Blondynka na rowerze...blog rowerowy

avatar uluru
Puławy

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

JULIET 40-V 2854 km
Stacjonarny 14 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uluru.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Rekreacyjnie po Krakowie :)

Niedziela, 5 czerwca 2011 | dodano: 08.06.2011Kategoria W towarzystwie, Wyjazdowo Rower:
Komentarze(11) 10.50 km (0.00 km teren), czas: 00:50 h, avg:12.60 km/h, prędkość maks: 28.70 km/h
Temperatura:30.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Dzisiaj był typowo rekreacyjnie :) Co prawda, po wczorajszej wycieczce nic nie boli, właściwie żadnych oznak zmęczenia, jedynie na co narzekałam to boląca pupa...

Trzeba było odstawić rowery do stajni, czyli pojechać tam skąd wczoraj wyruszyliśmy z Mateuszem do Ojcowa :]

Odcinek trasy przez miasto taki sam jak poprzedniego dnia. Po drodze jednak zajechaliśmy zobaczyć czy Smok Wawelski jeszcze stoi i zionie ogniem :) Było dużo turystów, ale wkońcu udało się strzelić mu parę fotek..


Smok zionie ogniem :) © uluru



Uluru wpatrzona w smoka © uluru


Smok nieco bliżej © uluru



Uluru i Smok Wawelski © uluru



Pogoda była ciężka do wytrzymania, gorąco, słońce paliło niemiłosiernie ;/ Generalnie nie narzekam na taką pogodę, ale nie mmiałam nic na głowie, więc wytrzymać w takim żarze jest trudno...

Wreszcie tempem spacerowym dojechaliśmy do punktu wyjściowego Naszej trasy. Tam zjedliśmy pyszny obiadek, za który jeszcze raz bardzo dziękuję :) i odpoczęliśmy...


Późnym popołudniem musiałam wracać do Puław...ale jeszcze tam wrócę, by pokazać Wam pozostałe piękno OPN i nie tylko :))



Ojcowski Park Narodowy :)

Sobota, 4 czerwca 2011 | dodano: 06.06.2011Kategoria W towarzystwie, Wyjazdowo Rower:
Komentarze(22) 65.40 km (15.00 km teren), czas: 05:00 h, avg:13.08 km/h, prędkość maks: 39.70 km/h
Temperatura:30.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Tak się złożyło, że w miniony weekend byłam w Krakowie :)
Pogoda była cudna, nic tylko wsiadać na rower i jechać..
Dzięki uprzejmości kolegi plany rowerowe były do zrealizowania :)
Miało być miasto, Skałki Twardowskiego, ale ja chciałam pojechać zupełnie gdzieś indziej..


Pomysł padł na Ojcowski Park Narodowy :]


Trochę za późno się wybraliśmy by zwiedzić cały, ale i tak to co zobaczyłam było bezcenne :)

Zaczęliśmy swą trasę z jednej z dzielnic Krakowa, toteż aby wyjechać z miasta trzeba było przejechać koło Wawelu i przez Rynek Krakowski.

Po drodze nie obyło się, a raczej standardem były takie podjazdy

Początek trasy..jeszcze w mieście a już podjazdy :) © uluru



Przejeżdżaliśmy Bulwarem Wołyńskim, po jednej stronie Wisły i Bulwarem Czerwieńskim po drugiej. Dalej ulica Grodzką, przez Rynek Główny





Impreza na Bulwarze © uluru


Na Rynku będzie impreza :) © uluru


Rynek Krakowski © uluru



Dalej ulicami miasta na drogę, która zaprowadzi Nas do celu :)

Jechaliśmy przez podkrakowskie wsie aż wkońcu dotarliśmy w miejsce gdzie widoki zachwycają..


Ta ulica zaprowadzi Nas do Ojcowa :) © uluru









Po drodze w jednym z ogródków dojrzałam takie figurki..









Wjeżdżając w Dolinę Prądnika jechaliśmy fantastyczną ścieżką pieszo-rowerową..


