- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2011
Dystans całkowity: | 97.27 km (w terenie 3.50 km; 3.60%) |
Czas w ruchu: | 06:11 |
Średnia prędkość: | 15.25 km/h |
Maksymalna prędkość: | 25.75 km/h |
Suma podjazdów: | 300 m |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 12.16 km i 0h 53m |
Więcej statystyk |
Dzień Mężczyzny
Czwartek, 10 marca 2011 | dodano: 10.03.2011 Rower:
Komentarze(18)
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wpis nietypowy, bo z życzeniami dla Panów, Mężczyzn, Chłopaków - Rowerzystów, Bikerów, czy jak chcecie być nazywani ;-)
Z okazji Waszego Święta
Ciastek - tylko tych najsłodszych,
Samochodów - tylko tych najszybszych,
Przygód - tych najciekawszych,
Zabaw - tylko najweselszych,
... i Rowerów - takich, co najlepsze i najlżejsze na których wszędzie będziecie mogli dotrzeć!
Z okazji Waszego Święta
Ciastek - tylko tych najsłodszych,
Samochodów - tylko tych najszybszych,
Przygód - tych najciekawszych,
Zabaw - tylko najweselszych,
... i Rowerów - takich, co najlepsze i najlżejsze na których wszędzie będziecie mogli dotrzeć!
Pierwszy raz...
Komentarze(4) 12.00 km (1.50 km teren), czas: 00:51 h, avg:14.12 km/h, prędkość maks: 22.60 km/hTemperatura:5.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Widząc tak piękną pogodę za oknem w pracy, postanowiłam się z niej wcześniej zerwać i polecieć na rower..żeby na reszcie zapoznać się bliżej z Julieta ;) No tak rama jednak została ta sama, gdyż po prawie godzinnej przymiarce w sklepie a to mniejszej a to większej jednak okazało się, że większa, czyli ta pierwotnie kupiona jest lepsza..
Plan na wycieczkę był ambitny, ale przedtem musiałam ubrać "kobietę" w oświetlenie i licznik ;) Niestety obowiązki domowe pozwoliły mi wyjść o 17, czyli wiedziałam, że nie mam za dużo czasu na pedałowanie.
Trasa miała być taka: Dom-Miasto-Alejki-Kościół Św. ALberta-Ścieżka rowerowa-powrót tą samą trasą. Wyszło inaczej, ale chyba nawet ciekawiej. Postanowiłam jednak pojechać przez park, żeby spróbować jazdy przez błoto..Co prawda zbyt dużo go tam nie było i dla kogoś bardziej wprawionego to bułka z masłem, ale jak się nie jeździ po błocie, a tu w dodatku nowy rower..to się samo przez się rozumie. Jednak dałam rade ;-) więc pierwsze delikatne koty za płoty.
Dalej skierowałam się na ścieżkę rowerowa na Wisłą. Czułam jednak, że z moja kondycja jest coś nie tak, serce biło jak oszalałe i dobrze, że nie miałam pulsomierza bo pewnie by pokazał ponad 200 uderzeń na minute ;)
Stanęłam na chwilę by zrobić fotkę i ruszyłam przed siebie, tym razem dołem czyli właściwą ścieżką, ale następnym razem pojadę wałem..
Niestety to co wczoraj nie było sprzymierzeńcem rowerzystów to wiatr, który mnie dobijał od zachodu i był na tyle silny, że zamiast utrzymywać prędkość na mniej więcej stałym poziomie, ona niestety ale malała ;(
Do tego czułam, że moje nogi są chyba z drewna..Tak więc przejechałam prawie całą ścieżkę i kiedy już myślałam, że nogi odmówią mi posłuszeństwa, postanowiłam zawrócić, tym bardziej, że robiło się już ciemno.
Powrót tez był inny niż planowałam i pojechałam przez kolejne błoto i muldy po to by sprawdzić jak radzi sobie moja ślicznotka ;-) Przy okazji sprawdziłam funkcjonalność oświetlenia i muszę przyznać, że daje niezłe światło ;D Wyjechałam za BP i jeszcze pokręciłam się po Włostowickich uliczkach, bo jakoś wracać się nie chciało, chociaż gdzieś w głębi mój żołądek domagał się jedzenia..
