- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
W poszukiwaniu fajnych widoczków :))
Sobota, 1 października 2011 | dodano: 05.10.2011Kategoria off-road, W towarzystwie, do 50 km Rower: JULIET 40-V
Komentarze(5)
31.58 km (1.00 km teren), czas: 02:22 h, avg:13.34 km/h,
prędkość maks: 31.40 km/hTemperatura:22.0, HR max:165 ( 86%), HR avg:119 ( 62%), Kalorie: 1002 (kcal)
W sobotę wybraliśmy się w poszukiwaniu pewnej górki w miejscowości Kowale, po drugiej stronie Wisły.
Tymczasem zaczęliśmy od przejazdu przez miasto, gdzie pod Urzędem Miasta była rozstawiona wystawa pt. "RPO Zmienia przyszłość - namaluj swój świat".
Potem Aleją Partyzantów skierowaliśmy się do lasu miejskiego, co by nieco zeksplorować :]
W lesie..
..było super, wąskie ścieżki, krzaki, czasem piach..ale dało się przejechać :) do tego słońce, przeświecające przez gałęzie, no i ten niepowtarzalny zapach lasu, którego niestety nie da się uchwycić :)
Na chwilę wyjechaliśmy z lasu..
..by zaraz ponownie wjechać w jego czeluści..
..i uchwycić piękno jesieni i skąpanych w słońcu drzew..
Potem wyjechaliśmy na znajomych mi terenach, czyli w części lasu za Kościołem "pod lasem".
Tym razem za dnia chcieliśmy zobaczyć jak wygląda przedłużenie Bulwaru nad Wisłą.
Wygląda tak..
..po drodze..
..i coś takiego, co Nas bardzo zastanawia :)
Po zjechaniu z Bulwaru, wdrapaniu się na most i przejechaniu na druga stronę Wisły rozpoczęliśmy jazdę w konkretnym kierunku..
Pogoda była rzeczywiście cudna, słonko świeciło, zapachy pól unosiły się w powietrzu a na prawdziwej wsi oczywiście tez zapachy wiejskie grały pierwsze skrzypce :)))
Niestety tym razem nie udało Nam się znaleźć poszukiwanego miejsca, ale będziemy szukać dalej :)
Wracając, już po stronie Puław zatrzymaliśmy się koło nowo budowanej mariny, i tak oto wygląda na razie :) widać, że prace idą dosyć szybko i już niedługo będziemy się mieli czym pochwalić :]
Droga powrotna przez Park Czartoryskich..
..i dalej Kazimierską do domciu :)
Dziękuję Kochanie za fantastyczną wycieczkę :***
Tymczasem zaczęliśmy od przejazdu przez miasto, gdzie pod Urzędem Miasta była rozstawiona wystawa pt. "RPO Zmienia przyszłość - namaluj swój świat".
Wystawa koło Urzędu Miasta pt. "RPO ZMIENIA PRZYSZŁOŚĆ namaluj swój świat"© uluru
Jeden z rysunków na wystawie© uluru
Potem Aleją Partyzantów skierowaliśmy się do lasu miejskiego, co by nieco zeksplorować :]
Aleja Partyzantów jesienią© uluru
W lesie..
Jeszcze nie wszystkie liście się wybarwiły :)© uluru
..było super, wąskie ścieżki, krzaki, czasem piach..ale dało się przejechać :) do tego słońce, przeświecające przez gałęzie, no i ten niepowtarzalny zapach lasu, którego niestety nie da się uchwycić :)
Na chwilę wyjechaliśmy z lasu..
Stąd wyjechaliśmy..© uluru
Budynki na ulicy Dęblińskiej© uluru
..by zaraz ponownie wjechać w jego czeluści..
leśne widoczki© uluru
Dżulietta odpoczywa© uluru
..i uchwycić piękno jesieni i skąpanych w słońcu drzew..
Potem wyjechaliśmy na znajomych mi terenach, czyli w części lasu za Kościołem "pod lasem".
Za tą bramą był kiedyś Monar..© uluru
Droga od bramy do Kościoła "pod lasem"..© uluru
Tym razem za dnia chcieliśmy zobaczyć jak wygląda przedłużenie Bulwaru nad Wisłą.
Wygląda tak..
Coś a'la rondo na Bulwarze..© uluru
Nowa część Bulwaru połączona z nowym mostem© uluru
..po drodze..
..i coś takiego, co Nas bardzo zastanawia :)
takie dziwne coś..© uluru
Po zjechaniu z Bulwaru, wdrapaniu się na most i przejechaniu na druga stronę Wisły rozpoczęliśmy jazdę w konkretnym kierunku..
