- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2011
Dystans całkowity: | 309.51 km (w terenie 15.50 km; 5.01%) |
Czas w ruchu: | 17:34 |
Średnia prędkość: | 17.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 40.30 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 109 (57 %) |
Suma kalorii: | 1528 kcal |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 15.48 km i 0h 52m |
Więcej statystyk |
Do Babci na obiad :)
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | dodano: 16.08.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(14)
48.94 km (0.00 km teren), czas: 02:44 h, avg:17.90 km/h,
prędkość maks: 32.60 km/hTemperatura:28.0, HR max:169 ( 88%), HR avg:109 ( 57%), Kalorie: 1218 (kcal)
Dzisiaj z racji pięknej pogody wybraliśmy się do babci Kamila do Kurowa na obiadek:)
Ja osobiście nie posiadam babci ani w Puławach ani tym bardziej w okolicach, więc perspektywa obiadku u babci napawała optymizmem :D
Kiedy wyszykowaliśmy się , skierowaliśmy się na Kazimierz Dolny :)
W zasadzie dzisiaj trasa bardzo podobna do poprzedniej, przynajmniej w jej początkowym fragmencie.
Puławy-Parchatka-Bochotnica-Wierzchoniów-Celejów-Karmanowice-Klementowice-Kurów-Brzozowa Gać-Chrząchów-Witowice-Końskowola-Młynki-Puławy
Trasa w kierunku do Kazimierza jak zwykle zatłoczona, ludzie pędzą, jakby nie wiadomo gdzie się spieszyli..
Przed wzniesieniem w Celejowie zjechaliśmy z drogi, bo Kamil zauważył coś ciekawego..
Drugi raz pokonując podjazd w Celejowie, było o wiele lepiej niż poprzednio :)
Dalej przez lubelskie wioski, które o tej porze roku wyglądają naprawdę ślicznie, jest kolorowo, cisza i spokój :D
Droga Karmanowice-Klementowice
i dalej po drodze..
Kościół w Buchałowicach..
i bliżej Kurowa..
Dojechaliśmy do Kurowa, zjedliśmy pyszny obiadek, potem mały deser, herbatka i wyruszyliśmy w drogę powrotną, bo wieczorem szykował się grill :)
Droga powrotna była krótsza i jakby z górki, więc szybko minęła. Ponownie przez Końskowolę, Młynki...
...na Azoty, mijając stację Puławy Chemia, mostek na rzece Kurówce i uciekając przed komarami na leśnej ścieżce na ulicy Wróblewskiego i przez miasto i uliczkami osiedlowymi do domu.
Wieczorem zaś czekała Nas kolejna "wyżerka"...
Wycieczka bardzo udana, jak zwykle zresztą w doborowym towarzystwie :)
Dziękuję :)))))))))
Ja osobiście nie posiadam babci ani w Puławach ani tym bardziej w okolicach, więc perspektywa obiadku u babci napawała optymizmem :D
Kiedy wyszykowaliśmy się , skierowaliśmy się na Kazimierz Dolny :)
W zasadzie dzisiaj trasa bardzo podobna do poprzedniej, przynajmniej w jej początkowym fragmencie.
Puławy-Parchatka-Bochotnica-Wierzchoniów-Celejów-Karmanowice-Klementowice-Kurów-Brzozowa Gać-Chrząchów-Witowice-Końskowola-Młynki-Puławy
Trasa w kierunku do Kazimierza jak zwykle zatłoczona, ludzie pędzą, jakby nie wiadomo gdzie się spieszyli..
Przed wzniesieniem w Celejowie zjechaliśmy z drogi, bo Kamil zauważył coś ciekawego..
Stary budynek po drodze do Celejowa© uluru
Drugi raz pokonując podjazd w Celejowie, było o wiele lepiej niż poprzednio :)
Dalej przez lubelskie wioski, które o tej porze roku wyglądają naprawdę ślicznie, jest kolorowo, cisza i spokój :D
Droga Karmanowice-Klementowice
i dalej po drodze..
Stał sobie biocian bez ruchu© uluru
Kościół w Buchałowicach..
i bliżej Kurowa..
Bocian w gnieździe po drodze do Kurowa© uluru
Dojechaliśmy do Kurowa, zjedliśmy pyszny obiadek, potem mały deser, herbatka i wyruszyliśmy w drogę powrotną, bo wieczorem szykował się grill :)
zdezelowana szosa po drodze..© uluru
Droga powrotna była krótsza i jakby z górki, więc szybko minęła. Ponownie przez Końskowolę, Młynki...
Puławy witają wszystkich :))© uluru
...na Azoty, mijając stację Puławy Chemia, mostek na rzece Kurówce i uciekając przed komarami na leśnej ścieżce na ulicy Wróblewskiego i przez miasto i uliczkami osiedlowymi do domu.
Wieczorem zaś czekała Nas kolejna "wyżerka"...
Wycieczka bardzo udana, jak zwykle zresztą w doborowym towarzystwie :)
Dziękuję :)))))))))
Wzniosłe okolice :)
Komentarze(8) 46.18 km (1.00 km teren), czas: 02:35 h, avg:17.88 km/h, prędkość maks: 40.30 km/hTemperatura:25.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj wybraliśmy się z Kamilem wykręcić nieco więcej niż 20, czy 25 kaemów. Plan była nawet na 50, ale wszystko zależało od tego jak będzie czuł się mój nadgarstek, bowiem zaczął mi znowu dokuczać.
