Blondynka na rowerze...blog rowerowy

avatar uluru
Puławy

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

JULIET 40-V 2854 km
Stacjonarny 14 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uluru.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Z Majką

Dystans całkowity:203.64 km (w terenie 31.62 km; 15.53%)
Czas w ruchu:13:31
Średnia prędkość:11.01 km/h
Maksymalna prędkość:30.50 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:8.49 km i 0h 47m
Więcej statystyk

Nareszcie Slońce :))

Piątek, 18 maja 2012 | dodano: 24.05.2012Kategoria do 50 km, DPD, Samotnia, Z Majką Rower: JULIET 40-V
Komentarze(3) 8.50 km (0.00 km teren), czas: 00:28 h, avg:18.21 km/h, prędkość maks: 28.90 km/h
Temperatura:15.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Dzisiaj po przerwie w DPD, spowodowanej deszczem i bardzo, ale to bardzo nieprzyjemna zimną, temperaturą i powiedziałabym pogodą pod psem, ale pogodą barową, nareszcie dzisiaj spwrotem mogłam wsiąść rano na rower i z prawie "wyplutymi" płucami dojechać do pracy.

Tak więc ubrałam się ciepło, bo poranny chłodek w uszy i gardło wiadomo, co może zdziałać niedobrego :/ i ruszyłam do pracy.


Sosnowa rankiem © uluru



Sosnowa rankiem..całkiem pusta :)) © uluru


Dojechałam w czasie tylko minutę gorszym niż zazwyczaj i cudem zaparkowałam swoją Dzuliette na stojaku, bo cóż z tego, że teraz jest nowy z daszkiem, jak jest o wiele mniej miejsc niż poprzednio :/

...Poszłam do pracy...


...Po pracy jeszcze bardziej przyjemne Słonko z nieba świeciło :))


Powrót stałą trasą, do przedszkola po Majkę i do domciu :)))

Rodzinny spacer :)

Poniedziałek, 22 sierpnia 2011 | dodano: 23.08.2011Kategoria do 50 km, Spacerowo, W towarzystwie, Z Majką Rower:
Komentarze(5) 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:29.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

W poniedziałkowe upalne popołudnie wybraliśmy się na spacerek wraz z Majką , Natalią i Kamilem . Dziewczyny jechały na rowerach a My szliśmy piechotą.
Pogoda była istnie basenowa, ale to zostawiliśmy sobie na wieczór :)
Ponadto zza Wisły szły jakieś nieciekawe chmurki burzowe, więc postanowiliśmy zrobić tylko małą rundkę pomiędzy domkami Naszego osiedla.

Było bardzo fajnie, dziewczyny zadowolone, że razem mogą pojeździć i wszyscy wyglądaliśmy jak jedna szczęśliwa rodzinka :)


Mój kochany "krasnal ogrodowy: :)) © uluru


Natalka dumnie jedzie do przodu :) © uluru


Oni i rower :) © uluru



Z każdą jednak minutą wiatr stawał się coraz silniejszy, zrzucał liście z drzew, na horyzoncie widać było szybko nadciągające chmury...

Nadciąga burza © uluru


Musieliśmy się pospieszyć, by nie zostać zmoczonym i kiedy dotarliśmy do domu, rozpętała się ulewa z grzmotami i błyskami w tle. Lało niesamowicie i trwało to niespełna jakieś 10 minut, po czym niebo zaczęło się rozpogadzać i znowu wyszło słońce :)

A wieczorem pojechaliśmy razem na kryty basen :]

Bezrowerowo na Festyn Rodzinny..

Niedziela, 29 maja 2011 | dodano: 31.05.2011Kategoria Po parku, Spacerowo, Z Majką Rower:
Komentarze(5) 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:26.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Przed południem byłam z Majką na rowerowym spacerku :) jeździła tym razem MAJKA

Po obiedzie zgodnie z obietnicą, poszłyśmy na Festyn Rodzinny zorganizowany na terenie Parku Czartoryskich, w czasie którego można było obejrzeć młodych utalentowanych muzycznie i tanecznie, wychowanków Puławskiego Ośrodka Kultury Dom Chemika. Poza tym były takie atrakcje, jak przejażdżka koniem, zjeżdżalnia dla dzieci, wata cukrowa, malowanie twarzy kredkami, kolory Pan robiący z balonów istne cuda, loteria, sprzedaż drożdżówek, a nawet piwa :)
Cały dochód z imprezy został przeznaczony na Puławskie Hospicjum.

Na koniec odbył się koncert Haliny Frąckowiak.

