- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Wieczorny chillout
Wtorek, 13 marca 2012 | dodano: 14.03.2012Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(6)
7.50 km (0.00 km teren), czas: 00:35 h, avg:12.86 km/h,
prędkość maks: 25.00 km/hTemperatura:7.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj jestem z siebie dumna, bo mimo mojego niechciejstwa zmobilizowałam siebie i Kamila do wieczornej jazdy na rowerze :)
Ubraliśmy się odpowiednio, zamontowaliśmy lampki i odblaski na nogawki i wyruszyliśmy do miasta.
Wiało niesamowicie, może trochę mniej w mieście niż u Nas na osiedlu i choć czasami ciężko było jechać, to nie dawaliśmy za wygraną :]
Pokręciliśmy się po mieście, na chwilę stanęliśmy na Skwerku ale było zupełnie pusto i fontanna jeszcze nie działa :(
Wróciliśmy nową ulicą Sosnową...
Jak nie będzie padać, to wieczorne chillouty wdrożymy na stałe :)))
Dziękuję Kochanie za chill :*
Ubraliśmy się odpowiednio, zamontowaliśmy lampki i odblaski na nogawki i wyruszyliśmy do miasta.
Wiało niesamowicie, może trochę mniej w mieście niż u Nas na osiedlu i choć czasami ciężko było jechać, to nie dawaliśmy za wygraną :]
Pokręciliśmy się po mieście, na chwilę stanęliśmy na Skwerku ale było zupełnie pusto i fontanna jeszcze nie działa :(
chillout :))© uluru
Wróciliśmy nową ulicą Sosnową...
Jak nie będzie padać, to wieczorne chillouty wdrożymy na stałe :)))
Dziękuję Kochanie za chill :*
Back to the business :)))
Komentarze(9) 13.20 km (0.00 km teren), czas: 00:57 h, avg:13.89 km/h, prędkość maks: 25.10 km/hTemperatura:7.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Witam Wszystkich po zimowym śnie :)))))))))))
W sobotę jak pewnie u większości z Was zrobiło się słonecznie, chociaż niebyt ciepło jeszcze...
Nie mniej jednak taka pogoda sprowokowała Nas dwoje to pierwszej wspólnej wycieczki rowerowej a raczej małego rozeznania po okolicy :] Ubraliśmy się jak zawsze i oczywiście stosowanie do pogody i wyruszyliśmy.
Wiatr nie dawał za wygraną podczas jazdy :/... ale My też nie i dzielnie stawiliśmy jemu czoła :D
W pierwszej kolejności pojechaliśmy na BP co by mi koła dopompować, ale że musielibyśmy czekać, bo inni rowerzyści korzystali z kompresora, pojechaliśmy przed siebie.
Widać, że miasto powoli budzi się do życia, że ludzie wychodzą na spacer, wystawiają buzie do Słonka, które zaczyna tak przyjemnie grzać :))
Koła zaprowadziły Nas przez miasto i alejki na Bulwar. Tam widać było resztki kry lodowej z Wisły, budowaną nową Marinę a przede wszystkim czuć było
w powietrzu nadchodzącą wiosnę!!!
Oczom ukazał się też mój osobisty Kołcz :)
A na koniec ja w wiosennej odsłonie..
Wycieczka udana, bo nareszcie w duecie :))
Tak więc ja swój sezon rowerowy 2012 mogę uznać za otwarty :))))))
Kochanie dziękuję :* i oby częściej
W sobotę jak pewnie u większości z Was zrobiło się słonecznie, chociaż niebyt ciepło jeszcze...
Nie mniej jednak taka pogoda sprowokowała Nas dwoje to pierwszej wspólnej wycieczki rowerowej a raczej małego rozeznania po okolicy :] Ubraliśmy się jak zawsze i oczywiście stosowanie do pogody i wyruszyliśmy.
Wiatr nie dawał za wygraną podczas jazdy :/... ale My też nie i dzielnie stawiliśmy jemu czoła :D
W pierwszej kolejności pojechaliśmy na BP co by mi koła dopompować, ale że musielibyśmy czekać, bo inni rowerzyści korzystali z kompresora, pojechaliśmy przed siebie.
Widać, że miasto powoli budzi się do życia, że ludzie wychodzą na spacer, wystawiają buzie do Słonka, które zaczyna tak przyjemnie grzać :))
Koła zaprowadziły Nas przez miasto i alejki na Bulwar. Tam widać było resztki kry lodowej z Wisły, budowaną nową Marinę a przede wszystkim czuć było
w powietrzu nadchodzącą wiosnę!!!
Marina prawie gotowa :)© uluru
Widok z Bulwaru Puławskiego© uluru
Widok na Stary Most..© uluru
Słonko :)))© uluru
Barka na Bulwarze© uluru
Oczom ukazał się też mój osobisty Kołcz :)
A oto i Kołcz :))© uluru
A na koniec ja w wiosennej odsłonie..
Mua na pierwszej w 2012 wycieczce rowerowej© uluru
Wycieczka udana, bo nareszcie w duecie :))
Tak więc ja swój sezon rowerowy 2012 mogę uznać za otwarty :))))))
Kochanie dziękuję :* i oby częściej
Witam Wszystkich tej zimy :)))))
Piątek, 17 lutego 2012 | dodano: 17.02.2012Kategoria Refleksje Rower:
Komentarze(5)
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Witam wszystkich znajomych i nieznajomych podglądających i czytających mój blog :)
Wiem, że długo i dawno mnie tu nie było, ale spowodowane to było przede wszystkim zimnem za oknem, potem śniegiem, aż wkońcu najsłynniejszym powodem, jakim był brak czasu.
Otóż ten ostatnio dał o sobie znać bardzo intensywnie pod koniec roku i na początku tego 2012. Oczywiście wszystko przez zmiany w życiu moim i nie tylko..:]
Zmiany zaczęły się pod koniec zeszłego roku i trwają nadal.