Stamtąd przyjechaliśmy.. © uluru


Ścieżka pieszo-rowerowa - niesamowita © uluru


W dole jest głęboko © uluru




Jej nawierzchnia była żwirowa i tylko wytrawni Bikerzy mogli swobodnie zjeżdżać ze zjazdów, których było parę i to nieźle strome. Ja niestety w pewnym momencie musiała zsiąść bo bym się stoczyła a i tak musiała mocno rower trzymać żeby mi nie „uciekł”. Za to widoczki niesamowite, po obu stronach las a w dole bardzo głęboko. Co chwila śmigali obok Nas rowerzyści :))


Potem wyjechawszy dalej asfaltem prosto do Ojcowa :)



Zaczynają się cudne widoczki :) © uluru





Trasa jest cudna, wszędzie zielono, lasek i pojedyncze domki. W pewnym momencie zaczęły się skałki..

Skałki w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej © uluru


Jest niesamowita, tak sobie przy drodze stoi.. © uluru


Jaka mała uluru przy tej skałce :) © uluru




..by wkońcu dojechać do granicy Parku

Focia przy tabliczne: Ojcowski Park Narodowy © uluru



Tu się można tylko zachwycać.. © uluru


Pojeździłabym między tymi drzewami :) © uluru


Na terenia Parku :) © uluru




I dalej już przez Park, wzdłuż rzeczki Prądnik





Dojechaliśmy do Bramy Krakowskiej


Brama Krakowska © uluru



Szlaki turystyczne w Parku © uluru





Widoczki w okolicy Bramy Krakowskiej © uluru



Tu chwile posiedzieliśmy, pogadaliśmy i pojechaliśmy dalej..

Kolejnym punktem wycieczki była Kapliczka na Wodzie

Kaplica na wodzie © uluru




Wejście do Kaplicy © uluru



I po średnio wyczerpującej, głównie ze względu na prażące słońce, trasie, dojechaliśmy do punktu przeznaczenia, czyli Maczugi Herkulesa :))

Maczuga Herkulesa © uluru



Oto legenda MACZUGI


Znajduje się ona w Pieskowej Sakle, gdzie na wzgórzu położony jest Zamek

Zamek w Pieskowej Skale © uluru


Koniec trasy w Pieskowej Skale © uluru



Trochę posiedzieliśmy, zjedliśmy co nieco, napiliśmy się i niestety czas Nas gonił a jeszcze czekała droga powrotna do Krakowa. Wiedzieliśmy, że będziemy wracać po ciemku, dlatego jak najszybciej chcieliśmy wyjechać z Parku..

Zmęczenie powoli dawało się we znaki, tym bardziej, że najbardziej narzekałam na niewygodne siodełko :]
Cóż, nie można mieć wszystkiego. A i tak dzielnie to znosiłam, gdyż na prostej się rozpędzałam, ile mi fabryka dała a na podjazdach z wyczuciem, by sił starczyło :)

Tak więc ambitnie dojechałam do Krakowa :))

Wycieczka należy do baaardzo udanych :] Koniecznie muszę tam zawitać, by pojeździć po pozostałych szlakach :]


Przed wycieczką zakupiłam sobie paliwo na szykująca się setkę :) chociaż podczas wyprawy zjadłam jednego z batoników..są pyszne :] polecam

Paliwo na dłuższe wyprawy :) © uluru





Tu i uwdzie wieczorkiem :))

Czwartek, 2 czerwca 2011 | dodano: 02.06.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10) 17.06 km (0.50 km teren), czas: 01:13 h, avg:14.02 km/h, prędkość maks: 38.40 km/h
Temperatura:24.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Po 20 byłam pod bramą u Kamila i pojechaliśmy. Nie mieliśmy konkretnego celu także szukaliśmy jakiegoś pomysłu..
Padło na Bulwar, bo miałam ochotę wejść na tamę, jak najdalej, bo zawsze ktoś Nam przeszkadzał tam wejść :/
Niestety i tym razem tama była zajęta, ale mój dobry sokoli wzrok dostrzegł następna tamę i pojechaliśmy w tamtym kierunku :) Kamil wybrał krótszą trasę, czyli stromą górkę, natomiast ja nie chcąc się skompromitować pojechałam dalej i przedzierając się przez grząski piasek i krzaki do niego dojechałam. Postawiliśmy rowery i aparaty poszły w ruch..

