnica. Co prawda w niektórych miejscach jeszcze leży stara, ale co tam, najważniejsze, że wreszcie się coś dzieje, bo odkąd pamiętam tamta trasa była masakra, nierówna, z licznymi wybojami :/ Tak więc dzisiaj jechało się fantastycznie :D Do tego pogoda dopisała, chociaż czuć w powietrzu jesień i widać zmieniające kolory liście, ale i tak było cudnie :))
Dojechaliśmy do Kazika, zatrzymaliśmy się na chwile na wale, by odsapnąć i zsynchronizować się z Rafałem i pojechaliśmy dalej..
Na wale w Kazimierzu© uluru
Wisła znowu opadła© uluru
Przejazd na rowerze przez wał, wśród mnóstwa turystów to istna masakra, nawet niestety z braku miejsca zahaczyłam gościa rogiem :( niechcący, ale nawet nie miałam się jak zatrzymać..
Zjechaliśmy z wału by oczom Naszym ukazały się takie widoczki
a w Kazimierzu i okolicach takich jest o wiele więcej..
Wjechaliśmy w wąwóz, który niestety okazał się zbyt stromy na podjazd rowerem, dlatego musieliśmy je wprowadzać. Poza tym był bardzo wąski i usłany licznymi korzeniami i kamieniami. Wspinaczka w rowerem wcale nie była łatwa, nawet ludzie, którzy Nas minęli stwierdzili, że Nas podziwiają, że my tak drałujemy pod górkę, pchając Nasze maszyny :)
Dzisiejszy off-road© uluru
Trochę niewyraźne zdjęcie, ale wrzucam..
uluru wprowadza rower w wąwozie..© uluru
Dotarliśmy na w miarę równy teren i siup na siodełka. Zdecydowanie lepiej niż pchanie :D
Minęliśmy słynną w tych okolicach Albrechtówkę, by znów wjechać w las, pomiędzy drzewa i krzaki :)
Jechaliśmy, jechaliśmy aż wyjechaliśmy...i nie mogliśmy się napatrzeć..
Po prawej stronie Janowiec ze swym Zamkiem
Na dole Wisła
W oddali wiatrak
A w dole za krzakami to wieś Mięćmierz
Kamil "badał" zejście z punktu widokowego :)
Zjedliśmy, napoiliśmy się, popatrzyliśmy w mapkę i ustaliliśmy dalszy ciąg wyprawy.
Jem amciu i czytam mapę :)© uluru
Zeszliśmy w dół do wsi, po kamieniach i żwirze a potem nawet po piachu. Kamil zjechał z górki, a ja sprowadziłam z niej rower.
Droga do wsi..
Zjazd z punktu widokowego w Mięćmierzu© uluru
Uluru :)
Uluru na tle Zamku w Janowcu© uluru
Znaki informacyjne we wsi
A to drogowskaz na kolejną wycieczkę :)© uluru
Tam jedziemy© uluru
Mapa szlaków nie tylko rowerowych© uluru
Postanowiliśmy Wrócić do Kazika, gdzie niebawem miał zjawić się Rafał, a poza tym wieczorem jak zwykle czas zajęty, więc trzeba było wszystkich uszczęśliwić, by nikt nie został poszkodowany :)
Jechaliśmy nadal niebieskim szlakiem. Początkowo droga była wyboista - kocie łby - i do tego było nieco pod górkę... Potem na szczęście zmieniła się w ubitą gruntową.
Dalej według drogowskazów...kolejny wąwóz..
Uluru ucieka przed komarami..© uluru
Następny wąwóz..który doprowadził Nas do cmentarza© uluru
..i tak Nas prowadziły, że wylądowaliśmy na cmentarzu Kazimierskim :( No rzesz, co jest w mordę!!!
Okazało się, że w pewnym momencie ze szlaku niebieskiego wjechaliśmy w zielony, który właśnie tamtędy przebiega, czyli przez wąwóz i na cmentarz..
Widok z mostku, na wyjeździe z cmentarza..
Spotkaliśmy też Pana, któremu Kamil pożyczył a raczej oddał łatkę, bo syn złapał kapcia i trzeba było ratować oponkę :)
Widok po wyjechaniu z cmentarza
Widok na okolice Kazimierza© uluru
Uluru czeka na Kamila© uluru
Wbiliśmy się na Rynek, skąd do lodziarni na lody :))
Po chwilach delektowania się pysznościami domowej roboty, spiknęliśmy się na Rynku z Rafałem i razem pojechaliśmy na wał, by móc spokojnie pogadać :)
Pogadali, pośmiali się, pooglądali nawzajem rowery, wrócili do Puław, gdzie Rafał uzupełnił sakwę z pieniędzmi i już we trójkę uzupełniliśmy Nasze puste żołądki :D
Nasze rowery :)
Szosówka Rafała© uluru
Rowery Nasze na popasie :)© uluru
Znów pogawędka i powrót Kazimierską na Włostowice, by kolega odwiedził sklep spożywczy. Tam się pożegnaliśmy, życząc szczęśliwego powrotu do domu :))
Dzięki Rafał za towarzystwo i do zobaczenia następnym razem :)))
Chill :)
Wtorek, 6 września 2011 | dodano: 12.09.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(1)
12.34 km (0.00 km teren), czas: 00:59 h, avg:12.55 km/h,
prędkość maks: 32.20 km/hTemperatura:17.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wieczorny wypad z Kamilem i jego siostrą :)
Niestety miałam problemy z przednią lampka, która najprawdopodobniej się zepsuła :/
Natomiast Kamilowi nie działała tylna :/ Dlatego Kamil jechał jako pierwszy, jego siostra w środku, a ja że miałam działającą tylną lampkę, to jechałam ostatnia :)
Pojechaliśmy Gościńczykiem i o dziwo "bratowa" pokonała ten podjazd bez marudzenia:)
Potem objechaliśmy miasto..