Zaczęłyśmy od waty cukrowej..niestety po zrobieniu tych zdjęć Majka już jej jeśc nie chciała, więc siłą rzeczy ja musiałam ją pochłonąć :)

Ahhh ta wata..niestety mama ją zjadła :) © uluru


Minka z watą cukrowa w tle :) © uluru



Potem poszłyśmy na koniki, co prawda kolejka była niemała, ale ponieważ konie to moja pierwsza miłość i niestety obecnie nieco zaniedbana pasja, stałyśmy dzielnie i było warto, bo widok Majki na koniu i jej uśmiech był bezcenny :]



Majka dumnie siedzi w siodle © uluru


Będzie z niej jeszcze jeździec..jak z mamusi ;] © uluru


Majka oswaja się z konikiem :) © uluru



Potem oglądałyśmy pokazy młodych talentów :)

Tańce i śpiewy na scenie.. © uluru



A kiedy one Nam się już znudziły, poszłyśmy wymalować Majce buzię kredkami..

Mój kochany motylek :)) © uluru







W oczekiwaniu na koncert głównej gwiazdy wieczoru chodziłyśmy sobie po parku, żeby się nie nudzić..

Dziedziniec Pałacowy © uluru


..i wkońcu się doczekałyśmy

Koncert Haliny Frąckowiak w Parku © uluru


Halina Frąckowiak we własnej osobie © uluru



Postałyśmy chwilę, pogibałyśmy się i poszłyśmy do domciu :)) No i nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła fotki na mostku zakochanych.

Na mostu zakochanych :) © uluru


Ojej © uluru



Dzień spędzony bardzo aktywnie, tym bardziej że wieczorem był chillout z Kamilem :)) lubię takie dni, kiedy dużo się dzieje :]

Chill z Majką :)

Poniedziałek, 16 maja 2011 | dodano: 16.05.2011Kategoria Spacerowo, Z Majką Rower: JULIET 40-V
Komentarze(11) 4.78 km (0.50 km teren), czas: 00:58 h, avg:4.94 km/h, prędkość maks: 11.40 km/h
Temperatura:15.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Dzisiaj późnym popołudniem wyszłyśmy z Majką na rower ;) to był istny spontan, bo początkowo miało być kółeczko dookoła najbliższych ulic, ale moja córcia zażyczyła sobie wycieczkę do parku ;)
Oczywiście założyła swoje lanserskie rękawiczki z kwiatuszkiem i nowy nie śmigany kask ;]

Jadę na spacer © uluru


Po drodze oczywiście zaczęły się marudzenia, że chce jej się pic i że słońce razi w oczy...

Słonko razi w małe oczka © uluru


a tutaj takie tam, fajne mi wyszło..

Coś tam takiego zielonego ;) © uluru


Jadę dzielnie do przodu © uluru



Ja oczywiście na swojej Dżuliecie..bez kasku, bo to miał być chill i zdawałam sobie sprawę, że w którymś momencie będę skazana na powadzenie rowerku mojej małej bikerki ;/
Jechałyśmy sobie do Parku, wstępnie tylko do Pałacu Marynki, żeby Majka się za bardzo nie zmęczyła ;) Wkońcu to mały organizm i nie tak wyćwiczony, ot choćby jak mamusia..

Dojechałyśmy...i zroibłyśmy parę fotek

Oto Nasze rowery ;) © uluru


Dziewczyna i chłopak © uluru


Ta moja Majka to chyba zostanie modelką albo aktorką

Dmuchawce, latawce wiatr... © uluru


Usilnie zdmuchuje latawca ;) © uluru


Oto JA :))) © uluru


Majka w zadumie... © uluru


i rowerek też jest..

Tweddy chwilę odpoczywa ;) © uluru


Wstępnie miałyśmy na tym poprzestać ale mojemu dziecku zachciało się wjeżdżać do samego Parku.
Pierwszą przeszkodą dla Majki był mostek zakochanych, po którym póki co przeprowadziła swój rower, a mama majestatycznie po niem przejechała ;)

Potem już było gładko..


Majka na parkowych ściezkach.. © uluru


Wszystko jest ślicznie zielone.. © uluru


Dalej czekał Nas zjazd z górki, więc ja pierwsza a Majka za mna i w razie czego będę ją łapać ;) no i co? musiałam ją hamować bo by wjechała w błot..ale było fantastycznie widzieć taka ogromną radość małego dziecka rozpędzonego na swym rowerku ;)))

Pojechałyśmy nad Łachę..