Nowy Most© uluru
Wisła i Puławy z nowego Mostu© uluru
Pogoda była rzeczywiście cudna, słonko świeciło, zapachy pól unosiły się w powietrzu a na prawdziwej wsi oczywiście tez zapachy wiejskie grały pierwsze skrzypce :)))
Niestety tym razem nie udało Nam się znaleźć poszukiwanego miejsca, ale będziemy szukać dalej :)
W drodze powrotnej© uluru
Pole jesienią© uluru
Wracając, już po stronie Puław zatrzymaliśmy się koło nowo budowanej mariny, i tak oto wygląda na razie :) widać, że prace idą dosyć szybko i już niedługo będziemy się mieli czym pochwalić :]
Gdzieś zachodzące słońce..© uluru
Droga powrotna przez Park Czartoryskich..
Zachód słońca w Parku Czartoryskich© uluru
..i dalej Kazimierską do domciu :)
Dziękuję Kochanie za fantastyczną wycieczkę :***
Chilloutowa przejażdżka :)
Piątek, 30 września 2011 | dodano: 05.10.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(0)
8.43 km (0.00 km teren), czas: 00:34 h, avg:14.88 km/h,
prędkość maks: 27.70 km/hTemperatura:11.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Pokręciliśmy sobie wieczorkiem z Kamilem :) było już dosyć chłodno, więc się ciepło ubraliśmy...Miał być kolega, ale nie przybył..
Kamil zaopatrzył mnie w nową lampkę Kellys, gdzie okazało się, że w pudełku była gratis opaska odblaskowa ale taka z gumy i z regulacją obwodu :)))
Ponadto poratował przednią, działającą lampką, bo ja swoją już spisałam na straty i muszę wysłać z reklamacją :/
Oto parę fotek
Dziękuję Kochanie za gifty i za wieczorne towarzystwo :)))))))))))))
Kamil zaopatrzył mnie w nową lampkę Kellys, gdzie okazało się, że w pudełku była gratis opaska odblaskowa ale taka z gumy i z regulacją obwodu :)))
Ponadto poratował przednią, działającą lampką, bo ja swoją już spisałam na straty i muszę wysłać z reklamacją :/
Oto parę fotek
Dziękuję Kochanie za gifty i za wieczorne towarzystwo :)))))))))))))
Jesienna chandra rowerowa :(((((
Czwartek, 29 września 2011 | dodano: 29.09.2011Kategoria Refleksje Rower:
Komentarze(7)
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
No i chyba mnie dopadła, niestety taka chandra :(((
Niby chce mi się jeździć, tym bardziej, że pogoda ładna, ale z drugiej strony wcale mi się nie chce :/ zupełnie nie wiedzieć czemu.
Do tego dochodzi ciągły brak aparatu fotograficznego a wszystkie zdjęcia robię Kamila aparatem, za co Dziękuję :)))))
Nawet tak często tu nie zaglądam i nie komentuje Waszych wpisów za co Wszystkich PRZEPRASZAM :)))))
Poza tym w robocie siedzę nie na swoim komputerze, więc tak zbyt dużo czasu do posiedzenia na nim nie mam, a w domu jakoś tak wogóle czasu nie mam nawet na odpalanie kompa :(
Miałam plan jeździć rano do pracy, bo korzystać trzeba z pięknej jesieni, ale cóż...LEŃ :/
Może uda mi się w przyszłym tygodniu, kiedy to krasnal ogrodowy będzie nieobecny...i do tego wieczorne chillouty z Kamilem :) mam nadzieje, że to wypali, bo jednak chciałabym pojeździć jeszcze :]
Ehh, grzechem byłoby nie skorzystać z tak pięknej jesieni jaka do Nas przyszła w tym roku :)))))))
Niby chce mi się jeździć, tym bardziej, że pogoda ładna, ale z drugiej strony wcale mi się nie chce :/ zupełnie nie wiedzieć czemu.
Do tego dochodzi ciągły brak aparatu fotograficznego a wszystkie zdjęcia robię Kamila aparatem, za co Dziękuję :)))))
Nawet tak często tu nie zaglądam i nie komentuje Waszych wpisów za co Wszystkich PRZEPRASZAM :)))))
Poza tym w robocie siedzę nie na swoim komputerze, więc tak zbyt dużo czasu do posiedzenia na nim nie mam, a w domu jakoś tak wogóle czasu nie mam nawet na odpalanie kompa :(
Miałam plan jeździć rano do pracy, bo korzystać trzeba z pięknej jesieni, ale cóż...LEŃ :/
Może uda mi się w przyszłym tygodniu, kiedy to krasnal ogrodowy będzie nieobecny...i do tego wieczorne chillouty z Kamilem :) mam nadzieje, że to wypali, bo jednak chciałabym pojeździć jeszcze :]
Ehh, grzechem byłoby nie skorzystać z tak pięknej jesieni jaka do Nas przyszła w tym roku :)))))))
Chill...
Niedziela, 25 września 2011 | dodano: 03.10.2011Kategoria Wieczorny Chillout, W towarzystwie, do 50 km Rower: JULIET 40-V
Komentarze(3)
13.84 km (0.00 km teren), czas: 00:56 h, avg:14.83 km/h,
prędkość maks: 22.80 km/hTemperatura:13.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wieczorny chillout z Kamilem :)
Powłóczyliśmy się tu i tam i wylądowaliśmy na stacji Puławy Chemia...