Skwerek
..potem na Bulwar, ale były wyłączone latarnie i cały klimat szlak trafił :/
Mimo to pojechaliśmy zobaczyć jak dużo już zrobili tego deptaku i chociaż jeszcze im trochę zostało to wygląda to bardzo obiecująco :)
Kolejny postój na alejkach..
...zajechaliśmy zobaczyć nowo powstały Browar...
Powrót do domu Centralną, Zieloną i Kazimierską...
Było fajnie i koniecznie trzeba powtórzyć :)))
Dziękuję Kochanie :)
Niestety miałam problemy z przednią lampka, która najprawdopodobniej się zepsuła :/
Natomiast Kamilowi nie działała tylna :/ Dlatego Kamil jechał jako pierwszy, jego siostra w środku, a ja że miałam działającą tylną lampkę, to jechałam ostatnia :)
Pojechaliśmy Gościńczykiem i o dziwo "bratowa" pokonała ten podjazd bez marudzenia:)
Potem objechaliśmy miasto..
Skwerek
Rowey trzy na tle fontanny :)© uluru
Dziewczyny dwie...© uluru
..potem na Bulwar, ale były wyłączone latarnie i cały klimat szlak trafił :/
Mimo to pojechaliśmy zobaczyć jak dużo już zrobili tego deptaku i chociaż jeszcze im trochę zostało to wygląda to bardzo obiecująco :)
Kolejny postój na alejkach..
Światelka na alejkach© uluru
...zajechaliśmy zobaczyć nowo powstały Browar...
Browar© uluru
Dziewczyny dwie na swych rumakach :)© uluru
Puławski Most nocą..© uluru
Powrót do domu Centralną, Zieloną i Kazimierską...
Było fajnie i koniecznie trzeba powtórzyć :)))
Dziękuję Kochanie :)
Dwaj biegacze i rowerzystka :)
Komentarze(8) 9.69 km (0.00 km teren), czas: 00:38 h, avg:15.30 km/h, prędkość maks: 29.10 km/hTemperatura:24.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
W piątek wieczorem przyjechał mój brat ze swoimi dziewczynami a w sobotę wrócił też krasnal ogrodowy , toteż sobotnie popołudnie i wieczór spędziliśmy w przydomowym ogródku na delektowaniu się pysznościami jakie przygotowaliśmy wraz z Kamilem i moim bratem :)
W niedzielne przed południe brat mój Maciek wraz z Kamilem umówieni byli na bieganie po ścieżce rowerowej wzdłuż Wisły :) ja postanowiłam się do nich dołączyć...
Grillowa uczta ze znajomymi poprzedniego wieczoru zmotywowała Nas do ruchu, a że pogoda była piękna, tym bardziej nie mogłam odpuścić sobie takiej przyjemności :))
Wyszykowaliśmy się i pobiegliśmy/pojechaliśmy :]
Niestety brak zdjęć z trasy, bo nikt nie wziął telefonu...bo po cóż brać :]
Drogę powrotną umilał Nam wmordewind :/
A na obiad takie cudo.......
Na koniec zdjęcie liścia jaki znalazłam na trawie...
W niedzielne przed południe brat mój Maciek wraz z Kamilem umówieni byli na bieganie po ścieżce rowerowej wzdłuż Wisły :) ja postanowiłam się do nich dołączyć...
Grillowa uczta ze znajomymi poprzedniego wieczoru zmotywowała Nas do ruchu, a że pogoda była piękna, tym bardziej nie mogłam odpuścić sobie takiej przyjemności :))
Wyszykowaliśmy się i pobiegliśmy/pojechaliśmy :]
Niestety brak zdjęć z trasy, bo nikt nie wziął telefonu...bo po cóż brać :]
Drogę powrotną umilał Nam wmordewind :/
A na obiad takie cudo.......
Niedzielny obiadek :)© uluru
Słychać było tylko dzwięk sztućców :)© uluru
Majka wsuwa aż jej się uczy trzęsą :)© uluru
Na koniec zdjęcie liścia jaki znalazłam na trawie...
Rodzinny spacer :)
Poniedziałek, 22 sierpnia 2011 | dodano: 23.08.2011Kategoria do 50 km, Spacerowo, W towarzystwie, Z Majką Rower:
Komentarze(5)
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:29.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
W poniedziałkowe upalne popołudnie wybraliśmy się na spacerek wraz z Majką , Natalią i Kamilem . Dziewczyny jechały na rowerach a My szliśmy piechotą.
Pogoda była istnie basenowa, ale to zostawiliśmy sobie na wieczór :)
Ponadto zza Wisły szły jakieś nieciekawe chmurki burzowe, więc postanowiliśmy zrobić tylko małą rundkę pomiędzy domkami Naszego osiedla.
Było bardzo fajnie, dziewczyny zadowolone, że razem mogą pojeździć i wszyscy wyglądaliśmy jak jedna szczęśliwa rodzinka :)
Z każdą jednak minutą wiatr stawał się coraz silniejszy, zrzucał liście z drzew, na horyzoncie widać było szybko nadciągające chmury...
