- Kategorie:
- 50-100 km.5
- do 50 km.110
- DPD.9
- off-road.17
- Po parku.4
- Początki.16
- Powyżej 100km.1
- Refleksje.12
- Robotniczo.43
- Rodzinnie.22
- Samotnia.56
- Spacerowo.12
- Sprzęt.12
- Stacjonarnie.1
- W towarzystwie.102
- Wieczorny Chillout.43
- Wyjazdowo.15
- Z Kamilem.35
- Z Majką.30
Nawet z mapą w Borach można się zgubić :/ - 13.08.12
Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 | dodano: 30.08.2012Kategoria W towarzystwie, Rodzinnie, off-road, do 50 km, Wyjazdowo Rower: JULIET 40-V
Komentarze(3)
11.23 km (11.23 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 24.40 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Tyma razem dorośli wybrali się na przejażdżkę po okolicy :)) Zostawiliśmy dzieciaki pod swoją własną opieką i pojechaliśmy w las.
Początkowo to była tylko wycieczka do sklepu w niedalekiej miejscowości Rytel :) Jednakże mnie i Maćkowi zachciało się jazdy zupełnie inną drogą powrotną.
Maciek zaczął więc od eksploracji mapy..
Potem już tylko jechaliśmy przed siebie...
Nie obeszło się oczywiście bez zgubienia drogi, ale nawet z mapą trudno jest jeździć po Borach Tucholskich, bo co rusz są jakieś kolejne i kolejne przesieki...
Dobrze, że w pewnym momencie trafiliśmy na Panów, którzy wycinali drzewa w lesie i się ich zapytaliśmy którędy Mamy wracać...
Jakoś daliśmy radę :)))
Parę zdjęć z trasy......
Wycieczka baaaardzo udana, chociaż z dreszczykiem emocji :)) W lesie jest pięknie, szczególnie jeśli znajdzie się człowiek w jego "środku"...
Początkowo to była tylko wycieczka do sklepu w niedalekiej miejscowości Rytel :) Jednakże mnie i Maćkowi zachciało się jazdy zupełnie inną drogą powrotną.
Maciek zaczął więc od eksploracji mapy..
Maciek studiuje mapę, a Magda...odpoczywa :)© uluru
Potem już tylko jechaliśmy przed siebie...
Nie obeszło się oczywiście bez zgubienia drogi, ale nawet z mapą trudno jest jeździć po Borach Tucholskich, bo co rusz są jakieś kolejne i kolejne przesieki...
Dobrze, że w pewnym momencie trafiliśmy na Panów, którzy wycinali drzewa w lesie i się ich zapytaliśmy którędy Mamy wracać...
Jakoś daliśmy radę :)))
Parę zdjęć z trasy......
Rozbudowująca się wieś Rytel..© uluru
Niewinnie wyglądająca dróżka...© uluru
Gdzieś w lesie..© uluru
Którą drogą pojechać...w lewo, czy tam gdzie pokazuje znak...© uluru
W drodze powrotnej natknęliśmy się na takie miejsce..© uluru
Gdzieś głęboko w lesie :/© uluru
Wycieczka baaaardzo udana, chociaż z dreszczykiem emocji :)) W lesie jest pięknie, szczególnie jeśli znajdzie się człowiek w jego "środku"...
Bory Tucholskie 2 plus 2 - 12.08.12
Niedziela, 12 sierpnia 2012 | dodano: 30.08.2012Kategoria Z Majką, Wyjazdowo, W towarzystwie, Rodzinnie, off-road, do 50 km Rower: JULIET 40-V
Komentarze(0)
6.33 km (6.33 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:21.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj tym razem wyprawa z młodszymi dziewczynami. Pogoda była całkiem ładna, chociaż szału temperaturowego nie było. Za to podziwiać mogliśmy okolice, które są rzeczywiście ładne...
