- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Wpisy archiwalne w kategorii
Robotniczo
Dystans całkowity: | 360.89 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 20:53 |
Średnia prędkość: | 18.15 km/h |
Maksymalna prędkość: | 32.20 km/h |
Suma podjazdów: | 200 m |
Liczba aktywności: | 43 |
Średnio na aktywność: | 8.59 km i 0h 29m |
Więcej statystyk |
Tradycyjnie w Dniu Matki :)
Komentarze(11) 8.98 km (0.00 km teren), czas: 00:29 h, avg:18.58 km/h, prędkość maks: 30.80 km/hTemperatura:21.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj koniecznie musiałam pojechać do pracy na rowerze, bo czułam że mnie zaczyna nosić bez pedałowania :)
Tak więc w myśl powszechnie znanego powiedzenia: "dzień bez roweru dniem straconym", ubrałam się rano rowerowo, Majkę wsadziłam Dziadkowi do samochodu i popedałowałam do przedszkola ;]
Tam się szybko przebrałyśmy w kapcie i takie tam, po czym "poleciałam" do pracy, bo jak zwykle spóźniona już byłam nieco..
W domu przed wyjściem moje ukochane dziecię podarowało mi pudełeczko Rafaello z okazji oczywiście Dnia Matki ;))) i zaśpiewało mi Sto Lat..
Ach..dla takich chwil wart żyć!!!
Kiedy dotarłam do pracy, okazało się, że stoi nowy dodatkowy stojak na rowery..ktoś pomyślał nareszcie i zobaczył, że rowerzystów robi się coraz więcej.
A żeby nie było, że tak nie jest to fotki
Po robocie trzeba było szybko do domciu, bo prezent mamci kupić wypada :) a tu na złość wmordewind ale co tam pedałowałam z całych swoich sił i chyba nawet nieźle mi to wyszło (jak na mnie oczywiście :))
Poza tym wiatrzychem pogoda cudna, ciepło i jakoś tak..ahh :]
Dotarłam do domu i czym prędzej skoczyłam do sklepu...
Oto dzieło mojego dziecka na Dzień Matki...
...jakby ktoś nie zauważył, mam na sobie korale z makaronu surowego ;) wierzcie mi, dawno takiego prezentu nie dostałam :))
A do tego zaproszenie na występ w postaci serduszka
A oto co ja kupiłam mojej mamie
Dzień udany..ale głód rowerowy wciąż rośnie :))
Tak więc w myśl powszechnie znanego powiedzenia: "dzień bez roweru dniem straconym", ubrałam się rano rowerowo, Majkę wsadziłam Dziadkowi do samochodu i popedałowałam do przedszkola ;]
Tam się szybko przebrałyśmy w kapcie i takie tam, po czym "poleciałam" do pracy, bo jak zwykle spóźniona już byłam nieco..
W domu przed wyjściem moje ukochane dziecię podarowało mi pudełeczko Rafaello z okazji oczywiście Dnia Matki ;))) i zaśpiewało mi Sto Lat..
Ach..dla takich chwil wart żyć!!!
Kiedy dotarłam do pracy, okazało się, że stoi nowy dodatkowy stojak na rowery..ktoś pomyślał nareszcie i zobaczył, że rowerzystów robi się coraz więcej.
A żeby nie było, że tak nie jest to fotki
Mieszczuch w nowym stojaku© uluru
Dżulieta w towarzystwie obcego...chyba Authota :)© uluru
Po robocie trzeba było szybko do domciu, bo prezent mamci kupić wypada :) a tu na złość wmordewind ale co tam pedałowałam z całych swoich sił i chyba nawet nieźle mi to wyszło (jak na mnie oczywiście :))
Poza tym wiatrzychem pogoda cudna, ciepło i jakoś tak..ahh :]
Dotarłam do domu i czym prędzej skoczyłam do sklepu...
Oto dzieło mojego dziecka na Dzień Matki...
Słit focia z koralami z makaronu :)© uluru
...jakby ktoś nie zauważył, mam na sobie korale z makaronu surowego ;) wierzcie mi, dawno takiego prezentu nie dostałam :))
A do tego zaproszenie na występ w postaci serduszka
Zaproszenie na występ z okazji Dnia Mamy :)© uluru
A oto co ja kupiłam mojej mamie
Storczyk do kolekcji dla mamy mojej :))© uluru
Kwiaty z bliska..© uluru
Dzień udany..ale głód rowerowy wciąż rośnie :))
Miłe zakończenie ciężkiego dnia pracy :))
Komentarze(9) 13.86 km (0.00 km teren), czas: 00:40 h, avg:20.79 km/h, prędkość maks: 31.80 km/hTemperatura:25.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Przez ostatnie parę dni mnie nie było, co spowodowane było rodzinnymi wyjazdowymi uroczystościami :) generalnie powiem, że było fantastycznie ;]
Niestety do dzisiaj odczuwam skutki zbyt dużego apetytu :/
Wracając do tematu, to miałam ciężki dzień w pracy z tego względu, że był bardzo pracowity a po południu uczestniczyłam w warsztatach, które w sumie trwały do godziny 18. Byłam zmęczona jak dawno, ale rekompensatą było zaproszenie na kolację do zajazdu położonego za miastem :))
Po pracy pomyślałam sobie, że szkoda by było nie skorzystać z tak cudownej pogody. Początkowo były plany na Azoty samotnie, ale ze względu na czas postanowiłam pojeździć po mieście..