Wróciłam do domu z bananem na ustach.
Wyjazd zaliczam do udanych mimo późnej pory i uporczywego wiatru. Jak na pierwszy raz na nowym rowerze było suuuper ;-)))
Plan na wycieczkę był ambitny, ale przedtem musiałam ubrać "kobietę" w oświetlenie i licznik ;) Niestety obowiązki domowe pozwoliły mi wyjść o 17, czyli wiedziałam, że nie mam za dużo czasu na pedałowanie.
Trasa miała być taka: Dom-Miasto-Alejki-Kościół Św. ALberta-Ścieżka rowerowa-powrót tą samą trasą. Wyszło inaczej, ale chyba nawet ciekawiej. Postanowiłam jednak pojechać przez park, żeby spróbować jazdy przez błoto..Co prawda zbyt dużo go tam nie było i dla kogoś bardziej wprawionego to bułka z masłem, ale jak się nie jeździ po błocie, a tu w dodatku nowy rower..to się samo przez się rozumie. Jednak dałam rade ;-) więc pierwsze delikatne koty za płoty.
Julietta w Parku Czartoryskich© uluru
Gdzieś w Parku© uluru
Dalej skierowałam się na ścieżkę rowerowa na Wisłą. Czułam jednak, że z moja kondycja jest coś nie tak, serce biło jak oszalałe i dobrze, że nie miałam pulsomierza bo pewnie by pokazał ponad 200 uderzeń na minute ;)
Stanęłam na chwilę by zrobić fotkę i ruszyłam przed siebie, tym razem dołem czyli właściwą ścieżką, ale następnym razem pojadę wałem..
Widok na Górę Puławską© uluru
Stary Most© uluru
Ścieżka rowerowa..© uluru
Niestety to co wczoraj nie było sprzymierzeńcem rowerzystów to wiatr, który mnie dobijał od zachodu i był na tyle silny, że zamiast utrzymywać prędkość na mniej więcej stałym poziomie, ona niestety ale malała ;(
Gdzies w oddali..Puławskie wieżowce© uluru
Widok z trasy..© uluru
Do tego czułam, że moje nogi są chyba z drewna..Tak więc przejechałam prawie całą ścieżkę i kiedy już myślałam, że nogi odmówią mi posłuszeństwa, postanowiłam zawrócić, tym bardziej, że robiło się już ciemno.
Powrót tez był inny niż planowałam i pojechałam przez kolejne błoto i muldy po to by sprawdzić jak radzi sobie moja ślicznotka ;-) Przy okazji sprawdziłam funkcjonalność oświetlenia i muszę przyznać, że daje niezłe światło ;D Wyjechałam za BP i jeszcze pokręciłam się po Włostowickich uliczkach, bo jakoś wracać się nie chciało, chociaż gdzieś w głębi mój żołądek domagał się jedzenia..
W drodze powrotnej do domu..© uluru
Niezwykłe kolory nieba© uluru
...© uluru
Księżyc zwany "rogalem"© uluru
Włostowice© uluru
Wróciłam do domu z bananem na ustach.
Wyjazd zaliczam do udanych mimo późnej pory i uporczywego wiatru. Jak na pierwszy raz na nowym rowerze było suuuper ;-)))
Mała sesja ;)
Wtorek, 8 marca 2011 | dodano: 08.03.2011Kategoria Sprzęt Rower:
Komentarze(2)
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Już niebawem pojawia się tu zdjęcia nowego licznika...