Majka dawała radę, bo to był jej pierwszy raz w terenie, nie obeszło się bez narzekania i sytuacji bliskich płaczu, ale dała radę moja dziewczynka :)))
Wycieczka udana, dziewczyny zadowolone :))))
Majka dawała radę, bo to był jej pierwszy raz w terenie, nie obeszło się bez narzekania i sytuacji bliskich płaczu, ale dała radę moja dziewczynka :)))
Maciek z Natalką :)© uluru
Majka dzielnie daje radę w terenie :))© uluru
Tu w dole płynie rzeka Brda..© uluru
Domek gdzieś na odludziu..© uluru
Maciek z Natalką w "bojowych" strojach :))© uluru
Okolica pięknie zielona...© uluru
Majka pod tą górkę musiała wprowadzać rower..© uluru
Dookoła tylko lasy i pola :))© uluru
Na niebie były takie piękne chmurki...© uluru
Okolica jest piękna :)© uluru
Wycieczka udana, dziewczyny zadowolone :))))
Eksploracja Borów Tucholskich - dzień pierwszy (11.08.12)
Sobota, 11 sierpnia 2012 | dodano: 29.08.2012Kategoria do 50 km, off-road, Rodzinnie, W towarzystwie, Wyjazdowo Rower: JULIET 40-V
Komentarze(3)
10.17 km (10.17 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 23.70 km/hTemperatura:17.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Po półtora miesiąca czekania nastał wreszcie i mój urlop i to w dodatku pełne dwa tygodnie. Wraz z moim bratem, jego narzeczona, córką i Majką pojechaliśmy do miejscowości Żukowo, gm. Rytel gdzieś w Borach Tucholskich :))
Naszą miejscówką było Gospodarstwo Agroturystyczne Ściernisko
Wszystko jak na zdjęciach ze strony było swojskie, pokoje, łazienki, jedliśmy posiłki w dużej stodole. Jedzenie było pyszne i dużo, więc nie narzekaliśmy na puste żołądki :))
Dzieciaki miały atrakcje - jeździły na quadzie, strzelały z broni do paintballa, lepiły z masy solnej, piekły babeczki z ciasta drożdżowego, skakały na sianie, doiły kozę i jeździły na kucyku o imieniu Maciek :))
Na pewno nie miały powodów do nudy...
Natomiast dorośli spędzali wieczory przy ognisku, a w ciągu dnia mogli wybrać się wraz z pociechami, lub bez na spływ kajakowy po rzece Brdzie, wybrać się nad okoliczne jeziora, m.in. do miejscowości Charzykowy, Sfornegacie, Małesfornegacie, Raciąż i wiele innych ;))
Muszę przyznać, że ja najbardziej skorzystałam na wycieczkach rowerowych, bo po to je wszyscy zabraliśmy ;))
Wszystkie wycieczki raczej odbywały się w tempie spacerowym, bo towarzyszyły Nam Nasze dzieci, a poza tym wszystkie trasy były w lesie, czyli czysty teren :)))
Poniżej parę zdjęć z pierwszej małej wycieczki z Maćkiem w dzień przyjazdu do Agroturystyki :))
Tam jest naprawdę ślicznie, a każde kolejne zdjęcie nie pokazuje uroków tamtejszej okolicy...
Naszą miejscówką było Gospodarstwo Agroturystyczne Ściernisko
Wszystko jak na zdjęciach ze strony było swojskie, pokoje, łazienki, jedliśmy posiłki w dużej stodole. Jedzenie było pyszne i dużo, więc nie narzekaliśmy na puste żołądki :))
Dzieciaki miały atrakcje - jeździły na quadzie, strzelały z broni do paintballa, lepiły z masy solnej, piekły babeczki z ciasta drożdżowego, skakały na sianie, doiły kozę i jeździły na kucyku o imieniu Maciek :))
Na pewno nie miały powodów do nudy...
Natomiast dorośli spędzali wieczory przy ognisku, a w ciągu dnia mogli wybrać się wraz z pociechami, lub bez na spływ kajakowy po rzece Brdzie, wybrać się nad okoliczne jeziora, m.in. do miejscowości Charzykowy, Sfornegacie, Małesfornegacie, Raciąż i wiele innych ;))
Muszę przyznać, że ja najbardziej skorzystałam na wycieczkach rowerowych, bo po to je wszyscy zabraliśmy ;))
Wszystkie wycieczki raczej odbywały się w tempie spacerowym, bo towarzyszyły Nam Nasze dzieci, a poza tym wszystkie trasy były w lesie, czyli czysty teren :)))
Poniżej parę zdjęć z pierwszej małej wycieczki z Maćkiem w dzień przyjazdu do Agroturystyki :))
Jadę gdzieś przed siebie razem z Bratem :))© uluru
Tam jest pieknie...© uluru
Dookoła tylko drzewa..© uluru
Zachód słońca w Borach Tucholskich..© uluru
Tam jest naprawdę ślicznie, a każde kolejne zdjęcie nie pokazuje uroków tamtejszej okolicy...
Niedzielny spontan do...Radomia :))
Niedziela, 5 sierpnia 2012 | dodano: 08.08.2012Kategoria Z Kamilem, Powyżej 100km Rower: JULIET 40-V
Komentarze(9)
105.03 km (0.00 km teren), czas: 06:45 h, avg:15.56 km/h,
prędkość maks: 34.80 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
O zrobieniu Setki myśli w sezonie pewnie każdy rowerzysta... My też o tym myśleliśmy, ale nie udawało Nam się jak dotąd znaleść odpowiedniego terminu.
Wkońcu udało się ustalić najlepszy z możliwych termin, ale jeszcze trzeba było zaplanować trasę, a nad nią długo zastanawialiśmy się..