Stąd przyjechaliśmy :) © uluru


Klimatycznie było nad Wisłą... © uluru


Widok na Barkę a w oddali stary most.. © uluru


Romantyczny wieczorny widoczek :) © uluru



Na koniec zauważyłam między badylami oldskulowy czajnik...


Oldskulowy czajnik...tylko mu rączki brakowało.. © uluru


..no i następnym razem zrobimy sobie z Kamilem tea-time :]

Wyjeżdżając z bulwaru, o mały włos mielibyśmy stłuczkę z Kamilem, ehh na szczęście mój refleks i dobre hamulce zadziałały prawidłowo :) nie wiem tylko które z Nas się bardziej przestraszyło, ja czy Kamil..przepraszam za spowodowanie szybszego bicia serca :D
Kiedy już emocje opadły pokręciliśmy się uliczkami i skierowaliśmy na Kościół na Górce..
Tam pogadaliśmy i oczywiście nie zabraknie fotki :)

Widok z terenu Kościoła na Górce © uluru


Tam w dole jest szosa prowadząca wprost na stary most na Wiśle :) © uluru


Trochę Nam się zeszło na rozprawianiu o planach rowerowych i o pogodzie i jak zwykle ciemność Nas zastała, tak więc postanowiliśmy zobaczyć ową zieloną wodę w fontannie na Skwerku, która miałam już dzisiaj okazję widzieć :]

Pojechaliśmy parkiem, a tam główna brama zajęta, więc mostkiem nad ulica Głęboką.
Obejrzeliśmy fontannę i do domciu spowortem...

Chill się udał i dziękuje bardzo :) i do zobaczenia..

Modyfikacja DPD na lepsze :)

Czwartek, 2 czerwca 2011 | dodano: 02.06.2011Kategoria Robotniczo, Samotnia Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10) 9.15 km (0.00 km teren), czas: 00:29 h, avg:18.93 km/h, prędkość maks: 27.80 km/h
Temperatura:29.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Wczoraj w nocy była burza z piorunami i ogromnym deszczem..
Dzisiaj rano pozostały tylko kałuże i cudowne rześkie powietrze :)
Rano jak zwykle zapakowałam małego krasnala dziadkowi do samochodu i spotkaliśmy się pod przedszkolem. Tam jak co dzień przebieranie w kapcie i jazda do roboty.

Ahh dzisiaj rano to było cudownie, takie świeże powietrze ż chciało się jechać :)
Pod robotą dużo miejsca do zaparkowania w stojaku, mimo iż "moje " miejsce zostało zajęte, parkuje w kolejnym wolnym :]

Już od paru dni myślę, jakby tu urozmaicić sobie traskę spowrotem do przedszkola-domu..Decyzja zapadła w ostatniej chwili bo nie chciało misie czekać na zielone światło na skrzyzowaniu ulic Partyzantów, Wróblewskiego i Wojska Polskiego. Tak więc pojechałam Wojska Polskiego na Skwerek gdzie cyknęłam fotki..

Fontanna na Skwerku..ahh chciałoby się w niej zanurzyć :) © uluru



Zadbany trawnik na skwerku i Hotel Izabella.. © uluru




Potem pojechałam koło Kauflandu, ulicą Filtrową, Gościńczyk i zatrzymałam się w celu wybrania jednego z dwóch kierunków. Maiłam do wyboru albo podjazd ulicą Skowieszńską, albo Skowieszyńską w prawo a potem Kazimierską i uliczkami osiedlowymi pod bramę. Wybrałam jednak opcję z podjazdem i okazało się, że było bardzo łatwo :] Poza tym inne widoczki i nie tak dużo przechodniów, jak w poprzedniej trasce :]
Znaczy się, że będę tędy jeździć :)


Podjazd na ulicy Skowieszyńskiej :) © uluru


Buduje się nowe osiedle i nowa jezdnia :] © uluru



Potem zjazd do ulicy Norblina i prosto do przedszkola a stamtąd osiedlem do domciu :]

Dzisiaj słońce sobie nieźle używa, jest bardzo gorąco, ale wieje też dosyć silny wiatr..
Robiąc ten wpis siedze sobie w ogódku, popijam kawę z lodami

Kawa z lodami o smaku miętowym z kawałkami czekolady :)) © uluru



i zajadam kawałek ciasta galaretkowo-serkowego :)))


Pyszny deser galaretkowo-serkowy :] © uluru



Jak znajdę czas to pojeżdżę wieczorkiem...


