Blondynka na rowerze...blog rowerowy

avatar uluru
Puławy

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

JULIET 40-V 2854 km
Stacjonarny 14 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uluru.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

off-road

Dystans całkowity:396.81 km (w terenie 162.74 km; 41.01%)
Czas w ruchu:22:44
Średnia prędkość:14.17 km/h
Maksymalna prędkość:36.10 km/h
Maks. tętno maksymalne:192 (101 %)
Maks. tętno średnie:119 (62 %)
Suma kalorii:1312 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:23.34 km i 2h 04m
Więcej statystyk

W poszukiwaniu fajnych widoczków :))

Sobota, 1 października 2011 | dodano: 05.10.2011Kategoria off-road, W towarzystwie, do 50 km Rower: JULIET 40-V
Komentarze(5) 31.58 km (1.00 km teren), czas: 02:22 h, avg:13.34 km/h, prędkość maks: 31.40 km/h
Temperatura:22.0, HR max:165 ( 86%), HR avg:119 ( 62%), Kalorie: 1002 (kcal)

W sobotę wybraliśmy się w poszukiwaniu pewnej górki w miejscowości Kowale, po drugiej stronie Wisły.

Tymczasem zaczęliśmy od przejazdu przez miasto, gdzie pod Urzędem Miasta była rozstawiona wystawa pt. "RPO Zmienia przyszłość - namaluj swój świat".

Wystawa koło Urzędu Miasta pt. "RPO ZMIENIA PRZYSZŁOŚĆ namaluj swój świat" © uluru


Jeden z rysunków na wystawie © uluru


Potem Aleją Partyzantów skierowaliśmy się do lasu miejskiego, co by nieco zeksplorować :]

Aleja Partyzantów jesienią © uluru



W lesie..





Jeszcze nie wszystkie liście się wybarwiły :) © uluru



..było super, wąskie ścieżki, krzaki, czasem piach..ale dało się przejechać :) do tego słońce, przeświecające przez gałęzie, no i ten niepowtarzalny zapach lasu, którego niestety nie da się uchwycić :)

Na chwilę wyjechaliśmy z lasu..

Stąd wyjechaliśmy.. © uluru


Budynki na ulicy Dęblińskiej © uluru


..by zaraz ponownie wjechać w jego czeluści..

leśne widoczki © uluru


Dżulietta odpoczywa © uluru



..i uchwycić piękno jesieni i skąpanych w słońcu drzew..








Potem wyjechaliśmy na znajomych mi terenach, czyli w części lasu za Kościołem "pod lasem".

Za tą bramą był kiedyś Monar.. © uluru


Droga od bramy do Kościoła "pod lasem".. © uluru



Tym razem za dnia chcieliśmy zobaczyć jak wygląda przedłużenie Bulwaru nad Wisłą.
Wygląda tak..



Coś a'la rondo na Bulwarze.. © uluru


Nowa część Bulwaru połączona z nowym mostem © uluru



..po drodze..






..i coś takiego, co Nas bardzo zastanawia :)



takie dziwne coś.. © uluru



Po zjechaniu z Bulwaru, wdrapaniu się na most i przejechaniu na druga stronę Wisły rozpoczęliśmy jazdę w konkretnym kierunku..

Nowy Most © uluru


Wisła i Puławy z nowego Mostu © uluru



Pogoda była rzeczywiście cudna, słonko świeciło, zapachy pól unosiły się w powietrzu a na prawdziwej wsi oczywiście tez zapachy wiejskie grały pierwsze skrzypce :)))


Niestety tym razem nie udało Nam się znaleźć poszukiwanego miejsca, ale będziemy szukać dalej :)

W drodze powrotnej © uluru


Pole jesienią © uluru



Wracając, już po stronie Puław zatrzymaliśmy się koło nowo budowanej mariny, i tak oto wygląda na razie :) widać, że prace idą dosyć szybko i już niedługo będziemy się mieli czym pochwalić :]









Gdzieś zachodzące słońce.. © uluru



Droga powrotna przez Park Czartoryskich..