Musieliśmy się pospieszyć, by nie zostać zmoczonym i kiedy dotarliśmy do domu, rozpętała się ulewa z grzmotami i błyskami w tle. Lało niesamowicie i trwało to niespełna jakieś 10 minut, po czym niebo zaczęło się rozpogadzać i znowu wyszło słońce :)
A wieczorem pojechaliśmy razem na kryty basen :]
Pogoda była istnie basenowa, ale to zostawiliśmy sobie na wieczór :)
Ponadto zza Wisły szły jakieś nieciekawe chmurki burzowe, więc postanowiliśmy zrobić tylko małą rundkę pomiędzy domkami Naszego osiedla.
Było bardzo fajnie, dziewczyny zadowolone, że razem mogą pojeździć i wszyscy wyglądaliśmy jak jedna szczęśliwa rodzinka :)
Mój kochany "krasnal ogrodowy: :))© uluru
Natalka dumnie jedzie do przodu :)© uluru
Oni i rower :)© uluru
Z każdą jednak minutą wiatr stawał się coraz silniejszy, zrzucał liście z drzew, na horyzoncie widać było szybko nadciągające chmury...
Nadciąga burza© uluru
Musieliśmy się pospieszyć, by nie zostać zmoczonym i kiedy dotarliśmy do domu, rozpętała się ulewa z grzmotami i błyskami w tle. Lało niesamowicie i trwało to niespełna jakieś 10 minut, po czym niebo zaczęło się rozpogadzać i znowu wyszło słońce :)
A wieczorem pojechaliśmy razem na kryty basen :]
Idzie jesień.......
Środa, 17 sierpnia 2011 | dodano: 17.08.2011Kategoria do 50 km, Robotniczo, Samotnia, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(8)
7.98 km (0.00 km teren), czas: 00:27 h, avg:17.73 km/h,
prędkość maks: 25.50 km/hTemperatura:25.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj kiedy wstałam, powiedziałam sobie, że nie ma bata, muszę pojechać do pracy na rowerze, mimo iż zza oknem aura nie była zadowalająca, ale perspektywa poprawy pogody napawała mnie porannym optymizmem :)
Spakowałam co trzeba i pojechałam...chłodno rano a ja w krótkich spodenkach, bo jakoś nie dorobiłam się jeszcze nogawek, które teraz by się przydały :]
Po drodze widać, że powoli jesień zbliża się do Nas. Liście drzew zaczynają się przebarwiać na żółto złoty kolor i coraz więcej uschniętych liści leży na trawie czy na chodnikach :/ Miejmy nadzieje tylko, że jesień będzie dla Nas rowerzystów łaskawa i podaruje Nam piękne słonko i choć odrobinę ciepła byśmy mogli jeździć i podziwiać piękno przyrody ubranej w jesienne szaty :)
Kiedy robię wpis, tj, około godziny 13 jest pięknie za oknem, coraz więcej słonka i coraz mniej chmur ;)))
W tym miejscu chciałabym wrócić do jednego ze zdjęć, które umieściłam w poprzednim wpisie
Otóż dzisiaj dowiedziałam się, że jest to Stara Papiernia rodziny Czartoryskich w Celejowie , o której możecie sobie dokładnie poczytać TUTAJ
albo TUTAJ
Ponadto jak podają obie strony, w Celejowie jest też Pałac, do którego koniecznie następnym razem musimy dotrzeć, jak i zrobić zdjęcia papierni z bliska, bo jestem ciekawa jak wygląda :)
Tak więc tym razem My, czyli Kamil i ja będziemy bawić się w pewnego rodzaju poszukiwaczy historii, jak ostatnio Grześ i Paula :]
Jadąc po pracy do domciu, mijając zaspanych, nie wiedzieć czemu przechodniów, nagle oczom moim ukazał się Kamil :) a to Ci niespodzianka, właśnie poprawiał coś w rowerze i miał do przejechania jeszcze jedna pętlę treningową. Chwilę pogadaliśmy, jak to My i Kamil odprowadził mnie do domciu, po czym poleciał dokończyć co zaczął :]
Pogoda piękna, więc kto wie czy dziś nie pojeździmy, uporawszy się najpierw ze wszystkim dookoła :)
P.S. dzięki Kochanie za towarzystwo do domciu :)
Spakowałam co trzeba i pojechałam...chłodno rano a ja w krótkich spodenkach, bo jakoś nie dorobiłam się jeszcze nogawek, które teraz by się przydały :]
Po drodze widać, że powoli jesień zbliża się do Nas. Liście drzew zaczynają się przebarwiać na żółto złoty kolor i coraz więcej uschniętych liści leży na trawie czy na chodnikach :/ Miejmy nadzieje tylko, że jesień będzie dla Nas rowerzystów łaskawa i podaruje Nam piękne słonko i choć odrobinę ciepła byśmy mogli jeździć i podziwiać piękno przyrody ubranej w jesienne szaty :)
Kiedy robię wpis, tj, około godziny 13 jest pięknie za oknem, coraz więcej słonka i coraz mniej chmur ;)))
W tym miejscu chciałabym wrócić do jednego ze zdjęć, które umieściłam w poprzednim wpisie
Otóż dzisiaj dowiedziałam się, że jest to Stara Papiernia rodziny Czartoryskich w Celejowie , o której możecie sobie dokładnie poczytać TUTAJ
albo TUTAJ
Ponadto jak podają obie strony, w Celejowie jest też Pałac, do którego koniecznie następnym razem musimy dotrzeć, jak i zrobić zdjęcia papierni z bliska, bo jestem ciekawa jak wygląda :)
Tak więc tym razem My, czyli Kamil i ja będziemy bawić się w pewnego rodzaju poszukiwaczy historii, jak ostatnio Grześ i Paula :]
Jadąc po pracy do domciu, mijając zaspanych, nie wiedzieć czemu przechodniów, nagle oczom moim ukazał się Kamil :) a to Ci niespodzianka, właśnie poprawiał coś w rowerze i miał do przejechania jeszcze jedna pętlę treningową. Chwilę pogadaliśmy, jak to My i Kamil odprowadził mnie do domciu, po czym poleciał dokończyć co zaczął :]
Pogoda piękna, więc kto wie czy dziś nie pojeździmy, uporawszy się najpierw ze wszystkim dookoła :)
P.S. dzięki Kochanie za towarzystwo do domciu :)
Do Babci na obiad :)
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | dodano: 16.08.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(14)
48.94 km (0.00 km teren), czas: 02:44 h, avg:17.90 km/h,
prędkość maks: 32.60 km/hTemperatura:28.0, HR max:169 ( 88%), HR avg:109 ( 57%), Kalorie: 1218 (kcal)
Dzisiaj z racji pięknej pogody wybraliśmy się do babci Kamila do Kurowa na obiadek:)
Ja osobiście nie posiadam babci ani w Puławach ani tym bardziej w okolicach, więc perspektywa obiadku u babci napawała optymizmem :D
Kiedy wyszykowaliśmy się , skierowaliśmy się na Kazimierz Dolny :)
W zasadzie dzisiaj trasa bardzo podobna do poprzedniej, przynajmniej w jej początkowym fragmencie.