DPD w Dniu Dziecka :))

Środa, 1 czerwca 2011 | dodano: 01.06.2011Kategoria Robotniczo, Samotnia Rower: JULIET 40-V
Komentarze(3) 8.95 km (0.00 km teren), czas: 00:29 h, avg:18.52 km/h, prędkość maks: 30.10 km/h
Temperatura:28.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Dziś ponownie tą samą trasa do pracy i spowrotem :)
Muszę przyznać, że niezbyt fajnie jedzie mi sie rano przez pierwszą połowę trasy, bo ciało potrzebuje się rozgrzać, ale w połowie jest ok i zazwyczaj poginam dalej:]

W pracy jak to w pracy...dużo roboty, zajęcia z angielskiego,, więc trzeba było mózg wytężyć, potem znów dużo pracy..

Dzisiaj Dzień Dziecka i w związku z tym czekała mnie wycieczka do Cyrku Korona, który to właśnie stacjonuje w moim mieście..przyznam się, że nie lubię chodzić do cyrku :/
Po powrocie do domu miał być szybki obiad i wyjazd do tegoż dziwnego przybytku. Jednak nic z tego nie wyszło, bo po pierwsze zaczął lać deszcz i strasznie wiało, co okazało się tylko kilkuminutowym straszakiem..po drugie Majka dostała prezenty od dziadków, ode mnie i paczkę od ojca swego. Tak więc całkowicie zapomniała o Cyrku :))
Generalnie bawiłyśmy się a to w domu a to w ogródku :]

Dzień bardzo udany, a na koniec parę fotek z ogródka :)


Majka w nowej sukience i ochraniaczach :)) © uluru



Jakie jesteśmy groźne.. © uluru


Zbieramy poziomki :) © uluru


A oto Nasze łupy :] © uluru








Domowo-ogródkowy kot zapatrzony gdzieś... © uluru



P.S. Wszystkiego Najlepszego w Dniu Dziecka życzę wszystkim ;)) wkońcu dziećmi jesteśmy...

Dom-Praca-Dom

Wtorek, 31 maja 2011 | dodano: 31.05.2011Kategoria Robotniczo, Samotnia Rower: JULIET 40-V
Komentarze(3) 8.67 km (0.00 km teren), czas: 00:27 h, avg:19.27 km/h, prędkość maks: 29.70 km/h
Temperatura:16.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Pobudka o 5 rano, gdyż był przymus bycia już o 6 w robocie. Tak to jest kiedy ma się godziny do odrobienia :/
Rano jedzie się cudownie o tej porze roku i godzinie. Na chodnikach jest raczej pusto i można spokojnie mocniej przycisnąć. Poza tym zielono jest wszędzie a to już prawie jak w raju, do tego kwitnące krzewy :)))

Siedziałam do 16 i czym prędzej uciekam z roboty do domciu. Powrót jak zwykle w mijance pomiędzy przechodniami..
Ale za to jaka pogoda :]

Fotka, żeby pusto nie było

Widok na fragment lasu z okna mojego pokoju :) © uluru



A wieczorem wstępnie umówiona byłam z Kamilem :]

Ciepłą wieczorową porą :))

Wtorek, 31 maja 2011 | dodano: 31.05.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(5) 30.24 km (0.50 km teren), czas: 01:44 h, avg:17.45 km/h, prędkość maks: 39.70 km/h
Temperatura:20.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Zacznę od tego, że miałam ciężki dzień spowodu przymusu wstania o 5 rano i siedzenia w pracy od 6 do 16 :/ Dałam radę..
Po południu należał mi się mały odpoczynek, ale ponieważ muszki nie dawały za wygraną w ogródku, postanowiłam umyć taty ROMKA :) no i nareszcie jest czysty..