Zachód słońca w Parku Czartoryskich © uluru



..i dalej Kazimierską do domciu :)



Dziękuję Kochanie za fantastyczną wycieczkę :***

Kazimierska integracja :)) [03.09.2011]

Wtorek, 6 września 2011 | dodano: 05.09.2011Kategoria do 50 km, off-road, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(13) 34.58 km (7.00 km teren), czas: 02:21 h, avg:14.71 km/h, prędkość maks: 32.10 km/h
Temperatura:23.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Kiedy został wylosowany wypad do Kazimierza Dolnego, a ściślej do Kazimierskiego Parku Krajobrazowego, nikt nie przypuszczał, że sobota będzie taka udana..ale do początku :]

Dlaczego wylosowana..otóż dlatego, że oboje z Kamilem mieliśmy odmienne pomysły na sobotni rower i nie mogliśmy się zdecydować. Dlatego też dołożyliśmy jeszcze jedno miejsce i tak do wyboru był: Rezerwat Piskory, Wilków, Kazimierski Park Krajobrazowy. Kamil zrobił trzy karteczki z nazwami miejsc, złożyliśmy je i wrzuciliśmy do dużego słoika. Majka wcieliła się w rolę "sierotki" losującej karteczkę :)
Wylosowała, wspomniany wyżej Kazimierski Park Krajobrazowy...


Tak więc sobotni rower zabukowany. Do tego napisał do mnie Rafał z info, iż właśnie w sobotę będzie w Kaziku i możemy się poznać, zobaczyć i pogadać :)) Bardzo chętnie, czemu nie :D

Tak więc zebraliśmy się w sobotnie przedpołudnie i wyruszyliśmy do Kazika. Z tytułu, jak zwykle zatłoczonej szosy, najpierw pojechaliśmy ścieżką rowerową do Parchatki..

Ciągle w budowie - wał i ścieżka rowerowa do Kazimierza © uluru



..by tam wbić się bezpośrednio w kierunek Kazimierz. Miłym zaskoczeniem była nowa nawierzchnia na odcinku Parchatka - Bochotnica. Co prawda w niektórych miejscach jeszcze leży stara, ale co tam, najważniejsze, że wreszcie się coś dzieje, bo odkąd pamiętam tamta trasa była masakra, nierówna, z licznymi wybojami :/ Tak więc dzisiaj jechało się fantastycznie :D Do tego pogoda dopisała, chociaż czuć w powietrzu jesień i widać zmieniające kolory liście, ale i tak było cudnie :))

Dojechaliśmy do Kazika, zatrzymaliśmy się na chwile na wale, by odsapnąć i zsynchronizować się z Rafałem i pojechaliśmy dalej..

Na wale w Kazimierzu © uluru


Wisła znowu opadła © uluru



Przejazd na rowerze przez wał, wśród mnóstwa turystów to istna masakra, nawet niestety z braku miejsca zahaczyłam gościa rogiem :( niechcący, ale nawet nie miałam się jak zatrzymać..

Zjechaliśmy z wału by oczom Naszym ukazały się takie widoczki



















a w Kazimierzu i okolicach takich jest o wiele więcej..

Wjechaliśmy w wąwóz, który niestety okazał się zbyt stromy na podjazd rowerem, dlatego musieliśmy je wprowadzać. Poza tym był bardzo wąski i usłany licznymi korzeniami i kamieniami. Wspinaczka w rowerem wcale nie była łatwa, nawet ludzie, którzy Nas minęli stwierdzili, że Nas podziwiają, że my tak drałujemy pod górkę, pchając Nasze maszyny :)


Dzisiejszy off-road © uluru



Trochę niewyraźne zdjęcie, ale wrzucam..

uluru wprowadza rower w wąwozie.. © uluru



Dotarliśmy na w miarę równy teren i siup na siodełka. Zdecydowanie lepiej niż pchanie :D
Minęliśmy słynną w tych okolicach Albrechtówkę, by znów wjechać w las, pomiędzy drzewa i krzaki :)
Jechaliśmy, jechaliśmy aż wyjechaliśmy...i nie mogliśmy się napatrzeć..