A kuku :)) © uluru


Rzęsa na Łasze © uluru


Klimatyczny widoczek :) © uluru


Pogadałysmy chwilkę i postanowiłyśmy wracać, bo akurat nastał już czas dobranocki ;)

Majka wyjeżdża na ścieżkę © uluru


Już do Ciebie jadę mamusiu... © uluru


Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że moja ukochana córeczka przeprowadzając rower znów przez Mostek Zakochanych, wypuściła swą maszynę bez trzymanki, po czym ta spadła z mostu gdzieś w jakieś chaszcze ;( okazało się, że nie za bardzo głęboko i do tego jakaś młoda para akurat koczowała przy moście,, więc chłopak zaproponował: "Czy może Pani pomóc?". No to ja, że oczywiście i po chwili rower był już spowrotem wśród Nas ;))
Majka bardzo się rozpłakała, widząc swoje cudo jak spada w krzaki ale za to ładnie podziękowała wybawcy Tweedyego ;)

Pojechałyśmy prosto do domciu z różnym natężeniem marudzenia i z różnym tempem. Ale na naszych osiedlowych uliczkach ścigałyśmy się, która pierwsza dojedzie do bramy ;) Oczywiście Majka wygrała ;]

Było rewelacyjnie, dawno się tak dobrze nie bawiłam..;)

Na koniec słit focia mojego dziecka

Słit focia małej bikerki ;) © uluru


Dodam jeszcze, że jestem pod wrażeniem siły i zacięcia mojej córci, bo wielokrotnie mówiła, że ją bolą nóżki ale jechała dalej..i w tej kwestii śmiem podejrzewać, że ma to po mamusi ;)

Dżulieta i Tweedy...czyli wspólna jazda :)

Czwartek, 12 maja 2011 | dodano: 13.05.2011Kategoria Robotniczo, Z Majką Rower: JULIET 40-V
Komentarze(4) 11.70 km (0.00 km teren), czas: 00:40 h, avg:17.55 km/h, prędkość maks: 30.20 km/h
Temperatura:25.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Dzisiaj tradycji zdało się zadość, czyli wspólne wyjście poranne do przedszkola z Majką. Pierwotnie mieliśmy iść we trójkę, czyli Majka, Dżulieta i Ja ;) ale moje dziecko wyraziło chęć pojechania na własnych cztero-kołowcu ;]
Wiedziałam, że czeka mnie dłuuuuuga droga do przedszkola i pewnie jeszcze dłuższa spowrotem...

Pogoda cudna, rano jest tak magicznie..że czasem mam ochotę jeszcze wcześniej wstać i sama wybrać się gdzieś na rowerze, choćby na chwilę..niestety moje dziecko wyczuwa mnie, kiedy próbuję wyjść z domu i póki co muszę z wczesno-porannymi wypadami poczekać...

Tak więc każda dosiadła swego rumaka i w żółwim tempie jechałyśmy do przedszkola. Po drodze nie obyło się bez marudzeń, postękiwań i wogóle braku posłuchu dla mamy..ale jakoś szczęśliwie udało się dojechać na miejsce. Majka zadowolona z jazdy i tylko to się liczy ;)))

Poranne Majkowe kręcenie © uluru


Jakie zacięcie :) © uluru


Mała rowerzystka © uluru


SStrudzony rowerzysta pod swoim przedszkolem :) © uluru



Po odstawieniu Majki do sali wskoczyłam na swoją ukochana maszynę i pognałam do pracy ;] bo byłam już baaardzo spóźniona :/

Muszę przyznać, iż coraz łatwiej i szybciej jeździ mi się rano..po południu nie jest to zbytnio możliwe przez łażących wszędzie ludzi :/

Kiedy dojechałam do pracy, okazało się, że wszystkie miejsca na stojaku były zajęte, więc nie pozostało mi nic innego tylko postawić Dżuliete na trawie (póki co jeszcze z nóżką) ;]

Stała dziewczyna taka wolna, nie przypięta do niczego, ale po wyjściu z pracy nadal na mnie czekała ;)))

Dalej już w promieniach wiosennego słonka pojechałam do przedszkola. Ahh..już rozumiem wszystkich zapalonych rowerzystów, którzy mówią, że nie mogą żyć bez roweru..ja chyba też tak zaczynam mieć ;]

Droga spowrotem podobna do porannej, z tą różnica, że było bardzo ciepło i jechałyśmy obie w krótkich spodenkach z gołymi nogami...


Wracamy do domciu..nareszcie ;] © uluru



Dzielnie wiozła na plecach swój bagaż.. © uluru


Trasa klasyczna:

Ślusarska-Tokarska-Kilińskiego-Norblina-Kazimierska-Zielona-Lubelska/Piłsudskiego-Partyzantów-Lubelska/Piłsudskiego-Zielona-Kazimierska-Lipowa-Norblina-Murarska-Kilińskiego-Tokarska-Ślusarska

Niska średnia wynika tylko i wyłącznie z powolnego jeszcze tempa moje córci ;] ale spoko, jak pójdzie w ślady mamusi to szybko nadrobi..