Wreszcie w sobotę trasa była gotowa, wspomagacze zakupione a My spakowani do niedzielnej porannej wyprawy :))
Trasa miała przebiegać przez Puławy-Górę Puławską-Kolonię Góry Puławskiej-Wojszyn-Oblasy-Janowiec..i w efekcie mieliśmy dotrzeć wioskami do Czarnolasu, potem pokręcić się po okolicy i powrócić do Puław z SETKĄ na liczniku :)
Później okazało się, że Nasze plany uległy zmianie...ale do początku
Wstaliśmy bardzo wcześnie i jak się wyszykowaliśmy, wyjechaliśmy o 6.10 rano. Było ładnie słonecznie, nie było żadnego wiaterku, pusto i cicho na drogach.
Przejechaliśmy po mieście, by przebyć Stary most na Wiśle i skierować się w kierunku Janowca. Po drodze czekały Nas siwe sporawe górki, które okazało się wystarczyło „wziąć” sposobem i już mieliśmy je za sobą :))
Byliśmy na wysokości Janowca, kiedy nadeszła „potrzeba”. Nie pisałabym o tym, gdyby nie spotkanie z czerwonymi dużymi mrówkami
Otóż w jednych chwili nie wiem ile na mnie wlazło, ale szybko uciekałam na drogę i musiałam się jak głupia wytrząsać i skakać i oglądać wszędzie, czy mi gdzieś nie zostały. Udało się pozbyć tych czerwonych najeźdźców, parę mnie ugryzło, ale za to było trochę śmiechu na Dzień Dobry :))
Przy okazji widok na Zamek w Janowcu
Na wysokości nowego Janowca i Kolonii Ławeczko przekroczyliśmy województwo lubelskie na rzecz mazowieckiego. Takie miało być płaskie, że wcale takie nie było, ale widoczki cudne.
..nawet w Zamościu byliśmy :))
Gdzieś po drodze mieliśmy skręcić na Czarnolas…niestety jak to jest na wsiach, zwykle brak dobrego oznakowania, dlatego też, kiedy zobaczyliśmy drogowskaz na Zwoleń – w jedną stronę, a do Szczęścia – drugą, okazało się, że zamiast do Naszego pierwotnego celu, dojedziemy właśnie do Zwolenia :))
No i dojechaliśmy, a tam zjedliśmy po dwa batoniki, napoiliśmy się napojami z minerałami i postanowiliśmy zrealizować szalony pomysł Kamila, czyli pojechać przez Pionki do Radomia, i z powrotem do Puław pociągiem by jeszcze pokręcić się po mieście.
Zajechaliśmy w Zwoleniu zobaczyć kościół
i ruszyliśmy dalej, ale żeby za dużo nie pisać obejrzyjcie sobie fotki..
Najgorzej było już pod samym Radomiem, bo bolały Nas nadgarstki a mnie dodatkowo dziwnie stopy no kolano, raz jedno i raz drugie. Po drodze minęliśmy pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, a także mniejszą grupkę rowerową i samotnych rowerzystów i każdemu ładnie się kłanialiśmy, co owocowało również miłym przywitaniem :)
Do Radomia dojechaliśmy w pięknym słońcu z ponad 85 km na licznikach. Najpierw pokręciliśmy się po mieście, pojechaliśmy na tamtejszą Starówkę i pierwsze co to wsunęliśmy gofry :)
A to już Starówka
Dalej po mieście..
..na Dworzec i do Maca na „obiadek” :))
Trochę tam posiedzieliśmy, odpoczęliśmy, zregenerowaliśmy nieco swoje siły i dalej w miasto.
Niestety mieliśmy pecha, bo zaczął padać deszcz i byliśmy zmuszeni jak najszybciej uciekać na Dworzec, by tam się schronić i czekać prawie dwie godziny na swój pociąg :/
Ale żeby nie było tak źle, to Nasz pociąg jadący z Wrocławia nie miał, w porównaniu do pozostałych, spóźnienia, kiedy na te inne podróżni musieli czekać nawet po 170 minut :/
Znaleźliśmy wagon, a raczej przedział dla rowerów i patrząc się z zapadane deszcze okna wracaliśmy do Puław..
Na miejscu na szczęście nie padało, więc zrobiliśmy pętlę na Azotach ale znowu zaczął padac deszcz, a jakieś 2 km od domu przebiła mi się dętka w oponie, co definitywnie zakończyło Naszą wycieczkę rowerową.
Po drodze udało mi się uchwycić licznik w dwóch fajnych położeniach..
..a ten drugi jakoś się zapodział..
Suma sumarum, wycieczka udana, zmęczyłam się mniej niż w trakcie poprzedniej setki, chociaż w tym roku mam mniej km w nogach, ale może to też jazda konna ma wpływ na taką kondycję :))
Na koniec trasa, jaką jechaliśmy do Radomia
#lat=51.41028951442&lng=21.564594968262&zoom=10&maptype=ts_terrain
Dziękuję Kochanie :*****
Wkońcu udało się ustalić najlepszy z możliwych termin, ale jeszcze trzeba było zaplanować trasę, a nad nią długo zastanawialiśmy się..