Skierowaliśmy się więc do Kazimierza Dolnego, gdzie już na początku drogi przypomniałam sobie, jaka jest ruchliwa i jak mało człowiek czerpie z niej radości...ciągle tylko mknące do przodu auta :/
W końcu sobota była, a Kazimierz, jak większość miejscowości turystycznych, oblegany jest turystami..
Po drodze zatrzymaliśmy się przy drodze do Promu
W okolicy Bochotnicy zaczęło padać a raczej pluć z nieba i im bliżej byliśmy Kazimierza tym mocniej padało. Dojechaliśmy do Wału w Kazimierzu i zatrzymaliśmy się na chwilę, by dać odpocząć nadgarstkowi. Dzisiaj w ogóle mieliśmy więcej przystanków niż zwykle, właśnie przez moja rękę :/
Przecisnęliśmy się przez tłum turystów i ominąwszy Starówkę, wyjechaliśmy z tłocznej części Kazimierza. Jechaliśmy w kierunku Wylągów a po drodze takie widoczki..
Szkoda, że wcześniej padało, bo pewnie byśmy skręcili w jakiś wąwóz, ale niestety po deszczach mokra glina nie jest sprzymierzeńcem rowerzystów :/
Tak więc pojechaliśmy dalej...
Pierwszy z wielu podjazdów został pokonany przed miejscowością Wylągi, gdzie znajduje się stajnia, do której to ciągle wybrać się nie mogę :/
Kiedy wyłoniliśmy się zza tej górki..
oczom Naszym ukazały się przecudne widoczki :))
...jednak trzeba było jechać dalej...
Nie mogłam się napatrzeć, jak ta Nasza kraina lubelska pięknie wygląda latem, wszystko jest zielone, niebo pięknie niebieskie, ptaszki radośnie śpiewają :]
Istna sielanka, nic tylko rozłożyć się na kocu na trawie i odpoczywać...
Dalej pojechaliśmy w stronę Skowieszynka, a po drodze widoczki, których było zdecydowanie więcej niż zdjęć, ale przecież nie można tylko stać i robić fotki, bo czasu by nie starczyło na jazdę :)
Kierując się w stronę Bochotnicy, pokonaliśmy fantastyczny zjazd, na którym Kamil postanowił pobić swój rekord max szybkości, ale ze względu na nie do końca sucha nawierzchnię, nie mógł w pełni "rozwinąć skrzydeł ", natomiast ja ustanowiłam swoją nową max prędkość :)
Po zjechaniu z górki
Z Bochotnicy nową nawierzchnią do Wierzchoniowa i Celejowa, zaliczając kolejne to wzniesienia...
Potem Stok - Stary Pożóg - Końskowola - Młynki
i wreszcie Puławy, przez Biowet..
i dalej ścieżką rowerową wzdłuż obwodnicy, miastem i uliczkami osiedlowymi do domu na obiadek :)))
No niezłe wzniesienia zafundował mi dzisiaj Kamil, tym bardziej, że nadgarstek dokucza jak ta lala :/// do lekarza i tak pewnie nie pójdę, więc jedyne co robię to smaruję Ketonalem i noszę rękę w bandażu elastycznym :/
Mimo tego, wycieczka udała się bardzo, dziewicze tereny dla mnie, pod których jestem dużym wrażeniem :)))
Dziękuję Kochanie :)))
Skierowaliśmy się więc do Kazimierza Dolnego, gdzie już na początku drogi przypomniałam sobie, jaka jest ruchliwa i jak mało człowiek czerpie z niej radości...ciągle tylko mknące do przodu auta :/
W końcu sobota była, a Kazimierz, jak większość miejscowości turystycznych, oblegany jest turystami..
Po drodze zatrzymaliśmy się przy drodze do Promu
W okolicy Bochotnicy zaczęło padać a raczej pluć z nieba i im bliżej byliśmy Kazimierza tym mocniej padało. Dojechaliśmy do Wału w Kazimierzu i zatrzymaliśmy się na chwilę, by dać odpocząć nadgarstkowi. Dzisiaj w ogóle mieliśmy więcej przystanków niż zwykle, właśnie przez moja rękę :/
Przecisnęliśmy się przez tłum turystów i ominąwszy Starówkę, wyjechaliśmy z tłocznej części Kazimierza. Jechaliśmy w kierunku Wylągów a po drodze takie widoczki..
Szkoda, że wcześniej padało, bo pewnie byśmy skręcili w jakiś wąwóz, ale niestety po deszczach mokra glina nie jest sprzymierzeńcem rowerzystów :/
Tak więc pojechaliśmy dalej...
Pierwszy z wielu podjazdów został pokonany przed miejscowością Wylągi, gdzie znajduje się stajnia, do której to ciągle wybrać się nie mogę :/
Kiedy wyłoniliśmy się zza tej górki..
oczom Naszym ukazały się przecudne widoczki :))
Jarzębina czerwona..© uluru
...jednak trzeba było jechać dalej...
dalej pod górę...© uluru
Nie mogłam się napatrzeć, jak ta Nasza kraina lubelska pięknie wygląda latem, wszystko jest zielone, niebo pięknie niebieskie, ptaszki radośnie śpiewają :]
Istna sielanka, nic tylko rozłożyć się na kocu na trawie i odpoczywać...
Dalej pojechaliśmy w stronę Skowieszynka, a po drodze widoczki, których było zdecydowanie więcej niż zdjęć, ale przecież nie można tylko stać i robić fotki, bo czasu by nie starczyło na jazdę :)
Kierując się w stronę Bochotnicy, pokonaliśmy fantastyczny zjazd, na którym Kamil postanowił pobić swój rekord max szybkości, ale ze względu na nie do końca sucha nawierzchnię, nie mógł w pełni "rozwinąć skrzydeł ", natomiast ja ustanowiłam swoją nową max prędkość :)
Po zjechaniu z górki
Droga na Puławy i Kazimierz Dolny© uluru
Droga na Wierzchoniów/Celejów..© uluru
Z Bochotnicy nową nawierzchnią do Wierzchoniowa i Celejowa, zaliczając kolejne to wzniesienia...