W międzyczasie porobiłam fotki w ogródku, co to nowego się pojawiło

Takie śliczne kwiatki rosną u mnie w ogródku :)) © uluru


Różowo-białe kfiatki są ślicze © uluru


Mam już ślicznie czerwone i cudownie pyszne poziomki L)) © uluru




Potem nagle zadzwoniła mama z miasta, że coś tam jej dowieźć trzeba, no to ja na rower i dzida,:)

Dokończywszy dopieszczanie ROMKA i położywszy dziecko spać podjechałam pod Kamilową bramę :) Kolega wyregulował hamulce bo coś było nie tak i pojechaliśmy tam, gdzie zaplanował Kamil..jakieś tajemnicze miejsce
Pojechaliśmy miastem na stary most, Jaroszyn - gdzie jechaliśmy w istnej chmarze muszek :///// - Łęka, Bronowice. Na chwilę się zatrzymaliśmy żebym mogła sfocić stojącego w gnieździe bociana..


Bociian stojący w gnieździe i karmiący młode.. © uluru

Dojechaliśmy na miejsce..no i się okazało, że trzeba wjechać w las pod niezłą górkę..ehh było ciężko, dlatego szczegóły pozostawiam sobie :)
Kiedy dojechaliśmy Kamil był rozczarowany, bo myślał, że będzie jakiś fajny widoczek na okolice a tu nic.
Na górze stoi Krzyż Św. Wojciecha

Tablica informacyjna przed wjazdem do lasu.. © uluru


Krzyż Św. Wojciecha © uluru


Pogadaliśmy chwilę i wróciliśmy do Puław ponownie starym mostem i pojechaliśmy na Bulwar. Niestety znowu ktoś Nam zajął tamę a stamtąd są piękne fotki i można już całkiem daleko zajść.

Ciekawe co wieczorem w trawie piszczy :) © uluru


Słońce już dawno poszło spać... © uluru


Tama na Wiśle jest coraz dłuższa © uluru



Dalej na Park Niepodległości, czyli tzw, alejki. Tam też fotka musiała być..

Dżulieta w blasku światła :))) © uluru


Rowery dwa wieczorowa porą.. © uluru


Taki tam widoczek © uluru


Potem już miastem, bo się nagle późno zrobiło. Na ulicy Skowieszyńskiej oczywiście kolejne podejście do bicia osobistego rekordu maksymalnej prędkości :]
Ku mojej uciesze rekord został ponownie pobity :)))

Moja nowa maksymalna prędkość :)) © uluru



Podsumowując mogłabym rzec, nie chwaląc się, że z każdą jazdą robię coraz lepsze postępy a dotychczas jestem najbardziej dumna z moich 73 kaemów w ciężkiej chorobie wypedałowanych :)) Poza tym coraz lepiej idą mi podjazdy i coraz szybciej rozpędzam, nabieram pewności w jeździe :]

Myślę, że nie mały udział w tym ma mój Kołcz ;)) DZIĘKI!!!

Kamil dzięki za dzisiaj i do zobaczyska ;]

Bezrowerowo na Festyn Rodzinny..

Niedziela, 29 maja 2011 | dodano: 31.05.2011Kategoria Po parku, Spacerowo, Z Majką Rower:
Komentarze(5) 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:26.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Przed południem byłam z Majką na rowerowym spacerku :) jeździła tym razem MAJKA

Po obiedzie zgodnie z obietnicą, poszłyśmy na Festyn Rodzinny zorganizowany na terenie Parku Czartoryskich, w czasie którego można było obejrzeć młodych utalentowanych muzycznie i tanecznie, wychowanków Puławskiego Ośrodka Kultury Dom Chemika. Poza tym były takie atrakcje, jak przejażdżka koniem, zjeżdżalnia dla dzieci, wata cukrowa, malowanie twarzy kredkami, kolory Pan robiący z balonów istne cuda, loteria, sprzedaż drożdżówek, a nawet piwa :)
Cały dochód z imprezy został przeznaczony na Puławskie Hospicjum.