Po prawej stronie Janowiec ze swym Zamkiem




Na dole Wisła





W oddali wiatrak




A w dole za krzakami to wieś Mięćmierz




Kamil "badał" zejście z punktu widokowego :)




Zjedliśmy, napoiliśmy się, popatrzyliśmy w mapkę i ustaliliśmy dalszy ciąg wyprawy.

Jem amciu i czytam mapę :) © uluru



Zeszliśmy w dół do wsi, po kamieniach i żwirze a potem nawet po piachu. Kamil zjechał z górki, a ja sprowadziłam z niej rower.


Droga do wsi..

Zjazd z punktu widokowego w Mięćmierzu © uluru



Uluru :)

Uluru na tle Zamku w Janowcu © uluru



Znaki informacyjne we wsi

A to drogowskaz na kolejną wycieczkę :) © uluru


Tam jedziemy © uluru


Mapa szlaków nie tylko rowerowych © uluru




Postanowiliśmy Wrócić do Kazika, gdzie niebawem miał zjawić się Rafał, a poza tym wieczorem jak zwykle czas zajęty, więc trzeba było wszystkich uszczęśliwić, by nikt nie został poszkodowany :)
Jechaliśmy nadal niebieskim szlakiem. Początkowo droga była wyboista - kocie łby - i do tego było nieco pod górkę... Potem na szczęście zmieniła się w ubitą gruntową.

Dalej według drogowskazów...kolejny wąwóz..

Uluru ucieka przed komarami.. © uluru



Następny wąwóz..który doprowadził Nas do cmentarza © uluru




..i tak Nas prowadziły, że wylądowaliśmy na cmentarzu Kazimierskim :( No rzesz, co jest w mordę!!!

Okazało się, że w pewnym momencie ze szlaku niebieskiego wjechaliśmy w zielony, który właśnie tamtędy przebiega, czyli przez wąwóz i na cmentarz..
Widok z mostku, na wyjeździe z cmentarza..







Spotkaliśmy też Pana, któremu Kamil pożyczył a raczej oddał łatkę, bo syn złapał kapcia i trzeba było ratować oponkę :)

Widok po wyjechaniu z cmentarza




Widok na okolice Kazimierza © uluru


Uluru czeka na Kamila © uluru



Wbiliśmy się na Rynek, skąd do lodziarni na lody :))
Po chwilach delektowania się pysznościami domowej roboty, spiknęliśmy się na Rynku z Rafałem i razem pojechaliśmy na wał, by móc spokojnie pogadać :)
Pogadali, pośmiali się, pooglądali nawzajem rowery, wrócili do Puław, gdzie Rafał uzupełnił sakwę z pieniędzmi i już we trójkę uzupełniliśmy Nasze puste żołądki :D

Nasze rowery :)

Szosówka Rafała © uluru


Rowery Nasze na popasie :) © uluru



Znów pogawędka i powrót Kazimierską na Włostowice, by kolega odwiedził sklep spożywczy. Tam się pożegnaliśmy, życząc szczęśliwego powrotu do domu :))

Dzięki Rafał za towarzystwo i do zobaczenia następnym razem :)))

Off-road again :]

Piątek, 12 sierpnia 2011 | dodano: 13.08.2011Kategoria do 50 km, off-road, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10) 30.12 km (7.00 km teren), czas: 01:50 h, avg:16.43 km/h, prędkość maks: 36.10 km/h
Temperatura:27.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Po południu postanowiliśmy skorzystac z pieknej pogody i skoczyc do lasku :)
Licznik został zamontowany i prezentuje się bardzo fajnie i mam nadzieje, że nie będzie płatał mi takich figli jak ten poprzedni...

Nowy licznik © uluru


Kokpit © uluru


Przed wyjazdem popsikaliśmy się Autanem, bo komary nie dają wciąż o sobie zapomnieć :/

Pojechaliśmy nową ścieżką rowerową, która łączy Włostowice z miastem. To jest bardzo fajny skrót do miasta, a dla mnie rewelacja, bo będę mieć krótsza trasę do pracy, mimo iż jest to droga "pod górkę".