No i niestety bez kasku, bo za duży jest ewidentnie :/

Piątkowe rowerowo ogródkowe..CZĘŚĆ DRUGA

Piątek, 22 kwietnia 2011 | dodano: 26.04.2011Kategoria Z Majką Rower:
Komentarze(9) 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:25.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Piątkowym popołudniem zjechała na Włoście Majka06, zwana krasnalem ogrodowym, czy po prostu Majką J
Wielka radość nastała w domu...jakby nie było, po tygodniu nieobecności można zatęsknić ;]
Poza tym jak to przed Świętami, należałoby porobić coś w domu, albo chociaż sprawiać wrażenie, że się coś robi..
Dlatego po obowiązkowych przedświątecznych czynnościach, postanowiłam umyć swoją Dżuliete, bo się troszkę ostatnio przykurzyła ;)
Wcześniej prowadziłam ożywioną dyskusje, która z Nas, czyli Majka06 czy Uluru będzie myła rower mamy..i okazało się, że trzeba iść na daleko posunięty kompromis ;]

Zanim wszystkie niezbędne akcesoria zostały naszykowane Majka wsiadła na swój rowerek by sprawdzić, czy aby przez ten tydzień nie zapomniała jak się jeździ..

Majka w swoim żywiole © uluru


"Ogrodowy krasnal" © uluru



Zabrałyśmy się do roboty...

Dzulieta w rękach Majki © uluru


a to zdjęcie autorstwa mojej córci

Uluru czyści swoja maszynę © uluru



O tym co się działo, kiedy mama myła rower i jakie jeszcze zdjęcia zrobił krasnal dowiecie się z jej bloga ;)


Po umyciu należało rowerową słit focie wykonać..
w duecie

Piękny z nich duet © uluru


Rowery dwa..a w tle mała bikerka © uluru



i solo

Czysty rumak Ani © uluru



Potem skorzystałam z okazji, że mam trochę więcej czasu i słonko jeszcze nie zaszło
i zrobiłam małą sesję zdjęciową budzącego się do życia ogrodu ;]

"Wejście" do warzywnika © uluru


Majka podlewa kwiatuszki © uluru


Roślinki na skalniaku © uluru


Są różowe © uluru


I fioletowe.. © uluru







Eszeweria © uluru


Jakaś gruboszowata roslinka.. © uluru


Widok na roślinność ogrodową © uluru


Frontowa część działki i dom © uluru


Żółto-pomarańczowy żonkil © uluru




Na koniec chciałabym Wam pokazać zabytek klasy zerowej, czyli rower, jakim niewielu pewnie rowerzystów jeździ. Rower należał niegdyś do mojego brata, a teraz do mojego taty.

Wymaga porządnego czyszczenia i obowiązkowej wizyty w serwisie ;)
Generalnie to niezły sprzęt, tylko ciężko jeździ się nim po piachu, jakich pewnie podobnych doznań doświadczył DaDasik, jeżdżąc w terenie ;)

Oto i on:

Zabytek klasy zerowej - ROMET WAGANT © uluru



Pięknie czerwony ROMEK © uluru




Jestem ciekawa w jakim kierunku pójdzie jego modernizacja, chociaż ja na pewno postaram się by zmyć z niego cały bagaż brudu, jaki na sobie nosi..
Reszta należy do właściciela..

Kac po bezrowerowym dniu, zrekompensował przyjazd krasnala ogrodowego oraz bezcenny czas spędzony o ogródku ;)))

Z powerem po pracy ;-)

Piątek, 15 kwietnia 2011 | dodano: 15.04.2011Kategoria Robotniczo, Samotnia, Z Majką Rower: JULIET 40-V
Komentarze(9) 4.49 km (0.00 km teren), czas: 00:12 h, avg:22.45 km/h, prędkość maks: 26.90 km/h
Temperatura:12.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Jest piatek, 15 kwietnia, moi znajomi lekarze weterynarii, mieli dzisiaj egzamin państwowy po zakończonej w zeszłym tygodniu specjalizacji. Po zmaganiach z komisja zostaną sepcjalistami w zakresie Weterynaryjnej Diagnostyki Laboratoryjnej..Po pracy postanowiłam ich odwiedzić i wesprzeć duchowo, by tak strasznie sie nie denerwowali. Postałam z nimi troche i około 15.30 poleciałam do przedszkola po Majke ;-)

Jechało sie fantastycznie, nawet na chodniku nie było już tylu ludzi wracających
z pracy, dlatego mogłam troszkę sie rozpędzić;] Uwielbiam to cudowne uczucie kiedy się "sunie" rowerem i mija ludzi i samochody..kiedy siedze na Juliecie wiem, że żyje ;)))

Po wyjściu z przedszkola, klasyczna trasa do domu,spacerkiem, a na Tokarskiej, czyli tuż, tuż koło Naszego domu, Majka zażyczyła sobie przejażdżki Julieta ;)
Obawiam się, że jak mała urośnie, a uluru nie kupi sobie nowego roweru, będzie bardzo chciała dosiąść Juliety ;/


Pod domem mała kwiatowa sesja:


Oto inny fragment mojego ogródka ;-) © uluru


Lilia już niedługo rozkwitnie.. © uluru


Żółte żónkile w ogródku © uluru


Hiacynty lśnią bielą.. © uluru





Cykloza postepuje...