Puławy-Parchatka-Bochotnica-Wierzchoniów-Celejów-Karmanowice-Klementowice-Kurów-Brzozowa Gać-Chrząchów-Witowice-Końskowola-Młynki-Puławy
Trasa w kierunku do Kazimierza jak zwykle zatłoczona, ludzie pędzą, jakby nie wiadomo gdzie się spieszyli..
Przed wzniesieniem w Celejowie zjechaliśmy z drogi, bo Kamil zauważył coś ciekawego..
Drugi raz pokonując podjazd w Celejowie, było o wiele lepiej niż poprzednio :)
Dalej przez lubelskie wioski, które o tej porze roku wyglądają naprawdę ślicznie, jest kolorowo, cisza i spokój :D
Droga Karmanowice-Klementowice
i dalej po drodze..
Kościół w Buchałowicach..
i bliżej Kurowa..
Dojechaliśmy do Kurowa, zjedliśmy pyszny obiadek, potem mały deser, herbatka i wyruszyliśmy w drogę powrotną, bo wieczorem szykował się grill :)
Droga powrotna była krótsza i jakby z górki, więc szybko minęła. Ponownie przez Końskowolę, Młynki...
...na Azoty, mijając stację Puławy Chemia, mostek na rzece Kurówce i uciekając przed komarami na leśnej ścieżce na ulicy Wróblewskiego i przez miasto i uliczkami osiedlowymi do domu.
Wieczorem zaś czekała Nas kolejna "wyżerka"...
Wycieczka bardzo udana, jak zwykle zresztą w doborowym towarzystwie :)
Dziękuję :)))))))))
Ja osobiście nie posiadam babci ani w Puławach ani tym bardziej w okolicach, więc perspektywa obiadku u babci napawała optymizmem :D
Kiedy wyszykowaliśmy się , skierowaliśmy się na Kazimierz Dolny :)
W zasadzie dzisiaj trasa bardzo podobna do poprzedniej, przynajmniej w jej początkowym fragmencie.
Puławy-Parchatka-Bochotnica-Wierzchoniów-Celejów-Karmanowice-Klementowice-Kurów-Brzozowa Gać-Chrząchów-Witowice-Końskowola-Młynki-Puławy
Trasa w kierunku do Kazimierza jak zwykle zatłoczona, ludzie pędzą, jakby nie wiadomo gdzie się spieszyli..
Przed wzniesieniem w Celejowie zjechaliśmy z drogi, bo Kamil zauważył coś ciekawego..
Stary budynek po drodze do Celejowa© uluru
Drugi raz pokonując podjazd w Celejowie, było o wiele lepiej niż poprzednio :)
Dalej przez lubelskie wioski, które o tej porze roku wyglądają naprawdę ślicznie, jest kolorowo, cisza i spokój :D
Droga Karmanowice-Klementowice
i dalej po drodze..
Stał sobie biocian bez ruchu© uluru
Kościół w Buchałowicach..
i bliżej Kurowa..
Bocian w gnieździe po drodze do Kurowa© uluru
Dojechaliśmy do Kurowa, zjedliśmy pyszny obiadek, potem mały deser, herbatka i wyruszyliśmy w drogę powrotną, bo wieczorem szykował się grill :)
zdezelowana szosa po drodze..© uluru
Droga powrotna była krótsza i jakby z górki, więc szybko minęła. Ponownie przez Końskowolę, Młynki...
Puławy witają wszystkich :))© uluru
...na Azoty, mijając stację Puławy Chemia, mostek na rzece Kurówce i uciekając przed komarami na leśnej ścieżce na ulicy Wróblewskiego i przez miasto i uliczkami osiedlowymi do domu.
Wieczorem zaś czekała Nas kolejna "wyżerka"...
Wycieczka bardzo udana, jak zwykle zresztą w doborowym towarzystwie :)
Dziękuję :)))))))))
Wzniosłe okolice :)
Komentarze(8) 46.18 km (1.00 km teren), czas: 02:35 h, avg:17.88 km/h, prędkość maks: 40.30 km/hTemperatura:25.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj wybraliśmy się z Kamilem wykręcić nieco więcej niż 20, czy 25 kaemów. Plan była nawet na 50, ale wszystko zależało od tego jak będzie czuł się mój nadgarstek, bowiem zaczął mi znowu dokuczać.