Teraz jak widać za oknem śnieg i choć jest nieco cieplej, ja niestety jeszcze nie skorzystam z jazdy na mojej ukochanej Dżulietce :(
Musi dziewczyna poczekać na cieplejszą i bardziej sucha aure. Poza tym mój Kołcz delikatnie mi zasugerował, że szkoda Dżulietki na śnieg i potrzeba jest innego roweru na tego typu jazdy. Tak więc zrodziło się zapotrzebowanie na typową zimówkę..zobaczymy co z tego wyjdzie :)
Poza tym, że tęsknie za jazda na rowerze, to podupadła moja działalność fotograficzna, niestety spowodowana ciągłym brakiem odpowiedniego sprzętu, co zamierzam jak najszybciej nadrobić :]
Tymczasem, od niedawna staliśmy się z Kamilem szczęśliwymi posiadaczami rowerku stacjonarnego. W związku z tym staram się regularnie na nim jeździć, by nie wypaść z formy :]
Ilości przejechanych kilometrów nie podaje, bo to wkońcu tylko tymczasowe zastępstwo dla Dżulietty.
Tak więc, jakby ktoś się zastanawiał, czy przypadkiem nie zginęłam, albo mnie jakaś amba porwała, to proszę się nie martwic, jestem tam gdzie byłam i mam się bardzo dobrze :))))
Na koniec wrzucam, jedno z moich, jak dla mnie, najbardziej udanych zdjęć :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i ciepło :))))))))
Wiem, że długo i dawno mnie tu nie było, ale spowodowane to było przede wszystkim zimnem za oknem, potem śniegiem, aż wkońcu najsłynniejszym powodem, jakim był brak czasu.
Otóż ten ostatnio dał o sobie znać bardzo intensywnie pod koniec roku i na początku tego 2012. Oczywiście wszystko przez zmiany w życiu moim i nie tylko..:]
Zmiany zaczęły się pod koniec zeszłego roku i trwają nadal.
Teraz jak widać za oknem śnieg i choć jest nieco cieplej, ja niestety jeszcze nie skorzystam z jazdy na mojej ukochanej Dżulietce :(
Musi dziewczyna poczekać na cieplejszą i bardziej sucha aure. Poza tym mój Kołcz delikatnie mi zasugerował, że szkoda Dżulietki na śnieg i potrzeba jest innego roweru na tego typu jazdy. Tak więc zrodziło się zapotrzebowanie na typową zimówkę..zobaczymy co z tego wyjdzie :)
Poza tym, że tęsknie za jazda na rowerze, to podupadła moja działalność fotograficzna, niestety spowodowana ciągłym brakiem odpowiedniego sprzętu, co zamierzam jak najszybciej nadrobić :]
Tymczasem, od niedawna staliśmy się z Kamilem szczęśliwymi posiadaczami rowerku stacjonarnego. W związku z tym staram się regularnie na nim jeździć, by nie wypaść z formy :]
Ilości przejechanych kilometrów nie podaje, bo to wkońcu tylko tymczasowe zastępstwo dla Dżulietty.
Tak więc, jakby ktoś się zastanawiał, czy przypadkiem nie zginęłam, albo mnie jakaś amba porwała, to proszę się nie martwic, jestem tam gdzie byłam i mam się bardzo dobrze :))))
Na koniec wrzucam, jedno z moich, jak dla mnie, najbardziej udanych zdjęć :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i ciepło :))))))))
Podsumowanie mojego pierwszego rowerowego sezonu 2011
Poniedziałek, 2 stycznia 2012 | dodano: 02.01.2012 Rower: JULIET 40-V
Komentarze(8)
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Jak to bywa na początku nowego, tudzież na końcu starego roku czas na podsumowanie tego, co się dokonało w w tym co już minął roku :))
Cóż, może mój rok 2011 nie obfitował w zniewalające ilości kilometrów, ale na pewno w zmiany zmiany i jeszcze raz zmiany...
Ale zacznijmy od początku..
STYCZEŃ
Nieśmiałe wycieczki na rowerze mamy - możnaby powiedzieć, na "bagietkowozie".
Styczeń, w przeciwieństwie do tego roku obfitował w śnieg, na którym miałam okazję spróbować jazdy na dwóch kółkach.
Ale potem było też tak w styczniu..
LUTY
Niestety bezrowerowy :( było zbyt dużo śniegu...a poza tym ambitnie odkładałam na swój pierwszy prywatny rower :)))
MARZEC
Dokonał się zakup roweru!!!!
Moja, wówczas wymarzona, Merida Juliet 40-V w kolorze biało-pomarańczowym :)))
To pierwsze zdjęcie prosto z salonu do domu. Była taka czysta, nieskalana, z nóżka, błotnikami i odblaskami..
Zaczęły się samotne pierwsze jazdy i w międzyczasie kompletowanie rowerowych akcesoriów, z których pojedyncze jednostki okazały się być trefne :( ale co tam...
KWIECIEŃ
To miesiąc zmian, które zapoczątkował koniec marca, kiedy to stałam się ponownie wolna kobietą :))))))))
Szczerze mówiąc, to bardziej niż pogodą zainteresowana byłam samym faktem jazdy na nowym rowerze i stopniowym, ponownym , oswajaniu siebie z miastem Puławy...
W tym tez miesiącu poznałam, znanego tutaj, Kamila vel kamiloslawa ze swoim Wściekłym :)) a Nasza pierwsza wspólna wycieczka odbyła się 16 kwietnia.