W efekcie pojechałam na Bulwar...i było warto ;]
Pogoda dopisywała, ludzi coraz więcej, na tamie też a nawet, z powodu iż Wisła nieco opadła ktoś zawędrował na przedłużenie tamy, mała a'la wysepkę.
Posiedziałam chwile i pojechałam w kierunku domu, zahaczając o park.
Nie miałam dzisiaj najlepszego sprzętu do fotografowania, bo nie ukrywam, ale mój kalkulator niezbyt dobre zdjęcia robi przy dużym słońcu.
Przejeżdżając przez park w pewnym momencie dojrzałam na wodzi cos takiego..
..wyglądało to coś jak worek, z przodu miało jakąś drewnianą konstrukcję a na niej jakby lustro z małym okienkiem. Podejrzewam, że służy do oglądania ptaków, albo...jak ktoś ma jakiś pomysł to niech pisze ;)
Potem już szybko tradycyjna trasą, czyli ulicą Kazimierską i osiedlowymi uliczkami do domu, szybko przebrać się w strój wieczorowy :))
Na koniec dodam, że we wtorek w skrzynce pocztowej znalazłam liścik a w nim osłonkę neoprenową MERIDA. Otrzymałam go od blogowego kolegi DYNIA , któremu wszem i wobec chcę jeszcze raz PODZIĘKOWAĆ :))))))
Jak tylko będę miała lepsze zdjęcie to wrzucam ;]
Niestety do dzisiaj odczuwam skutki zbyt dużego apetytu :/
Wracając do tematu, to miałam ciężki dzień w pracy z tego względu, że był bardzo pracowity a po południu uczestniczyłam w warsztatach, które w sumie trwały do godziny 18. Byłam zmęczona jak dawno, ale rekompensatą było zaproszenie na kolację do zajazdu położonego za miastem :))
Po pracy pomyślałam sobie, że szkoda by było nie skorzystać z tak cudownej pogody. Początkowo były plany na Azoty samotnie, ale ze względu na czas postanowiłam pojeździć po mieście..
W efekcie pojechałam na Bulwar...i było warto ;]
Ogromne słońce :))© uluru
Tama na Wiśle© uluru
Puławski Bulwar© uluru
Pogoda dopisywała, ludzi coraz więcej, na tamie też a nawet, z powodu iż Wisła nieco opadła ktoś zawędrował na przedłużenie tamy, mała a'la wysepkę.
Posiedziałam chwile i pojechałam w kierunku domu, zahaczając o park.
Nie miałam dzisiaj najlepszego sprzętu do fotografowania, bo nie ukrywam, ale mój kalkulator niezbyt dobre zdjęcia robi przy dużym słońcu.
Przejeżdżając przez park w pewnym momencie dojrzałam na wodzi cos takiego..
Takie coś dziwnego płynęło na Łasze© uluru
..wyglądało to coś jak worek, z przodu miało jakąś drewnianą konstrukcję a na niej jakby lustro z małym okienkiem. Podejrzewam, że służy do oglądania ptaków, albo...jak ktoś ma jakiś pomysł to niech pisze ;)
Park cały zielony© uluru
Słońce mocno świeciło© uluru
Potem już szybko tradycyjna trasą, czyli ulicą Kazimierską i osiedlowymi uliczkami do domu, szybko przebrać się w strój wieczorowy :))
Na koniec dodam, że we wtorek w skrzynce pocztowej znalazłam liścik a w nim osłonkę neoprenową MERIDA. Otrzymałam go od blogowego kolegi DYNIA , któremu wszem i wobec chcę jeszcze raz PODZIĘKOWAĆ :))))))
Oryginalna osłonka MERIDA :)© uluru
Jak tylko będę miała lepsze zdjęcie to wrzucam ;]
Dżulieta i Tweedy...czyli wspólna jazda :)
Komentarze(4) 11.70 km (0.00 km teren), czas: 00:40 h, avg:17.55 km/h, prędkość maks: 30.20 km/hTemperatura:25.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj tradycji zdało się zadość, czyli wspólne wyjście poranne do przedszkola z Majką. Pierwotnie mieliśmy iść we trójkę, czyli Majka, Dżulieta i Ja ;) ale moje dziecko wyraziło chęć pojechania na własnych cztero-kołowcu ;]
Wiedziałam, że czeka mnie dłuuuuuga droga do przedszkola i pewnie jeszcze dłuższa spowrotem...