Wreszcie w sobotę trasa była gotowa, wspomagacze zakupione a My spakowani do niedzielnej porannej wyprawy :))
Trasa miała przebiegać przez Puławy-Górę Puławską-Kolonię Góry Puławskiej-Wojszyn-Oblasy-Janowiec..i w efekcie mieliśmy dotrzeć wioskami do Czarnolasu, potem pokręcić się po okolicy i powrócić do Puław z SETKĄ na liczniku :)
Później okazało się, że Nasze plany uległy zmianie...ale do początku
Wstaliśmy bardzo wcześnie i jak się wyszykowaliśmy, wyjechaliśmy o 6.10 rano. Było ładnie słonecznie, nie było żadnego wiaterku, pusto i cicho na drogach.
Przejechaliśmy po mieście, by przebyć Stary most na Wiśle i skierować się w kierunku Janowca. Po drodze czekały Nas siwe sporawe górki, które okazało się wystarczyło „wziąć” sposobem i już mieliśmy je za sobą :))
Byliśmy na wysokości Janowca, kiedy nadeszła „potrzeba”. Nie pisałabym o tym, gdyby nie spotkanie z czerwonymi dużymi mrówkami
Otóż w jednych chwili nie wiem ile na mnie wlazło, ale szybko uciekałam na drogę i musiałam się jak głupia wytrząsać i skakać i oglądać wszędzie, czy mi gdzieś nie zostały. Udało się pozbyć tych czerwonych najeźdźców, parę mnie ugryzło, ale za to było trochę śmiechu na Dzień Dobry :))
Przy okazji widok na Zamek w Janowcu
Widok na Zamek w Janowcu© uluru
Widok na skarpę w Janowcu© uluru
Gdzieś po drodze na Czarnolas,,© uluru
Na wysokości nowego Janowca i Kolonii Ławeczko przekroczyliśmy województwo lubelskie na rzecz mazowieckiego. Takie miało być płaskie, że wcale takie nie było, ale widoczki cudne.
Granica województwa lubelskiego i mazowieckiego© uluru
..nawet w Zamościu byliśmy :))
Po drodze "wpadliśmy" do Zamościa :))© uluru
Gdzieś po drodze mieliśmy skręcić na Czarnolas…niestety jak to jest na wsiach, zwykle brak dobrego oznakowania, dlatego też, kiedy zobaczyliśmy drogowskaz na Zwoleń – w jedną stronę, a do Szczęścia – drugą, okazało się, że zamiast do Naszego pierwotnego celu, dojedziemy właśnie do Zwolenia :))
Kościółek gdzieś w polu..© uluru
Takie oto pole po drodze do celu© uluru
Duże stado pasących się na polu krów..© uluru
Ciekawe czy jest szczęście w Szczęściu - My obieramy kierunek w lewo na Zwoleń..© uluru
No i dojechaliśmy, a tam zjedliśmy po dwa batoniki, napoiliśmy się napojami z minerałami i postanowiliśmy zrealizować szalony pomysł Kamila, czyli pojechać przez Pionki do Radomia, i z powrotem do Puław pociągiem by jeszcze pokręcić się po mieście.
Zajechaliśmy w Zwoleniu zobaczyć kościół
Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Zwoleniu© uluru
i ruszyliśmy dalej, ale żeby za dużo nie pisać obejrzyjcie sobie fotki..
W lewo kierujemy się na Radom przez Pionki© uluru
Na drodze na Pionki kozy pasły się niedaleko bloków mieszkalnych :)© uluru
Po drodze do wykonania setki :))© uluru
Coraz bliżej Pionek..© uluru
Gmina Przyłek, w drodze do celu..© uluru
Po drodze ciągle Puszcza Kozienicka© uluru
Poświętne - po drodze do celu© uluru
Ponownie Kamil :)))© uluru
Oto i Pionki :))© uluru
Najgorzej było już pod samym Radomiem, bo bolały Nas nadgarstki a mnie dodatkowo dziwnie stopy no kolano, raz jedno i raz drugie. Po drodze minęliśmy pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, a także mniejszą grupkę rowerową i samotnych rowerzystów i każdemu ładnie się kłanialiśmy, co owocowało również miłym przywitaniem :)
Do Radomia dojechaliśmy w pięknym słońcu z ponad 85 km na licznikach. Najpierw pokręciliśmy się po mieście, pojechaliśmy na tamtejszą Starówkę i pierwsze co to wsunęliśmy gofry :)
Przybywamy do Radomia :))© uluru
Dotarliśmy do Radomia :))))© uluru
Stary Wóz Strażacki stał gdzieś przy ścieżce rowerowej w Radomiu..© uluru
Ścieżka rowerowa w Radomiu..© uluru
A to już Starówka
Ponownie Starówka w Radomiu© uluru
Starówka w Radomiu, gdzieniegdzie w remoncie..© uluru
Bazylika na Starówce w Radomiu..© uluru
Dżulietta na Starówce w Radomiu..© uluru
Dalej po mieście..