Wizyta w sklepie Merida...i nie do końca oczekiwane zakupy :)

Środa, 13 kwietnia 2011 | dodano: 13.04.2011Kategoria Sprzęt, Z Majką Rower:
Komentarze(9) 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:8.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Niestety w tym tygodniu póki co nie dane jest mi jeździć, niestety, nad czym bardzo ubolewam ;-(((
Zamierzam nadrabiać od soboty...;}

Tymczasem dzisiaj wraz z prawie całą moją puławską częścią rodziny, czyli Majką i tatą - dziadkiem Majki, poszliśmy zaprowadzić mamy Meride do serwisu. Spacerek był sympatyczny, szczególnie kiedy w pewnym momencie zaczął padać drobniutki grad ;)

Rower został oddany, a ja przy okazji postanowiłam zakupić zapasową dętkę i łyżki do zdejmowania opon..oby się nie przydały, ale dobrze mieć ;-) (ku zdziwieniu mojego taty: "na co mi takie rzeczy", ale pogodził się już z tym, że ogarnęła mnie totalna CYKLOZA)



Zapasowa dętka i łyzki zabezpieczone ;-) © uluru



Niestety jak to w sklepie bywa na tym się nie skończyło, bowiem najmłodsza bikerka domu wypatrzyła sobie rękawiczki :) oczywiście różowe i z pięknym kwiatuszkiem na wierzchniej stronie..

Oto jak się prezentowały:

Tak wyglądają na małych rączkach © uluru


Pozostałe zdjęcia możecie obejrzeć na blogu małej bikerki Majki ;)))


Niemożliwym by było gdyby uluru nie zakupiła sobie tez rękawiczek, bo właśnie takowych letnich jej brakowało do pełni stroju i szczęścia ;]
Wybór był przypadkowy, przede wszystkim ważne bo były w małym dla mnie rozmiarze XS, no i kolorystycznie odpowiadały :)

Oto one:

Nowe letnie rekawiczki CHIBA © uluru



Dolna strona rękawiczki © uluru



Tak się prezentuja na ręcę bikerki ;-) © uluru



Przekroczywszy w tym miesiącu limit zakupów rowerowych, nie doglądając się za bardzo, co można by jeszcze dokupić zabrałam resztę towarzystwa i wyszliśmy ze sklepu...Po czym spacerkiem poszliśmy w kierunku domu.

Koniec końców jestem bardzo zadowolona z nowych nabytków, chociaż nie wszystkie były zaplanowane..ale co tam, raz się żyje ;]

Poranno - popołudniowa kręconka z wiatrem w tle

Środa, 6 kwietnia 2011 | dodano: 06.04.2011Kategoria Początki, Z Majką Rower: JULIET 40-V
Komentarze(14) 9.07 km (0.00 km teren), czas: 00:25 h, avg:21.77 km/h, prędkość maks: 25.50 km/h
Temperatura:13.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Dziś taka sama trasa poranna i popołudniowa. Miał być samochód ale kiedy rano zobaczyłam to słonko pomyślałam, że nie mogę sobie takiej okazji odpuścić, chociaż i tak już byłam mocno spóźniona do pracy...


Coraz częściej jednak myślę, ze przydałyby się SPD, bo mi nogi po pedałach "latają" i jak nie mam siły naciskać na nie, to bym mogła je chociaż pociągnąć. Myśl kiełkuje coraz bardziej i sądzę, że zostanie ona zrealizowana :-)


Zastanawiam się również nad rogami kierownicy, chyba byłoby mi wygodniej...

Wracając do domciu Majka postanowiła dosiąść mojej błyskawicy i chociaż zdjęcie miało pokazać małą na rowerze mamy to wyszła słit focia...


Bikerki w trakcie powrotu do domu © uluru


A w ogródku rosną nowe kwiatki ;-)


Nowy wczesno - wiosenny kwiatuszek.. © uluru


To tylko fragment mojego rodzinnego ogrodu :)) © uluru



Poranne kręcenie coraz bardziej mi się podoba ;-) dostarcza mnóstwa energii na cały dzień a po południu jest fantastyczną formą relaksu ;D

...Cykloza uzależnia...