Pogoda cudna, rano jest tak magicznie..że czasem mam ochotę jeszcze wcześniej wstać i sama wybrać się gdzieś na rowerze, choćby na chwilę..niestety moje dziecko wyczuwa mnie, kiedy próbuję wyjść z domu i póki co muszę z wczesno-porannymi wypadami poczekać...
Tak więc każda dosiadła swego rumaka i w żółwim tempie jechałyśmy do przedszkola. Po drodze nie obyło się bez marudzeń, postękiwań i wogóle braku posłuchu dla mamy..ale jakoś szczęśliwie udało się dojechać na miejsce. Majka zadowolona z jazdy i tylko to się liczy ;)))
Po odstawieniu Majki do sali wskoczyłam na swoją ukochana maszynę i pognałam do pracy ;] bo byłam już baaardzo spóźniona :/
Muszę przyznać, iż coraz łatwiej i szybciej jeździ mi się rano..po południu nie jest to zbytnio możliwe przez łażących wszędzie ludzi :/
Kiedy dojechałam do pracy, okazało się, że wszystkie miejsca na stojaku były zajęte, więc nie pozostało mi nic innego tylko postawić Dżuliete na trawie (póki co jeszcze z nóżką) ;]
Stała dziewczyna taka wolna, nie przypięta do niczego, ale po wyjściu z pracy nadal na mnie czekała ;)))
Dalej już w promieniach wiosennego słonka pojechałam do przedszkola. Ahh..już rozumiem wszystkich zapalonych rowerzystów, którzy mówią, że nie mogą żyć bez roweru..ja chyba też tak zaczynam mieć ;]
Droga spowrotem podobna do porannej, z tą różnica, że było bardzo ciepło i jechałyśmy obie w krótkich spodenkach z gołymi nogami...
Trasa klasyczna:
Ślusarska-Tokarska-Kilińskiego-Norblina-Kazimierska-Zielona-Lubelska/Piłsudskiego-Partyzantów-Lubelska/Piłsudskiego-Zielona-Kazimierska-Lipowa-Norblina-Murarska-Kilińskiego-Tokarska-Ślusarska
Niska średnia wynika tylko i wyłącznie z powolnego jeszcze tempa moje córci ;] ale spoko, jak pójdzie w ślady mamusi to szybko nadrobi..
No i niestety bez kasku, bo za duży jest ewidentnie :/
Wiedziałam, że czeka mnie dłuuuuuga droga do przedszkola i pewnie jeszcze dłuższa spowrotem...
Pogoda cudna, rano jest tak magicznie..że czasem mam ochotę jeszcze wcześniej wstać i sama wybrać się gdzieś na rowerze, choćby na chwilę..niestety moje dziecko wyczuwa mnie, kiedy próbuję wyjść z domu i póki co muszę z wczesno-porannymi wypadami poczekać...
Tak więc każda dosiadła swego rumaka i w żółwim tempie jechałyśmy do przedszkola. Po drodze nie obyło się bez marudzeń, postękiwań i wogóle braku posłuchu dla mamy..ale jakoś szczęśliwie udało się dojechać na miejsce. Majka zadowolona z jazdy i tylko to się liczy ;)))
Poranne Majkowe kręcenie© uluru
Jakie zacięcie :)© uluru
Mała rowerzystka© uluru
SStrudzony rowerzysta pod swoim przedszkolem :)© uluru
Po odstawieniu Majki do sali wskoczyłam na swoją ukochana maszynę i pognałam do pracy ;] bo byłam już baaardzo spóźniona :/
Muszę przyznać, iż coraz łatwiej i szybciej jeździ mi się rano..po południu nie jest to zbytnio możliwe przez łażących wszędzie ludzi :/
Kiedy dojechałam do pracy, okazało się, że wszystkie miejsca na stojaku były zajęte, więc nie pozostało mi nic innego tylko postawić Dżuliete na trawie (póki co jeszcze z nóżką) ;]
Stała dziewczyna taka wolna, nie przypięta do niczego, ale po wyjściu z pracy nadal na mnie czekała ;)))
Dalej już w promieniach wiosennego słonka pojechałam do przedszkola. Ahh..już rozumiem wszystkich zapalonych rowerzystów, którzy mówią, że nie mogą żyć bez roweru..ja chyba też tak zaczynam mieć ;]
Droga spowrotem podobna do porannej, z tą różnica, że było bardzo ciepło i jechałyśmy obie w krótkich spodenkach z gołymi nogami...