Kamil robi zdjęcia..© uluru
Pomnik Jan Kochanowskiego..© uluru
Katedra w Radomiu jest w remoncie..© uluru
Fajna miejsce w mieście, można na chwilę odsapnąć..© uluru
Look na wielkomiejskie bloki..© uluru
Kolejny z Kościół w Radomiu..© uluru
..na Dworzec i do Maca na „obiadek” :))
Trochę tam posiedzieliśmy, odpoczęliśmy, zregenerowaliśmy nieco swoje siły i dalej w miasto.
Niestety mieliśmy pecha, bo zaczął padać deszcz i byliśmy zmuszeni jak najszybciej uciekać na Dworzec, by tam się schronić i czekać prawie dwie godziny na swój pociąg :/
Czekamy na dworcu w Radomiu na pociąg powrotny :)© uluru
Ale żeby nie było tak źle, to Nasz pociąg jadący z Wrocławia nie miał, w porównaniu do pozostałych, spóźnienia, kiedy na te inne podróżni musieli czekać nawet po 170 minut :/
Znaleźliśmy wagon, a raczej przedział dla rowerów i patrząc się z zapadane deszcze okna wracaliśmy do Puław..
Taka pogoda była na dwie godziny i później w Radomiu© uluru
Nasze cudeńka zawieszone grzecznie jadą do domu :))© uluru
Na miejscu na szczęście nie padało, więc zrobiliśmy pętlę na Azotach ale znowu zaczął padac deszcz, a jakieś 2 km od domu przebiła mi się dętka w oponie, co definitywnie zakończyło Naszą wycieczkę rowerową.
Niebo nad Azotami..© uluru
Po drodze udało mi się uchwycić licznik w dwóch fajnych położeniach..
Udało się uchwycić równe 100 km :))© uluru
..a ten drugi jakoś się zapodział..
Suma sumarum, wycieczka udana, zmęczyłam się mniej niż w trakcie poprzedniej setki, chociaż w tym roku mam mniej km w nogach, ale może to też jazda konna ma wpływ na taką kondycję :))
Na koniec trasa, jaką jechaliśmy do Radomia
#lat=51.41028951442&lng=21.564594968262&zoom=10&maptype=ts_terrain
Dziękuję Kochanie :*****
Wieczorny chill rodzinny :))
Piątek, 3 sierpnia 2012 | dodano: 04.08.2012Kategoria do 50 km, Rodzinnie, W towarzystwie, Wieczorny Chillout Rower: JULIET 40-V
Komentarze(5)
9.55 km (0.00 km teren), czas: 00:43 h, avg:13.33 km/h,
prędkość maks: 25.10 km/hTemperatura:30.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dziś wieczór postanowiliśmy wybrać się w nieco większym gronie na wieczorny rower :) Otóż dołączyła do Nas siostra Kamila Dorota oraz jej mąż Giovanni :)))
Plan był pokazać Giovanniemu Marine, bo jeszcze nie miał tej przyjemności tam być. Tak więc całym niemalże miastem Nas Kamil przewiózł, by wkońcu dojechać na miejsce. Niestety przyjemność z bytowania słaba, ponieważ ilość muszek, jaką tak napotkaliśmy była przerażająca.
Również, kiedy jechaliśmy zobaczyć wieżę, całe chmary muszek wpadały na twarz, ubranie i co tam jeszcze się dało.
Ale kiedy dotarliśmy, mogliśmy spokojnie sobie pogadać, ja porobiłam parę zdjęć a reszta towarzystwa weszła na "taras widokowy" na wieży :)
Moje zdjęcia
Zpowrotem ponownie ciepłym miastem dojechaliśmy do domu :)
Wypadzik bardzo udany, Dziękuję Wszystkim :))))))))))))))))
Plan był pokazać Giovanniemu Marine, bo jeszcze nie miał tej przyjemności tam być. Tak więc całym niemalże miastem Nas Kamil przewiózł, by wkońcu dojechać na miejsce. Niestety przyjemność z bytowania słaba, ponieważ ilość muszek, jaką tak napotkaliśmy była przerażająca.
Również, kiedy jechaliśmy zobaczyć wieżę, całe chmary muszek wpadały na twarz, ubranie i co tam jeszcze się dało.
Ale kiedy dotarliśmy, mogliśmy spokojnie sobie pogadać, ja porobiłam parę zdjęć a reszta towarzystwa weszła na "taras widokowy" na wieży :)
Moje zdjęcia
Marina..© uluru
Nasze rowery nocą :)© uluru
Wieża w nowej części Bulwaru..© uluru
Szpaler latarni..© uluru
Słit focia :))© uluru
Kamiloslaw na tle wieży :)))© uluru
Widoczek na Wisłę..© uluru
Zpowrotem ponownie ciepłym miastem dojechaliśmy do domu :)
Wypadzik bardzo udany, Dziękuję Wszystkim :))))))))))))))))
Odświeżanie starej traski :)
Czwartek, 2 sierpnia 2012 | dodano: 03.08.2012Kategoria do 50 km, DPD, Robotniczo, Samotnia Rower: JULIET 40-V
Komentarze(2)
7.45 km (0.00 km teren), czas: 00:27 h, avg:16.56 km/h,
prędkość maks: 26.90 km/hTemperatura:32.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj odstawiłam samochód i ruszyłam rowerem do pracy :) Co prawda poranek wcale nie zapowiadał się różowo, bo chociaż było niecałe 20 stopni, to było szaro i jakoś tak ponuro..