Potem Stok - Stary Pożóg - Końskowola - Młynki
Młynki..© uluru
i wreszcie Puławy, przez Biowet..
Biowet Puławy© uluru
Waga na terenie Biowetu Puławy© uluru
Waga na terenie Biowetu Puławy© uluru
i dalej ścieżką rowerową wzdłuż obwodnicy, miastem i uliczkami osiedlowymi do domu na obiadek :)))
No niezłe wzniesienia zafundował mi dzisiaj Kamil, tym bardziej, że nadgarstek dokucza jak ta lala :/// do lekarza i tak pewnie nie pójdę, więc jedyne co robię to smaruję Ketonalem i noszę rękę w bandażu elastycznym :/
Mimo tego, wycieczka udała się bardzo, dziewicze tereny dla mnie, pod których jestem dużym wrażeniem :)))
Dziękuję Kochanie :)))
Off-road again :]
Piątek, 12 sierpnia 2011 | dodano: 13.08.2011Kategoria do 50 km, off-road, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10)
30.12 km (7.00 km teren), czas: 01:50 h, avg:16.43 km/h,
prędkość maks: 36.10 km/hTemperatura:27.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Po południu postanowiliśmy skorzystac z pieknej pogody i skoczyc do lasku :)
Licznik został zamontowany i prezentuje się bardzo fajnie i mam nadzieje, że nie będzie płatał mi takich figli jak ten poprzedni...
Przed wyjazdem popsikaliśmy się Autanem, bo komary nie dają wciąż o sobie zapomnieć :/
Pojechaliśmy nową ścieżką rowerową, która łączy Włostowice z miastem. To jest bardzo fajny skrót do miasta, a dla mnie rewelacja, bo będę mieć krótsza trasę do pracy, mimo iż jest to droga "pod górkę".
Po drodze zauważyliśmy małą niespodziankę na ścieżce rowerowej
Kiedy ptzejeżdżaliśmy koło Lidla, ów wspomniany tłum ciągle krążył
Dalej ulicą Słowackiego i Partyzanktów na ścieżke rowerową na Azoty a tam na punkt widokowy, na którym Nad już dawno nie było.
Parę fotek z tamtego miejsca.. (część robił Kamil a część ja)
Z punktu pojechaliśmy do lasu, gdzie dzisiaj bardzo czuć było amoniak :/
Cały czas w lesie, nawet zatrzymać się nie mieliśmy jak, bo ciągle gryzły komary :/
Na chwilę, kiedy wyjechaliśmy z lasu..
i poleciliśmy dalej...w las...
Wyjechaliśmy koło torów i skierowaliśmy się spowrotem do domu. Przejechaliśmy obok stacji Puławy Azoty, potem koło Mostostalu, do ścieżki rowerowej wzdłuż torów..
..dalej ulicą Partyzantów, Centralna, Zielona, Filtrowa, Skowieszyńska, Kazimierska i osiedlowymi uliczkami do domu...
...zaraz otworzą nowy supermarket..
gdzie czekała na Nas pyszna ciepła włoska pizza ;)))
Dzięki Kochanie i oby więcej:)))
Licznik został zamontowany i prezentuje się bardzo fajnie i mam nadzieje, że nie będzie płatał mi takich figli jak ten poprzedni...
Nowy licznik© uluru
Kokpit© uluru
Przed wyjazdem popsikaliśmy się Autanem, bo komary nie dają wciąż o sobie zapomnieć :/
Pojechaliśmy nową ścieżką rowerową, która łączy Włostowice z miastem. To jest bardzo fajny skrót do miasta, a dla mnie rewelacja, bo będę mieć krótsza trasę do pracy, mimo iż jest to droga "pod górkę".
Po drodze zauważyliśmy małą niespodziankę na ścieżce rowerowej
Jedno z kilku rond w Puławach© uluru
Kiedy ptzejeżdżaliśmy koło Lidla, ów wspomniany tłum ciągle krążył
Tłumy pod Lidlem© uluru
Dalej ulicą Słowackiego i Partyzanktów na ścieżke rowerową na Azoty a tam na punkt widokowy, na którym Nad już dawno nie było.
Parę fotek z tamtego miejsca.. (część robił Kamil a część ja)
Jakiś kopytny był tutaj..© uluru
Z punktu pojechaliśmy do lasu, gdzie dzisiaj bardzo czuć było amoniak :/
Cały czas w lesie, nawet zatrzymać się nie mieliśmy jak, bo ciągle gryzły komary :/
Na chwilę, kiedy wyjechaliśmy z lasu..
i poleciliśmy dalej...w las...
Wyjechaliśmy koło torów i skierowaliśmy się spowrotem do domu. Przejechaliśmy obok stacji Puławy Azoty, potem koło Mostostalu, do ścieżki rowerowej wzdłuż torów..
..dalej ulicą Partyzantów, Centralna, Zielona, Filtrowa, Skowieszyńska, Kazimierska i osiedlowymi uliczkami do domu...
...zaraz otworzą nowy supermarket..