Skierowaliśmy się więc do Kazimierza Dolnego, gdzie już na początku drogi przypomniałam sobie, jaka jest ruchliwa i jak mało człowiek czerpie z niej radości...ciągle tylko mknące do przodu auta :/
W końcu sobota była, a Kazimierz, jak większość miejscowości turystycznych, oblegany jest turystami..
Po drodze zatrzymaliśmy się przy drodze do Promu
W okolicy Bochotnicy zaczęło padać a raczej pluć z nieba i im bliżej byliśmy Kazimierza tym mocniej padało. Dojechaliśmy do Wału w Kazimierzu i zatrzymaliśmy się na chwilę, by dać odpocząć nadgarstkowi. Dzisiaj w ogóle mieliśmy więcej przystanków niż zwykle, właśnie przez moja rękę :/
Przecisnęliśmy się przez tłum turystów i ominąwszy Starówkę, wyjechaliśmy z tłocznej części Kazimierza. Jechaliśmy w kierunku Wylągów a po drodze takie widoczki..
Szkoda, że wcześniej padało, bo pewnie byśmy skręcili w jakiś wąwóz, ale niestety po deszczach mokra glina nie jest sprzymierzeńcem rowerzystów :/
Tak więc pojechaliśmy dalej...
Pierwszy z wielu podjazdów został pokonany przed miejscowością Wylągi, gdzie znajduje się stajnia, do której to ciągle wybrać się nie mogę :/
Kiedy wyłoniliśmy się zza tej górki..
oczom Naszym ukazały się przecudne widoczki :))
...jednak trzeba było jechać dalej...
Nie mogłam się napatrzeć, jak ta Nasza kraina lubelska pięknie wygląda latem, wszystko jest zielone, niebo pięknie niebieskie, ptaszki radośnie śpiewają :]
Istna sielanka, nic tylko rozłożyć się na kocu na trawie i odpoczywać...
Dalej pojechaliśmy w stronę Skowieszynka, a po drodze widoczki, których było zdecydowanie więcej niż zdjęć, ale przecież nie można tylko stać i robić fotki, bo czasu by nie starczyło na jazdę :)
Kierując się w stronę Bochotnicy, pokonaliśmy fantastyczny zjazd, na którym Kamil postanowił pobić swój rekord max szybkości, ale ze względu na nie do końca sucha nawierzchnię, nie mógł w pełni "rozwinąć skrzydeł ", natomiast ja ustanowiłam swoją nową max prędkość :)
Po zjechaniu z górki
Z Bochotnicy nową nawierzchnią do Wierzchoniowa i Celejowa, zaliczając kolejne to wzniesienia...
Potem Stok - Stary Pożóg - Końskowola - Młynki
i wreszcie Puławy, przez Biowet..
i dalej ścieżką rowerową wzdłuż obwodnicy, miastem i uliczkami osiedlowymi do domu na obiadek :)))
No niezłe wzniesienia zafundował mi dzisiaj Kamil, tym bardziej, że nadgarstek dokucza jak ta lala :/// do lekarza i tak pewnie nie pójdę, więc jedyne co robię to smaruję Ketonalem i noszę rękę w bandażu elastycznym :/
Mimo tego, wycieczka udała się bardzo, dziewicze tereny dla mnie, pod których jestem dużym wrażeniem :)))
Dziękuję Kochanie :)))
Skierowaliśmy się więc do Kazimierza Dolnego, gdzie już na początku drogi przypomniałam sobie, jaka jest ruchliwa i jak mało człowiek czerpie z niej radości...ciągle tylko mknące do przodu auta :/
W końcu sobota była, a Kazimierz, jak większość miejscowości turystycznych, oblegany jest turystami..
Po drodze zatrzymaliśmy się przy drodze do Promu
W okolicy Bochotnicy zaczęło padać a raczej pluć z nieba i im bliżej byliśmy Kazimierza tym mocniej padało. Dojechaliśmy do Wału w Kazimierzu i zatrzymaliśmy się na chwilę, by dać odpocząć nadgarstkowi. Dzisiaj w ogóle mieliśmy więcej przystanków niż zwykle, właśnie przez moja rękę :/
Przecisnęliśmy się przez tłum turystów i ominąwszy Starówkę, wyjechaliśmy z tłocznej części Kazimierza. Jechaliśmy w kierunku Wylągów a po drodze takie widoczki..
Szkoda, że wcześniej padało, bo pewnie byśmy skręcili w jakiś wąwóz, ale niestety po deszczach mokra glina nie jest sprzymierzeńcem rowerzystów :/
Tak więc pojechaliśmy dalej...
Pierwszy z wielu podjazdów został pokonany przed miejscowością Wylągi, gdzie znajduje się stajnia, do której to ciągle wybrać się nie mogę :/
Kiedy wyłoniliśmy się zza tej górki..
oczom Naszym ukazały się przecudne widoczki :))
Jarzębina czerwona..© uluru
...jednak trzeba było jechać dalej...
dalej pod górę...© uluru
Nie mogłam się napatrzeć, jak ta Nasza kraina lubelska pięknie wygląda latem, wszystko jest zielone, niebo pięknie niebieskie, ptaszki radośnie śpiewają :]
Istna sielanka, nic tylko rozłożyć się na kocu na trawie i odpoczywać...