Jednakże zebrałam się po pysznym śniadanku i poleciałam, tym razem odświeżając starą trasę przez miasto, gdyż albowiem trasa ulicą Sosnową (czyt. dwa podjazdy na dzień dobry) dawała mi ostatnio nieźle popalić. Poza tym okazało się po przyjeździe do pracy, że starą traską jadę parę minut krócej ;)
Tak więc póki co zmieniam poranną tras na: Tokarska-Kilińskiego-Kazimierska-Zielona-Lubelska-Partyzantów..a po południowa taka sama :)
Tak jak rano było bardzo przyjemnie, tak po południu już niekoniecznie :/ wiał silny wmordewind, w dodatku ciepły i było dosyć upalnie. Nie jechałam szybko, bo wiadomo ludzie na chodniku, ale kiedy już weszłam do domu, to poczułam jaka jestem mokra :/
Nic to wrażenia z jazdy zawsze pozostaną takie same...czyli NIEZAPOMNIANE :)))))
Jednakże zebrałam się po pysznym śniadanku i poleciałam, tym razem odświeżając starą trasę przez miasto, gdyż albowiem trasa ulicą Sosnową (czyt. dwa podjazdy na dzień dobry) dawała mi ostatnio nieźle popalić. Poza tym okazało się po przyjeździe do pracy, że starą traską jadę parę minut krócej ;)
Tak więc póki co zmieniam poranną tras na: Tokarska-Kilińskiego-Kazimierska-Zielona-Lubelska-Partyzantów..a po południowa taka sama :)
Tak jak rano było bardzo przyjemnie, tak po południu już niekoniecznie :/ wiał silny wmordewind, w dodatku ciepły i było dosyć upalnie. Nie jechałam szybko, bo wiadomo ludzie na chodniku, ale kiedy już weszłam do domu, to poczułam jaka jestem mokra :/
Nic to wrażenia z jazdy zawsze pozostaną takie same...czyli NIEZAPOMNIANE :)))))
Służbowo do Olsztyna..
Niedziela, 29 lipca 2012 | dodano: 01.08.2012 Rower:
Komentarze(1)
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:18.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
W niedzielę wyjazd służbowy do Olsztyna, niestety nierowerowy ale za to zrobiłam parę zdjęć z trasy i z okolic, w tym z Iławy, gdzie akurat na Jeziorze Jeziorak odbywały się jakieś zawody..
Zaliczyłam również ognisko z tatą i "starymi" znajomymi :))
W poniedziałek załatwiłam, co trzeba było załatwić, pozamykałam stare sprawy i powróciłam do Puław :))
Na dowód wrzucam parę zdjęć:
Zdjęcia robione telefonem, chociaż dobrym, to i tak nie taka sama, ani nawet podobna jakość do aparatu..
Wyjazd udany :))
Zaliczyłam również ognisko z tatą i "starymi" znajomymi :))
W poniedziałek załatwiłam, co trzeba było załatwić, pozamykałam stare sprawy i powróciłam do Puław :))
Na dowód wrzucam parę zdjęć:
Szpaler drzew prawie jak tunel..© uluru
Jeziorak w Iławie..© uluru
Tu się dzieciaki pociły na zawodach :)© uluru
Widok z deptaku nad jeziorem :)© uluru
To już kolejne jezioro..niestey nie pamiętam jakie..© uluru
Łódeczki z innej perspektywy..© uluru
Ognisko wieczorem..© uluru
Płomień...© uluru
Nieco Starówki Olsztyńskiej z perspektywy restauracji Greco..© uluru
Nie w poniedziałkowy wieczór..© uluru
Zachód słońca...© uluru
Zdjęcia robione telefonem, chociaż dobrym, to i tak nie taka sama, ani nawet podobna jakość do aparatu..