Nowy Supermarket budowlany© uluru
Są już koszyki :)© uluru
gdzie czekała na Nas pyszna ciepła włoska pizza ;)))
Dzięki Kochanie i oby więcej:)))
Słoneczny piątek z zakupami w tle :)
Piątek, 12 sierpnia 2011 | dodano: 12.08.2011Kategoria do 50 km, Robotniczo, Samotnia, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(3)
13.86 km (0.00 km teren), czas: 00:30 h, avg:27.72 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:22.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj kiedy otworzyłam oczy, za oknem zobaczyłam słońce prześwietlające prze delikatne poranne chmurki...:) To oznaczało tylko jedno - rowerem do pracy :]
Znowu pyszne śniadanko w doborowym towarzystwie i lecieć trzeba, bo tyra czeka :)
Ehh jak ja lubię takie poranki, już zapomniałam jak może być cudownie rano, kiedy otwierasz oczy i czujesz, że jesteś szczęśliwa i od razu uśmiechasz się i chce się żyć :)
Rano na termometrze było 18 stopni, co napawa optymizmem i nawet wiatr smagający gołe nogi w krótkich spodenkach wcale nie przeszkadza :]
Po Nasze osiedle o poranku ścieżk, którą podążam do pracy.
Mimo iż prognozy weekendowe są optymistyczne, to realia takie, że powoli liście zaczynają na drzewach żółknąć i drzewostany stają się bardziej złote niż zielone...
Cóż, chyba powoli zbliża się do Nas jesień i możemy mieć tylko nadzieję, że będzie piękna złota i ciepła, byśmy mogli porowerować sobie :)))
Mam też na dzisiaj mały plan, by na rower po obiedzie wyskoczyć, bo wczorajszy jakoś nie wypalił, za mało czasu, za dużo wszystkiego innego :/
Po południu Kamil przyjehał po mnie do pracy i postanowiliśmy zajechać do rowerowego, zobaczyc jakie liczniki mogą mnie zaproponować :)
Szybko, krótko i na temat...Licznik został zakupiony :D
Padło na firme Kellys, bo była w korzystnej cenie..
Przejeżdżając koło LIDLA widzieliśmy niebotyczne tłumy i zastanawialiśmy się, dlaczego tak się dzieje...
Pojechaliśmy jednak do domu na obiadek..bo w planach mieliśmy kolejne rowerowanie :)
Znowu pyszne śniadanko w doborowym towarzystwie i lecieć trzeba, bo tyra czeka :)
Ehh jak ja lubię takie poranki, już zapomniałam jak może być cudownie rano, kiedy otwierasz oczy i czujesz, że jesteś szczęśliwa i od razu uśmiechasz się i chce się żyć :)
Rano na termometrze było 18 stopni, co napawa optymizmem i nawet wiatr smagający gołe nogi w krótkich spodenkach wcale nie przeszkadza :]
Po Nasze osiedle o poranku ścieżk, którą podążam do pracy.
Mimo iż prognozy weekendowe są optymistyczne, to realia takie, że powoli liście zaczynają na drzewach żółknąć i drzewostany stają się bardziej złote niż zielone...
Cóż, chyba powoli zbliża się do Nas jesień i możemy mieć tylko nadzieję, że będzie piękna złota i ciepła, byśmy mogli porowerować sobie :)))
Mam też na dzisiaj mały plan, by na rower po obiedzie wyskoczyć, bo wczorajszy jakoś nie wypalił, za mało czasu, za dużo wszystkiego innego :/
Po południu Kamil przyjehał po mnie do pracy i postanowiliśmy zajechać do rowerowego, zobaczyc jakie liczniki mogą mnie zaproponować :)
Szybko, krótko i na temat...Licznik został zakupiony :D
Padło na firme Kellys, bo była w korzystnej cenie..
Przejeżdżając koło LIDLA widzieliśmy niebotyczne tłumy i zastanawialiśmy się, dlaczego tak się dzieje...
Pojechaliśmy jednak do domu na obiadek..bo w planach mieliśmy kolejne rowerowanie :)
Cykloza Rulez :)
Środa, 10 sierpnia 2011 | dodano: 10.08.2011Kategoria do 50 km, Robotniczo, Samotnia Rower: JULIET 40-V
Komentarze(11)
9.30 km (0.00 km teren), czas: 00:27 h, avg:20.67 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:16.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj trzeba było wstać nieco wcześniej, bo o 5.15 by po 6 rano w pracy być :/
Tak też się stało, tym bardziej, że kolejny poranek cudownie się zaczął..i nie mówię tutaj o słońcu za oknem :)
Było śniadanko, herbatka i poleciałam do pracy..
Dzisiejsza trasa:
Ślusarska - Tokarska - Kilińskiego - Kaznowskiego - Dębowa - Gościńczyk - Lubelska - Wojska Polskiego - Partyzantów - Mickiewicza - Kaniowczyków - Słowackiego - Pszczela - Legionu Puławskiego - Skowieszyńska - Kaznowskiego - Norblina - Dwernickiego - Kilińskiego - Tokarska - Ślusarska
Po południu, pomimo ładnej pogody, conieco do roboty i dlatego rower w garażu :/
Brak licznika zmusza mnie do podawania danych przybliżonych...
Z powodu braku aparatu i natchnienia na trasie DPD na zdjęcia, obrazek jaki znalazłam w necie:
Tak też się stało, tym bardziej, że kolejny poranek cudownie się zaczął..i nie mówię tutaj o słońcu za oknem :)
Było śniadanko, herbatka i poleciałam do pracy..
Dzisiejsza trasa:
Ślusarska - Tokarska - Kilińskiego - Kaznowskiego - Dębowa - Gościńczyk - Lubelska - Wojska Polskiego - Partyzantów - Mickiewicza - Kaniowczyków - Słowackiego - Pszczela - Legionu Puławskiego - Skowieszyńska - Kaznowskiego - Norblina - Dwernickiego - Kilińskiego - Tokarska - Ślusarska
Po południu, pomimo ładnej pogody, conieco do roboty i dlatego rower w garażu :/
Brak licznika zmusza mnie do podawania danych przybliżonych...