Wracamy do domciu..nareszcie ;]© uluru
Dzielnie wiozła na plecach swój bagaż..© uluru
Trasa klasyczna:
Ślusarska-Tokarska-Kilińskiego-Norblina-Kazimierska-Zielona-Lubelska/Piłsudskiego-Partyzantów-Lubelska/Piłsudskiego-Zielona-Kazimierska-Lipowa-Norblina-Murarska-Kilińskiego-Tokarska-Ślusarska
Niska średnia wynika tylko i wyłącznie z powolnego jeszcze tempa moje córci ;] ale spoko, jak pójdzie w ślady mamusi to szybko nadrobi..
No i niestety bez kasku, bo za duży jest ewidentnie :/
Do pracy i spowrotem...plus zdjęcia
Komentarze(9) 9.80 km (0.00 km teren), czas: 00:30 h, avg:19.60 km/h, prędkość maks: 31.50 km/hTemperatura:12.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Po niemalże dwóch tygodniach ataku wirusa i wyjazdowego weekendu do Krakowa ;) powróciłam do swojej Dżuliety ;]
Rano jest już pięknie, dlatego połączyłam jazdę do pracy z odprowadzeniem Majki do przedszkola. Słońce cudnie zaczynało grzać, wszystkie drzewa i krzewy się zielenią, ptaszki śpiewają...istna sielanka ;)
Trasa tradycyjna, więc nie będę jej pisać. Jednakże jechało mi się fantastycznie, nareszcie znów mogłam poczuć wiatr we włosach...
Przyjechawszy do pracy okazało się, że nie ma już miejsca w stojakach, tyle było rowerów, że musiałam postawić rower na trawie (jeszcze oparty o nóżkę, ale obiecałam sobie ją zdjąć).
W pracy jak to w pracy, trzeba coś robić ;) a potem w drodze do przedszkola było jeszcze piękniej i nigdy przedtem tak dobrze mi się nie jechało. Pomijam ilość ludzi na chodnikach, ale..wrażenia bezcenne.
Z przedszkola już piechotką, spacerkiem do domciu ;]
A na wieczór umówiona byłam z Kamilem, co by kondycji po chorobie nie zgubić ;)))
P.S. zdjęcia mam ale jakoś mi umknęły i dopiero dzisiaj, czyli 11.05 je tu dodam
Rano jest już pięknie, dlatego połączyłam jazdę do pracy z odprowadzeniem Majki do przedszkola. Słońce cudnie zaczynało grzać, wszystkie drzewa i krzewy się zielenią, ptaszki śpiewają...istna sielanka ;)
Trasa tradycyjna, więc nie będę jej pisać. Jednakże jechało mi się fantastycznie, nareszcie znów mogłam poczuć wiatr we włosach...
Przyjechawszy do pracy okazało się, że nie ma już miejsca w stojakach, tyle było rowerów, że musiałam postawić rower na trawie (jeszcze oparty o nóżkę, ale obiecałam sobie ją zdjąć).
Stojak pod pracą całkowicie zajęty...© uluru
Moja ślicznotka :)© uluru
Widoczek...© uluru
W pracy jak to w pracy, trzeba coś robić ;) a potem w drodze do przedszkola było jeszcze piękniej i nigdy przedtem tak dobrze mi się nie jechało. Pomijam ilość ludzi na chodnikach, ale..wrażenia bezcenne.
Z przedszkola już piechotką, spacerkiem do domciu ;]
A na wieczór umówiona byłam z Kamilem, co by kondycji po chorobie nie zgubić ;)))
P.S. zdjęcia mam ale jakoś mi umknęły i dopiero dzisiaj, czyli 11.05 je tu dodam
Powtórka z rozrywki
Komentarze(0) 4.49 km (0.00 km teren), czas: 00:17 h, avg:15.85 km/h, prędkość maks: 25.70 km/hTemperatura:8.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Pierwszy dzień po Świętach..oj ciężko, ciężko, szczególnie kiedy trzeba było wykorzystać do cna poprzedni wolny wieczór ;-)
Tak to czasem bywa, że zabawa bierze górę nad rozsądkiem, ale..najważniejsze, że to co miało się udać to się udało, a reszta jakaś tam będzie ;]
Tak więc po czterech godzinach snu i z wrażeniem, że rozkłada mnie jakieś choróbsko wsiadłam rano na rower.
Majkę podwiózł dzisiaj dziadek do przedszkola..pogoda jest śliczna, już nie 4*C a 8*C, którą to różnicę czuć bardzo. Drzewa są przepięknie zielone i rano widać jak miasto powoli budzi się ze snu...