Nowe akcesoria :-))
Komentarze(12) 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Zamiana roweru dokona się jutro, a tymczasem dzisiaj otrzymałam dwie paczki z niezbędnymi akcesoriami do roweru ;)
Wiem, że może to nie są super jakieś tak zakupy, wymiana amortyzatora czy takie tam zaawansowane, ale przecież od czegoś trzeba zacząć, prawda? :DD
Lampka przednia polecona przez maxnorbi i do tego w gratisie oświetlenie na tył ;D mam nadzieje, że obie będą się dobrze sprawować :-))
Najbardziej jednak zadowolona jestem z licznika ;D oby jak najdłużej
Teraz tylko "ubrać" w to należy maszynę.. i śmigać ile się da, albo raczej ile fabryka dała siły w nogach ;))
Wiem, że może to nie są super jakieś tak zakupy, wymiana amortyzatora czy takie tam zaawansowane, ale przecież od czegoś trzeba zacząć, prawda? :DD
Lampka przednia polecona przez maxnorbi i do tego w gratisie oświetlenie na tył ;D mam nadzieje, że obie będą się dobrze sprawować :-))
Światełko...© uluru
Będę widoczna też z tyłu..© uluru
Najbardziej jednak zadowolona jestem z licznika ;D oby jak najdłużej
Mój nowy licznik..© uluru
Teraz tylko "ubrać" w to należy maszynę.. i śmigać ile się da, albo raczej ile fabryka dała siły w nogach ;))
Pod wiatr
Sobota, 5 marca 2011 | dodano: 05.03.2011Kategoria Samotnia Rower:
Komentarze(7)
15.00 km (0.00 km teren), czas: 01:00 h, avg:15.00 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:12.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dziś rano wstałam z łózka dosyć niechętnie bo zapowiadał się bardzo aktywny, zarówno w pozytywnym jak i w negatywnym tego słowa znaczeniu. Na dworze świeciło piękne słońce i aż całe ciało rwało się do wskoczenia na rower ;)
Po przedpołudniowych ważnych sprawach wróciłam do domu i w :trzy minuty" ubrałam się na rower, pamiętając o czapce, rękawiczkach, okularach słonecznych no i o aparacie..Spod domu wyruszyłam punktualnie o 12 i skierowałam się na Bulwar. Niestety dzisiaj wiatr dawał nieźle do wiwatu, niestety wiał ostro mi w twarz i czułam, że zamiast jechać to się toczę..ale cóż jechałam dalej. Planowałam przejechać się po mieście przy okazji ale zrezygnowałam i uniknęłam przejeżdżania pomiędzy przechodniami. Dotarłam na Bulwar..a tam, pusto i myślałam, że głowę mi urwie ;)
Jednak widoki rekompensowały wszystko..
Za każdym razem kiedy chciałam zrobić zdjęcie to musiałam zdjąć rękawiczki, niestety, a wtedy to już trzeba się było streszczać, bo wiatr był lodowaty.
Spotkałam również sporą grupkę kaczek, spacerujących po zalegającym lodzie albo moczących płetwy w lodowatej wodzie..
Uwielbiam patrzeć na Wisłę z tej perspektywy..
W drodze powrotnej postanowiłam zahaczyć o "alejki". Okazuje się, że nie tylko wiosna powoli budzi się do życia, ale także młodzi ludzie wychodzą z domów, by aktywnie spędzać czas. Takie widoki i paru mijających mnie rowerzystów nastrajają bardzo pozytywnie ;)) to oznacza, że wszyscy budzą się do życia, nie tylko przyroda ;D
Na koniec chciałam zahaczyć o park, ale jakoś sił mi zbrakło, a to oznacza tylko jedno..muszę częściej jeździć ;))
Tak więc na koniec Nasz lokalny przybytek, gdzie to pewnie większość mieszkańców tegoż miasteczka spędza wolny czas, zamiast np. pójść na spacer, nie mówiąc już o bardziej aktywnym spędzaniu wolnego czasu..
W drodze powrotnej liczyłam na wiatr w plecy, ale ten okazał się być zawzięty i nie wiem jakim cudem znów wiał w twarz albo gdzieś bokowcem..
Wycieczka udana, chociaż znów nie na swojej nowej maszynie. Niestety okazało się, że rama jest za duża ;(( i trzeba rower wymienić.
Nie narzekam jednak, bo sobie pojeździłam i miałam mnóstwo energii na resztę dnia ;))
Po przedpołudniowych ważnych sprawach wróciłam do domu i w :trzy minuty" ubrałam się na rower, pamiętając o czapce, rękawiczkach, okularach słonecznych no i o aparacie..Spod domu wyruszyłam punktualnie o 12 i skierowałam się na Bulwar. Niestety dzisiaj wiatr dawał nieźle do wiwatu, niestety wiał ostro mi w twarz i czułam, że zamiast jechać to się toczę..ale cóż jechałam dalej. Planowałam przejechać się po mieście przy okazji ale zrezygnowałam i uniknęłam przejeżdżania pomiędzy przechodniami. Dotarłam na Bulwar..a tam, pusto i myślałam, że głowę mi urwie ;)
Jednak widoki rekompensowały wszystko..