Pogadaliśmy i pośmialiśmy się jak zwykle ofc :]
Coraz chłodniej robi się wieczorem i szybciej nadchodzi noc...
Dziękuję Kotku za wypad :))))))
Powłóczyliśmy się tu i tam i wylądowaliśmy na stacji Puławy Chemia...
Puławy Chemia nocą...© uluru
Pogadaliśmy i pośmialiśmy się jak zwykle ofc :]
Coraz chłodniej robi się wieczorem i szybciej nadchodzi noc...
Dziękuję Kotku za wypad :))))))
Po chorobie...
Środa, 21 września 2011 | dodano: 03.10.2011Kategoria do 50 km, Wieczorny Chillout, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(6)
14.75 km (0.00 km teren), czas: 01:05 h, avg:13.62 km/h,
prędkość maks: 24.00 km/hTemperatura:17.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wyjechaliśmy wieczorkiem pierwszy raz po ataku wirusa na moje zdrowie..
Oczywiście trzeba się było cieplej ubrać, bo wieczorem coraz chłodniej robi się.
Pojechaliśmy najpierw pod Galerię Zieloną, co by sfocić Dzuliette..
Potem pojechaliśmy na Bulwar i przejechaliśmy go całego aż do nowego mostu :) naprawdę będzie super to wszystko wyglądać, jak tylko skończą roboty :]
W kierunku miasta...
Na koniec przez Ogródek Jordanowski i miastem do domciu, bo jak na pierwszy raz po chorobie było dla mnie akurat :))
Brakowało mi tych wieczornych "wypraw" :]
Dziękuję Kochanie :)))))
Oczywiście trzeba się było cieplej ubrać, bo wieczorem coraz chłodniej robi się.
Pojechaliśmy najpierw pod Galerię Zieloną, co by sfocić Dzuliette..
Potem pojechaliśmy na Bulwar i przejechaliśmy go całego aż do nowego mostu :) naprawdę będzie super to wszystko wyglądać, jak tylko skończą roboty :]
W kierunku miasta...
Na koniec przez Ogródek Jordanowski i miastem do domciu, bo jak na pierwszy raz po chorobie było dla mnie akurat :))
Brakowało mi tych wieczornych "wypraw" :]
Dziękuję Kochanie :)))))
Letnie ostatki :))
Komentarze(12) 40.26 km (0.00 km teren), czas: 02:29 h, avg:16.21 km/h, prędkość maks: 30.70 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Na dzisiaj mieliśmy zaplanowaną poranną wycieczkę, gdyż pogoda zapowiadała się fantastycznie, a do tego miała być w doborowym towarzystwie czyli towarzystwie kolegi Mecenasa :))
Niestety po uprzedniej nocy bokserskiej Mecenas nieco przespał godzinę i sami pojechaliśmy..
Dzisiaj trasa prowadziła nad Zalew do Janowic :)
Jechaliśmy przez stary most
Potem przez Górę Puławską, Kolonię Góra Puławska prosto na Janowiec, przez Wojszyn, Oblasy..
Po drodze takie widoczki...
Pogoda cudna, słońce w pełnej krasie, kolory liści zachwycają, tylko wiaterek nieco dokuczał, ale dało się wytrzymać :)
I wszystko byłoby pięknie gdyby nie przeziębienie, które mnie zaczynało chwytać i z tego powodu kondycja nieco słabsza i niestety szybciej się męczyłam :/
Niedaleko Janowic zrobiliśmy sobie nieco dłuższą sesje zdjęciową :)
Ruszyliśmy dalej, bo oboje ciekawi byliśmy Zalewu w Janowicach :)
Po drodze jakieś takie mokradła albo coś...
..i dalej droga..
Wreszcie dojechaliśmy i Naszym oczom ukazały się przecudne widoczki :]
Trzeba było choć na chwilę usiąść i odpocząć..
Nasze rowery też odpoczywały
Nad wodą spotkaliśmy małą zieloną żabkę i zrobiliśmy jej sesję zdjęciową :)
Inne ujęcia żabki na blogu Kamila :)
Postanowiliśmy zobaczyć, czy da się Zalew objechać dookoła
Niestety dojechaliśmy do nieco podmokłych terenów i dalej nie ryzykowaliśmy :/
Wróciliśmy tą samą ścieżką, wyboisto-piaszczystą i jeszcze jedno spojrzenie na Zalew
Potem drogą powrotną do Janowca
Tam, na przystanku autobusowym, rokoszowaliśmy się pysznościami jakie Kamil kupił w pobliskim Domu Chleba :)))
I takie widoczki dookoła przystanku..