Pogoda zaczęła dopisywać rowerzystom, przygrzewało słonko, kwiatki w ogródkach zaczynały nieśmiało kwitnąć :)))
MAJ
To był naprawdę ciekawy miesiąc..coraz więcej jazd w towarzystwie Kamila (mianował się już moim Kołczem), ładna pogoda i wreszcie rowerowe dojazdy do pracy. Jednakże najważniejszym wyczynem dla mnie było przejechanie w trakcie choroby ponad 60 km wspólnie z kolegami z osiedla :)) Wszyscy wspierali mnie, dzięki czemu nie zostawałam daleko z tyłu za nimi..To mój pierwszy osobisty sukces!!!
Były też spacery rowerowe z moją córcią..
... a także "rozdziewiczanie" Dżulietty u Kamila w garażu..
..i pierwszy dalszy wypad..tym razem do Janowca i Kazimierza :)
CZERWIEC
Już nie tak bardzo rowerowy jak poprzednio ale za to od połowy zmienił się nie do poznania i trwa już tak bez ustanku :))
Nadal jeździliśmy razem z Kamilem :*
Moim kolejnym osobistym sukcesem była wycieczka rowerowa z Krakowa do Ojcowskiego Parku Narodowego :)
W tym miesiącu byliśmy też świadkami zaćmienia Księżyca i chociaż pogoda nie do końca dopisała, to Nam z Kamilem udało się coś uchwycić :)
No i najważniejsze chyba, to co zdziwiło zapewne niejednego BSowicza a tym bardziej Nas samych, że znajomość na stopie rowerowej ewoluowała w poważną i trwałą znajomość na stopie prywatnej..:)))
...pojawił się nowy strój rowerowy..
..z dedykacją dla Kamila :))
LIPIEC
Cóż..jak było w lipcu, chyba każdy z Was pamięta. Pogoda nie dopisywała prawie wcale. Jednak udało się pojeździć a także pojechać z córcią na wakacje nad morze:)
W tymże miesiącu też dokonała się lekka metamorfoza Dżulietty, przydarzył mi się pierwszy kapeć a także zaliczyłam, okupioną wielkim wysiłkiem, pierwszą setkę w życiu!!! oraz z nieco bliższych, wykorzystując ładną jeszcze pogodę, do Dęblina.
...bywało tak...
.. i tak..
Gdyby nie doping moje prywatnego Kołcza, nie dałabym rady...ale jednak udało się :))) zaliczyłam SETKĘ
..a potem zjedliśmy wypasionego kebaba :))) ..i Nasza przygoda z kebabem trwa nadal...
..kolejne wycieczki..
..nawet udało mi się pojechać na urlop z dzieckiem nad morze..
.. na koniec Uluru we własnej osobie :))
SIERPIEŃ
Niestety z różnych powodów wycieczek coraz mniej chociaż pogoda wcale nie była taka zła..
Wycieczki bliżej i dalej, by podziwiać piękno okolicznej natury :))
Na miejscu testowaliśmy, obecnie skończoną i oddaną do użytku, ulicę Sosnową a także z niepokojem obserwowaliśmy wysoki stan na Wiśle.
...niestety któregoś dnia moim oczom ukazał się pierwszych jesiennych liści...
..i poranne mgły też stały się obecne..
..nowy licznik:)
..Kazimierz Dolny nad Wisłą..
..w pewne niedzielne popołudnie Kamil zrobił pyszny obiadek...była niezła wyżerka!!!
..a pod koniec sierpnia ten sam Kamil miał urodziny i takie oto cud malina muffinki mogliśmy zjeść :)))
WRZESIEŃ
Śmiem twierdzić ze pogoda była o niebo lepsza niż w lipcu, zwanym potocznie, lipcopadem :))
Dlatego wycieczki też były, a nawet spotkaliśmy się z jednym ze wspólnych znajomych z BS, z Rafałem. Generalnie korzystaliśmy z ładnej pogody i wolnego czasu, by jeździć jak najwięcej.
..na dowód spotkania..
..odwiedziliśmy też Janowiec..
..i Zalew w Janowicach..
..tradycyjnie już Azoty..
..i wycieczka z siostrą Kamila, Dorotą :)
PAŹDZIERNIK
Skończyły się dojazdy do pracy rowerem, bo poranki bywają chłodnawe no i Majkę odwieść trzeba do przedszkola. Ilość wycieczek niestety topniała jak lód, ale ciągle miałam cichą nadzieję, że dobiję do 2000 km :)
Dobiegała końca budowa nowej części Bulwaru nad Wisłą, dlatego tez nie raz tam gościliśmy :))
Pogoda zaskakiwała chyba wszystkich, bowiem mimo chłodnych poranków dni dostarczały przyjemnego słoneczka i nie skąpiły też chilloutowych jak na ten miesiąc temperatur :]
..był taki dzień, w którym pojechaliśmy do Rezerwatu Piskory..
LISTOPAD
Coraz bardziej widać było i czuć jesień, liście zmieniały swe barwy, słońce już nie świeciło jak dawniej wysoko i dni stawały się krótsze.
Wieczorami robiło się rzeczywiście chłodno, dlatego też coraz rzadziej wychodziliśmy o tej porze i nie do końca mogliśmy też skorzystać w wolnych weekendów, bo ciągle byliśmy czymś innym zajęci.
Jednak w jeden w listopadowych poranków oboje pierwszy raz w życiu skorzystaliśmy z oferty MOSiRu w Naszym mieście i zachęceni perspektywą zjedzenia ciepłej kiełbaski w grilla, wybraliśmy się z grupą rowerzystów na jesienną przejażdżkę, kończącą oficjalny sezon rowerowy 2011.
..Puławski Rajd Rowerowy..
GRUDZIEŃ
Niestety zupełnie inne sprawy osobiste pochłonęły mój czas i nie pozwoliły na jazdy :((
PODSUMOWUJĄC
Rok był dla mnie rokiem bardzo przełomowym, zarówno w życiu prywatnym jak
i zawodowym. Po ciężkiej walce stałam się wolna kobietą i w związku z tym starałam i nadal staram się pozamykać swoją przeszłość...