Trasa klasyczna:
Ślusarska-Tokarska-Kilińskiego-Norblina-kazimierska-Zielona-Piłsudskiego/Lubelska/Aleja Partyzantów-PIWET
Dziś będzie ciężko dzień w robocie i już marzy mi się cieplutkie łóżeczko ;))
Tak to czasem bywa, że zabawa bierze górę nad rozsądkiem, ale..najważniejsze, że to co miało się udać to się udało, a reszta jakaś tam będzie ;]
Tak więc po czterech godzinach snu i z wrażeniem, że rozkłada mnie jakieś choróbsko wsiadłam rano na rower.
Majkę podwiózł dzisiaj dziadek do przedszkola..pogoda jest śliczna, już nie 4*C a 8*C, którą to różnicę czuć bardzo. Drzewa są przepięknie zielone i rano widać jak miasto powoli budzi się ze snu...
Trasa klasyczna:
Ślusarska-Tokarska-Kilińskiego-Norblina-kazimierska-Zielona-Piłsudskiego/Lubelska/Aleja Partyzantów-PIWET
Dziś będzie ciężko dzień w robocie i już marzy mi się cieplutkie łóżeczko ;))
W dobrym towarzystwie nawet wiatr nie przeszkadza :)
Wtorek, 26 kwietnia 2011 | dodano: 26.04.2011Kategoria Robotniczo, W towarzystwie Rower: JULIET 40-V
Komentarze(8)
3.68 km (0.00 km teren), czas: 00:13 h, avg:16.98 km/h,
prędkość maks: 25.20 km/hTemperatura:25.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Ehh..miałam dzisiaj ciężki dzień, głównie ze względu na mega niewyspanie oraz jakiegoś wirusa, który mnie z uporem maniaka postanowił zaatakować ;/
Tylko skubaniec wybrał sobie dosyć kiepskawy termin, bo zapowiadają ładną pogodę a mnie się chce kręcić tu i tam...
Nic to zobaczymy, jak rozwinie się ta sytuacja ;) oby została zgnieciona w zarodku..szczęściem dla wszystkich ;]
Tak więc dotrwałam do 15 godziny i wyruszyłam do domciu..no i moim oczom nagle ukazał się "Wściekły" ;)
Myślałam, że mnie minie i popędzi dalej przed siebie, ale zyskała towarzysza w drodze powrotnej do domu ;}
Na ulicach tłumy, rowery i ludzie przenikają się na chodnikach.
Trochę dzisiaj wiało, ale ja jakoś tego zjawiska pogodowego bardzo nie odczułam...
Zostałam, grzecznie "odstawiona" po Majkowe przedszkole i Kamil dalej gdzieś poleciał. Dzięki ;)
Potem to już było tylko gorzej, i tak jest do teraz, bo, uzbroiwszy się w arsenał przeróżnych leków, walczę z wirusem, co by mnie nie rozłożył na łopatki..
Trzymajcie kciuki, może to coś pomoże w jego odpędzaniu ;))
p.s. niestety za brakło weny na zdjęcia ;/
Tylko skubaniec wybrał sobie dosyć kiepskawy termin, bo zapowiadają ładną pogodę a mnie się chce kręcić tu i tam...
Nic to zobaczymy, jak rozwinie się ta sytuacja ;) oby została zgnieciona w zarodku..szczęściem dla wszystkich ;]
Tak więc dotrwałam do 15 godziny i wyruszyłam do domciu..no i moim oczom nagle ukazał się "Wściekły" ;)
Myślałam, że mnie minie i popędzi dalej przed siebie, ale zyskała towarzysza w drodze powrotnej do domu ;}
Na ulicach tłumy, rowery i ludzie przenikają się na chodnikach.
Trochę dzisiaj wiało, ale ja jakoś tego zjawiska pogodowego bardzo nie odczułam...
Zostałam, grzecznie "odstawiona" po Majkowe przedszkole i Kamil dalej gdzieś poleciał. Dzięki ;)
Potem to już było tylko gorzej, i tak jest do teraz, bo, uzbroiwszy się w arsenał przeróżnych leków, walczę z wirusem, co by mnie nie rozłożył na łopatki..
Trzymajcie kciuki, może to coś pomoże w jego odpędzaniu ;))
p.s. niestety za brakło weny na zdjęcia ;/
Piątkowe bezrowerowo ;( część PIERWSZA
Piątek, 22 kwietnia 2011 | dodano: 25.04.2011Kategoria Robotniczo, Samotnia, Spacerowo Rower:
Komentarze(4)
0.00 km (0.00 km teren), czas: 01:00 h, avg:0.00 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:24.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiejszego dnia stało się, to czego się najbardziej obawiałam, czyli dopadł mnie poranny leń no i chyba poczwartkowe zmęczenie..