Po drodze zauważyliśmy małą niespodziankę na ścieżce rowerowej







Jedno z kilku rond w Puławach © uluru



Kiedy ptzejeżdżaliśmy koło Lidla, ów wspomniany tłum ciągle krążył

Tłumy pod Lidlem © uluru




Dalej ulicą Słowackiego i Partyzanktów na ścieżke rowerową na Azoty a tam na punkt widokowy, na którym Nad już dawno nie było.
Parę fotek z tamtego miejsca.. (część robił Kamil a część ja)





Jakiś kopytny był tutaj.. © uluru




Z punktu pojechaliśmy do lasu, gdzie dzisiaj bardzo czuć było amoniak :/
Cały czas w lesie, nawet zatrzymać się nie mieliśmy jak, bo ciągle gryzły komary :/

Na chwilę, kiedy wyjechaliśmy z lasu..







i poleciliśmy dalej...w las...

Wyjechaliśmy koło torów i skierowaliśmy się spowrotem do domu. Przejechaliśmy obok stacji Puławy Azoty, potem koło Mostostalu, do ścieżki rowerowej wzdłuż torów..






..dalej ulicą Partyzantów, Centralna, Zielona, Filtrowa, Skowieszyńska, Kazimierska i osiedlowymi uliczkami do domu...
...zaraz otworzą nowy supermarket..


Nowy Supermarket budowlany © uluru



Są już koszyki :) © uluru



gdzie czekała na Nas pyszna ciepła włoska pizza ;)))


Dzięki Kochanie i oby więcej:)))

Off-road...

Wtorek, 9 sierpnia 2011 | dodano: 10.08.2011Kategoria off-road, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(8) 10.52 km (2.00 km teren), czas: 00:41 h, avg:15.40 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:, HR max:192 (101%), HR avg: (%), Kalorie: 310 (kcal)

Dzisiaj po południu nadal dopisywała piękna pogoda, tak więc po pysznym obiadku postanowiliśmy gdzieś wyskoczyć :)
Tym razem pomysł padł na pętlę w lesie za Parkiem Jordanowskim, którą to jeżdżą rowerzyści na GP Puław. Pisałam o tym TUTAJ

Jazda miała być rozpoznawcza, bo Kamil nie zna tego lasu, a ja chociaż w młodości często tam bywałam, to jednak musiałam sobie odświeżyć stare kąty :)

Z góry wybaczcie za jakość zdjęć, ale większość robiona była w pospiechu przed chmarami komarów, a poza tym powoli zaczynał zapadać zmierzch, więc bez statywu trudno o wyraźne zdjęcia :/

Oczywiście, żeby tradycji stało się zadość najpierw na BP dopompować koło :]
Potem przez Włostowice i miasto do lasu...

Park Jordanowski a w nim takie oto coś, wewnątrz czego bawiłam się jak byłam mała.

Park Jordanowski - tu kiedyś się bawiłam © uluru



Jakiś czas temu zrobili to Skate Park i dobrze, bo młodzi maję się gdzie wyszaleć a i takich co to tu na piwo i nie tylko przychodzi, też nie brakuje ;)

Hopki dla skaterów © uluru



Kamila nowa koszulka..




Przed wjazdem do lasu..





Wjechaliśmy w las...w jego początkowej części widać pozostałości po starych chodnikach spacerowych, ale teraz większość jest już zniszczona. Las fajny, dużo oczywiście pokrzyw i innych krzaczorów, poza tym w zasadzie to nie wiedzieliśmy gdzie jedziemy, bo opaski wyznaczające trasę były już zdjęte i jechaliśmy po prostu przed siebie. Po drodze trafiliśmy na jednoosobowa miejscówkę, gdzie Kamil chciał usiąść ale siedzenie było mokre :/