Widok z Bulwaru© uluru
Za każdym razem kiedy chciałam zrobić zdjęcie to musiałam zdjąć rękawiczki, niestety, a wtedy to już trzeba się było streszczać, bo wiatr był lodowaty.
Spotkałam również sporą grupkę kaczek, spacerujących po zalegającym lodzie albo moczących płetwy w lodowatej wodzie..
Kaczki nad wodą© uluru
Płynie Wisła plynie..© uluru
Wisła wciąż jeszcze gdzieniegdzie skuta lodem..© uluru
Uwielbiam patrzeć na Wisłę z tej perspektywy..
Wdzięczna modelka - Wisła© uluru
W drodze powrotnej postanowiłam zahaczyć o "alejki". Okazuje się, że nie tylko wiosna powoli budzi się do życia, ale także młodzi ludzie wychodzą z domów, by aktywnie spędzać czas. Takie widoki i paru mijających mnie rowerzystów nastrajają bardzo pozytywnie ;)) to oznacza, że wszyscy budzą się do życia, nie tylko przyroda ;D
Młodzi aktywni..© uluru
Na koniec chciałam zahaczyć o park, ale jakoś sił mi zbrakło, a to oznacza tylko jedno..muszę częściej jeździć ;))
Tak więc na koniec Nasz lokalny przybytek, gdzie to pewnie większość mieszkańców tegoż miasteczka spędza wolny czas, zamiast np. pójść na spacer, nie mówiąc już o bardziej aktywnym spędzaniu wolnego czasu..
Puławskie "Centrum Rozrywki"© uluru
W drodze powrotnej liczyłam na wiatr w plecy, ale ten okazał się być zawzięty i nie wiem jakim cudem znów wiał w twarz albo gdzieś bokowcem..
Wycieczka udana, chociaż znów nie na swojej nowej maszynie. Niestety okazało się, że rama jest za duża ;(( i trzeba rower wymienić.
Nie narzekam jednak, bo sobie pojeździłam i miałam mnóstwo energii na resztę dnia ;))
Ślicznotka
Środa, 2 marca 2011 | dodano: 02.03.2011Kategoria Sprzęt Rower:
Komentarze(18)
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dziś nastapił ten magiczny, długo przeze mnie wyczekiwany dzień, w którym to udałam się po pracy do sklepu Merida i zakupiłam wymarzony rower ;-)))
Nie wiedziałam, że można tak bardzo cieszyć się z własnego, okupionego wyrzeczeniami, żeby tylko jak najszybciej go zanabyć..
Do tego zakupiłam dzisiaj oświetlenie i licznik..ale muszę poczekać na listonosza -))
Poniżej mała sesja zdjęciowa moje ślicznotki
Co prawda na kierownicy jest coś odblaskowego i nie ma jeszcze licznika..ale to niedługo zostanie zweryfikowane :-))
Zdążyłam nawet zrobić małą rundkę ze sklepu do domu..i muszś przyznać, że jechało się fantastycznie -)))))))
Nie wiedziałam, że można tak bardzo cieszyć się z własnego, okupionego wyrzeczeniami, żeby tylko jak najszybciej go zanabyć..
Do tego zakupiłam dzisiaj oświetlenie i licznik..ale muszę poczekać na listonosza -))
Poniżej mała sesja zdjęciowa moje ślicznotki
Moja Juliet© uluru
Modelka w innym ujęciu© uluru
Moje cudo© uluru
Oto ONA© uluru
Bije nowością..© uluru
Co prawda na kierownicy jest coś odblaskowego i nie ma jeszcze licznika..ale to niedługo zostanie zweryfikowane :-))
Taką mam kierownice© uluru
Zdążyłam nawet zrobić małą rundkę ze sklepu do domu..i muszś przyznać, że jechało się fantastycznie -)))))))