Rano postanowiłam wsadzić swoje szanowne cztery litery do samochodu i pojechałam do pracy, gdzie po około trzech godzinach okazało się, że można wcześniej iść do domu ;))
No i tak jak rano było dosyć chłodno, tak po wyjściu z pracy doznałam szoku termicznego, gdyż po 10 rano było już grubo około 10 stopni, jak nie więcej :]
I tu pierwszy raz pożałowałam, że nie wzięłam roweru, pogoda wręcz krzyczała, by z niej aktywnie skorzystać..cóż
Dlatego też postanowiłam w ramach spaceru do domu, co zajęło mi około godziny, ale to był rzeczywiście spacer na lajcie, czyli bez żadnych ciśnień na przygotowania Świąteczne, porobić parę fotek z drogi do domu ;)
Zanim jednak udało mię sfocić drzewko koło pracy, ale miałam oczy i uczy otwarte, czy przypadkiem jakiś strażnik nie przyjdzie i nie zwróci mi uwagi, chociaż tak naprawdę nie wiem, czy jest gdzieś napisane, że nie można na terenie Instytutu robić zdjęć..
Dalej szłam ulicą Partyzantów
Dalej minęłam puławski Szpital
i doszłam do Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji
gdzie chodzimy z Majką na basen, a sam w sobie ośrodek jest bardzo prężny i co chwila odbywają sie tam jakieś imprezy sportowe, m.in. turnieje tańca, wycieczki rowerowe, kajakowe spływy, turnieje, piłki ręcznej czy siatkowej i wiele innych..
Przeszłam przez centrum miasta, temperatura rosła, słońce dawało nieźle z nieba. Po drodze minęłam rowerzystę, który jest bardzo charakterystyczny w Naszym mieście. Otóż chłopak ma cały biały rower - dosłownie biały..istne cudo ;) tylko ile on musi mieć czyszczenia, kiedy po każdej jeździe jest zakurzony..hehe
Tak sobie szłam dochodząc powoli do ulicy Kazimierskiej, czyli prowadzącej do Kazimierza Dolnego nad Wisłą
a to uliczki poboczne
Ulicą Skowieszyńską dochodzimy do ulicy sławetnej ulicy Gościńczyk, gdzie z zainteresowaniem śledzimy jej budowę ;)
Dalej uliczkami osiedlowymi bezpośrednio do domu..
i jeszcze jedno strategiczne miejsce na osiedlu..
a na koniec Lilia
A potem to już trzeba było porobić conieco w domu, a poza tym powoli zbliżała się godzina powrotu, jak to nazwał kolega
Dynio ,
krasnala ogrodowego ;)))
Rano postanowiłam wsadzić swoje szanowne cztery litery do samochodu i pojechałam do pracy, gdzie po około trzech godzinach okazało się, że można wcześniej iść do domu ;))
No i tak jak rano było dosyć chłodno, tak po wyjściu z pracy doznałam szoku termicznego, gdyż po 10 rano było już grubo około 10 stopni, jak nie więcej :]
I tu pierwszy raz pożałowałam, że nie wzięłam roweru, pogoda wręcz krzyczała, by z niej aktywnie skorzystać..cóż
Dlatego też postanowiłam w ramach spaceru do domu, co zajęło mi około godziny, ale to był rzeczywiście spacer na lajcie, czyli bez żadnych ciśnień na przygotowania Świąteczne, porobić parę fotek z drogi do domu ;)
Zanim jednak udało mię sfocić drzewko koło pracy, ale miałam oczy i uczy otwarte, czy przypadkiem jakiś strażnik nie przyjdzie i nie zwróci mi uwagi, chociaż tak naprawdę nie wiem, czy jest gdzieś napisane, że nie można na terenie Instytutu robić zdjęć..
Roślinki przed Instytutem..© uluru
Dalej szłam ulicą Partyzantów
Droga w kierunku roboty...i puławskiego PKP© uluru
Kierunek - miasto, dom© uluru
Dalej minęłam puławski Szpital
Puławski Szpital zza drzewami© uluru
i doszłam do Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji
MOSiR w Puławach - prężny ośrodek sportu© uluru
gdzie chodzimy z Majką na basen, a sam w sobie ośrodek jest bardzo prężny i co chwila odbywają sie tam jakieś imprezy sportowe, m.in. turnieje tańca, wycieczki rowerowe, kajakowe spływy, turnieje, piłki ręcznej czy siatkowej i wiele innych..