W pracy dostałam umowę na czas nieokreślony, co daje mi, jako kobiecie
z dzieckiem, stabilizację finansową..
Na początku roku zaczęła się moja przygoda z rowerem a już w marcu kupiłam sobie swój własny, wymarzony bike :)))
Potem niezbędne akcesoria, upgrade, wkońcu pierwsza SETKA :))))))))
Niestety musiały być też jakieś straty, licznik okazał się być wadliwy, lampka rowerowa niestety też a do tego podczas wakacji nad morzem wysiadł mi mój ukochany aparat fotograficzny :(((
Śmiem twierdzić, że od momentu, kiedy w moim życiu pojawił się rower, wszystko co się działo wokół mnie nabrało niesamowitego tempa...
Najważniejszym i najcudowniejszym przewrotem, jako dokonał się z moim i nie tylko, życiu, było odnalezienie osoby, z którą chce się konie kraść, z którą chce się założyć rodzinę, z którą chce się zestarzeć...a mówiąc po "rowerowemu"...chce się przejechać wspólnie rowerową ścieżką życia!!!
Nasza cierpliwość została nagrodzona i teraz mamy siebie :)
Dziękuję, że jesteś Kamil...Kocham Cię :***
To by było na tyle :)
Do zobaczenia na trasach bikerowicze :)))))))))))))
Cóż, może mój rok 2011 nie obfitował w zniewalające ilości kilometrów, ale na pewno w zmiany zmiany i jeszcze raz zmiany...
Ale zacznijmy od początku..
STYCZEŃ
Nieśmiałe wycieczki na rowerze mamy - możnaby powiedzieć, na "bagietkowozie".
Styczeń, w przeciwieństwie do tego roku obfitował w śnieg, na którym miałam okazję spróbować jazdy na dwóch kółkach.
Ale potem było też tak w styczniu..
LUTY
Niestety bezrowerowy :( było zbyt dużo śniegu...a poza tym ambitnie odkładałam na swój pierwszy prywatny rower :)))
MARZEC
Dokonał się zakup roweru!!!!
Moja, wówczas wymarzona, Merida Juliet 40-V w kolorze biało-pomarańczowym :)))
To pierwsze zdjęcie prosto z salonu do domu. Była taka czysta, nieskalana, z nóżka, błotnikami i odblaskami..
Zaczęły się samotne pierwsze jazdy i w międzyczasie kompletowanie rowerowych akcesoriów, z których pojedyncze jednostki okazały się być trefne :( ale co tam...
KWIECIEŃ
To miesiąc zmian, które zapoczątkował koniec marca, kiedy to stałam się ponownie wolna kobietą :))))))))
Szczerze mówiąc, to bardziej niż pogodą zainteresowana byłam samym faktem jazdy na nowym rowerze i stopniowym, ponownym , oswajaniu siebie z miastem Puławy...
W tym tez miesiącu poznałam, znanego tutaj, Kamila vel kamiloslawa ze swoim Wściekłym :)) a Nasza pierwsza wspólna wycieczka odbyła się 16 kwietnia.
Pogoda zaczęła dopisywać rowerzystom, przygrzewało słonko, kwiatki w ogródkach zaczynały nieśmiało kwitnąć :)))
MAJ
To był naprawdę ciekawy miesiąc..coraz więcej jazd w towarzystwie Kamila (mianował się już moim Kołczem), ładna pogoda i wreszcie rowerowe dojazdy do pracy. Jednakże najważniejszym wyczynem dla mnie było przejechanie w trakcie choroby ponad 60 km wspólnie z kolegami z osiedla :)) Wszyscy wspierali mnie, dzięki czemu nie zostawałam daleko z tyłu za nimi..To mój pierwszy osobisty sukces!!!
Były też spacery rowerowe z moją córcią..
... a także "rozdziewiczanie" Dżulietty u Kamila w garażu..
..i pierwszy dalszy wypad..tym razem do Janowca i Kazimierza :)
CZERWIEC
Już nie tak bardzo rowerowy jak poprzednio ale za to od połowy zmienił się nie do poznania i trwa już tak bez ustanku :))
Nadal jeździliśmy razem z Kamilem :*
Moim kolejnym osobistym sukcesem była wycieczka rowerowa z Krakowa do Ojcowskiego Parku Narodowego :)
W tym miesiącu byliśmy też świadkami zaćmienia Księżyca i chociaż pogoda nie do końca dopisała, to Nam z Kamilem udało się coś uchwycić :)
No i najważniejsze chyba, to co zdziwiło zapewne niejednego BSowicza a tym bardziej Nas samych, że znajomość na stopie rowerowej ewoluowała w poważną i trwałą znajomość na stopie prywatnej..:)))
...pojawił się nowy strój rowerowy..
..z dedykacją dla Kamila :))
LIPIEC
Cóż..jak było w lipcu, chyba każdy z Was pamięta. Pogoda nie dopisywała prawie wcale. Jednak udało się pojeździć a także pojechać z córcią na wakacje nad morze:)
W tymże miesiącu też dokonała się lekka metamorfoza Dżulietty, przydarzył mi się pierwszy kapeć a także zaliczyłam, okupioną wielkim wysiłkiem, pierwszą setkę w życiu!!! oraz z nieco bliższych, wykorzystując ładną jeszcze pogodę, do Dęblina.
...bywało tak...
.. i tak..
Gdyby nie doping moje prywatnego Kołcza, nie dałabym rady...ale jednak udało się :))) zaliczyłam SETKĘ
..a potem zjedliśmy wypasionego kebaba :))) ..i Nasza przygoda z kebabem trwa nadal...
..kolejne wycieczki..
..nawet udało mi się pojechać na urlop z dzieckiem nad morze..
.. na koniec Uluru we własnej osobie :))
SIERPIEŃ
Niestety z różnych powodów wycieczek coraz mniej chociaż pogoda wcale nie była taka zła..