Dalej pojechaliśmy w stronę Skowieszynka, a po drodze widoczki, których było zdecydowanie więcej niż zdjęć, ale przecież nie można tylko stać i robić fotki, bo czasu by nie starczyło na jazdę :)
Kierując się w stronę Bochotnicy, pokonaliśmy fantastyczny zjazd, na którym Kamil postanowił pobić swój rekord max szybkości, ale ze względu na nie do końca sucha nawierzchnię, nie mógł w pełni "rozwinąć skrzydeł ", natomiast ja ustanowiłam swoją nową max prędkość :)
Po zjechaniu z górki
Droga na Puławy i Kazimierz Dolny© uluru
Droga na Wierzchoniów/Celejów..© uluru
Z Bochotnicy nową nawierzchnią do Wierzchoniowa i Celejowa, zaliczając kolejne to wzniesienia...
Potem Stok - Stary Pożóg - Końskowola - Młynki
Młynki..© uluru
i wreszcie Puławy, przez Biowet..
Biowet Puławy© uluru
Waga na terenie Biowetu Puławy© uluru
Waga na terenie Biowetu Puławy© uluru
i dalej ścieżką rowerową wzdłuż obwodnicy, miastem i uliczkami osiedlowymi do domu na obiadek :)))
No niezłe wzniesienia zafundował mi dzisiaj Kamil, tym bardziej, że nadgarstek dokucza jak ta lala :/// do lekarza i tak pewnie nie pójdę, więc jedyne co robię to smaruję Ketonalem i noszę rękę w bandażu elastycznym :/
Mimo tego, wycieczka udała się bardzo, dziewicze tereny dla mnie, pod których jestem dużym wrażeniem :)))
Dziękuję Kochanie :)))
Słoneczny piątek z zakupami w tle :)
Piątek, 12 sierpnia 2011 | dodano: 12.08.2011Kategoria do 50 km, Robotniczo, Samotnia, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(3)
13.86 km (0.00 km teren), czas: 00:30 h, avg:27.72 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:22.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj kiedy otworzyłam oczy, za oknem zobaczyłam słońce prześwietlające prze delikatne poranne chmurki...:) To oznaczało tylko jedno - rowerem do pracy :]
Znowu pyszne śniadanko w doborowym towarzystwie i lecieć trzeba, bo tyra czeka :)
Ehh jak ja lubię takie poranki, już zapomniałam jak może być cudownie rano, kiedy otwierasz oczy i czujesz, że jesteś szczęśliwa i od razu uśmiechasz się i chce się żyć :)
Rano na termometrze było 18 stopni, co napawa optymizmem i nawet wiatr smagający gołe nogi w krótkich spodenkach wcale nie przeszkadza :]
Po Nasze osiedle o poranku ścieżk, którą podążam do pracy.
Mimo iż prognozy weekendowe są optymistyczne, to realia takie, że powoli liście zaczynają na drzewach żółknąć i drzewostany stają się bardziej złote niż zielone...
Cóż, chyba powoli zbliża się do Nas jesień i możemy mieć tylko nadzieję, że będzie piękna złota i ciepła, byśmy mogli porowerować sobie :)))
Mam też na dzisiaj mały plan, by na rower po obiedzie wyskoczyć, bo wczorajszy jakoś nie wypalił, za mało czasu, za dużo wszystkiego innego :/
Po południu Kamil przyjehał po mnie do pracy i postanowiliśmy zajechać do rowerowego, zobaczyc jakie liczniki mogą mnie zaproponować :)
Szybko, krótko i na temat...Licznik został zakupiony :D
Padło na firme Kellys, bo była w korzystnej cenie..
Przejeżdżając koło LIDLA widzieliśmy niebotyczne tłumy i zastanawialiśmy się, dlaczego tak się dzieje...
Pojechaliśmy jednak do domu na obiadek..bo w planach mieliśmy kolejne rowerowanie :)
Znowu pyszne śniadanko w doborowym towarzystwie i lecieć trzeba, bo tyra czeka :)
Ehh jak ja lubię takie poranki, już zapomniałam jak może być cudownie rano, kiedy otwierasz oczy i czujesz, że jesteś szczęśliwa i od razu uśmiechasz się i chce się żyć :)
Rano na termometrze było 18 stopni, co napawa optymizmem i nawet wiatr smagający gołe nogi w krótkich spodenkach wcale nie przeszkadza :]
Po Nasze osiedle o poranku ścieżk, którą podążam do pracy.
Mimo iż prognozy weekendowe są optymistyczne, to realia takie, że powoli liście zaczynają na drzewach żółknąć i drzewostany stają się bardziej złote niż zielone...
Cóż, chyba powoli zbliża się do Nas jesień i możemy mieć tylko nadzieję, że będzie piękna złota i ciepła, byśmy mogli porowerować sobie :)))
Mam też na dzisiaj mały plan, by na rower po obiedzie wyskoczyć, bo wczorajszy jakoś nie wypalił, za mało czasu, za dużo wszystkiego innego :/
Po południu Kamil przyjehał po mnie do pracy i postanowiliśmy zajechać do rowerowego, zobaczyc jakie liczniki mogą mnie zaproponować :)
Szybko, krótko i na temat...Licznik został zakupiony :D
Padło na firme Kellys, bo była w korzystnej cenie..
Przejeżdżając koło LIDLA widzieliśmy niebotyczne tłumy i zastanawialiśmy się, dlaczego tak się dzieje...
Pojechaliśmy jednak do domu na obiadek..bo w planach mieliśmy kolejne rowerowanie :)
Off-road again :]
Piątek, 12 sierpnia 2011 | dodano: 13.08.2011Kategoria do 50 km, off-road, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10)
30.12 km (7.00 km teren), czas: 01:50 h, avg:16.43 km/h,
prędkość maks: 36.10 km/hTemperatura:27.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Po południu postanowiliśmy skorzystac z pieknej pogody i skoczyc do lasku :)
Licznik został zamontowany i prezentuje się bardzo fajnie i mam nadzieje, że nie będzie płatał mi takich figli jak ten poprzedni...