Miejscówka w lesie :) © uluru



No i okazało się, że nie dokładnie popsikaliśmy się cudownym Autanem, bo zaczęły Nas obsiadać komarzyska wstrętne :/
Nie zastanawiając się pojechaliśmy dalej, klucząc po przeróżnych ścieżkach, których w tym lesie nie brakuje :)










Po drodze minęliśmy Pana z pięknym Huskim i na koniec zaliczyliśmy niezły podjazd, a raczej Kamil zaliczył do w 100%, bo ja gdzieś w 3/4 długości wymiękłam...ale nie szkodzi, podjadę kolejnym razem :]
Kiedy wyjechaliśmy na polanę, wiedzieliśmy, że źle pojechaliśmy :/


Polana gdzieś w lesie.. © uluru


Tu zaczął padać deszcz :/ © uluru



Niestety w tym momencie zaczęło padać, a wcale nie miało tego dnia i cała przyjemność wzięła w łeb., bo musieliśmy szybko szukać jakiegoś schronienia by nas za mocno nie zlało.
Dotarliśmy do tzw. alejek i tam pod drzewem przeczekaliśmy.

Niestety na tym skończyła się Nasza leśna przygoda i wróciliśmy do domu :/

Mnie tam się ten lasek podobał i z chęcią do niego będziemy wracać, bo można fajnie sobie potrenować i poszaleć na ścieżkach, bez obawy, że się człowiek zgubi bo zawsze gdzieś się wyjedzie :)

W sobotę 20 sierpnia w Puławach w tymże lasku odbędą się kolejne zawody GP Puław.. W tym roku już nie wystartuje, ale kto wie czy w przyszłym się na to nie skuszę :))


Pomimo małego deszczyku i krótkiej jazdy, wypadzik udany :]
Dziękuję Kochanie :)

Dżulieta na Górze Trzech Krzyży :))

Sobota, 28 maja 2011 | dodano: 28.05.2011Kategoria off-road, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(10) 30.07 km (4.50 km teren), czas: 01:52 h, avg:16.11 km/h, prędkość maks: 35.90 km/h
Temperatura:21.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Dzisiaj pogoda była dosyć niezdecydowana, ale za to ja była zdecydowana na wyprawę na Górę Trzech Krzyży w Zbędowicach :) kto wie gdzie to jest, ten wie czym to pachnie ;]

Tak więc umówiłam się z Kamilem, co by mi raźniej było :) Pojechaliśmy...

Nie będę się rozpisywać, podjazd niezbyt długi, bo nieco ponad 2km, ale dla niewprawionego bikera daje w kość. Mieliśmy tylko jeden piknik serwisowy, ale szybko się uporaliśmy i z asfaltowego "morderczego" fragmentu skręciliśmy w czarny szlak :)
Ten, biegnący pomiędzy polami, trawą i różnego rodzaju chaszczami doprowadził Nas do miejsca docelowego :))



Uff, pokonałam swoje kolejne słabości i znów mogę powiedzieć, że po części jestem z siebie dumna, bo dyby nie ten piknik to był za jednym ciągiem pokonała to wzniesienie ;] Następnym razem tak na pewno będzie, jestem ambitną bestią wkońcu... :D

Góra Trzech Krzyży.. © uluru


Widok na Puławy i Azoty :) © uluru


Wkoło wszędzie zielono :] © uluru


Taki oto widok z Góry się rozpościera :) © uluru


Wije się Wisła wije.. © uluru


Dżulieta w duecie ze Wściekłym.. © uluru



Postaliśmy, pogadaliśmy i zastanawialiśmy się czy dziwne granatowe niebo na horyzoncie Nas ominie, czy będziemy mokrzy wracali do domu :)

Kamil rzucił, że w Parku Czartoryskich jest zlot starych samochodów, tak więc pojechaliśmy. Zjazd był o wiele lepszy i przyjemniejszy niż wjazd, to oczywiste..Kamil poleciał do przodu a ja ostrożnie, ale tez nie za wolno zjechałam na dół :)


Oto co dojrzałam na zjeździe ze ścieżki rowerowej

Krzyż gdzieś na zjeździe ze ścieżki rowerowej © uluru


A to już przekwitnięty rzepak

Przekwitnięty rzepak © uluru



i widok na Pałac Czartoryskich z pola rzepaku..