Wycieczki bliżej i dalej, by podziwiać piękno okolicznej natury :))
Na miejscu testowaliśmy, obecnie skończoną i oddaną do użytku, ulicę Sosnową a także z niepokojem obserwowaliśmy wysoki stan na Wiśle.
...niestety któregoś dnia moim oczom ukazał się pierwszych jesiennych liści...
..i poranne mgły też stały się obecne..
..nowy licznik:)
..Kazimierz Dolny nad Wisłą..
..w pewne niedzielne popołudnie Kamil zrobił pyszny obiadek...była niezła wyżerka!!!
..a pod koniec sierpnia ten sam Kamil miał urodziny i takie oto cud malina muffinki mogliśmy zjeść :)))
WRZESIEŃ
Śmiem twierdzić ze pogoda była o niebo lepsza niż w lipcu, zwanym potocznie, lipcopadem :))
Dlatego wycieczki też były, a nawet spotkaliśmy się z jednym ze wspólnych znajomych z BS, z Rafałem. Generalnie korzystaliśmy z ładnej pogody i wolnego czasu, by jeździć jak najwięcej.
..na dowód spotkania..
..odwiedziliśmy też Janowiec..
..i Zalew w Janowicach..
..tradycyjnie już Azoty..
..i wycieczka z siostrą Kamila, Dorotą :)
PAŹDZIERNIK
Skończyły się dojazdy do pracy rowerem, bo poranki bywają chłodnawe no i Majkę odwieść trzeba do przedszkola. Ilość wycieczek niestety topniała jak lód, ale ciągle miałam cichą nadzieję, że dobiję do 2000 km :)
Dobiegała końca budowa nowej części Bulwaru nad Wisłą, dlatego tez nie raz tam gościliśmy :))
Pogoda zaskakiwała chyba wszystkich, bowiem mimo chłodnych poranków dni dostarczały przyjemnego słoneczka i nie skąpiły też chilloutowych jak na ten miesiąc temperatur :]
..był taki dzień, w którym pojechaliśmy do Rezerwatu Piskory..
LISTOPAD
Coraz bardziej widać było i czuć jesień, liście zmieniały swe barwy, słońce już nie świeciło jak dawniej wysoko i dni stawały się krótsze.
Wieczorami robiło się rzeczywiście chłodno, dlatego też coraz rzadziej wychodziliśmy o tej porze i nie do końca mogliśmy też skorzystać w wolnych weekendów, bo ciągle byliśmy czymś innym zajęci.
Jednak w jeden w listopadowych poranków oboje pierwszy raz w życiu skorzystaliśmy z oferty MOSiRu w Naszym mieście i zachęceni perspektywą zjedzenia ciepłej kiełbaski w grilla, wybraliśmy się z grupą rowerzystów na jesienną przejażdżkę, kończącą oficjalny sezon rowerowy 2011.
..Puławski Rajd Rowerowy..
GRUDZIEŃ
Niestety zupełnie inne sprawy osobiste pochłonęły mój czas i nie pozwoliły na jazdy :((
PODSUMOWUJĄC
Rok był dla mnie rokiem bardzo przełomowym, zarówno w życiu prywatnym jak
i zawodowym. Po ciężkiej walce stałam się wolna kobietą i w związku z tym starałam i nadal staram się pozamykać swoją przeszłość...
W pracy dostałam umowę na czas nieokreślony, co daje mi, jako kobiecie
z dzieckiem, stabilizację finansową..
Na początku roku zaczęła się moja przygoda z rowerem a już w marcu kupiłam sobie swój własny, wymarzony bike :)))
Potem niezbędne akcesoria, upgrade, wkońcu pierwsza SETKA :))))))))
Niestety musiały być też jakieś straty, licznik okazał się być wadliwy, lampka rowerowa niestety też a do tego podczas wakacji nad morzem wysiadł mi mój ukochany aparat fotograficzny :(((
Śmiem twierdzić, że od momentu, kiedy w moim życiu pojawił się rower, wszystko co się działo wokół mnie nabrało niesamowitego tempa...
Najważniejszym i najcudowniejszym przewrotem, jako dokonał się z moim i nie tylko, życiu, było odnalezienie osoby, z którą chce się konie kraść, z którą chce się założyć rodzinę, z którą chce się zestarzeć...a mówiąc po "rowerowemu"...chce się przejechać wspólnie rowerową ścieżką życia!!!
Nasza cierpliwość została nagrodzona i teraz mamy siebie :)
Dziękuję, że jesteś Kamil...Kocham Cię :***
To by było na tyle :)
Do zobaczenia na trasach bikerowicze :)))))))))))))
Jesienny Rajd Rowerowy :))
Niedziela, 13 listopada 2011 | dodano: 14.11.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(7)
12.88 km (0.00 km teren), czas: 00:55 h, avg:14.05 km/h,
prędkość maks: 25.10 km/hTemperatura:3.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
W niedzielne po południe odbył się w Naszym mieście Rajd Rowerowy kończący sezon rowerowy 2011.
Organizowany był przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji i każdy Puławianin mógł w nim uczestniczyć :))
My oczywiście pokusiliśmy się na obiecane gorące kiełbaski na zakończenie imprezy :]]]
Pogoda była raczej powiedziałabym mroźna, nawet mżyło nieco po drodze :/
Jednak humory wszystkim uczestnikom dopisywały :)))
Prawdę mówiąc to pierwszy raz braliśmy udział w takiej imprezie organizowanej u Nas w mieście i czuliśmy się częścią Puławskiej Społeczności :))) oby częściej.....