Po takim popasie pojechaliśmy na prom do Kazimierza :)
Dzisiaj na przystani było dużo turystów, b pnie dość, że niedziela to pogoda taka cudna, że zciągnęła ludzi pewnie z całej Polski :))
W Kazimierzu skierowaliśmy się na jeden ze statków cumujących przy brzegu, gdzie mieliśmy spotkać się z moją córcią i dziadkami :)
Takie oto zdjęcia zrobił dziadek Andrzej swoim kalkulatorem :))
Poprzytulałyśmy się chwilkę z Majka, po czym pojechaliśmy jeszcze na pyszne lody i spowrotem do domu na obiad własnej roboty :)))
Droga do Puław bardzo męcząca z powodu ciągle mijających Nas samochodów :/
Kiedy tylko mieliśmy okazję, skręciliśmy w osiedle i spokojnie dojechaliśmy do domciu :)
Dziękuję Kochanie za kolejną fantastyczna wycieczkę :)))
Niestety po uprzedniej nocy bokserskiej Mecenas nieco przespał godzinę i sami pojechaliśmy..
Dzisiaj trasa prowadziła nad Zalew do Janowic :)
Jechaliśmy przez stary most
Potem przez Górę Puławską, Kolonię Góra Puławska prosto na Janowiec, przez Wojszyn, Oblasy..
Po drodze takie widoczki...
Pogoda cudna, słońce w pełnej krasie, kolory liści zachwycają, tylko wiaterek nieco dokuczał, ale dało się wytrzymać :)
I wszystko byłoby pięknie gdyby nie przeziębienie, które mnie zaczynało chwytać i z tego powodu kondycja nieco słabsza i niestety szybciej się męczyłam :/
Niedaleko Janowic zrobiliśmy sobie nieco dłuższą sesje zdjęciową :)
Jakiś zbiornik wodny po drodze do Janowic..© uluru
Tam są Janowice© uluru
Stamtąd przyjechaliśmy© uluru
Wściekły przy drewnie© uluru
Dżulietta przy drewnie© uluru
Słit focia© uluru
takie tam...© uluru
Ruszyliśmy dalej, bo oboje ciekawi byliśmy Zalewu w Janowicach :)
Po drodze jakieś takie mokradła albo coś...
..i dalej droga..
Wreszcie dojechaliśmy i Naszym oczom ukazały się przecudne widoczki :]
Trzeba było choć na chwilę usiąść i odpocząć..
Uluru coś zajada :)© uluru
Nasze rowery też odpoczywały
Nad wodą spotkaliśmy małą zieloną żabkę i zrobiliśmy jej sesję zdjęciową :)
Inne ujęcia żabki na blogu Kamila :)
Postanowiliśmy zobaczyć, czy da się Zalew objechać dookoła
Woda z Zalewu zmienia się w rzeczkę..© uluru
Niestety dojechaliśmy do nieco podmokłych terenów i dalej nie ryzykowaliśmy :/
Wróciliśmy tą samą ścieżką, wyboisto-piaszczystą i jeszcze jedno spojrzenie na Zalew
Potem drogą powrotną do Janowca
W oddali Zamek w Janowcu© uluru
Tam, na przystanku autobusowym, rokoszowaliśmy się pysznościami jakie Kamil kupił w pobliskim Domu Chleba :)))
I takie widoczki dookoła przystanku..
Kolorowa kolejka :)© uluru
Ciuchcia obwiezie turystów po Janowcu :)© uluru
Widok z przystanku w janowcu© uluru
widok z przystanku w Janowcu© uluru
Tu sprzedają rewelacyjne bułeczki i inne smakołyki :)© uluru
Uluru© uluru
Po takim popasie pojechaliśmy na prom do Kazimierza :)
Zamek w Janowcu© uluru
Dzisiaj na przystani było dużo turystów, b pnie dość, że niedziela to pogoda taka cudna, że zciągnęła ludzi pewnie z całej Polski :))
Po drugiej stronie brzegu - Kazimierz© uluru
Przy wjeździe na prom© uluru
Spod okularów :)© uluru
Na promie z Janowca do Kazimierza :)© uluru
W Kazimierzu skierowaliśmy się na jeden ze statków cumujących przy brzegu, gdzie mieliśmy spotkać się z moją córcią i dziadkami :)
Góra Trzech Krzyży i remontowany Kościół Farny..© uluru
Takie oto zdjęcia zrobił dziadek Andrzej swoim kalkulatorem :))
Stała sobie Baba Jaga..© uluru
Majka dostała pieczątkę na rękę od Baby Jagi :)© uluru
Majka z Kubusiem Puchatkiem :)© uluru
Maja z Hello Kitty© uluru
Majka z Hello Kitty :)© uluru
Poprzytulałyśmy się chwilkę z Majka, po czym pojechaliśmy jeszcze na pyszne lody i spowrotem do domu na obiad własnej roboty :)))
Droga do Puław bardzo męcząca z powodu ciągle mijających Nas samochodów :/
Kiedy tylko mieliśmy okazję, skręciliśmy w osiedle i spokojnie dojechaliśmy do domciu :)
Dziękuję Kochanie za kolejną fantastyczna wycieczkę :)))
Pierwsze 1500 km w życiu :)))))))))
Sobota, 10 września 2011 | dodano: 12.09.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(9)
15.39 km (0.00 km teren), czas: 00:59 h, avg:15.65 km/h,
prędkość maks: 28.30 km/hTemperatura:20.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wyjechaliśmy tym razem zanim zrobiło się ciemno na dworze :) Oj jak mi brakowało tych wieczornych wypadów...wkońcu od tego wszystko się zaczęło :]
Na BP...