Pałac Czartoryskich © uluru



Ścieżką rowerową z wmordewidnem dojechaliśmy do Parku, gdzie dla urozmaicenia wjechaliśmy wąskimi diabelskimi schodami

Widok z pokonanych przed chwilą diabelskich schodów :) © uluru



i prosto do miejsca gdzie stały samochodowe cudeńka ;D

Parę fotek z tego eventu..


Było troche ludzi :) © uluru


















Pozostałe zdjęcia samochodów możecie obejrzeć TUTAJ

Kiedy już nacieszyliśmy oczy i aparaty pięknem starych samochodów, postanowiliśmy, że pokręcimy się nieco po mieście :)
Pojechaliśmy ulicami Królewską-Piłsudskiego-Partyzantów-Mickiewicza-Lubelską-osiedlem Niwa-Gościńczykiem-Skowieszyńską-Kazimierska i dalej osiedlowymi pod samą bramę.

Zjeżdżając z ulicy Gościńczyk, podjazd 10%, za bardzo się rozpędziłam i za późno zaczęłam hamować...i o mały włos zatrzymałabym się na łańcuchach i na Kamila rowerze..ale przy okazji mogłam sprawdzić jak dobre są hamulce w mojej Dżuliecie:)) ale w pewnym momencie serce miałam w gardle...

No i się pochwale, bo na Skowieszyńskiej, jeszcze płaskiej jak stół, pobiłam swój mały rekord szybkości na prostej, z czego jestem bardzo dumna ;]

Ogólnie dzień rowerowy bardzo dobry, udany, pogoda nawet nie zrobiła Nam psikusa, a w kiedy byliśmy w Parku to nawet słonko wyszło zza chmur;))


Kamil dzięki za dzisiaj i do następnego :)))

Nareszcie terenowo :)

Czwartek, 19 maja 2011 | dodano: 20.05.2011Kategoria off-road, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(5) 33.00 km (8.50 km teren), czas: 02:10 h, avg:15.23 km/h, prędkość maks: 32.00 km/h
Temperatura:21.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Wybaczcie, że dopiero dzisiaj robię wpis, ale wczoraj kiedy wróciłam do domu to padłam na łóżko jak zabita..i nie spowodowane to było jazdą na rowerze tylko permanentnym zmęczeniem organizmu ;/

Ale wracając do wczorajszego dnia, nieco wcześniej niż zwykle udało Nam się wyjechać z Kołczem :)

Dla zainteresowanych, czemu akurat wieczorem jeździmy napiszę, że wracam do domu z pracy bliżej 16 a potem no wiadomo dzieckiem trzeba się zająć, a nie zawsze dziadkowie mogą przejąć opiekę na Majką..
Dlatego też najbezpieczniejsza porą jest pora kiedy "krasnal ogrodowy" zostanie spacyfikowany :)

Pogoda jak na wieczór była cudna, oboje mieliśmy krótkie rękawki i krótkie spodenki :)

W planach miał być las i taki był ;] uliczkami osiedlowymi pojechaliśmy poprzez ulicę Ceglaną do lasu i dalej osiedlem Górna.
W lesie jak to w lesie cisza, spokój, ptaszki śpiewają a w powietrzu unosi się taki specyficzny "leśny" zapach..cud malina :) no pomijam coraz większą ilość robactwa latającego tu i tam :/

Wyjechaliśmy z lasu i pierwsze fotki zrobione..

Słońce tuż nad drzewami.. © uluru








Kościół w Skowieszynie © uluru



Pojechaliśmy dalej polnymi ścieżkami poprzez piach, miejscami bardziej ubite podłoże, fantastycznie nierówny teren oraz wzniesienia ;))..dla mnie bomba

Jechaliśmy dalej w kierunku Starej Wsi by po zjeździe z górki zawitać do Końskowoli..