Na koniec odbył się koncert Haliny Frąckowiak.

Zaczęłyśmy od waty cukrowej..niestety po zrobieniu tych zdjęć Majka już jej jeśc nie chciała, więc siłą rzeczy ja musiałam ją pochłonąć :)

Ahhh ta wata..niestety mama ją zjadła :) © uluru


Minka z watą cukrowa w tle :) © uluru



Potem poszłyśmy na koniki, co prawda kolejka była niemała, ale ponieważ konie to moja pierwsza miłość i niestety obecnie nieco zaniedbana pasja, stałyśmy dzielnie i było warto, bo widok Majki na koniu i jej uśmiech był bezcenny :]



Majka dumnie siedzi w siodle © uluru


Będzie z niej jeszcze jeździec..jak z mamusi ;] © uluru


Majka oswaja się z konikiem :) © uluru



Potem oglądałyśmy pokazy młodych talentów :)

Tańce i śpiewy na scenie.. © uluru



A kiedy one Nam się już znudziły, poszłyśmy wymalować Majce buzię kredkami..

Mój kochany motylek :)) © uluru







W oczekiwaniu na koncert głównej gwiazdy wieczoru chodziłyśmy sobie po parku, żeby się nie nudzić..

Dziedziniec Pałacowy © uluru


..i wkońcu się doczekałyśmy

Koncert Haliny Frąckowiak w Parku © uluru


Halina Frąckowiak we własnej osobie © uluru



Postałyśmy chwilę, pogibałyśmy się i poszłyśmy do domciu :)) No i nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła fotki na mostku zakochanych.

Na mostu zakochanych :) © uluru


Ojej © uluru



Dzień spędzony bardzo aktywnie, tym bardziej że wieczorem był chillout z Kamilem :)) lubię takie dni, kiedy dużo się dzieje :]

Wieczorny chillout...

Niedziela, 29 maja 2011 | dodano: 30.05.2011Kategoria W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(7) 20.15 km (1.00 km teren), czas: 01:09 h, avg:17.52 km/h, prędkość maks: 35.80 km/h
Temperatura:17.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Wczoraj raczej nie składało się, żebym wyszła na rower, bo miałam z Majką wspólny dzień...zresztą bardzo udany :))

Ale udało się i wieczorem umówiłam się z Kamilem. Jechaliśmy przed siebie, raczej bez celu, no i dojechaliśmy na punkt widokowy ;]

Tam pogadaliśmy trochę, pożartowaliśmy, fotka też się jakaś znajdzie. Tak Nam się tam dobrze siedziało, że zrobiło się ciemno i zarazem późno :)


Azotowskie kominy wieczorową porą.. © uluru


Uwielbiam takie wieczorne niebo :) © uluru



Pecha miałam wczoraj bo jakimś cudem nowe raz tylko używane baterie siadły i jechałam bez światełka :/ Był nim Kamil, który tym razem wziął tylko jedną lampkę (choć zawsze ma dwie), która w dodatku niedomagała ;((

Cóż trzeba było jakoś jechać i wcale nie było tak łatwo, tym bardziej że po drodze z punktu widokowego i na ścieżce rowerowej była mgła. Niestety za kiepski mam aparat bym to uchwyciła, ale uwierzcie, że było cudnie :))

Po drodze zaliczyłam parę kałuż i w związku z tym moja dziewczyna nieco się ubłociła..

Z Azotów pojechaliśmy ścieżką na Wróblewskiego i miastem do domu. Po drodze na chwile zatrzymaliśmy się przy fontannie..

Fontanna na Skwerku © uluru



..i polecieliśmy dalej.

Oczywiście na ulicy Skowieszyńskiej znowu odbyła się próba pobicia poprzedniego rekordu szybkości i tym razem znów się udała :) choć muszę przyznać, że w tych oponach, które mam wcale nie jest tak łatwo (przynajmniej dla początkującego bikera).