Z powodu braku aparatu i natchnienia na trasie DPD na zdjęcia, obrazek jaki znalazłam w necie:
Off-road...
Komentarze(8) 10.52 km (2.00 km teren), czas: 00:41 h, avg:15.40 km/h, prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max:192 (101%), HR avg: (%), Kalorie: 310 (kcal)
Dzisiaj po południu nadal dopisywała piękna pogoda, tak więc po pysznym obiadku postanowiliśmy gdzieś wyskoczyć :)
Tym razem pomysł padł na pętlę w lesie za Parkiem Jordanowskim, którą to jeżdżą rowerzyści na GP Puław. Pisałam o tym TUTAJ
Jazda miała być rozpoznawcza, bo Kamil nie zna tego lasu, a ja chociaż w młodości często tam bywałam, to jednak musiałam sobie odświeżyć stare kąty :)
Z góry wybaczcie za jakość zdjęć, ale większość robiona była w pospiechu przed chmarami komarów, a poza tym powoli zaczynał zapadać zmierzch, więc bez statywu trudno o wyraźne zdjęcia :/
Oczywiście, żeby tradycji stało się zadość najpierw na BP dopompować koło :]
Potem przez Włostowice i miasto do lasu...
Park Jordanowski a w nim takie oto coś, wewnątrz czego bawiłam się jak byłam mała.
Jakiś czas temu zrobili to Skate Park i dobrze, bo młodzi maję się gdzie wyszaleć a i takich co to tu na piwo i nie tylko przychodzi, też nie brakuje ;)
Kamila nowa koszulka..
Przed wjazdem do lasu..
Wjechaliśmy w las...w jego początkowej części widać pozostałości po starych chodnikach spacerowych, ale teraz większość jest już zniszczona. Las fajny, dużo oczywiście pokrzyw i innych krzaczorów, poza tym w zasadzie to nie wiedzieliśmy gdzie jedziemy, bo opaski wyznaczające trasę były już zdjęte i jechaliśmy po prostu przed siebie. Po drodze trafiliśmy na jednoosobowa miejscówkę, gdzie Kamil chciał usiąść ale siedzenie było mokre :/
No i okazało się, że nie dokładnie popsikaliśmy się cudownym Autanem, bo zaczęły Nas obsiadać komarzyska wstrętne :/
Nie zastanawiając się pojechaliśmy dalej, klucząc po przeróżnych ścieżkach, których w tym lesie nie brakuje :)
Po drodze minęliśmy Pana z pięknym Huskim i na koniec zaliczyliśmy niezły podjazd, a raczej Kamil zaliczył do w 100%, bo ja gdzieś w 3/4 długości wymiękłam...ale nie szkodzi, podjadę kolejnym razem :]
Kiedy wyjechaliśmy na polanę, wiedzieliśmy, że źle pojechaliśmy :/
Niestety w tym momencie zaczęło padać, a wcale nie miało tego dnia i cała przyjemność wzięła w łeb., bo musieliśmy szybko szukać jakiegoś schronienia by nas za mocno nie zlało.
Dotarliśmy do tzw. alejek i tam pod drzewem przeczekaliśmy.
Niestety na tym skończyła się Nasza leśna przygoda i wróciliśmy do domu :/
Mnie tam się ten lasek podobał i z chęcią do niego będziemy wracać, bo można fajnie sobie potrenować i poszaleć na ścieżkach, bez obawy, że się człowiek zgubi bo zawsze gdzieś się wyjedzie :)
W sobotę 20 sierpnia w Puławach w tymże lasku odbędą się kolejne zawody GP Puław.. W tym roku już nie wystartuje, ale kto wie czy w przyszłym się na to nie skuszę :))
Pomimo małego deszczyku i krótkiej jazdy, wypadzik udany :]
Dziękuję Kochanie :)
Tym razem pomysł padł na pętlę w lesie za Parkiem Jordanowskim, którą to jeżdżą rowerzyści na GP Puław. Pisałam o tym TUTAJ
Jazda miała być rozpoznawcza, bo Kamil nie zna tego lasu, a ja chociaż w młodości często tam bywałam, to jednak musiałam sobie odświeżyć stare kąty :)
Z góry wybaczcie za jakość zdjęć, ale większość robiona była w pospiechu przed chmarami komarów, a poza tym powoli zaczynał zapadać zmierzch, więc bez statywu trudno o wyraźne zdjęcia :/
Oczywiście, żeby tradycji stało się zadość najpierw na BP dopompować koło :]
Potem przez Włostowice i miasto do lasu...
Park Jordanowski a w nim takie oto coś, wewnątrz czego bawiłam się jak byłam mała.
Park Jordanowski - tu kiedyś się bawiłam© uluru
Jakiś czas temu zrobili to Skate Park i dobrze, bo młodzi maję się gdzie wyszaleć a i takich co to tu na piwo i nie tylko przychodzi, też nie brakuje ;)
Hopki dla skaterów© uluru
Kamila nowa koszulka..
Przed wjazdem do lasu..