Najpierw pojechaliśmy miastem w kierunku ścieżki rowerowej w lesie prowadzącej do Zakładów Azotowych, potem skierowaliśmy się w stronę Wólki Profeckiej (jednego z Puławskich osiedli), dalej koło Nowego Mostu skręciliśmy na nową ścieżkę rowerową na Bulwarze Puławskim :))
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie kostniejące palce u stóp i u dłoni :///
No ale dojechawszy na miejsce przeznaczenia, czyli stara część Bulwaru, czekały na Nas obiecane gorące kiełbaski, chlebek, musztarda, ketchup.....a nawet można było skosztować nalewki z pigwy, która to rzekomo miała być "cienizną" :]]
Posililiśmy się, porobiliśmy fotki, Nam porobiono fotki, dostaliśmy nawet mały, fajny souvenir i wszyscy rozjechaliśmy się do domów :)))
My oczywiście pomyśleliśmy o czymś słodkim, czyli dużej ilości węglowodanów, ale jednak zrezygnowaliśmy z tej opcji, gdyż zakładała ona jedzenie na dworze, a My byliśmy już nieco podmarznięci..
Tak więc wróciliśmy do domciu i zjedliśmy pyszny, gorący obiadek :)))))))
Parę fotek na dowód, że tam byliśmy:
Dziękuję Koffanie za Rajd :))) może w przyszłym roku jako Puławoaktywni pojeździmy w grupie na "ichnie" Rajdy po okolicach :DDDDDDDDD
Organizowany był przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji i każdy Puławianin mógł w nim uczestniczyć :))
My oczywiście pokusiliśmy się na obiecane gorące kiełbaski na zakończenie imprezy :]]]
Pogoda była raczej powiedziałabym mroźna, nawet mżyło nieco po drodze :/
Jednak humory wszystkim uczestnikom dopisywały :)))
Prawdę mówiąc to pierwszy raz braliśmy udział w takiej imprezie organizowanej u Nas w mieście i czuliśmy się częścią Puławskiej Społeczności :))) oby częściej.....
Najpierw pojechaliśmy miastem w kierunku ścieżki rowerowej w lesie prowadzącej do Zakładów Azotowych, potem skierowaliśmy się w stronę Wólki Profeckiej (jednego z Puławskich osiedli), dalej koło Nowego Mostu skręciliśmy na nową ścieżkę rowerową na Bulwarze Puławskim :))
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie kostniejące palce u stóp i u dłoni :///
No ale dojechawszy na miejsce przeznaczenia, czyli stara część Bulwaru, czekały na Nas obiecane gorące kiełbaski, chlebek, musztarda, ketchup.....a nawet można było skosztować nalewki z pigwy, która to rzekomo miała być "cienizną" :]]
Posililiśmy się, porobiliśmy fotki, Nam porobiono fotki, dostaliśmy nawet mały, fajny souvenir i wszyscy rozjechaliśmy się do domów :)))
My oczywiście pomyśleliśmy o czymś słodkim, czyli dużej ilości węglowodanów, ale jednak zrezygnowaliśmy z tej opcji, gdyż zakładała ona jedzenie na dworze, a My byliśmy już nieco podmarznięci..
Tak więc wróciliśmy do domciu i zjedliśmy pyszny, gorący obiadek :)))))))
Parę fotek na dowód, że tam byliśmy:
Silna Grupa Rowerowa z ogranizatorem na czele :]© uluru
Uluru pogina na Dżulliecie :))© uluru
Gdzieś na Wólce Profeckiej..© uluru
Niedzielna Grupa Rowerowa :)© uluru
Oto My..puławscy rowerzyści :]© uluru
Kamil ustawia Nasze rumaki :)© uluru
Uacha rowery dwa :)))© uluru
Uluru dobiera się do ciepłej kiełbaski :))© uluru
Nasza Wisełka..© uluru
Dwóch śmiałków w kajakach pływało po Wiśle..© uluru
The right choice :)))© uluru
Nowa plakietka :))© uluru
Czarno-Biały Bulwar..© uluru
Dziękuję Koffanie za Rajd :))) może w przyszłym roku jako Puławoaktywni pojeździmy w grupie na "ichnie" Rajdy po okolicach :DDDDDDDDD
W ważnej sprawie :))
Poniedziałek, 7 listopada 2011 | dodano: 10.11.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(7)
9.04 km (0.00 km teren), czas: 00:43 h, avg:12.61 km/h,
prędkość maks: 22.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wieczorkiem mieliśmy do załatwienia ważną sprawę, a ponieważ wymagała poruszania się czynnego po mieście, dlatego zaprzęgliśmy swoje rowery i wyruszyliśmy w miasto:))
Było oczywiście chłodno, a nawet mroźno, ale ciepło ubraliśmy się i jak na razie najsłabszymi punktami były palce u dłoni i stóp :/
Pokręciliśmy się w wiadomym dla Nas celu, na chodnikach ludzi coraz mniej, coraz szybciej zapada zmrok..
..a na Galerii Zielonej włączyli już światełka Świąteczne :))
Kochanie dziękuję i koniecznie powtórzyć to trzeba :DDDDDDDDDDD
Było oczywiście chłodno, a nawet mroźno, ale ciepło ubraliśmy się i jak na razie najsłabszymi punktami były palce u dłoni i stóp :/
Pokręciliśmy się w wiadomym dla Nas celu, na chodnikach ludzi coraz mniej, coraz szybciej zapada zmrok..
..a na Galerii Zielonej włączyli już światełka Świąteczne :))
Wieczorek koło Galerii Zielonej..© uluru
Kochanie dziękuję i koniecznie powtórzyć to trzeba :DDDDDDDDDDD
Małe conieco :)))))))))))))
Komentarze(5) 13.19 km (0.00 km teren), czas: 00:55 h, avg:14.39 km/h, prędkość maks: 25.10 km/hTemperatura:13.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Nareszcie udało Nam się w taki sposób zorganizować, by wyjść na rower :))) Pogoda była cudna, jak na początek listopada...i tylko się trzeba z tego cieszyć :]]]
Tak więc niedaleko południa wybraliśmy się i pojechaliśmy tu i tam.