Potem pojechaliśmy uzupełnić koszyki na bidony a po drodze dojrzeliśmy takie cudo :)
Dalej Osiedlem Niwa na Puławy Chemia, gdzie nieco dłużej "zabalowaliśmy" :)
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie szybko pędzący pociąg, którego podmuch przewrócił mój rower, w wyniku czego rozwaliła mi się tylna lampka :/ Teraz muszę kupić nową...
Zdjęcia pociągów autorstwa Kamila :)
Dzięki Kochanie :]
P.S. Po tej wycieczce stuknęło mi pierwsze 1500 km na BS i pierwsze w życiu :))) wow, szczerze to wcale nie przypuszczałam, że przejadę tyle km a teraz mam chętkę na dobicie do 2000 km :))))
Na BP...
BP© uluru
Potem pojechaliśmy uzupełnić koszyki na bidony a po drodze dojrzeliśmy takie cudo :)
Dalej Osiedlem Niwa na Puławy Chemia, gdzie nieco dłużej "zabalowaliśmy" :)
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie szybko pędzący pociąg, którego podmuch przewrócił mój rower, w wyniku czego rozwaliła mi się tylna lampka :/ Teraz muszę kupić nową...
Zdjęcia pociągów autorstwa Kamila :)
Dzięki Kochanie :]
P.S. Po tej wycieczce stuknęło mi pierwsze 1500 km na BS i pierwsze w życiu :))) wow, szczerze to wcale nie przypuszczałam, że przejadę tyle km a teraz mam chętkę na dobicie do 2000 km :))))
Chill :)
Wtorek, 6 września 2011 | dodano: 12.09.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(1)
12.34 km (0.00 km teren), czas: 00:59 h, avg:12.55 km/h,
prędkość maks: 32.20 km/hTemperatura:17.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wieczorny wypad z Kamilem i jego siostrą :)
Niestety miałam problemy z przednią lampka, która najprawdopodobniej się zepsuła :/
Natomiast Kamilowi nie działała tylna :/ Dlatego Kamil jechał jako pierwszy, jego siostra w środku, a ja że miałam działającą tylną lampkę, to jechałam ostatnia :)
Pojechaliśmy Gościńczykiem i o dziwo "bratowa" pokonała ten podjazd bez marudzenia:)
Potem objechaliśmy miasto..
Skwerek
..potem na Bulwar, ale były wyłączone latarnie i cały klimat szlak trafił :/
Mimo to pojechaliśmy zobaczyć jak dużo już zrobili tego deptaku i chociaż jeszcze im trochę zostało to wygląda to bardzo obiecująco :)
Kolejny postój na alejkach..
...zajechaliśmy zobaczyć nowo powstały Browar...
Powrót do domu Centralną, Zieloną i Kazimierską...
Było fajnie i koniecznie trzeba powtórzyć :)))
Dziękuję Kochanie :)
Niestety miałam problemy z przednią lampka, która najprawdopodobniej się zepsuła :/
Natomiast Kamilowi nie działała tylna :/ Dlatego Kamil jechał jako pierwszy, jego siostra w środku, a ja że miałam działającą tylną lampkę, to jechałam ostatnia :)
Pojechaliśmy Gościńczykiem i o dziwo "bratowa" pokonała ten podjazd bez marudzenia:)
Potem objechaliśmy miasto..
Skwerek
Rowey trzy na tle fontanny :)© uluru
Dziewczyny dwie...© uluru
..potem na Bulwar, ale były wyłączone latarnie i cały klimat szlak trafił :/
Mimo to pojechaliśmy zobaczyć jak dużo już zrobili tego deptaku i chociaż jeszcze im trochę zostało to wygląda to bardzo obiecująco :)
Kolejny postój na alejkach..
Światelka na alejkach© uluru
...zajechaliśmy zobaczyć nowo powstały Browar...
Browar© uluru
Dziewczyny dwie na swych rumakach :)© uluru
Puławski Most nocą..© uluru
Powrót do domu Centralną, Zieloną i Kazimierską...