Rowerowo, zabytkowo, wiosennie...

Niedziela, 3 kwietnia 2011 | dodano: 05.04.2011Kategoria Z Majką, Po parku, Początki, Spacerowo Rower:
Komentarze(7) 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:18.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Po ciężkim tygodniu nadeszła wyczekana niedziela. Zostałyśmy same z Majką „na gospodarstwie”, więc robiłyśmy co chciałyśmy ;-))

Ponieważ pogoda była cudna i dzień zapowiadał się wyśmienicie postanowiłyśmy wybrać się na spacerek. Oczywiście ja na piechotę a mała bikerka w ramach treningów na swoim małym pomykaczu..

Ubrałyśmy się stosownie do pogody, zapakowałyśmy jedzenie i picie i wyruszyłyśmy. Miałyśmy dwie opcje: jedna prowadziła do lasu, a druga do parku.
Mała bikerka zdecydowała, że ma to być Park, więc skierowałyśmy się w tamtym kierunku.
Już na samym początku trasy Majka stwierdziła, że jest głodna i chce jej się pić i wykorzystała prawie wszystkie Nasze zapasy...

A tak wyglądała:

Zaraz Was rozjadę :-))) hehe © uluru


Na ulicy Tokarskiej... © uluru


Jedna z głównych ulic na Włostowicach - ulica Kilińskiego © uluru



Tyle jest ode mnie z osiedla do Kazimierza Dolnego © uluru


Po drodze, jak to w niedzielę, mijałyśmy kolejki samochodów zmierzających do Kazimierza Dolnego. Miejscowi wiedza jednak, że w weekendy raczej nie należy się tam „wypuszczać”, gdyż wszędzie tylko turyści i turyści, dlatego My tez z tego nie skorzystałyśmy ;-)

Oto co udało mi się sfocić:

Rozjazd na Włostowice i na drogę w kierunku Kazimierza © uluru


Stamtad w każdy weekend "płyną" turyści © uluru


Takich bylło więcej i jeszcze bardziej imponujące.. © uluru



Dzisiaj miałam wenę twórczą na fotografowanie, ale oczywiście, żeby nie było tak pięknie mój aparat „jedynie słusznej firmy” poległ po kilkunastu zdjęciach a reszta obowiązków padła na kalkulator i wybaczcie jeśli jakość niektórych z nim będzie niezadowalająca, chociaż baaaardzo się starałam. Dzisiaj to zresztą przydałoby się jakieś lustro ;-) ehh..czas o tym pomyśleć


Na początku, pokazywany już przeze mnie Pałac Marynki, dzisiaj sfotografowany z bliska. Niestety tylko od przodu, gdyż wejście na „zaplecze” było zamknięte.

Pałac Marynki © uluru


Tajemniczy napis wysoko nad wejściem do Pałacu © uluru



Kilka słów z kart historii (notatka ta jest spisana z informacji, już nieco wyblakłej, umieszczonej za jednym z okien Pałacu):

Pałac Marynki został zbudowany w latach 1790-1794 przez inżyniera Joachima Templa wg projektu Christiana Piotra Aignera, jako prezent ślubny dla Marii z Czartoryskich Wirtemberskiej córki Adama i Izabelii z Flemingów.
Napis na fryzie budynku ISTE RERRARUM MIHI PRAETER OMNES ANGULUS RIDET (ze wszystkich zakątków ziemi ten najbardziej się do mnie uśmiecha) jest fragmentem ody Horacego. Został on wybrany przez rozmiłowana w kulturze antycznej właścicielkę.
Dominującym akcentem klasycznej elewacji pałacu jest Korycki portyk wgłębny. Attyka kryjąca dach ożywiona jest festonami.
We wnętrzu, środkowy okrągły salon o bogatej ornamentacji ścian, nakrywała kiedyś kopuła z czworobocznymi kasetonami. Z czasem kopule zamieniono na okrągły pokój na drugim piętrze. Boczne pokoje na parterze, przebudowywane przez użytkowników straciły ozdoby ścian i sufitów jeszcze w XIX wieku. Meble w sali balowej zostały wykonane w 1790 roku w Kalwarii Zebrzydowskiej.
Właścicielka w pałacu prawie nie zamieszkiwała, zaraz po wybudowaniu został on zdewastowany przez wojska rosyjskie. Po 1800 roku umieszczano tu przeważnie gości.
Od czasu przeniesienia Instytutu Agronomicznego z Marymontu do Puław pałac przeznaczono na pracownie naukowa poszczególnych jego działów.
Od 1965 roku jego użytkownikiem jest Oddział Pszczelnictwa będący częścią Instytutu Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach. Oddział Pszczelnictwa jest jedynym w Polsce Instytutem resortowym Ministerstwa Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej prowadzącym badania z zakresu pszczelnictwa. W skład Oddziału wchodzą cztery zakłady: hodowli pszczół, technologii pasiecznej, zapylania roślin i produktów pszczelich.

