- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Wzniosłe okolice :)
Komentarze(8) 46.18 km (1.00 km teren), czas: 02:35 h, avg:17.88 km/h, prędkość maks: 40.30 km/hTemperatura:25.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj wybraliśmy się z Kamilem wykręcić nieco więcej niż 20, czy 25 kaemów. Plan była nawet na 50, ale wszystko zależało od tego jak będzie czuł się mój nadgarstek, bowiem zaczął mi znowu dokuczać.
Skierowaliśmy się więc do Kazimierza Dolnego, gdzie już na początku drogi przypomniałam sobie, jaka jest ruchliwa i jak mało człowiek czerpie z niej radości...ciągle tylko mknące do przodu auta :/
W końcu sobota była, a Kazimierz, jak większość miejscowości turystycznych, oblegany jest turystami..
Po drodze zatrzymaliśmy się przy drodze do Promu
W okolicy Bochotnicy zaczęło padać a raczej pluć z nieba i im bliżej byliśmy Kazimierza tym mocniej padało. Dojechaliśmy do Wału w Kazimierzu i zatrzymaliśmy się na chwilę, by dać odpocząć nadgarstkowi. Dzisiaj w ogóle mieliśmy więcej przystanków niż zwykle, właśnie przez moja rękę :/
Przecisnęliśmy się przez tłum turystów i ominąwszy Starówkę, wyjechaliśmy z tłocznej części Kazimierza. Jechaliśmy w kierunku Wylągów a po drodze takie widoczki..
Szkoda, że wcześniej padało, bo pewnie byśmy skręcili w jakiś wąwóz, ale niestety po deszczach mokra glina nie jest sprzymierzeńcem rowerzystów :/
Tak więc pojechaliśmy dalej...
Pierwszy z wielu podjazdów został pokonany przed miejscowością Wylągi, gdzie znajduje się stajnia, do której to ciągle wybrać się nie mogę :/
Kiedy wyłoniliśmy się zza tej górki..
oczom Naszym ukazały się przecudne widoczki :))
...jednak trzeba było jechać dalej...
Nie mogłam się napatrzeć, jak ta Nasza kraina lubelska pięknie wygląda latem, wszystko jest zielone, niebo pięknie niebieskie, ptaszki radośnie śpiewają :]
Istna sielanka, nic tylko rozłożyć się na kocu na trawie i odpoczywać...
Dalej pojechaliśmy w stronę Skowieszynka, a po drodze widoczki, których było zdecydowanie więcej niż zdjęć, ale przecież nie można tylko stać i robić fotki, bo czasu by nie starczyło na jazdę :)
Kierując się w stronę Bochotnicy, pokonaliśmy fantastyczny zjazd, na którym Kamil postanowił pobić swój rekord max szybkości, ale ze względu na nie do końca sucha nawierzchnię, nie mógł w pełni "rozwinąć skrzydeł ", natomiast ja ustanowiłam swoją nową max prędkość :)
Po zjechaniu z górki
Z Bochotnicy nową nawierzchnią do Wierzchoniowa i Celejowa, zaliczając kolejne to wzniesienia...
Potem Stok - Stary Pożóg - Końskowola - Młynki
i wreszcie Puławy, przez Biowet..
i dalej ścieżką rowerową wzdłuż obwodnicy, miastem i uliczkami osiedlowymi do domu na obiadek :)))
No niezłe wzniesienia zafundował mi dzisiaj Kamil, tym bardziej, że nadgarstek dokucza jak ta lala :/// do lekarza i tak pewnie nie pójdę, więc jedyne co robię to smaruję Ketonalem i noszę rękę w bandażu elastycznym :/
Mimo tego, wycieczka udała się bardzo, dziewicze tereny dla mnie, pod których jestem dużym wrażeniem :)))
Dziękuję Kochanie :)))
Skierowaliśmy się więc do Kazimierza Dolnego, gdzie już na początku drogi przypomniałam sobie, jaka jest ruchliwa i jak mało człowiek czerpie z niej radości...ciągle tylko mknące do przodu auta :/
W końcu sobota była, a Kazimierz, jak większość miejscowości turystycznych, oblegany jest turystami..