Było fajnie i koniecznie trzeba powtórzyć :)))
Dziękuję Kochanie :)
Kazimierska integracja :)) [03.09.2011]
Wtorek, 6 września 2011 | dodano: 05.09.2011Kategoria do 50 km, off-road, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(13)
34.58 km (7.00 km teren), czas: 02:21 h, avg:14.71 km/h,
prędkość maks: 32.10 km/hTemperatura:23.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Kiedy został wylosowany wypad do Kazimierza Dolnego, a ściślej do Kazimierskiego Parku Krajobrazowego, nikt nie przypuszczał, że sobota będzie taka udana..ale do początku :]
Dlaczego wylosowana..otóż dlatego, że oboje z Kamilem mieliśmy odmienne pomysły na sobotni rower i nie mogliśmy się zdecydować. Dlatego też dołożyliśmy jeszcze jedno miejsce i tak do wyboru był: Rezerwat Piskory, Wilków, Kazimierski Park Krajobrazowy. Kamil zrobił trzy karteczki z nazwami miejsc, złożyliśmy je i wrzuciliśmy do dużego słoika. Majka wcieliła się w rolę "sierotki" losującej karteczkę :)
Wylosowała, wspomniany wyżej Kazimierski Park Krajobrazowy...
Tak więc sobotni rower zabukowany. Do tego napisał do mnie Rafał z info, iż właśnie w sobotę będzie w Kaziku i możemy się poznać, zobaczyć i pogadać :)) Bardzo chętnie, czemu nie :D
Tak więc zebraliśmy się w sobotnie przedpołudnie i wyruszyliśmy do Kazika. Z tytułu, jak zwykle zatłoczonej szosy, najpierw pojechaliśmy ścieżką rowerową do Parchatki..
..by tam wbić się bezpośrednio w kierunek Kazimierz. Miłym zaskoczeniem była nowa nawierzchnia na odcinku Parchatka - Bochotnica. Co prawda w niektórych miejscach jeszcze leży stara, ale co tam, najważniejsze, że wreszcie się coś dzieje, bo odkąd pamiętam tamta trasa była masakra, nierówna, z licznymi wybojami :/ Tak więc dzisiaj jechało się fantastycznie :D Do tego pogoda dopisała, chociaż czuć w powietrzu jesień i widać zmieniające kolory liście, ale i tak było cudnie :))
Dojechaliśmy do Kazika, zatrzymaliśmy się na chwile na wale, by odsapnąć i zsynchronizować się z Rafałem i pojechaliśmy dalej..
Przejazd na rowerze przez wał, wśród mnóstwa turystów to istna masakra, nawet niestety z braku miejsca zahaczyłam gościa rogiem :( niechcący, ale nawet nie miałam się jak zatrzymać..
Zjechaliśmy z wału by oczom Naszym ukazały się takie widoczki
a w Kazimierzu i okolicach takich jest o wiele więcej..
Wjechaliśmy w wąwóz, który niestety okazał się zbyt stromy na podjazd rowerem, dlatego musieliśmy je wprowadzać. Poza tym był bardzo wąski i usłany licznymi korzeniami i kamieniami. Wspinaczka w rowerem wcale nie była łatwa, nawet ludzie, którzy Nas minęli stwierdzili, że Nas podziwiają, że my tak drałujemy pod górkę, pchając Nasze maszyny :)
Trochę niewyraźne zdjęcie, ale wrzucam..
Dotarliśmy na w miarę równy teren i siup na siodełka. Zdecydowanie lepiej niż pchanie :D
Minęliśmy słynną w tych okolicach Albrechtówkę, by znów wjechać w las, pomiędzy drzewa i krzaki :)
Jechaliśmy, jechaliśmy aż wyjechaliśmy...i nie mogliśmy się napatrzeć..
Po prawej stronie Janowiec ze swym Zamkiem
Na dole Wisła
W oddali wiatrak
A w dole za krzakami to wieś Mięćmierz
Kamil "badał" zejście z punktu widokowego :)
Zjedliśmy, napoiliśmy się, popatrzyliśmy w mapkę i ustaliliśmy dalszy ciąg wyprawy.
Zeszliśmy w dół do wsi, po kamieniach i żwirze a potem nawet po piachu. Kamil zjechał z górki, a ja sprowadziłam z niej rower.
Droga do wsi..
Uluru :)
Znaki informacyjne we wsi
Postanowiliśmy Wrócić do Kazika, gdzie niebawem miał zjawić się Rafał, a poza tym wieczorem jak zwykle czas zajęty, więc trzeba było wszystkich uszczęśliwić, by nikt nie został poszkodowany :)
Jechaliśmy nadal niebieskim szlakiem. Początkowo droga była wyboista - kocie łby - i do tego było nieco pod górkę... Potem na szczęście zmieniła się w ubitą gruntową.
Dalej według drogowskazów...kolejny wąwóz..
..i tak Nas prowadziły, że wylądowaliśmy na cmentarzu Kazimierskim :( No rzesz, co jest w mordę!!!
Okazało się, że w pewnym momencie ze szlaku niebieskiego wjechaliśmy w zielony, który właśnie tamtędy przebiega, czyli przez wąwóz i na cmentarz..
Widok z mostku, na wyjeździe z cmentarza..