Wjechaliśmy w las...w jego początkowej części widać pozostałości po starych chodnikach spacerowych, ale teraz większość jest już zniszczona. Las fajny, dużo oczywiście pokrzyw i innych krzaczorów, poza tym w zasadzie to nie wiedzieliśmy gdzie jedziemy, bo opaski wyznaczające trasę były już zdjęte i jechaliśmy po prostu przed siebie. Po drodze trafiliśmy na jednoosobowa miejscówkę, gdzie Kamil chciał usiąść ale siedzenie było mokre :/
Miejscówka w lesie :)© uluru
No i okazało się, że nie dokładnie popsikaliśmy się cudownym Autanem, bo zaczęły Nas obsiadać komarzyska wstrętne :/
Nie zastanawiając się pojechaliśmy dalej, klucząc po przeróżnych ścieżkach, których w tym lesie nie brakuje :)
Po drodze minęliśmy Pana z pięknym Huskim i na koniec zaliczyliśmy niezły podjazd, a raczej Kamil zaliczył do w 100%, bo ja gdzieś w 3/4 długości wymiękłam...ale nie szkodzi, podjadę kolejnym razem :]
Kiedy wyjechaliśmy na polanę, wiedzieliśmy, że źle pojechaliśmy :/
Polana gdzieś w lesie..© uluru
Tu zaczął padać deszcz :/© uluru
Niestety w tym momencie zaczęło padać, a wcale nie miało tego dnia i cała przyjemność wzięła w łeb., bo musieliśmy szybko szukać jakiegoś schronienia by nas za mocno nie zlało.
Dotarliśmy do tzw. alejek i tam pod drzewem przeczekaliśmy.
Niestety na tym skończyła się Nasza leśna przygoda i wróciliśmy do domu :/
Mnie tam się ten lasek podobał i z chęcią do niego będziemy wracać, bo można fajnie sobie potrenować i poszaleć na ścieżkach, bez obawy, że się człowiek zgubi bo zawsze gdzieś się wyjedzie :)
W sobotę 20 sierpnia w Puławach w tymże lasku odbędą się kolejne zawody GP Puław.. W tym roku już nie wystartuje, ale kto wie czy w przyszłym się na to nie skuszę :))
Pomimo małego deszczyku i krótkiej jazdy, wypadzik udany :]
Dziękuję Kochanie :)
Jak dobrze wstać skoro świt... :)
Wtorek, 9 sierpnia 2011 | dodano: 09.08.2011Kategoria do 50 km, Robotniczo, Samotnia Rower: JULIET 40-V
Komentarze(4)
9.44 km (0.00 km teren), czas: 00:26 h, avg:21.78 km/h,
prędkość maks: 32.00 km/hTemperatura:18.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Tak jak w tytule, warto wstać rano by czerpać garściami piękny dzień :)))
Wtorkowy poranek zaczął się pięknie, słonko wychodziło zza chmur :] tylko nieco chłodniej niż wczoraj i silniejszy wiatr, ale dzisiaj to wcale nie przeszkadza :)
Decyzja o rowerowaniu do pracy zapadła właśnie dzisiaj rano, bo wszystko zależało od tego co zastane za oknem. No i taka iła niespodzianka, więc wyciągnęłam Dżuliette z domu, gdyż chwilowo tam przebywała, wcześniej zjadłam pyszne i pożywne śniadanie...:] za które Ci Kochanie dziękuję bardzo!!!
Poleciałam do pracy, oj szkoda , że nie mam licznika bo znowu nawalił, bo dane były by bardziej dokładne a tak "na oko " mogę ocenić jak szybko jechałam, a dzisiaj rano nawet szybko :) Zaliczyłam również 10% podjazd, który pokonuje już z coraz większą łatwością :]
Po drodze zaczyna się zauważać powoli nadchodzącą jesień, ponieważ coraz więcej liści spada z drzew :/
Po pracy szybciutko na obiadek do domciu, pogoda cudna więc na pewno rower dziś jeszcze skorzysta :))
Dzisiejsza trasa
Ślusarska - Tokarska - Kilińskiego - Kaznowskiego - Lipowa - Dębowa - Gościńczyk - Lubelska - Wojska Polskiego - Aleja Partyzantów - Mickiewicza
Na koniec zdjęcie, które mnie dzisiaj rano rozśmieszyło
Tak według fachowców od Bezpieczniactwa Ruchu Drogowego powinien ubierać się bezpieczny rowerzysta.
Wtorkowy poranek zaczął się pięknie, słonko wychodziło zza chmur :] tylko nieco chłodniej niż wczoraj i silniejszy wiatr, ale dzisiaj to wcale nie przeszkadza :)
Decyzja o rowerowaniu do pracy zapadła właśnie dzisiaj rano, bo wszystko zależało od tego co zastane za oknem. No i taka iła niespodzianka, więc wyciągnęłam Dżuliette z domu, gdyż chwilowo tam przebywała, wcześniej zjadłam pyszne i pożywne śniadanie...:] za które Ci Kochanie dziękuję bardzo!!!
Poleciałam do pracy, oj szkoda , że nie mam licznika bo znowu nawalił, bo dane były by bardziej dokładne a tak "na oko " mogę ocenić jak szybko jechałam, a dzisiaj rano nawet szybko :) Zaliczyłam również 10% podjazd, który pokonuje już z coraz większą łatwością :]
Po drodze zaczyna się zauważać powoli nadchodzącą jesień, ponieważ coraz więcej liści spada z drzew :/
Po pracy szybciutko na obiadek do domciu, pogoda cudna więc na pewno rower dziś jeszcze skorzysta :))
Dzisiejsza trasa
Ślusarska - Tokarska - Kilińskiego - Kaznowskiego - Lipowa - Dębowa - Gościńczyk - Lubelska - Wojska Polskiego - Aleja Partyzantów - Mickiewicza
Na koniec zdjęcie, które mnie dzisiaj rano rozśmieszyło
Tak według fachowców od Bezpieczniactwa Ruchu Drogowego powinien ubierać się bezpieczny rowerzysta.