Przed wyjazdem popsikaliśmy się Autanem, bo komary nie dają wciąż o sobie zapomnieć :/
Pojechaliśmy nową ścieżką rowerową, która łączy Włostowice z miastem. To jest bardzo fajny skrót do miasta, a dla mnie rewelacja, bo będę mieć krótsza trasę do pracy, mimo iż jest to droga "pod górkę".
Po drodze zauważyliśmy małą niespodziankę na ścieżce rowerowej
Kiedy ptzejeżdżaliśmy koło Lidla, ów wspomniany tłum ciągle krążył
Dalej ulicą Słowackiego i Partyzanktów na ścieżke rowerową na Azoty a tam na punkt widokowy, na którym Nad już dawno nie było.
Parę fotek z tamtego miejsca.. (część robił Kamil a część ja)
Z punktu pojechaliśmy do lasu, gdzie dzisiaj bardzo czuć było amoniak :/
Cały czas w lesie, nawet zatrzymać się nie mieliśmy jak, bo ciągle gryzły komary :/
Na chwilę, kiedy wyjechaliśmy z lasu..
i poleciliśmy dalej...w las...
Wyjechaliśmy koło torów i skierowaliśmy się spowrotem do domu. Przejechaliśmy obok stacji Puławy Azoty, potem koło Mostostalu, do ścieżki rowerowej wzdłuż torów..
..dalej ulicą Partyzantów, Centralna, Zielona, Filtrowa, Skowieszyńska, Kazimierska i osiedlowymi uliczkami do domu...
...zaraz otworzą nowy supermarket..
gdzie czekała na Nas pyszna ciepła włoska pizza ;)))
Dzięki Kochanie i oby więcej:)))
Licznik został zamontowany i prezentuje się bardzo fajnie i mam nadzieje, że nie będzie płatał mi takich figli jak ten poprzedni...
Nowy licznik© uluru
Kokpit© uluru
Przed wyjazdem popsikaliśmy się Autanem, bo komary nie dają wciąż o sobie zapomnieć :/
Pojechaliśmy nową ścieżką rowerową, która łączy Włostowice z miastem. To jest bardzo fajny skrót do miasta, a dla mnie rewelacja, bo będę mieć krótsza trasę do pracy, mimo iż jest to droga "pod górkę".
Po drodze zauważyliśmy małą niespodziankę na ścieżce rowerowej
Jedno z kilku rond w Puławach© uluru
Kiedy ptzejeżdżaliśmy koło Lidla, ów wspomniany tłum ciągle krążył
Tłumy pod Lidlem© uluru
Dalej ulicą Słowackiego i Partyzanktów na ścieżke rowerową na Azoty a tam na punkt widokowy, na którym Nad już dawno nie było.
Parę fotek z tamtego miejsca.. (część robił Kamil a część ja)
Jakiś kopytny był tutaj..© uluru
Z punktu pojechaliśmy do lasu, gdzie dzisiaj bardzo czuć było amoniak :/
Cały czas w lesie, nawet zatrzymać się nie mieliśmy jak, bo ciągle gryzły komary :/
Na chwilę, kiedy wyjechaliśmy z lasu..
i poleciliśmy dalej...w las...
Wyjechaliśmy koło torów i skierowaliśmy się spowrotem do domu. Przejechaliśmy obok stacji Puławy Azoty, potem koło Mostostalu, do ścieżki rowerowej wzdłuż torów..
..dalej ulicą Partyzantów, Centralna, Zielona, Filtrowa, Skowieszyńska, Kazimierska i osiedlowymi uliczkami do domu...
...zaraz otworzą nowy supermarket..
Nowy Supermarket budowlany© uluru
Są już koszyki :)© uluru
gdzie czekała na Nas pyszna ciepła włoska pizza ;)))
Dzięki Kochanie i oby więcej:)))
Off-road...
Komentarze(8) 10.52 km (2.00 km teren), czas: 00:41 h, avg:15.40 km/h, prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max:192 (101%), HR avg: (%), Kalorie: 310 (kcal)
Dzisiaj po południu nadal dopisywała piękna pogoda, tak więc po pysznym obiadku postanowiliśmy gdzieś wyskoczyć :)
Tym razem pomysł padł na pętlę w lesie za Parkiem Jordanowskim, którą to jeżdżą rowerzyści na GP Puław. Pisałam o tym TUTAJ
Jazda miała być rozpoznawcza, bo Kamil nie zna tego lasu, a ja chociaż w młodości często tam bywałam, to jednak musiałam sobie odświeżyć stare kąty :)
Z góry wybaczcie za jakość zdjęć, ale większość robiona była w pospiechu przed chmarami komarów, a poza tym powoli zaczynał zapadać zmierzch, więc bez statywu trudno o wyraźne zdjęcia :/
Oczywiście, żeby tradycji stało się zadość najpierw na BP dopompować koło :]
Potem przez Włostowice i miasto do lasu...
Park Jordanowski a w nim takie oto coś, wewnątrz czego bawiłam się jak byłam mała.
Jakiś czas temu zrobili to Skate Park i dobrze, bo młodzi maję się gdzie wyszaleć a i takich co to tu na piwo i nie tylko przychodzi, też nie brakuje ;)
Kamila nowa koszulka..
Przed wjazdem do lasu..