Spotkaliśmy też Pana, któremu Kamil pożyczył a raczej oddał łatkę, bo syn złapał kapcia i trzeba było ratować oponkę :)
Widok po wyjechaniu z cmentarza
Wbiliśmy się na Rynek, skąd do lodziarni na lody :))
Po chwilach delektowania się pysznościami domowej roboty, spiknęliśmy się na Rynku z Rafałem i razem pojechaliśmy na wał, by móc spokojnie pogadać :)
Pogadali, pośmiali się, pooglądali nawzajem rowery, wrócili do Puław, gdzie Rafał uzupełnił sakwę z pieniędzmi i już we trójkę uzupełniliśmy Nasze puste żołądki :D
Nasze rowery :)
Znów pogawędka i powrót Kazimierską na Włostowice, by kolega odwiedził sklep spożywczy. Tam się pożegnaliśmy, życząc szczęśliwego powrotu do domu :))
Dzięki Rafał za towarzystwo i do zobaczenia następnym razem :)))
Dlaczego wylosowana..otóż dlatego, że oboje z Kamilem mieliśmy odmienne pomysły na sobotni rower i nie mogliśmy się zdecydować. Dlatego też dołożyliśmy jeszcze jedno miejsce i tak do wyboru był: Rezerwat Piskory, Wilków, Kazimierski Park Krajobrazowy. Kamil zrobił trzy karteczki z nazwami miejsc, złożyliśmy je i wrzuciliśmy do dużego słoika. Majka wcieliła się w rolę "sierotki" losującej karteczkę :)
Wylosowała, wspomniany wyżej Kazimierski Park Krajobrazowy...
Tak więc sobotni rower zabukowany. Do tego napisał do mnie Rafał z info, iż właśnie w sobotę będzie w Kaziku i możemy się poznać, zobaczyć i pogadać :)) Bardzo chętnie, czemu nie :D
Tak więc zebraliśmy się w sobotnie przedpołudnie i wyruszyliśmy do Kazika. Z tytułu, jak zwykle zatłoczonej szosy, najpierw pojechaliśmy ścieżką rowerową do Parchatki..
Ciągle w budowie - wał i ścieżka rowerowa do Kazimierza© uluru
..by tam wbić się bezpośrednio w kierunek Kazimierz. Miłym zaskoczeniem była nowa nawierzchnia na odcinku Parchatka - Bochotnica. Co prawda w niektórych miejscach jeszcze leży stara, ale co tam, najważniejsze, że wreszcie się coś dzieje, bo odkąd pamiętam tamta trasa była masakra, nierówna, z licznymi wybojami :/ Tak więc dzisiaj jechało się fantastycznie :D Do tego pogoda dopisała, chociaż czuć w powietrzu jesień i widać zmieniające kolory liście, ale i tak było cudnie :))
Dojechaliśmy do Kazika, zatrzymaliśmy się na chwile na wale, by odsapnąć i zsynchronizować się z Rafałem i pojechaliśmy dalej..
Na wale w Kazimierzu© uluru
Wisła znowu opadła© uluru
Przejazd na rowerze przez wał, wśród mnóstwa turystów to istna masakra, nawet niestety z braku miejsca zahaczyłam gościa rogiem :( niechcący, ale nawet nie miałam się jak zatrzymać..
Zjechaliśmy z wału by oczom Naszym ukazały się takie widoczki
a w Kazimierzu i okolicach takich jest o wiele więcej..
Wjechaliśmy w wąwóz, który niestety okazał się zbyt stromy na podjazd rowerem, dlatego musieliśmy je wprowadzać. Poza tym był bardzo wąski i usłany licznymi korzeniami i kamieniami. Wspinaczka w rowerem wcale nie była łatwa, nawet ludzie, którzy Nas minęli stwierdzili, że Nas podziwiają, że my tak drałujemy pod górkę, pchając Nasze maszyny :)
Dzisiejszy off-road© uluru
Trochę niewyraźne zdjęcie, ale wrzucam..
uluru wprowadza rower w wąwozie..© uluru
Dotarliśmy na w miarę równy teren i siup na siodełka. Zdecydowanie lepiej niż pchanie :D
Minęliśmy słynną w tych okolicach Albrechtówkę, by znów wjechać w las, pomiędzy drzewa i krzaki :)
Jechaliśmy, jechaliśmy aż wyjechaliśmy...i nie mogliśmy się napatrzeć..
Po prawej stronie Janowiec ze swym Zamkiem
Na dole Wisła
W oddali wiatrak
A w dole za krzakami to wieś Mięćmierz
Kamil "badał" zejście z punktu widokowego :)
Zjedliśmy, napoiliśmy się, popatrzyliśmy w mapkę i ustaliliśmy dalszy ciąg wyprawy.
Jem amciu i czytam mapę :)© uluru
Zeszliśmy w dół do wsi, po kamieniach i żwirze a potem nawet po piachu. Kamil zjechał z górki, a ja sprowadziłam z niej rower.
Droga do wsi..