Wypad udany, jak zwykle zresztą :))

Dzięki za towarzystwo i do następnego :]

Dżulieta na Górze Trzech Krzyży :))

Sobota, 28 maja 2011 | dodano: 28.05.2011Kategoria off-road, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10) 30.07 km (4.50 km teren), czas: 01:52 h, avg:16.11 km/h, prędkość maks: 35.90 km/h
Temperatura:21.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Dzisiaj pogoda była dosyć niezdecydowana, ale za to ja była zdecydowana na wyprawę na Górę Trzech Krzyży w Zbędowicach :) kto wie gdzie to jest, ten wie czym to pachnie ;]

Tak więc umówiłam się z Kamilem, co by mi raźniej było :) Pojechaliśmy...

Nie będę się rozpisywać, podjazd niezbyt długi, bo nieco ponad 2km, ale dla niewprawionego bikera daje w kość. Mieliśmy tylko jeden piknik serwisowy, ale szybko się uporaliśmy i z asfaltowego "morderczego" fragmentu skręciliśmy w czarny szlak :)
Ten, biegnący pomiędzy polami, trawą i różnego rodzaju chaszczami doprowadził Nas do miejsca docelowego :))



Uff, pokonałam swoje kolejne słabości i znów mogę powiedzieć, że po części jestem z siebie dumna, bo dyby nie ten piknik to był za jednym ciągiem pokonała to wzniesienie ;] Następnym razem tak na pewno będzie, jestem ambitną bestią wkońcu... :D

Góra Trzech Krzyży.. © uluru


Widok na Puławy i Azoty :) © uluru


Wkoło wszędzie zielono :] © uluru


Taki oto widok z Góry się rozpościera :) © uluru


Wije się Wisła wije.. © uluru


Dżulieta w duecie ze Wściekłym.. © uluru



Postaliśmy, pogadaliśmy i zastanawialiśmy się czy dziwne granatowe niebo na horyzoncie Nas ominie, czy będziemy mokrzy wracali do domu :)

Kamil rzucił, że w Parku Czartoryskich jest zlot starych samochodów, tak więc pojechaliśmy. Zjazd był o wiele lepszy i przyjemniejszy niż wjazd, to oczywiste..Kamil poleciał do przodu a ja ostrożnie, ale tez nie za wolno zjechałam na dół :)


Oto co dojrzałam na zjeździe ze ścieżki rowerowej

Krzyż gdzieś na zjeździe ze ścieżki rowerowej © uluru


A to już przekwitnięty rzepak

Przekwitnięty rzepak © uluru



i widok na Pałac Czartoryskich z pola rzepaku..

Pałac Czartoryskich © uluru



Ścieżką rowerową z wmordewidnem dojechaliśmy do Parku, gdzie dla urozmaicenia wjechaliśmy wąskimi diabelskimi schodami

Widok z pokonanych przed chwilą diabelskich schodów :) © uluru



i prosto do miejsca gdzie stały samochodowe cudeńka ;D

Parę fotek z tego eventu..


Było troche ludzi :) © uluru


















Pozostałe zdjęcia samochodów możecie obejrzeć TUTAJ

Kiedy już nacieszyliśmy oczy i aparaty pięknem starych samochodów, postanowiliśmy, że pokręcimy się nieco po mieście :)
Pojechaliśmy ulicami Królewską-Piłsudskiego-Partyzantów-Mickiewicza-Lubelską-osiedlem Niwa-Gościńczykiem-Skowieszyńską-Kazimierska i dalej osiedlowymi pod samą bramę.

Zjeżdżając z ulicy Gościńczyk, podjazd 10%, za bardzo się rozpędziłam i za późno zaczęłam hamować...i o mały włos zatrzymałabym się na łańcuchach i na Kamila rowerze..ale przy okazji mogłam sprawdzić jak dobre są hamulce w mojej Dżuliecie:)) ale w pewnym momencie serce miałam w gardle...

No i się pochwale, bo na Skowieszyńskiej, jeszcze płaskiej jak stół, pobiłam swój mały rekord szybkości na prostej, z czego jestem bardzo dumna ;]

Ogólnie dzień rowerowy bardzo dobry, udany, pogoda nawet nie zrobiła Nam psikusa, a w kiedy byliśmy w Parku to nawet słonko wyszło zza chmur;))


Kamil dzięki za dzisiaj i do następnego :)))