Spontan...czyli to co tygrysy lubią najbardziej :))
Komentarze(9) 19.23 km (2.50 km teren), czas: 01:18 h, avg:14.79 km/h, prędkość maks: 28.20 km/hTemperatura:26.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dziś pogoda postanowiła Nas rozpieścić :) dlatego zdecydowaliśmy, mimo sztywnego grafiku, pojechać gdzie Nas oczy poniosą :]
Plan był na Azoty a wyszedł spontan, czyli to co tygrysy lubią najbardziej :)
Było trochę asfaltu i trochę lasu, błoto, komary, pokrzywy...
W pierwszej kolejności pojechaliśmy na Ogródek Jordanowski, by tam "zwiedzić" tamtejszy las.
Niestety tym razem musieliśmy sobie dopuścić, bo była jakaś impreza rowerowa, podejrzewam, że mogło to być coś w stylu MTB, z tym, że jeździły młode dzieciaki..
Dalej ścieżką rowerową ulicy Wróblewskiego na Azoty, a tam w pewnym momencie skręciliśmy do lasu..
Było hardcorowo, nawet za dużo błota nie było, tylko krzaczory, pokrzywy no i wszędobylskie komary :/ Daliśmy rade :]
Wyjechaliśmy na Wólce Profeckiej..
Przejechaliśmy kawałek i znowu w las...było coraz lepiej :]
Tym razem wyjechaliśmy za TESCO..
Te krzaki były nieziemskie, prawie mnie przewyższały, wcinały się w rower..
Wyjechawszy na asfalt, po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy się, że jeszcze Nam, a przynajmniej mnie za mało lasu. No i jazda :)))
Ach, jaką radość dzisiaj sprawiała ma jazda w lesie, pomimo komarów, które nie pozwalały Nam się zatrzymać, chociażby na sekundę :/
Przez gałęzie drzew przedzierały się promienie słońca, było raz chłodno a raz duszno, zapach niesamowity, żadne słowa tego nie oddadzą...
Czułam się jak ryba w wodzie :)))
Czas nieco gonił, więc skierowaliśmy się w drogę powrotną. Było fantastycznie, do momentu, gdy za szybko wjechałam w piach i w ułamek sekundy musiałam decydować, czy mam wpaść z rowerem w krzaki, czy rower w jedną a ja w drugą stronę..Wybrałam tą drugą opcję, no i niestety zbiłam rękę, a w szczególności ucierpiał mój nadgarstek ://
Na szczęście go tylko zbiłam...jednak jakoś trzeba było dojechać do domu :/ Bolało, ale silna jestem i dałam radę.
Jechaliśmy i jechaliśmy, aż w końcu znaleźliśmy się pod mostem, nad rzeczką Kurówką..Tam było magicznie, szum wody, śpiewające ptaszki, cisza, spokój....czasem tylko jakiś rowerzysta jadąca na Azoty, albo z powrotem do pracy.
Skierowaliśmy się do domciu, ścieżką na Wróblewskiego, a potem na standardową do miasta i dalej uliczkami do domu :)
Po powrocie potraktowałam obolały nadgarstek chłodzącym sprayem i posmarowałam maścią przeciwbólową, usztywniłam bandażem elastycznym :/
Wypad bardzo udany :)) oby pogoda dopisała, to będzie takich więcej :]
P.S. Zdjęcia w większości są autorstwa Kamila, gdyż albowiem ciągle pozbawiona jestem swojego sprzętu foto :/ niektóre z nich pozwolił mi zrobić swoim sprzętem, za co Dziękuję :)
Dziękuje bardzo za "krzaczory" :)))
Plan był na Azoty a wyszedł spontan, czyli to co tygrysy lubią najbardziej :)
Było trochę asfaltu i trochę lasu, błoto, komary, pokrzywy...
W pierwszej kolejności pojechaliśmy na Ogródek Jordanowski, by tam "zwiedzić" tamtejszy las.
Niestety tym razem musieliśmy sobie dopuścić, bo była jakaś impreza rowerowa, podejrzewam, że mogło to być coś w stylu MTB, z tym, że jeździły młode dzieciaki..
W Parku Jordanowskim była impreza rowerowa dla dzieciaków..© uluru
Dalej ścieżką rowerową ulicy Wróblewskiego na Azoty, a tam w pewnym momencie skręciliśmy do lasu..
Było hardcorowo, nawet za dużo błota nie było, tylko krzaczory, pokrzywy no i wszędobylskie komary :/ Daliśmy rade :]
Wyjechaliśmy na Wólce Profeckiej..
Tam gdzieś wyjechaliśmy z lasu :)© uluru
Wólka Profecka..© uluru
Przejechaliśmy kawałek i znowu w las...było coraz lepiej :]
Tym razem wyjechaliśmy za TESCO..
Plac budowy za TESCO© uluru
Stamtąd przyjechaliśmy - straszne krzaczory© uluru
Te krzaki były nieziemskie, prawie mnie przewyższały, wcinały się w rower..
Wyjechawszy na asfalt, po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy się, że jeszcze Nam, a przynajmniej mnie za mało lasu. No i jazda :)))
Ach, jaką radość dzisiaj sprawiała ma jazda w lesie, pomimo komarów, które nie pozwalały Nam się zatrzymać, chociażby na sekundę :/
Przez gałęzie drzew przedzierały się promienie słońca, było raz chłodno a raz duszno, zapach niesamowity, żadne słowa tego nie oddadzą...