A tak oto przedstawia się sam Pałac:

DAWNY WIDOK z drugiej strony

Jaskółki maja tutaj swoja „miejscówkę”:

Gniazda Jaskółek © uluru




Obecnie znajduje się tutaj Instytut Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach, Odział Pszczelnictwa w Puławach. Za budynkiem Pałacu można było zobaczyć ule. Wiadomo mi, że można tutaj zakupić prawdziwy miód pszczeli.

Tablica informacyjna ku wiadomosci wszystkich © uluru


Za Pałacem stało kilka uli pszczelich © uluru



Wchodząc na teren Parku mijałyśmy nieśmiało rozkwitające dywany z kwiatów.

Kwiaty bardzo nieśmiało zaczynają kwitnąć © uluru



Dalej ścieżka prowadzi do Głębokiej Drogi z mostkiem zakochanych.

Nieco podniszczony i zaniedbany mostek zakochanychPa © uluru


Małe wyzwanie - podjazd na mostek © uluru


Lubie te aparkowe klimaty z Łachą w tle © uluru




Moja mała bikerka widząc kwiaty postanowiła zsiąść ze swojego rumaka i nazbierać dla mamy mały bukiecik ;-))

Co chwila przerwa by pozwać do zdjęcia..a może to modelka a nie bikerka :-) © uluru


Kwiatki, bratki i stokrotki...to później, a tymczasem zrywała wszystko co sie da.. © uluru



Mogę powiedzieć, że na tym etapie aktywna jazda na rowerze dobiegła końca i przez niemalże dalszy ciąg spaceru to mama prowadziła Majową luks torpedę, w pozycji lekko zgiętej...


Od małego chodziło się na spacery do Parku, ale człowiek jakoś nie przywiązywał wagi do tego co mijał po drodze, dlatego postanowiłam to zmienić ;)

Naszym oczom, na lekkim wzniesieniu, ukazał się sarkofag. Położony jest on na terenie tzw. dzikiej promenady. Znajduje się on na niewielkim wzniesieniu u dna wąwozu.

Sarkofag w Parku © uluru


Poświęcony jest pamięci Księcia Augusta Czartoryskiego i Zofii z Sieniawskich. Autorem sarkofagu jest rzymski rzeźbiarz Maksymilian Labourer. Do Puław został przesłany w 1800 roku przez Adama Jerzego Czartryskiego, który w owym czasie pełnił rolę ambasadora rosyjskiego przy królu Sardynii. Wzorowany na odsłoniętym w 1782 r. sarkofagu konsula rzymskiego Lucjusa Corneliusa Scypiona, puławski sarkofag wykonany jest z białego marmuru carraryjskiego.

Tablica z informacją o Sarkofagu © uluru



Dalej oczywiście kolejne zdjęcia ze spaceru.

Dywan z kwiatów © uluru


Natura z bliska © uluru


Starałam się pogodzić rolę fotografa i szkoleniowca jazdy na rowerze. Nawet nieźle mi to szło. Pogoda była piękna toteż dużo ludzi przyszło na spacer, były też rowery, przeróżnych typów i maści..


Kolejnym ciekawym miejscem, odkrytym jakiś czas temu, są Groty Puławskie. Usytuowane są na skarpie nieopodal Świątyni Sybilli.

Tajemnicze Groty Puławskie © uluru


Wejście do Groty...ciekawe czemu takie krzywe... © uluru



Stojący tam ołtarz opatrzono napisem: "O BOŻE W TOBIE NADZIEJA". Przed z jednym wyjść wybudowano niewielki kryty strzechą tzw. domek rybaka, w którym mieszkał pustelnik "modlący się w kaplicy i karmiący łabędzie pływające po łasze".
Do dzisiaj groty są w niezmienionym stanie, istnieją liczne korytarze o łącznej długości około 140 metrów, a także kilka komór, z czego jedna ma wysokość ponad 6 metrów. Nie ocalał natomiast „domek rybaka”.



Spacerując, jeżdżąc na rowerze i robiąc zdjęcia oczywiście nie obeszło się bez strat na zdrowiu. Moja mała, kiedy robiłam zdjęcia przy grocie, postanowiła dotrzymać mii towarzystwa, a że wejście jest na niewielkim wzniesieniu, to koniecznie musiała się po nim wdrapać. No i okazał się, że rosły tam pokrzywy, pomijając wystające krzaki. Po chwili był już tylko płacz i wielki lament, że ręce pieką, szczypią i w ogóle to jest źle i niedobrze. Rzeczywiście na dłoniach pojawiły się małe bąbelki.