Po drodze zatrzymaliśmy się przy drodze do Promu
W okolicy Bochotnicy zaczęło padać a raczej pluć z nieba i im bliżej byliśmy Kazimierza tym mocniej padało. Dojechaliśmy do Wału w Kazimierzu i zatrzymaliśmy się na chwilę, by dać odpocząć nadgarstkowi. Dzisiaj w ogóle mieliśmy więcej przystanków niż zwykle, właśnie przez moja rękę :/
Przecisnęliśmy się przez tłum turystów i ominąwszy Starówkę, wyjechaliśmy z tłocznej części Kazimierza. Jechaliśmy w kierunku Wylągów a po drodze takie widoczki..
Szkoda, że wcześniej padało, bo pewnie byśmy skręcili w jakiś wąwóz, ale niestety po deszczach mokra glina nie jest sprzymierzeńcem rowerzystów :/
Tak więc pojechaliśmy dalej...
Pierwszy z wielu podjazdów został pokonany przed miejscowością Wylągi, gdzie znajduje się stajnia, do której to ciągle wybrać się nie mogę :/
Kiedy wyłoniliśmy się zza tej górki..
oczom Naszym ukazały się przecudne widoczki :))
Jarzębina czerwona..© uluru
...jednak trzeba było jechać dalej...
dalej pod górę...© uluru
Nie mogłam się napatrzeć, jak ta Nasza kraina lubelska pięknie wygląda latem, wszystko jest zielone, niebo pięknie niebieskie, ptaszki radośnie śpiewają :]
Istna sielanka, nic tylko rozłożyć się na kocu na trawie i odpoczywać...
Dalej pojechaliśmy w stronę Skowieszynka, a po drodze widoczki, których było zdecydowanie więcej niż zdjęć, ale przecież nie można tylko stać i robić fotki, bo czasu by nie starczyło na jazdę :)
Kierując się w stronę Bochotnicy, pokonaliśmy fantastyczny zjazd, na którym Kamil postanowił pobić swój rekord max szybkości, ale ze względu na nie do końca sucha nawierzchnię, nie mógł w pełni "rozwinąć skrzydeł ", natomiast ja ustanowiłam swoją nową max prędkość :)
Po zjechaniu z górki
Droga na Puławy i Kazimierz Dolny© uluru
Droga na Wierzchoniów/Celejów..© uluru
Z Bochotnicy nową nawierzchnią do Wierzchoniowa i Celejowa, zaliczając kolejne to wzniesienia...
Potem Stok - Stary Pożóg - Końskowola - Młynki
Młynki..© uluru
i wreszcie Puławy, przez Biowet..
Biowet Puławy© uluru
Waga na terenie Biowetu Puławy© uluru
Waga na terenie Biowetu Puławy© uluru
i dalej ścieżką rowerową wzdłuż obwodnicy, miastem i uliczkami osiedlowymi do domu na obiadek :)))
No niezłe wzniesienia zafundował mi dzisiaj Kamil, tym bardziej, że nadgarstek dokucza jak ta lala :/// do lekarza i tak pewnie nie pójdę, więc jedyne co robię to smaruję Ketonalem i noszę rękę w bandażu elastycznym :/
Mimo tego, wycieczka udała się bardzo, dziewicze tereny dla mnie, pod których jestem dużym wrażeniem :)))
Dziękuję Kochanie :)))
K o m e n t a r z e
Zastanawia mnie,czy Syrokomla(ten prom w Bochotnicy)to w ogóle chodzi,bo co jestem tam to jego niema,a bardzo chcę go sfocić do mej kolekcji promów wiślanych.Szkoda,żeście nie podjechali do końca tej drogi na pierwszej fotce.
Aniu ,gratuluję za pokonanie tylu wzniesień w dodatku z kontuzją. VSV83 - 23:13 środa, 17 sierpnia 2011 | linkuj
Aniu ,gratuluję za pokonanie tylu wzniesień w dodatku z kontuzją. VSV83 - 23:13 środa, 17 sierpnia 2011 | linkuj
Przy takiej pogodzie nocleg w domku to grzech , ja zacieram ręce kiedy będę mógł walnąć się z namiotem na takie piękne łączki :D:D:D:D:D:D:D:D
Roadrunner1984 - 20:35 wtorek, 16 sierpnia 2011 | linkuj
No tak, przypomina mi to road-trip 2009 ;).. Kazimierz Dolny, Wojciechów, Nałęczowo, Wąwolnica..Puławy :P Klik - notka na blogu ;-)
bobiko - 12:03 wtorek, 16 sierpnia 2011 | linkuj
Komentuj