Najpierw Kamil zafundował mi...małe conieco :)))
Potem tradycyjnie na BP i ścieżką rowerową na Bulwar, by tym razem a dnia zobaczyć co tam słychać..Otóż okazuje się, że nie dość, że pociągnęli jedną część do nowego mostu, to jeszcze zaczynają robić to samo w drugą stronę, czyli do starego mostu :)) No no no jak tak dalej pójdzie to turystycznie będziemy stać jeszcze lepiej...
Oto parę fotek z Bulwaru..
Na Bulwarze było jak zawsze fantastycznie, weszliśmy sobie na tamę, na której tym razem nie było nikogo, słoneczko grzało w twarz..aż nie chciało się jechać..
Ale jak to ostatnimi czasy, czas Nas gonił..
Mieliśmy w planach jazdę po nowej Sosnowej, na otwarcie której czeka już pewnie część Puławian..no i My :)) ale musieliśmy zmniejszyć Naszą trasę..
..po drodze Leroy Merlin w swej okazałości :)
..Ogródek Jordanowski..
...i dalej miastem do domu..
Wypad, chociaż krótki, to nie ma co narzekać, bo pogoda została wykorzystana :)) nie tylko na rower, ale także po obiedzie na prace w ogródku :]]]
Zdjęcia autorstwa Nas obojga, czyli Kamila i moje :))))))))))
Dziękuję Kochanie :)))))))))))))))))))))
Tak więc niedaleko południa wybraliśmy się i pojechaliśmy tu i tam.
Najpierw Kamil zafundował mi...małe conieco :)))
Potem tradycyjnie na BP i ścieżką rowerową na Bulwar, by tym razem a dnia zobaczyć co tam słychać..Otóż okazuje się, że nie dość, że pociągnęli jedną część do nowego mostu, to jeszcze zaczynają robić to samo w drugą stronę, czyli do starego mostu :)) No no no jak tak dalej pójdzie to turystycznie będziemy stać jeszcze lepiej...
Oto parę fotek z Bulwaru..
Tworzy się Bulwar w stronę starego mostu© uluru
Słońce nad Wisłą© uluru
Puławski Bulwar© uluru
Takie tam rowery dwa© uluru
.......................© uluru
Uluru na tamie ;))© uluru
Artisztik...© uluru
Wisła skąpana w słońcu© uluru
Jesienne widoczki© uluru
Bulwar Puławy© uluru
Mostek łączący dwie części Bulwaru© uluru
Nowy Puławski Most..© uluru
Na Bulwarze było jak zawsze fantastycznie, weszliśmy sobie na tamę, na której tym razem nie było nikogo, słoneczko grzało w twarz..aż nie chciało się jechać..
Ale jak to ostatnimi czasy, czas Nas gonił..
Mieliśmy w planach jazdę po nowej Sosnowej, na otwarcie której czeka już pewnie część Puławian..no i My :)) ale musieliśmy zmniejszyć Naszą trasę..
..po drodze Leroy Merlin w swej okazałości :)
Leroy Merlin jużz prawie prawie gotowy :)© uluru
..Ogródek Jordanowski..
Jedna z uliczek w Parku Jordanowskim© uluru
Jesień w Parku Jordanowskim© uluru
...i dalej miastem do domu..
Wypad, chociaż krótki, to nie ma co narzekać, bo pogoda została wykorzystana :)) nie tylko na rower, ale także po obiedzie na prace w ogródku :]]]
Zdjęcia autorstwa Nas obojga, czyli Kamila i moje :))))))))))
Dziękuję Kochanie :)))))))))))))))))))))
Chill :)))
Poniedziałek, 24 października 2011 | dodano: 25.10.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(11)
7.63 km (0.00 km teren), czas: 00:30 h, avg:15.26 km/h,
prędkość maks: 35.20 km/hTemperatura:7.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Witam Wszystkich po przerwie :)))))))))))))))
Taki stan rzeczy spowodowany był zupełnym brakiem wolnego czasu, leniem jesiennym i generalnie jakoś tak się nie składało na rower.....ale...
Nareszcie udało Nam się wyskoczyć wieczorkiem!!!!!!!!!!!!!!!!!
Było chłodno, dlatego też ubraliśmy się "na cebulkę" i wyruszyliśmy w celu przejechanie się nową, jeszcze zamkniętą, ulicą Sosnową.
Ruszyliśmy na miasto skąd prosto na wspomnianą wcześniej ulicę. Wszystko jest już przyszykowane do jej otwarcia, jest pięknie wylany asfalt, chodniki, ścieżka rowerowa, latarnie, znaki drogowe, parkingi..nic tylko przecinać wstęgę :))
Jednakże My korzystamy z tego, że nikt tamtędy nie jeździ i zawsze jeździmy środkiem jezdni :)
Jak dobrze znowu wrócić na rower, od razu lepiej człowiek czuje się, oddycha, śpi mu się lepiej, no i najważniejsze samopoczucie świetne :DDD
Fotki
Dziękuję Kochanie:)))))
Taki stan rzeczy spowodowany był zupełnym brakiem wolnego czasu, leniem jesiennym i generalnie jakoś tak się nie składało na rower.....ale...
Nareszcie udało Nam się wyskoczyć wieczorkiem!!!!!!!!!!!!!!!!!
Było chłodno, dlatego też ubraliśmy się "na cebulkę" i wyruszyliśmy w celu przejechanie się nową, jeszcze zamkniętą, ulicą Sosnową.