No nic jakoś trzeba było załagodzić sytuację ;-) dlatego też nosiłam na rękach, głaskałam, zagadywałam, ale udało się dopiero kiedy poszłyśmy w stronę Parku, której Majka jeszcze nie widziała. Otóż u podnóża schodów, które niejednokrotnie Wam pokazałam, znajduje się tzw. dolny ogród.

Ściezka w parku dolnym ku Altanie Chińskiej © uluru


Tam wśród drzew, a teraz za ogrodzeniem, znajduje się Domek Chiński zwany także Altaną Chińską .
Jedynymi informacjami jakie znalazłam są, takie, iż jest to budowla ogrodowa wzorowana na chińskiej pagodzie. Przyjmowano tutaj najprawdopodobniej gości i stanowi bodaj jedyną pozostałość po dawnym ogrodzie francuskim.

Altana Chińska zwana Domkiem Chińskim © uluru




Tutaj też spotkałyśmy wiewiórkę na drzewie, ale niestety kalkulator nie ma super zoomu więc mogłyśmy ja tylko popodziwiać jak hasała po drzewie..

Dalej skierowałyśmy się na mostek na Łasze Wiślanej, prowadzący na druga stronę Parku.

Łacha Wislana z mostku...nieźle wiało © uluru


Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że ta część jest zaniedbana, szczególnie można napotkać na śmieci w ilościach nieprzystających na tak piękne miejsce. Dlatego następne dwa zdjęcia są biało-czarne ;-)

Gdzies w oddali jakaś droga... © uluru


Po drugiej stronie mostku..ciąg dalszy Łachy albo jej początek © uluru




Pogoda dopisywała, ale moja mała powoli zaczynała odczuwać zmęczenie dlatego zaczęłyśmy kierować się w stronę domu. Oczywiście stałym punktem programu jest wchodzenie po schodach. Są to Schody Tarasowe, zwane też rampowymi. Biegną licznymi zakosami, stromo do góry. Spełniają one nie tylko rolę komunikacyjna, ale też wzmacniającą skarpę.


A tak prezentuje się Pałac z dolnego ogrodu:

Osada Pałacowa z parku dolnego © uluru


Pięknych widoków nie ma końca © uluru


Okazała Osada Pałacowa © uluru



Kiedy pokonałyśmy schody naszym oczom ukazała się część Ogrodu znajdująca się za Pałacem. O jego historii i nie tylko możecie poczytać
TUTAJ


Widok ze schodów tarasowych na dolną część parku © uluru



Ogród się zieleni © uluru


Pałac od strony Ogrodu © uluru


Tu można sobie odpocząć i zapomnieć o całym świecie... © uluru




Mała bikerka na swym rumaku ;-) © uluru




Park Czartoryskich to niezwykła skarbnica historii, ale tez miejsce w którym można pospacerować, odciąć się od codzienności, odpocząć, poczuć piękno, nie tylko zabytków, ale też natury i korzystać z tego dowoli.

Ulegając błaganiom moje kruszynki o powrót do domu, na koniec chciałam Wam przedstawić majestatyczną Świątynię Sybilli


Widok na Świątynię Sybilli z dolnej części parku © uluru



Świątynia Sybilli z dwoma lwami przed wejściem © uluru


Niestety ktoś Nam wlazł w kadr..i nie chciał z niego wyjść © uluru



Na koniec słit focia, tym razem nie moja:

Oto ja...mała bikerka :) albo modelka, kto wie... © uluru


Na tym jednak nie kończy się zwiedzanie Parku Czartoryskich. Jest jeszcze kilka obiektów i miejsc, które chciałabym Wam pokazać, bo naprawdę warto 


Po takim spacerze i odkrywaniu Parku Czartoryskich na nowo, mogę z dumą napisać, że Puławy mają piękny Park, bogaty w historię, do którego wszystkich bardzo gorąco zapraszam, jak i do samych Puław ;-))) jest co zwiedzać, gdzie odpocząć, dobrze zjeść...no i oczywiście pojeździć rowerem ))


Oto co znalazłam w necie:

Wyrosłaby nadzieja odzyskania
sławy,
Gdyby można po całym kraju siać
Puławy.

Fr. Kniaźnin.


Cytat pochodzi STĄD

Spacer wyjątkowo udany i owocny w zdjęcia. Czekam, aż będzie cieplej i wszystko się zazieleni i rozkwitnie a wtedy Park wygląda jeszcze piękniej ;-)) czym nie omieszkam się z Wami podzielić.

Mała bikerka w drodze powrotnej jednak postanowiła dosiąść swego rumaka i z „bananowymi” uśmiechami dotarłyśmy do domu.