Czułam się jak ryba w wodzie :)))
Czas nieco gonił, więc skierowaliśmy się w drogę powrotną. Było fantastycznie, do momentu, gdy za szybko wjechałam w piach i w ułamek sekundy musiałam decydować, czy mam wpaść z rowerem w krzaki, czy rower w jedną a ja w drugą stronę..Wybrałam tą drugą opcję, no i niestety zbiłam rękę, a w szczególności ucierpiał mój nadgarstek ://
Na szczęście go tylko zbiłam...jednak jakoś trzeba było dojechać do domu :/ Bolało, ale silna jestem i dałam radę.
Jechaliśmy i jechaliśmy, aż w końcu znaleźliśmy się pod mostem, nad rzeczką Kurówką..Tam było magicznie, szum wody, śpiewające ptaszki, cisza, spokój....czasem tylko jakiś rowerzysta jadąca na Azoty, albo z powrotem do pracy.
Skierowaliśmy się do domciu, ścieżką na Wróblewskiego, a potem na standardową do miasta i dalej uliczkami do domu :)
Po powrocie potraktowałam obolały nadgarstek chłodzącym sprayem i posmarowałam maścią przeciwbólową, usztywniłam bandażem elastycznym :/
Wypad bardzo udany :)) oby pogoda dopisała, to będzie takich więcej :]
P.S. Zdjęcia w większości są autorstwa Kamila, gdyż albowiem ciągle pozbawiona jestem swojego sprzętu foto :/ niektóre z nich pozwolił mi zrobić swoim sprzętem, za co Dziękuję :)
Dziękuje bardzo za "krzaczory" :)))
Do miasta na chwilkę..
Sobota, 6 sierpnia 2011 | dodano: 06.08.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(0)
4.99 km (0.00 km teren), czas: 00:20 h, avg:14.97 km/h,
prędkość maks: 25.10 km/hTemperatura:22.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Pojechaliśmy z Kamilem do miasta na małe pakupki :)
Po drodze zobaczyliśmy jak wypełniane są półki sklepowe w nowo wybudowanej Castoramie..Dzieje się, oj dzieje się :]
Po drodze zobaczyliśmy jak wypełniane są półki sklepowe w nowo wybudowanej Castoramie..Dzieje się, oj dzieje się :]
Piękny czwartkowy dzień :))
Piątek, 5 sierpnia 2011 | dodano: 05.08.2011Kategoria do 50 km, W towarzystwie Rower:
Komentarze(5)
28.90 km (3.00 km teren), czas: 01:41 h, avg:17.17 km/h,
prędkość maks: 28.70 km/hTemperatura:24.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj szybki wypad pomiędzy jednym a drugim malowaniem u Kamila..
No tak teraz remont przeniósł się do niego :) Dlatego też trzeba było się spinać nieco..
Pogoda była cudna, w sam raz na dłuższą wycieczkę, ale każde kręcenie jest dobre :]
Celem była droga wzdłuż obwodnicy w kierunku Radomia. Kiedy przejeżdżaliśmy przez park, zobaczyłam wreszcie fragment zniszczeń nawałnicy, jaka w Puławach miała miejsce..
Nie wygląda to ładnie :/
Potem zajechaliśmy do TESCO zobaczyć, jak idzie budowa supermarketu Leroy Merlin
Dalej już w kierunku obwodicy. Pogoda była bajeczna, co prawda wiało nieco, ale co tam, nie narzekamy przecież, tylko cieszymy się z kolejnego pieknego, słonecznego dnia :))
Zajechalśmy na chwilę pod nowy most zobaczyć stan Wisły i niestety ale jest wysoki :/
Jechaliśmy i jechaliśmy..aż wkońcu dojechaliśmy, gdzie w cienu odpoczęliśmy i pogadaliśmy trochę :)
..po czym zabraliśmy tyłki i powróciliśmy do domu.
Kamil dał mi spróbować jazdy na Kellysie i było nieźle...niezła maszyna z tego Wściekłego :]
Dziękuję Ci bardzo :)))
No tak teraz remont przeniósł się do niego :) Dlatego też trzeba było się spinać nieco..
Pogoda była cudna, w sam raz na dłuższą wycieczkę, ale każde kręcenie jest dobre :]
Celem była droga wzdłuż obwodnicy w kierunku Radomia. Kiedy przejeżdżaliśmy przez park, zobaczyłam wreszcie fragment zniszczeń nawałnicy, jaka w Puławach miała miejsce..
Nie wygląda to ładnie :/
Potem zajechaliśmy do TESCO zobaczyć, jak idzie budowa supermarketu Leroy Merlin
Tu może gdzieś stanie Mc'Donalds...© uluru
Dalej już w kierunku obwodicy. Pogoda była bajeczna, co prawda wiało nieco, ale co tam, nie narzekamy przecież, tylko cieszymy się z kolejnego pieknego, słonecznego dnia :))
Zajechalśmy na chwilę pod nowy most zobaczyć stan Wisły i niestety ale jest wysoki :/
Byliśmy też pod nowym mostem - Wisła znowu wysoka :(© uluru
Jechaliśmy i jechaliśmy..aż wkońcu dojechaliśmy, gdzie w cienu odpoczęliśmy i pogadaliśmy trochę :)
Koniec dzisiejszej trasy rowerowej...wszędzie pola© uluru
Stamtąd przyjechaliśmy a po prawej stronie odwodnica..© uluru
..po czym zabraliśmy tyłki i powróciliśmy do domu.
Kamil dał mi spróbować jazdy na Kellysie i było nieźle...niezła maszyna z tego Wściekłego :]
Dziękuję Ci bardzo :)))