Przeszłam przez centrum miasta, temperatura rosła, słońce dawało nieźle z nieba. Po drodze minęłam rowerzystę, który jest bardzo charakterystyczny w Naszym mieście. Otóż chłopak ma cały biały rower - dosłownie biały..istne cudo ;) tylko ile on musi mieć czyszczenia, kiedy po każdej jeździe jest zakurzony..hehe
Droga prowadząca wprosto do Parku Czartoryskich© uluru
Tak sobie szłam dochodząc powoli do ulicy Kazimierskiej, czyli prowadzącej do Kazimierza Dolnego nad Wisłą
Willa Samotniana skrzyżowaniu ulic Zielona-Skowieszyńska i Czartoryskich© uluru
a to uliczki poboczne
Ulica Skowieszyńska© uluru
Dalszy ciąg ulicy Skowieszyńskiej© uluru
Ulicą Skowieszyńską dochodzimy do ulicy sławetnej ulicy Gościńczyk, gdzie z zainteresowaniem śledzimy jej budowę ;)
Niezły podjazd na ulicy Gościńczyk© uluru
To nowe światła na Gościnczyków - ciekawe kiedy zostaną urochomione© uluru
Modernizowana ulica Gościńczyk© uluru
Dalej uliczkami osiedlowymi bezpośrednio do domu..
Ulica Norblina© uluru
i jeszcze jedno strategiczne miejsce na osiedlu..
Miejsce spotkań dwóch bikerów ;)© uluru
a na koniec Lilia
Oto Lilia© uluru
A potem to już trzeba było porobić conieco w domu, a poza tym powoli zbliżała się godzina powrotu, jak to nazwał kolega
Dynio ,
krasnala ogrodowego ;)))
Poranne lenistwo i popołudniowa werwa :-)
Komentarze(6) 8.70 km (0.00 km teren), czas: 00:29 h, avg:18.00 km/h, prędkość maks: 28.90 km/hTemperatura:18.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzień jak co dzień, z tym że rano miałam strasznego lenia ;/ ale po południu już o niebo lepiej, bo wkońcu słońce posiada taką moc, która motywuje mnie do działania i wyzwala pokłady energii ;)))
Trasa
Ślusarska-Kilińskiego-Kazimierska-Zielona-Piłsudskiego/Lubelska/Partyzantów - powrót do domciu ;]
Późnym popołudniem szykował się spontan z Kamilem...;)
p.s. dzisiaj bez zdjęć, ale jutro się jakieś pokażą ;]
Trasa
Ślusarska-Kilińskiego-Kazimierska-Zielona-Piłsudskiego/Lubelska/Partyzantów - powrót do domciu ;]
Późnym popołudniem szykował się spontan z Kamilem...;)
p.s. dzisiaj bez zdjęć, ale jutro się jakieś pokażą ;]
Dom-Praca-Dom...a potem mały spacerek ;)
Środa, 20 kwietnia 2011 | dodano: 20.04.2011Kategoria Robotniczo, Samotnia, Spacerowo Rower: JULIET 40-V
Komentarze(7)
8.59 km (0.00 km teren), czas: 00:25 h, avg:20.62 km/h,
prędkość maks: 30.20 km/hTemperatura:18.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj trasa jak codzień:
Ślusarska - Tokarska - Kilińskiego - Kazimierska - Zielona - Piłsudskiego/Lubelska - Partyzantów
Rano było dosyć chłodno i zimniej niż wczoraj o tej porze, czyli gdzieś mniej więcej około godziny 7 rano - tylko 2*C..brrr
Ale jak się jedzie to człowiek szybko się rozgrzewa ;)
Po robocie, cudnie, ciepło i słonecznie..ach jak ja uwielbiam taka jazdę ;)))
Kiedy dojechałam do domu, to zdałam sobie sprawę, że nie zrobiłam żadnej foci ;/ a to coś nie tak, bo zawsze robię, by wpis był ciekawszy, by oprócz suchego tekstu był jakiś chociażby minimalny ślad ;] dlatego postanowiłam, przy okazji wizyty tu i tam, pójść do parku o własnych nogach tym razem..
Musze przyznać, że trochę się dziwnie czułam, kiedy zamiast jadąc na rowerze idę po chodniku o własnych nogach ;) hehe
W parku było cudnie, kolory, słonko przeświecające przez konary drzew, kwitnące kwiatki, śpiew ptaków. Szkoda, że zdjęcia tak naprawdę nie oddadzą 100% klimatu, jaki się zastaje w takim cudownym miejscu, jak Puławski Park Czartoryskich.