Wjechaliśmy w las...w jego początkowej części widać pozostałości po starych chodnikach spacerowych, ale teraz większość jest już zniszczona. Las fajny, dużo oczywiście pokrzyw i innych krzaczorów, poza tym w zasadzie to nie wiedzieliśmy gdzie jedziemy, bo opaski wyznaczające trasę były już zdjęte i jechaliśmy po prostu przed siebie. Po drodze trafiliśmy na jednoosobowa miejscówkę, gdzie Kamil chciał usiąść ale siedzenie było mokre :/
No i okazało się, że nie dokładnie popsikaliśmy się cudownym Autanem, bo zaczęły Nas obsiadać komarzyska wstrętne :/
Nie zastanawiając się pojechaliśmy dalej, klucząc po przeróżnych ścieżkach, których w tym lesie nie brakuje :)
Po drodze minęliśmy Pana z pięknym Huskim i na koniec zaliczyliśmy niezły podjazd, a raczej Kamil zaliczył do w 100%, bo ja gdzieś w 3/4 długości wymiękłam...ale nie szkodzi, podjadę kolejnym razem :]
Kiedy wyjechaliśmy na polanę, wiedzieliśmy, że źle pojechaliśmy :/
Niestety w tym momencie zaczęło padać, a wcale nie miało tego dnia i cała przyjemność wzięła w łeb., bo musieliśmy szybko szukać jakiegoś schronienia by nas za mocno nie zlało.
Dotarliśmy do tzw. alejek i tam pod drzewem przeczekaliśmy.
Niestety na tym skończyła się Nasza leśna przygoda i wróciliśmy do domu :/
Mnie tam się ten lasek podobał i z chęcią do niego będziemy wracać, bo można fajnie sobie potrenować i poszaleć na ścieżkach, bez obawy, że się człowiek zgubi bo zawsze gdzieś się wyjedzie :)
W sobotę 20 sierpnia w Puławach w tymże lasku odbędą się kolejne zawody GP Puław.. W tym roku już nie wystartuje, ale kto wie czy w przyszłym się na to nie skuszę :))
Pomimo małego deszczyku i krótkiej jazdy, wypadzik udany :]
Dziękuję Kochanie :)
Tym razem pomysł padł na pętlę w lesie za Parkiem Jordanowskim, którą to jeżdżą rowerzyści na GP Puław. Pisałam o tym TUTAJ
Jazda miała być rozpoznawcza, bo Kamil nie zna tego lasu, a ja chociaż w młodości często tam bywałam, to jednak musiałam sobie odświeżyć stare kąty :)
Z góry wybaczcie za jakość zdjęć, ale większość robiona była w pospiechu przed chmarami komarów, a poza tym powoli zaczynał zapadać zmierzch, więc bez statywu trudno o wyraźne zdjęcia :/
Oczywiście, żeby tradycji stało się zadość najpierw na BP dopompować koło :]
Potem przez Włostowice i miasto do lasu...
Park Jordanowski a w nim takie oto coś, wewnątrz czego bawiłam się jak byłam mała.
Park Jordanowski - tu kiedyś się bawiłam© uluru
Jakiś czas temu zrobili to Skate Park i dobrze, bo młodzi maję się gdzie wyszaleć a i takich co to tu na piwo i nie tylko przychodzi, też nie brakuje ;)
Hopki dla skaterów© uluru
Kamila nowa koszulka..
Przed wjazdem do lasu..
Wjechaliśmy w las...w jego początkowej części widać pozostałości po starych chodnikach spacerowych, ale teraz większość jest już zniszczona. Las fajny, dużo oczywiście pokrzyw i innych krzaczorów, poza tym w zasadzie to nie wiedzieliśmy gdzie jedziemy, bo opaski wyznaczające trasę były już zdjęte i jechaliśmy po prostu przed siebie. Po drodze trafiliśmy na jednoosobowa miejscówkę, gdzie Kamil chciał usiąść ale siedzenie było mokre :/
Miejscówka w lesie :)© uluru
No i okazało się, że nie dokładnie popsikaliśmy się cudownym Autanem, bo zaczęły Nas obsiadać komarzyska wstrętne :/
Nie zastanawiając się pojechaliśmy dalej, klucząc po przeróżnych ścieżkach, których w tym lesie nie brakuje :)
Po drodze minęliśmy Pana z pięknym Huskim i na koniec zaliczyliśmy niezły podjazd, a raczej Kamil zaliczył do w 100%, bo ja gdzieś w 3/4 długości wymiękłam...ale nie szkodzi, podjadę kolejnym razem :]
Kiedy wyjechaliśmy na polanę, wiedzieliśmy, że źle pojechaliśmy :/
Polana gdzieś w lesie..© uluru
Tu zaczął padać deszcz :/© uluru
Niestety w tym momencie zaczęło padać, a wcale nie miało tego dnia i cała przyjemność wzięła w łeb., bo musieliśmy szybko szukać jakiegoś schronienia by nas za mocno nie zlało.
Dotarliśmy do tzw. alejek i tam pod drzewem przeczekaliśmy.
Niestety na tym skończyła się Nasza leśna przygoda i wróciliśmy do domu :/
Mnie tam się ten lasek podobał i z chęcią do niego będziemy wracać, bo można fajnie sobie potrenować i poszaleć na ścieżkach, bez obawy, że się człowiek zgubi bo zawsze gdzieś się wyjedzie :)
W sobotę 20 sierpnia w Puławach w tymże lasku odbędą się kolejne zawody GP Puław.. W tym roku już nie wystartuje, ale kto wie czy w przyszłym się na to nie skuszę :))
Pomimo małego deszczyku i krótkiej jazdy, wypadzik udany :]
Dziękuję Kochanie :)