Wyjazd udany :))
Chillout z Kamilem :))
Sobota, 28 lipca 2012 | dodano: 31.07.2012Kategoria Z Kamilem, Wieczorny Chillout, W towarzystwie, do 50 km Rower: JULIET 40-V
Komentarze(0)
13.79 km (0.00 km teren), czas: 00:56 h, avg:14.77 km/h,
prędkość maks: 23.70 km/hTemperatura:28.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Wieczorny chill z Kamilem :))
Tym razem pojechaliśmy do Mariny, by zobaczyć jak jest oświetlona wieczorem..muszę przyznać, że robi to wrażenie :))
Wycieczka krótka, bo jutro miałam zaplanowany wyjazd służbowy na Mazury, z którego, choć nie rowerowego, przywiozłam parę zdjęć..ale to w osobnym wpisie :))
Tymczasem parę zdjęć:
A na koniec wieczoru pojechaliśmy do Maca na Smoothies, czyli lód owoce i chyba coś jeszcze, ale było pysznie lodowate :))
Dziękuję Kochanie :*
Tym razem pojechaliśmy do Mariny, by zobaczyć jak jest oświetlona wieczorem..muszę przyznać, że robi to wrażenie :))
Wycieczka krótka, bo jutro miałam zaplanowany wyjazd służbowy na Mazury, z którego, choć nie rowerowego, przywiozłam parę zdjęć..ale to w osobnym wpisie :))
Tymczasem parę zdjęć:
Oświetlona Marina..© uluru
Marina..© uluru
Oświecona Dżulietta :))© uluru
Kamil foci Marinę..© uluru
Marina w świetle latarni..© uluru
Nowy Most widziany w Bulwaru..© uluru
A na koniec wieczoru pojechaliśmy do Maca na Smoothies, czyli lód owoce i chyba coś jeszcze, ale było pysznie lodowate :))
Dziękuję Kochanie :*
Pod wiatr, pod górkę, pod słońce...a na koniec dnia na kebab :))
Środa, 25 lipca 2012 | dodano: 27.07.2012Kategoria do 50 km, DPD, W towarzystwie, Z Kamilem Rower: JULIET 40-V
Komentarze(16)
11.36 km (0.00 km teren), czas: 00:42 h, avg:16.23 km/h,
prędkość maks: 29.20 km/hTemperatura:28.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dzisiaj rano, co prawda niewyspana, ale postanowiłam zagonić rower do roboty..
Zjadłam pyszne śniadanie, ubrałam się, spakowałam i ruszyłam czym prędzej do pracy, by zając dobrą miejscówkę na stojaku dla rowerów, w myśl powiedzenia "Kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi" :))
Było fajnie, dopóki nie zaczęłam pokonywać pierwszego z trzech podjazdów, w zasadzie jeszcze dało radę, ale drugi był już o wiele cięższy a trzeci już niemalże morderczy. Zwykle tak nie jest, ale dzisiaj wiatr w twarz był wyjątkowo silny, a poza tym, mam migrenę :// a to potęguje brak siły, szczególnie rano :////
No ale nie poddałam się i wjechałam dzielnie pod górę, potem już było lepiej :))
Na Słowackiego kiedy się już nieźle rozpędziłam, chcąc jechać jeszcze szybciej, niestety jak zwykle w takich sytuacjach, zabrakło mi przerzutki, co oznacza, że czas pomyśleć o zmianie napędu...
Poza tym słońce nieźle dawało czadu, a że nie założyłam swoich okularów, to mnie nieco drażniło :/
Dojechałam do pracy i mogłam spokojnie odsapnąć, napić się ciepłej herbatki :)
Po pracy....
..po pracy postanowiłam zajrzeć na chwilkę do Kamila do pracy, no i okazało się, że ta chwila trwała aż do zamknięcia jego sklepu :)
Pogoda zaczynała się zmieniać, powietrze zagęszczało się i na niebie pokazywały się szaro-bure chmurki z których w zasadzie mogłaby rozwinąć się jakaś burza :/ ale na szczęście tak się nie stało.
Tymczasem po robocie pojechaliśmy miastem na obiadokolację, na najlepszego w mieście kebaba - Pod Psem :))) jakbyście kiedyś byli w Puławach, to polecam z całego serca, bo i mięso świeże i dużo warzyw, naprawdę warto!!!
Niestety zdjęć Naszego posiłku jakoś nie zrobiłam, za to Naszych rumaków koło tejże budki..
Kiedy już się najedliśmy, powróciliśmy do domciu, gdzie oczywiście czekała Nas robota - dokańczanie remontu, a raczej ogarnianie po nim :/
I tak oto sposobem dzień zbliżał się ku końcowi..
Dziękuję Kochanie za wypadzik :***
Zjadłam pyszne śniadanie, ubrałam się, spakowałam i ruszyłam czym prędzej do pracy, by zając dobrą miejscówkę na stojaku dla rowerów, w myśl powiedzenia "Kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi" :))
Było fajnie, dopóki nie zaczęłam pokonywać pierwszego z trzech podjazdów, w zasadzie jeszcze dało radę, ale drugi był już o wiele cięższy a trzeci już niemalże morderczy. Zwykle tak nie jest, ale dzisiaj wiatr w twarz był wyjątkowo silny, a poza tym, mam migrenę :// a to potęguje brak siły, szczególnie rano :////
No ale nie poddałam się i wjechałam dzielnie pod górę, potem już było lepiej :))
Na Słowackiego kiedy się już nieźle rozpędziłam, chcąc jechać jeszcze szybciej, niestety jak zwykle w takich sytuacjach, zabrakło mi przerzutki, co oznacza, że czas pomyśleć o zmianie napędu...