Oto co dzisiaj sfociłam, trochę bawiąc się ustawieniami
No i tak oto Park się zmienia na wiosnę ;)
Jutro zamierzam popedałować, co by z wprawy nie wyjść ;))
Ślusarska - Tokarska - Kilińskiego - Kazimierska - Zielona - Piłsudskiego/Lubelska - Partyzantów
Rano było dosyć chłodno i zimniej niż wczoraj o tej porze, czyli gdzieś mniej więcej około godziny 7 rano - tylko 2*C..brrr
Ale jak się jedzie to człowiek szybko się rozgrzewa ;)
Po robocie, cudnie, ciepło i słonecznie..ach jak ja uwielbiam taka jazdę ;)))
Kiedy dojechałam do domu, to zdałam sobie sprawę, że nie zrobiłam żadnej foci ;/ a to coś nie tak, bo zawsze robię, by wpis był ciekawszy, by oprócz suchego tekstu był jakiś chociażby minimalny ślad ;] dlatego postanowiłam, przy okazji wizyty tu i tam, pójść do parku o własnych nogach tym razem..
Musze przyznać, że trochę się dziwnie czułam, kiedy zamiast jadąc na rowerze idę po chodniku o własnych nogach ;) hehe
W parku było cudnie, kolory, słonko przeświecające przez konary drzew, kwitnące kwiatki, śpiew ptaków. Szkoda, że zdjęcia tak naprawdę nie oddadzą 100% klimatu, jaki się zastaje w takim cudownym miejscu, jak Puławski Park Czartoryskich.
Oto co dzisiaj sfociłam, trochę bawiąc się ustawieniami
Cudne było dzisiaj to słonko :)© uluru
Najpierw synek, a potem tata..oboje na rowerach i w kaskach ;]© uluru
Uwielbiam takie zdjęcia..© uluru
Dywan z kwiatów© uluru
Z bliska..© uluru
Fioletowo - różowe też były ;)© uluru
Każda ze ścieżek prowadzi gdzieś przed siebie...© uluru
A nade mną słońce...© uluru
Jaka piękna z nich para ;]© uluru
Płynie gdzieś Łacha..© uluru
Słońce ogląda się w tafli wody...© uluru
Zjazd spod Świątyni Sybilli© uluru
Dzrewo rosnące w dziwnym miejscu, nad Grotami..© uluru
Udało mi się ptaszka "upolować"© uluru
Zbierały materiał na gniazdo i kapały się przy okazji ;)© uluru
Park zachwyca swą urodą© uluru
Ot taki żółty jestem :)© uluru
Cudne drzewo, jak ich pełno© uluru
To było niezamierzone© uluru
Fontanna już działa ;) i od razu jest piekniej© uluru
Wzdłuż fontanny zasadzili żonkile© uluru
Rybki też już się pojawiły pod powierzchnią© uluru
Pałac od frontu, albo raczej Dziedziniec Pałacowy© uluru
Bodajże herb rodu Czartoryskich wraz z zawołaniem: "BĄDŹ CO BĄDŹ"© uluru
No i tak oto Park się zmienia na wiosnę ;)
Jutro zamierzam popedałować, co by z wprawy nie wyjść ;))
DPD, czyli dom-praca-dom
Komentarze(5) 8.59 km (0.00 km teren), czas: 00:29 h, avg:17.77 km/h, prędkość maks: 25.40 km/hTemperatura:18.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dziś tak jak wczoraj trasa ta sama:
Ślusarska - Tokarska - Kilińskiego - Kazimierska - Zielona - Piłsudskiego/Lubelska - Partyzantów - PIWET
Rano było średnio fajnie, bo dokuczał północno-wschodni wiatr, ale za to popołudniu cud malina, słodkie słonko i wiatr we włosach :)))
Zawsze staram się zrobić jakieś fotki, tak więc oto i one:
..tu niestety wkradł się palec, więc wybaczcie
Lilia, która tak wszystkim się podoba, póki co jeszcze nie rozkwitła, więc jeszcze chwilę potrzymam Was w niepewności jak wygląda ;]
...a na wieczór znowu miał być ciąg dalszy integracji...
Ślusarska - Tokarska - Kilińskiego - Kazimierska - Zielona - Piłsudskiego/Lubelska - Partyzantów - PIWET
Rano było średnio fajnie, bo dokuczał północno-wschodni wiatr, ale za to popołudniu cud malina, słodkie słonko i wiatr we włosach :)))
Zawsze staram się zrobić jakieś fotki, tak więc oto i one:
Najpiękniejsze drzewo za oknem w pracy :)© uluru
..tu niestety wkradł się palec, więc wybaczcie
Takie tam tulipanki..jakos nie chca się rozwinąć© uluru
Biała kępka kfiatków :)© uluru
Lilia, która tak wszystkim się podoba, póki co jeszcze nie rozkwitła, więc jeszcze chwilę potrzymam Was w niepewności jak wygląda ;]
...a na wieczór znowu miał być ciąg dalszy integracji...