Zjazd z punktu widokowego w Mięćmierzu© uluru
Uluru :)
Uluru na tle Zamku w Janowcu© uluru
Znaki informacyjne we wsi
A to drogowskaz na kolejną wycieczkę :)© uluru
Tam jedziemy© uluru
Mapa szlaków nie tylko rowerowych© uluru
Postanowiliśmy Wrócić do Kazika, gdzie niebawem miał zjawić się Rafał, a poza tym wieczorem jak zwykle czas zajęty, więc trzeba było wszystkich uszczęśliwić, by nikt nie został poszkodowany :)
Jechaliśmy nadal niebieskim szlakiem. Początkowo droga była wyboista - kocie łby - i do tego było nieco pod górkę... Potem na szczęście zmieniła się w ubitą gruntową.
Dalej według drogowskazów...kolejny wąwóz..
Uluru ucieka przed komarami..© uluru
Następny wąwóz..który doprowadził Nas do cmentarza© uluru
..i tak Nas prowadziły, że wylądowaliśmy na cmentarzu Kazimierskim :( No rzesz, co jest w mordę!!!
Okazało się, że w pewnym momencie ze szlaku niebieskiego wjechaliśmy w zielony, który właśnie tamtędy przebiega, czyli przez wąwóz i na cmentarz..
Widok z mostku, na wyjeździe z cmentarza..
Spotkaliśmy też Pana, któremu Kamil pożyczył a raczej oddał łatkę, bo syn złapał kapcia i trzeba było ratować oponkę :)
Widok po wyjechaniu z cmentarza
Widok na okolice Kazimierza© uluru
Uluru czeka na Kamila© uluru
Wbiliśmy się na Rynek, skąd do lodziarni na lody :))
Po chwilach delektowania się pysznościami domowej roboty, spiknęliśmy się na Rynku z Rafałem i razem pojechaliśmy na wał, by móc spokojnie pogadać :)
Pogadali, pośmiali się, pooglądali nawzajem rowery, wrócili do Puław, gdzie Rafał uzupełnił sakwę z pieniędzmi i już we trójkę uzupełniliśmy Nasze puste żołądki :D
Nasze rowery :)
Szosówka Rafała© uluru
Rowery Nasze na popasie :)© uluru
Znów pogawędka i powrót Kazimierską na Włostowice, by kolega odwiedził sklep spożywczy. Tam się pożegnaliśmy, życząc szczęśliwego powrotu do domu :))
Dzięki Rafał za towarzystwo i do zobaczenia następnym razem :)))
Poranne wstawanie ...
Środa, 31 sierpnia 2011 | dodano: 31.08.2011Kategoria do 50 km, Robotniczo, Samotnia Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10)
7.80 km (0.00 km teren), czas: 00:26 h, avg:18.00 km/h,
prędkość maks: 26.90 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Ehh dzisiaj to dopiero wstawać mi się nie chciało....
Może, dlatego, że kolejny raz późno położyłam się spać i marzyłam tylko o jednym...o ciepłym śnie... A był taki piękny :)))))
Cóż wstawać trzeba, kasę zarabiać na życie i przyjemności :D
Rowerem oczywiście, chociaż temperatura rano niższa niż wczoraj, bo tylko 8 stopni. Ubrałam po raz pierwszy podkoszulkę z długim rękawem i bluzę.. i było mi komfortowo :)
Kiedy wyłoniłam się z mojego ulubionego podjazdu, oczom jak codzień ukazał się nowo wybudowany market remontowo-budowlany BRICO DEPOT. I nic w tym nie byłoby dziwnego, jak fakt, iż dzisiaj o godzinie 7 rano miało nastąpić jego wielkie otwarcie :)
Jak to zwykle bywa w Polskim społeczeństwie, należy na taką okoliczność zjawić się o wiele wcześniej i przyjąć pozycje koczownika przy drzwiach wejściowych, bo a nuż czegoś fajnego zabraknie..
Fotka spod sklepu..
Poleciałam dalej do roboty, popracowałam i w słońcu powróciłam do domciu :)
Niestety popołudniowo-wieczorny czas znowu bez roweru...:/
Może, dlatego, że kolejny raz późno położyłam się spać i marzyłam tylko o jednym...o ciepłym śnie... A był taki piękny :)))))
Cóż wstawać trzeba, kasę zarabiać na życie i przyjemności :D
Rowerem oczywiście, chociaż temperatura rano niższa niż wczoraj, bo tylko 8 stopni. Ubrałam po raz pierwszy podkoszulkę z długim rękawem i bluzę.. i było mi komfortowo :)
Kiedy wyłoniłam się z mojego ulubionego podjazdu, oczom jak codzień ukazał się nowo wybudowany market remontowo-budowlany BRICO DEPOT. I nic w tym nie byłoby dziwnego, jak fakt, iż dzisiaj o godzinie 7 rano miało nastąpić jego wielkie otwarcie :)
Jak to zwykle bywa w Polskim społeczeństwie, należy na taką okoliczność zjawić się o wiele wcześniej i przyjąć pozycje koczownika przy drzwiach wejściowych, bo a nuż czegoś fajnego zabraknie..
Fotka spod sklepu..
Poleciałam dalej do roboty, popracowałam i w słońcu powróciłam do domciu :)
Niestety popołudniowo-wieczorny czas znowu bez roweru...:/