Poza tym słońce nieźle dawało czadu, a że nie założyłam swoich okularów, to mnie nieco drażniło :/
Dojechałam do pracy i mogłam spokojnie odsapnąć, napić się ciepłej herbatki :)
Po pracy....
..po pracy postanowiłam zajrzeć na chwilkę do Kamila do pracy, no i okazało się, że ta chwila trwała aż do zamknięcia jego sklepu :)
Pogoda zaczynała się zmieniać, powietrze zagęszczało się i na niebie pokazywały się szaro-bure chmurki z których w zasadzie mogłaby rozwinąć się jakaś burza :/ ale na szczęście tak się nie stało.
Tymczasem po robocie pojechaliśmy miastem na obiadokolację, na najlepszego w mieście kebaba - Pod Psem :))) jakbyście kiedyś byli w Puławach, to polecam z całego serca, bo i mięso świeże i dużo warzyw, naprawdę warto!!!
Niestety zdjęć Naszego posiłku jakoś nie zrobiłam, za to Naszych rumaków koło tejże budki..
Nasze rumaki pod budką z kebabem :))© uluru
Dżulietta we własnej osobie :))© uluru
Kiedy już się najedliśmy, powróciliśmy do domciu, gdzie oczywiście czekała Nas robota - dokańczanie remontu, a raczej ogarnianie po nim :/
I tak oto sposobem dzień zbliżał się ku końcowi..
Dziękuję Kochanie za wypadzik :***
Wczesnowieczorny lansik po mieście :))
Wtorek, 24 lipca 2012 | dodano: 25.07.2012Kategoria do 50 km, W towarzystwie, Z Kamilem Rower: JULIET 40-V
Komentarze(14)
12.43 km (0.00 km teren), czas: 00:53 h, avg:14.07 km/h,
prędkość maks: 25.10 km/hTemperatura:25.0, HR max: (%), HR avg: (%), Kalorie: (kcal)
Dziś po południu pojechałam do Kamilado pracy a że akurat było po 18 , wybraliśmy się na lansik po mieście.
Przejechaliśmy się po całym mieście w celu dotarcia na Marinę.
Chcieliśmy tym razem zobaczyć, czy za dnia można wjechać na jej teren.
Okazało się, że jest tak, iż główna brama wjazdowa jest zamknięta, ale deptak okalający Port otwarty, tak więc tamtędy pojechaliśmy do końca Bulwaru, by sobie usiąść na ławeczce i odsapnąć po dniu pracy :)))
Na Bulwarze ludzi dużo, w tym rowerzystów, nawet rodziców z dziećmi na rowerze :)) Śliczna pogoda, słonko świeci, ptaszki śpiewają, tylko od czasu do czasu wiatr silniejszy powiewał, co powodowało odczucie chłodu..
No ale nie ma się co dziwić, zaraz będzie "Anny", a "Od Anki zimne noce i poranki"...
Tak sobie posiedzieliśmy i wróciliśmy parkiem do domu..
Fotki
Na koniec mój nowy nabytek, jaki w prezencie dostałam od Kamila ;DDDDD
Okulary rowerowe z filtrem firmy KELLYS :))) Są napradwę super, na zmianę jeszcze szkła żółte i zauszniki, a także bardzo ładny woreczek i sztywne etui by się nie połamały.
Dziękuję Kochanie :***
Przejechaliśmy się po całym mieście w celu dotarcia na Marinę.
Chcieliśmy tym razem zobaczyć, czy za dnia można wjechać na jej teren.
Okazało się, że jest tak, iż główna brama wjazdowa jest zamknięta, ale deptak okalający Port otwarty, tak więc tamtędy pojechaliśmy do końca Bulwaru, by sobie usiąść na ławeczce i odsapnąć po dniu pracy :)))
Na Bulwarze ludzi dużo, w tym rowerzystów, nawet rodziców z dziećmi na rowerze :)) Śliczna pogoda, słonko świeci, ptaszki śpiewają, tylko od czasu do czasu wiatr silniejszy powiewał, co powodowało odczucie chłodu..
No ale nie ma się co dziwić, zaraz będzie "Anny", a "Od Anki zimne noce i poranki"...
Tak sobie posiedzieliśmy i wróciliśmy parkiem do domu..
Fotki
Łacha Wislana© uluru
Słońce przedzierające się przez gałęzie drzew..© uluru
Dżulietta w oarku..© uluru
Jest i napis: Marina Puławy© uluru
Marina Puławy :)© uluru
Na Bulwarze..© uluru
Na koniec mój nowy nabytek, jaki w prezencie dostałam od Kamila ;DDDDD
Okulary rowerowe z filtrem firmy KELLYS :))) Są napradwę super, na zmianę jeszcze szkła żółte i zauszniki, a także bardzo ładny woreczek i sztywne etui by się nie połamały.
Moje nowe okuarki rowerowe :))© uluru
Okularki z profilu :))© uluru
Etiu na nowe okularki :))© uluru
Kellys...© uluru
Dziękuję Kochanie :***