Ruszyliśmy na miasto skąd prosto na wspomnianą wcześniej ulicę. Wszystko jest już przyszykowane do jej otwarcia, jest pięknie wylany asfalt, chodniki, ścieżka rowerowa, latarnie, znaki drogowe, parkingi..nic tylko przecinać wstęgę :))
Jednakże My korzystamy z tego, że nikt tamtędy nie jeździ i zawsze jeździmy środkiem jezdni :)
Jak dobrze znowu wrócić na rower, od razu lepiej człowiek czuje się, oddycha, śpi mu się lepiej, no i najważniejsze samopoczucie świetne :DDD
Fotki
Uluru na tle latarni...© uluru
Widok na oświetlone osiedle..© uluru
Dziękuję Kochanie:)))))
Na cebulkę...
Poniedziałek, 3 października 2011 | dodano: 04.10.2011Kategoria do 50 km, Robotniczo, Samotnia, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(3)
8.89 km (0.00 km teren), czas: 00:37 h, avg:14.42 km/h,
prędkość maks: 24.70 km/hTemperatura:21.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
"...mam fryzurę na cebulę, przestraszyłam Panią Ulę..." - taka kiedyś była piosenka, ale tyczyła się pewnej fryzury na głowie dziewczynki :)
Tymczasem, pogoda jest jaka, każdy widzi, z rana termometry raczej nie zachwycają, więc nie pozostaje nic innego rowerzystom jak tylko ubieranie się na cebulę.
Tak i ja w poniedziałkowy poranek założyłam na siebie parę warstw ubrań, co bym nie zmarzła, bo po prostu lubię jak mi jest ciepło :)
Odzwyczaiłam się od porannej jazdy ale nie było tak źle :)
W robocie jak to w robocie praca jest albo jej nie ma :]
A po pracy za oknem piękne słonko i można jechać w krótkich spodenkach :))))) Jest tym bardziej pięknie, gdy możesz wracać z tyry ze swoim mężczyzną :DDDDDDDD
Kochanie Dziękuje za towarzystwo do domciu :*******
p.s. bez zdjęć bo jakoś za dobrze mi/ Nam się jechało..
Za to fajny rysunek :) prawie jakbym na nim siebie widziała :DDD
Tymczasem, pogoda jest jaka, każdy widzi, z rana termometry raczej nie zachwycają, więc nie pozostaje nic innego rowerzystom jak tylko ubieranie się na cebulę.
Tak i ja w poniedziałkowy poranek założyłam na siebie parę warstw ubrań, co bym nie zmarzła, bo po prostu lubię jak mi jest ciepło :)
Odzwyczaiłam się od porannej jazdy ale nie było tak źle :)
W robocie jak to w robocie praca jest albo jej nie ma :]
A po pracy za oknem piękne słonko i można jechać w krótkich spodenkach :))))) Jest tym bardziej pięknie, gdy możesz wracać z tyry ze swoim mężczyzną :DDDDDDDD
Kochanie Dziękuje za towarzystwo do domciu :*******
p.s. bez zdjęć bo jakoś za dobrze mi/ Nam się jechało..
Za to fajny rysunek :) prawie jakbym na nim siebie widziała :DDD
Rezerwat Piskory..
Niedziela, 2 października 2011 | dodano: 16.10.2011Kategoria do 50 km, off-road, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10)
38.30 km (18.00 km teren), czas: 03:02 h, avg:12.63 km/h,
prędkość maks: 26.50 km/hTemperatura:19.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Nie pewna ciepłą i słoneczną niedzielę wybraliśmy się do Rezerwatu Piskory, w którym ja oto jeszcze nie byłam.
Pogoda była wymarzona, w miarę ciepło nąo i to słońce, napawające optymizmem i chęcią do kręcenia :)))
Jechaliśmy przez miasto, na Azoty i dalej trasą na Dęblin. W pewnym momencie zaczął się straszny piach... chyba nie muszę pisać jak to się jeździ po takim czymś :/
No nic, jakoś sobie daliśmy radę. Po za tym całą tą przeprawę rekompensowały cudne widoczki :)))
Wkońcu dojechaliśmy na miejsce a wracając odczuwaliśmy zbliżający się wieczór i chłód unoszący się w powietrzu...
Oto parę fotek z trasy:
Wycieczka super udana ;))))))))))))))
Dziękuję Kochanie :)))
Pogoda była wymarzona, w miarę ciepło nąo i to słońce, napawające optymizmem i chęcią do kręcenia :)))
Jechaliśmy przez miasto, na Azoty i dalej trasą na Dęblin. W pewnym momencie zaczął się straszny piach... chyba nie muszę pisać jak to się jeździ po takim czymś :/
No nic, jakoś sobie daliśmy radę. Po za tym całą tą przeprawę rekompensowały cudne widoczki :)))
Wkońcu dojechaliśmy na miejsce a wracając odczuwaliśmy zbliżający się wieczór i chłód unoszący się w powietrzu...
Oto parę fotek z trasy:
Pusta droga...© uluru
Słońce tego dnia rozpieszczało Nas :)© uluru
W drodze do Rezerwatu Piskory© uluru
Przez taki piach musieliśmy się przedzierać...© uluru
Po drodze..© uluru
Po drodze© uluru
Na ambonie...© uluru
Dziwny gość poginał na swoim małym rowerku :]© uluru
Wszędzie było cudnie..© uluru
Rzeczka w lesie...© uluru
Kffiatek :))© uluru
Po drodze do Rezerwatu Piskory© uluru
Kładka prowadząca do ambony widokowej w rezerwacie© uluru
Widok z ambony w rezerwacie© uluru
Widoczki z ambony w rezerwacie© uluru
W rezerwacie było cudnie :)))© uluru
W lesie...© uluru
Rezerwat Piskory© uluru
Rezerwat Piskory© uluru
Leśne klimaty© uluru
Stanica Azotowska w lesie© uluru
Figurka© uluru
Wracając do domu...© uluru
Gdzieś w drodze powrotnej© uluru
Widok na Azoty© uluru
Wycieczka super udana ;))))))))))))))
Dziękuję Kochanie :)))