Stamtąd ponownie na Rudy do lasu..no i się zaczęło..
Były kamienie, gałęzie, podjazdy, piach, czyli wszystko co urozmaica tern zapalonemu rowerzyście ;]

Stanęliśmy na chwilkę, gdyż zapach konwalii był silniejszy ode mnie i postanowiłam im zrobić zdjęcie..






..i pozostałe widoczki leśne..



Stamtąd przyjechaliśmy.. © uluru


Droga przed Nami © uluru




Niestety szybko musieliśmy uciekać, gdyż zaczęły Nas dopadać komary ;/// No i ruszyliśmy przed siebie, byle szybciej do cywilizacji. Dotarliśmy do szosy, gdzie przejechaliśmy na drugą stronę w kierunku Biowetu.
Ponownie laskiem do ścieżki na Azoty a tam już tradycyjnie na punkt widokowy ;))

Tym razem mam przyjemność robić zdjęcia cyfrówką SONY mojego taty i prawdę mówiąc, to trochę z nią eksperymentowałam i oto co wyszło..







To samo ale trochę inaczej © uluru











Jak zwykle pogadaliśmy ale i pomilczeliśmy, bo tutaj jest specyficzny klimat, którego ten kogo tu nie było nigdy nie poczuje..;]

Dalej pojechaliśmy na stacje Puławy Chemia bo jakoś dawno temu tu byłam. Oczywiście stacje kolejowe są specyficznym miejscem do robienia zdjęć..u Kamila już widzieliście a teraz u mnie..







..i słit focia, ale jakaś znowu niewyraźna :/



Czekaliśmy na pociąg..no i się doczekalismy, ja tylko zdążyłam wyjąć aparat i go włączyć i nacisnęłam spust...oto co wyszło




OFC rozmowy o pogodzie i powrót do miasta ścieżką na Wróblewskiego. Tam w pewnym momencie wjechałam z pełnym impetem w kałużę, której jakoś moja magiczna latarenka nie oświetliła, no i poczułam tylko jak błoto bryzga mi po nogach..

Kiedy jechaliśmy Partyzantów Kamil zaproponował przejazd przez skrzydło szpitalne..wariat jeden no :)
Jak zobaczyłam na czym ta "zabawa" polega, no to muszę przyznać, że jakoś nie czułam się pewnie, ale Kołcz spytał się mnie: "Czy chcesz poczuć, że żyjesz?"..a ja, że tak...no i pojechaliśmy ;)))
Wow było zajebiaszczo!!!!!! takiej adrenaliny to ja dawno nie miałam :D

Potem już lajcikiem pobocznymi uliczkami i osiedlem Niwa do domciu. Postanowiłam się znowu rozpędzić na nowej Skowieszyńskiej, ale nie działający licznik zdemotywował mnie i wyciągnęłam tylko w granicach 32 km/h.
Następnym razem będzie lepiej, a jak zmienię opony to chyba latać zacznę ;)) hehe

Dalej już Kazimierską i uliczkami osiedlowymi do domciu pod bramę ;]

Dzięki Kamil za wypad i za ogromną ilość adrenaliny!!! :)) i do następnego

Off-road spontan..z mapką

Czwartek, 21 kwietnia 2011 | dodano: 21.04.2011Kategoria Początki, W towarzystwie, off-road Rower: JULIET 40-V
Komentarze(18) 35.26 km (16.00 km teren), czas: 02:19 h, avg:15.22 km/h, prędkość maks: 28.90 km/h
Temperatura:19.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)

Dzisiaj miał być spontan..ale najpierw spokojnie osiedlowymi uliczkami do czarnego szlaku prowadzącego do drogi na Skowieszyn. Najpierw było spokojnie,. póki nie wjechaliśmy w las, niestety pierwsza przeszkoda, to bardzo głęboki piach, na którym niejeden by nie dał sobie rady.
No ale dojechaliśmy do wąwozu, gdzie tym razem wybraliśmy opcję lajtową, bo Kamil się martwił, że mogę nogę tam złamać ;)
No i pojechali...gałęzie, piach, konary, dołki i takie tam zajebiaszcze uroki terenu.
Wjechaliśmy na górkę i trza było focie strzelić:

Stamtąd przyjechaliśmy © uluru


Kapliczka w drodze na Skowieszyn © uluru


Kmail foci nowym sprzętem ;) © uluru


Zachodzące słońce © uluru


Dalej do Skowieszyna, przez Starą Wieś. Przyznam się osobiście, że nie znam tych terenów a Kamil, oprócz tego, ze jest dobrym Kołczem, to dobrze zna okoliczne tereny..chociaż później okazało się trochę inaczej ;)

Wjechaliśmy do Końskowoli, gdzie przejechaliśmy kawałek i skierowaliśmy się na Rudy... no i tu zaczął się prawdziwy spontan, hardcore czy jak wolicie off-road;]

Ale najpierw ujrzawszy obiekt coraz większych zainteresowań, tych co jeżdżą
w las, czyli ambonę koniecznie trza było słit focie machnąć ;)
Ambona trochę się trzęsła..ale co tam. jakaś adrenalina musi być zresztą chyba mam motto rowerowe: "Wypad bez ambony to wypad zmarnowany" hehehe


Słit focia © uluru



Taki otro widok, kiedy tam wlazłam © uluru



Widok z ambony - tam potem pojechalismy © uluru


Tylko nie patrz w dół ;) © uluru


Musiałam zejść ;/ © uluru



No i tu się zaczęła część druga off-roadu...
W las wjechalśmy na czuja, bo okazało się, że Kamil tu nie był..ale co tam jedziemy, wkońcu co dwie głowy to nie jedna ;)
No i tak lataliśmy pomiędzy gałęziami, trochę po piachu, konarach..
Chociaż dla mnie i dla Dzuliety to nowość, było uhh..szkoda słów

Tak przedzieraliśmy się przez las, a w pewnym momencie już przez chaszcze i w pewnym momencie usłyszeliśmy odgłosy jadących samochodów. Hurraaaa..byliśmy uratowani, cywilizacja jest blisko.
No i tak, jak te ćmy do światła leźliśmy między ostrymi gałęziami do przodu.

Nasze zmagania z chaszczami zostały nagrodzone, gdyż ujrzeliśmy szosę i wyjazd na Biowet ;] Wyglądaliśmy trochę dziwnie, bo nie wyszliśmy normalną ścieżką, oddaloną od nas kilkadziesiąt metrów, tylko jak buszmeni ze swego lasu ;)

Dalej już koło zakładu i wzdłuż wodociągu pojechaliśmy na ścieżkę prowadzącą na Azoty i tez nią skierowaliśmy się na punkt widokowy. Tam chwilę pogadaliśmy, sfociliśmy nieco i pojechaliśmy dalej.

Rowery dwa na punkcie widokowym ;) © uluru


Oboje dzisiaj wyszliśmy w krótkich spodenkach, ale tam koło lasku, nagle zrobiło się odrażająco zimno..brrrrrr

Potem ruszyliśmy w kierunku ścieżki na Wróblewskiego i w pewnym momencie Kamil miałby darmowego kuraka na obiad, bo o mały włos nie rozjechałby kuropatwy..ale dzięki mojej spostrzegawczości i swojemu refleksowi oba kuraki uszły z życiem.

Kamil chciał Parkiem wrócić do domciu, ale niestety brama była zamknięta i objedliśmy się smakiem..
Ale za to sfociliśmy pięknie oświetloną Osadę Pałacową

Park Czartoryskich wieczorową porą © uluru


Osada Pałacowa nocą © uluru



Potem już miasteczkowymi uliczkami pojechaliśmy do domciu..Pogadaliśmy pod brama i rozeszliśmy się głodni i zmęczeni (przynajmniej ja) do swych domów..

Kamil mnie dzisiaj nieźle "przegonił", ale było fantastycznie..oby więcej takich spontanów ;}
Dzięki Kamil wielkie ;) i do następnego!!

Dodaje mapkę, tylko w lesie za Rudami to był totalny spontan, bez żadnej konkretnej ścieżki.."na czuja" ;))